Wojska rosyjskie teoretycznie mogą zająć Tallinn i Rygę w ciągu 36 godzin – wynika z symulacji Rand Corporation. W tym kontekście NATO musi opracować nowe strategie działania.
„Wróciliśmy do świata artykułu 5” – stwierdził Karl-Heinz Kamp, przewodniczący niemieckiej Federalnej Akademii Polityki Bezpieczeństwa. Chodzi mu o artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego, który ustanowił Sojusz Północnoatlantycki.
Artykuł 5
Artykuł ten brzmi: „Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie, jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego […]” (Dziennik Ustaw, 2000.87.970).
Kamp ma więc na myśli to, że po ok. dwudziestu latach od czasu, kiedy NATO skupiało się na wysyłaniu misji poza swoje granice, sytuacja na świecie sprawiła, że rola Sojuszu wraca do tej zimnowojennej. Sojusz ponownie musi przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo swoim członkom i stanowić czynnik odstraszający względem potencjalnych agresorów.
Scenariusze ataku na Łotwę i Estonię
Aby powrót do dawnej strategii był skuteczny, niezbędne są poprawki w funkcjonowaniu NATO. David Shlapak, jeden z dyrektorów Centrum Gier amerykańskiego think tanku Rand Corporation poinformował, że w grach wojennych prowadzonych przez jego ośrodek przy obecnej dyslokacji wojsk NATO i dystrybucji środków w scenariuszu agresji Rosji na kraje bałtyckie, rosyjska armia wchodziła do Rygi i Tallinna w ciągu 36-60 godzin, zależnie od tego, jakie założenia przyjęto wobec dopuszczalnych poziomów strat dla strony rosyjskiej.
Rand przeprowadził symulacje, jakie poziomy sił konwencjonalnych by były potrzebne, by zmienić ten rezultat. Jak tłumaczył Shlapak, „potrzebne do tego byłoby 7 brygad, obecnych na miejscu w krajach bałtyckich lub mających możliwość przemieszczenia się tam po zdobyciu informacji o planowanej inwazji. Dla przykładu, cztery lekkie amerykańskie brygady powietrznodesantowe i trzy ciężkie, pancerne, wystarczyłyby, by nie dopuścić sił rosyjskich na odległość umożliwiającą ostrzał artyleryjski Rygi i Tallinna. Byłyby też w stanie utrzymać korytarz lądowy prowadzący do Polski, który umożliwiłby przesłanie posiłków” – podkreślił.
Do wyników Randa należy odnieść dwie ważne uwagi. Po pierwsze, były one przeprowadzone przed zaangażowaniem sił rosyjskich w Syrii, co zmniejszyło dostępne siły. Po drugie zaś, prowadzone są one jedynie z wojskowego punktu widzenia, nie biorąc pod uwagę aspektów politycznych – np. przyczyn decyzji o inwazji czy sposobów na zabezpieczenie obecności wzmiankowanych sił na obszarze państw bałtyckich.
Lokalne konflikty
Nie jest jednak pewne, że wielki konflikt z Rosją w ogóle wybuchnie. Członek Narodowej Rady Rozwoju Przemysław Żurawski vel Grajewski nie sądzi, że nadchodzi wojna w pełnej skali z Rosją.
Prezydencki doradca zwraca uwagę na sytuację na Ukrainie. Według niego możemy się spodziewać raczej minikonfliktów, użycia napięć między rosyjskimi sąsiadami i podziałów w ich społeczeństwach, które Rosja wykorzysta do promowania własnych celów.
Broń jądrowa i Nuclear Sharing
Otwartą kwestią pozostaje kwestia broni jądrowej. Rosja w ciągu ostatniego roku podkreślała swoją rolę jako potęgi nuklearnej, a nawet starała się zwiększyć swoje możliwości w tym zakresie poprzez zakup nowych pocisków zdolnych przenosić głowice jądrowe czy przeprowadzając manewry wojskowe ze scenariuszami zakładającymi wykorzystanie broni jądrowej wobec członków NATO, np. Polski.
Jednak zwiększanie możliwości jądrowych poszczególnych członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, w tym dyskutowany intensywnie w tym miesiącu w Polsce dostęp naszego kraju do Nuclear Sharing Programme, nie powinno być według Kampa priorytetem. Uważa on, że NATO powinno przede wszystkim opracować dla całego Sojuszu nową strategię użycia takiej broni, biorącą pod uwagę nowe warunki, w których musi on działać.
Reforma i podziały NATO
Pytaniem pozostaje, jak bardzo NATO będzie się w stanie zmienić. Pierre Vimont, b. sekretarz generalny Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych i b. ambasador Francji w Stanach Zjednoczonych, tłumaczy, że Sojusz jest obecnie podzielony między państwa skupione na południowej flance i wydarzeniach z nią związanych, m.in. konfliktami w Libii i Syrii, oraz państwami, które bardziej przejmują się wschodnią granicą Sojuszu i wydarzeniami na Ukrainie oraz szerzej, działalnością Rosji jako takiej.
Ta pierwsza grupa jest skłonna zawrzeć kompromis z Rosją w zamian za jej wsparcie dla rozwiązania konfliktu. Z kolei druga grupa, do której należy Polska, nie jest skłonna poświęcać prób ograniczania rosyjskiej strefy wpływu, dotyczącej jej bezpośrednio, w zamian za pomoc w konflikcie w którym nie ma żadnego udziału ani interesu.