Jakóbik: Dezinformacja w obronie Nord Stream 2 i demarche, którego nie było

28 sierpnia 2020, 07:30 Energetyka

Po kilku dniach od tekstów BiznesAlert.pl o dezinformacji w obronie Nord Stream 2 okazało się, że nie było żadnego demarche państw unijnych przeciwko sankcjom USA wobec tego projektu. Zdania pozostają podzielone, a sojusznicy Rosji w Europie bronią tej inwestycji próbując używać narzędzi unijnych – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Budynek Komisji Europejskiej. fot. flickr.com/libereurope (CC BY 2.0)
Budynek Komisji Europejskiej. fot. flickr.com/libereurope (CC BY 2.0)

Dezinformacja – była

W tekście poświęconym Nord Stream 2 z 24 sierpnia postawiłem tezę, że Niemcy i inni obrońcy Nord Stream 2 mogli chcieć wykorzystać narzędzia unijne do obrony Nord Stream 2 przed sankcjami USA, które mogą zagrozić temu projektowi. Według niemieckiego Unipera mogą go wręcz zatrzymać. Chodziło o rzekome stanowisko 24 z 27 państw unijnych, które miały się opowiedzieć przeciwko sankcjom i za projektem w ramach tak zwanego demarche opisanego przez Politico.

Taka interpretacja została podważona przez ambasadorów Polski i Estonii na Twitterze. Przekonywali oni, że faktycznie doszło do spotkania ambasadorów unijnych w USA, podczas którego zostały przedstawione fakty na temat sankcji amerykańskich wobec Nord Stream 2. – Wideokonferencja z zeszłego tygodnia nie była sprzeciwem 24 krajów biorących w niej udział – podkreślał ambasador Piotr Wilczek reprezentujący Polskę w Waszyngtonie. Mimo to media zachodnie powtarzały za Die Welt, że 24 z 27 krajów unijnych opowiada się przeciwko blokadzie Nord Stream 2, promując to nadużycie interpretacyjne z korzyścią dla spornego projektu.

Demarche – nie było

Dyplomaci z Austrii i Niemiec przekonują, że podczas spotkania ambasadorów doszło do tak zwanego demarche (inicjatywa polityczna z francuskiego) z udziałem 24 państw unijnych. Prawdopodobnie to ich stanowisko stało się podstawą niefortunnego artykułu w Politico. Jednak przeciwne stanowiska Estonii i Polski zmusiły urzędników unijnych do reakcji. Rzecznik do spraw zagranicznych Unii Europejskiej Nabila Massrali zabrała głos w tej sprawie na łamach Politico. To najwłaściwszy podmiot do zajmowania stanowiska w tej sprawie, bo reprezentuje wszystkie państwa członkowskie.

– Demarche to formalne narzędzie dyplomatyczne na szczeblu unijnym, które musi zostać poparte z wyprzedzeniem przez wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej – przypomniała Massrali. – Inicjatywa delegacji unijnej w Waszyngtonie (organizacja spotkania o sankcjach – przyp. red.) była od początku próbą nawiązania kontaktu (outreach – przyp. red.), a nie demarche.

Oficjalne stanowisko dyplomacji unijnej mówi wszystko. Spotkanie informacyjne na temat sankcji USA wobec Nord Stream 2 zostało przedstawione przez dyplomatów austriackich i niemieckich jako inicjatywa unijna w obronie spornego projektu. Taka interpretacja to dezinformacja na korzyść Nord Stream 2 w przeddzień prawdopodobnego finału jego budowy na wodach duńskich.

W praktyce spór o Nord Stream 2 dzieli kraje europejskie podobnie jak podejście do ingerencji Amerykanów. – Nie wspieramy sankcji. Sprzeciwiamy się Nord Stream. To ważne rozróżnienie – powiedział ambasador Estonii w USA Jonatan Wsewiow w komentarzu dla Politico. Tak jak pisałem w poprzednich tekstach, Europejczycy mają problem z unilateralną polityką USA, która może uderzyć w ich firmy, ale istotna część z nich ma również problem z Nord Stream 2, który jest bilateralną inicjatywą Rosji i krajów zaangażowanych w ten projekt, jak wspomniane Austria i Niemcy, które forsują go wbrew interesom europejskim, a nawet nie wahają się stosować dezinformacja, na której zostały przyłapane przy okazji wydarzeń w Waszyngtonie.

Po co nam ten problem?

W interesie Europy jest zatrzymanie Nord Stream 2 choćby po to, aby w relacjach transatlantyckich zniknął jeden problem z długiej listy tematów spornych, które dzielą obie strony Atlantyku ku uciesze Federacji Rosyjskiej.