icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Zabrać Putinowi paralizator (FELIETON)

Nord Stream 2 to paralizator Putina. Polacy z UOKiK wyręczają Komisję Europejską w obronie rynku przed nadużyciami Gazpromu tam, gdzie uwikłanie Europejczyków w relacje biznesowo-polityczne z Kremlem uniemożliwiło jej działanie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Bruksela nie ukarała Gazpromu za nadużycia stwierdzone w toku śledztwa antymonopolowego prowadzonego przez kilka lat. Rosjanie nadużywali pozycji na rynku do narzucania niesprawiedliwych cen, nadużywania infrastruktury (w tym Gazociągu Jamalskiego na odcinku polskim) i dzielił rynki. Innymi słowy, stosował zasadę starorzymską divide et impera w celu osiągnięcia korzyści rynkowych w postaci wzmocnienia pozycji w Europie Środkowo-Wschodniej wbrew trendom sprzyjającym dywersyfikacji i spadkom cen, a także politycznych, bo wzmocnienie tej firmy przekłada się na wzmocnienie wpływów politycznych w krajach europejskich, czego najlepszym dowodem jest wahanie Niemiec w sprawie spornego gazociągu Nord Stream 2 wywołane uwikłaniem biznesu niemieckiego paraliżującym Berlin. Politico publikowało tekst poświęcony rozprawie Niemiec i Polski z historią. Polacy rzekomo się z nią nie rozprawili, a Niemcy tak. Projekt Nord Stream 2 pokazuje, że jest inaczej. Historyczne uwikłanie RFN w relacje biznesowe z Sowietami, a potem Federacją Rosyjską, rodzi zależność polityczną, którą symbolizuje Gerhard Schroeder, były kanclerz Niemiec nazwany przez Aleksieja Nawalnego „chłopcem na posyłki” prezydenta rosyjskiego Władimira Putina. Dowodem jest też paradoks polityki Berlina, który jedną ręką wspiera bezpieczeństwo dostaw gazu przez Ukrainę naciskając na porozumienie z Gazpromem, a drugą broni Nord Stream 2, bez którego nie byłoby zagrożenia dla ich bezpieczeństwa. Niemcy nie widzą problemu. Ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że jego „rząd bardzo angażuje się na rzecz przeciwdziałania ewentualnym politycznym konsekwencjom takiego europejskiego przedsięwzięcia, w końcu w budowie Nord Stream 2 uczestniczy ponad 100 europejskich firm – (to argument powtarzany przez Gazprom – przyp. autora), na przykład w odniesieniu do tranzytu przez Ukrainę”. – W ten sposób pokazujemy, że jesteśmy solidarni także z sąsiednimi krajami Unii Europejskie – przekonuje. Faktycznie jednak próbuje pogodzić ogień z wodą jednocześnie broniąc współpracy z Rosją przy Nord Stream 2 i bezpieczeństwa Ukrainy, której ten projekt zagraża.

Gazprom nie został ukarany. Komisja Europejska nie miała problemu z ukaraniem firm amerykańskich, jak Google czy Facebook. Tymczasem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta w Polsce działając w imieniu Komisji badał, czy Nord Stream 2 jest naruszeniem tych samych zasad antymonopolowych. Po długim śledztwie i słabej współpracy Gazpromu oraz innych podmiotów ostatecznie oskarżonych o omijanie prawa europejskiego, UOKiK doszedł do wniosku, że należy ukarać te firmy. Engie Energy ma zapłacić ponad 55,5 mln złotych, Uniper prawie 30 mln złotych, OMV 87,7 mln złotych, Shell 30,2 mln złotych, a Wintershall 30,7 mln złotych. Gazprom ma zapłacić 29,07 mld złotych. Powód to próba ominięcia prawa antymonopolowego. Gazprom nie mógł stworzyć z Europejczykami konsorcjum do budowy Nord Stream 2 na mocy decyzji UOKiK, znowu w imieniu Komisji Europejskiej. Jednakże ci partnerzy postanowili stworzyć model finansowy w którym spółka odpowiedzialna za sporny gazociąg będzie należała w stu procentach do Rosjan, a Europejczycy udzielą mu pożyczek. W ten sposób Rosjanie mogliby potencjalnie ominąć przepisy i osiągnąć pożądany cel, w tym ugruntowanie wpływów Gazpromu, a co za tym idzie Kremla, w Europie Środkowo-Wschodniej. Konsekwencje byłyby też rynkowe. Ośrodek analityczny Breugel z Brukseli, który trudno powiązać z UOKiK albo rządem Polski, ostrzega od lat, że Nord Stream 2 może podzielić klientów europejskich na lepszych i gorszych, pozwalając na dyktat cenowy. Z kolei taki dyktat może pozwolić na różnicowanie polityki rosyjskiej wobec krajów europejskich, rozbijanie ich jedności, wywoływanie oczekiwanych reakcji w zamian za rabaty albo groźby podwyżek. Przykład idealny to znowu Nord Stream 2 dzielący Europę i – szerzej – Zachód od pierwszego momentu istnienia tego projektu w debacie publicznej w 2015 roku.

Nord Stream 2 jest problemem z punktu widzenia rynku, a także polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Odwołanie Gazpromu od decyzji UOKiK i dalsze postępowanie może faktycznie potrwać wiele lat. Faktycznie było tak w analogicznych postępowaniach. Są jednak przykłady sukcesów, jak w przypadku ukraińskiego Naftogazu, który wysłał w sporze o należności Gazpromu komornika po europejskich aktywach Rosjan i doprowadził do wyegzekwowania należności. Rosjanie nie mogą sobie na to pozwolić, bo zrujnowaliby projekt Nord Stream 2. Jednak nawet jeśli nie zapłacą, projekt owego gazociągu z Rosji do Niemiec może zostać sparaliżowany przez to, że UOKiK zakwestionował ważność umów Gazpromu z jego europejskimi partnerami. To kolejna podstawa do kwestionowania prawa Nord Stream 2 do rozpoczęcia pracy, nawet jeśli w końcu powstanie, a do tego potrzebne będzie przezwyciężenie istniejących i planowanych sankcji USA oraz dostosowanie projektu do przepisów unijnych dyrektywy gazowej niezgodnych z prawem rosyjskim. Faktem jest, że plan Rosjan zakwestionowany przez UOKiK mógłby doprowadzić do przejęcia udziałów w projekcie przez Europejczyków ze względu na niemożność spłacenia należności Gazpromu wobec nich, o czym pisaliśmy w BiznesAlert.pl. Byłby to sposób na doprowadzenie do powstania konsorcjum z udziałem zachodnich firm wbrew prawu antymonopolowemu oraz krok ku realizacji przepisów unijnych poprzez dopuszczenie innych graczy dających pozór niezależności późniejszej pracy Nord Stream 2. Tak mogła działać zmowa Gazpromu z jego europejskimi poplecznikami, gdyby nie działanie UOKiK. Urząd wyręczył Komisję, działając w jej imieniu, podejmując decyzję na którą Bruksela nie mogła się zdobyć i istnieją podstawy do spekulacji na temat możliwości, że było tak właśnie przez uwikłanie części Europy w relacje z Gazpromem i szerzej Rosją Putina.

Decyzja urzędu zapadła w urodziny Władimira Putina, co słusznie punktuje Gazeta Wyborcza. Polacy są oskarżani o polityczne motywacje tej decyzji. Nie pomaga im spór konstytucyjny będący przydatnym narzędziem obrońców Nord Stream 2 służącym dyskredytacji słusznych argumentów urzędu. Całej tej awantury nie byłoby gdyby Europa na czele z Niemcami nie uwikłała się w projekt Nord Stream 2. Reżim rosyjski daje kolejne argumenty, aby się z niego wycofać, na czele z otruciem Aleksieja Nawalnego. Nie warto odwracać uwagi od tego problemu fundamentalnego dla tożsamości wspólnej polityki europejskiej. Wyrok UOKiK to jedynie kolejny argument za uderzeniem europejskim w Nord Stream 2: paralizator Putina, z pomocą którego dzieli i rządzi Europą.

Jakóbik: UOKiK może sparaliżować Nord Stream 2

Nord Stream 2 to paralizator Putina. Polacy z UOKiK wyręczają Komisję Europejską w obronie rynku przed nadużyciami Gazpromu tam, gdzie uwikłanie Europejczyków w relacje biznesowo-polityczne z Kremlem uniemożliwiło jej działanie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Bruksela nie ukarała Gazpromu za nadużycia stwierdzone w toku śledztwa antymonopolowego prowadzonego przez kilka lat. Rosjanie nadużywali pozycji na rynku do narzucania niesprawiedliwych cen, nadużywania infrastruktury (w tym Gazociągu Jamalskiego na odcinku polskim) i dzielił rynki. Innymi słowy, stosował zasadę starorzymską divide et impera w celu osiągnięcia korzyści rynkowych w postaci wzmocnienia pozycji w Europie Środkowo-Wschodniej wbrew trendom sprzyjającym dywersyfikacji i spadkom cen, a także politycznych, bo wzmocnienie tej firmy przekłada się na wzmocnienie wpływów politycznych w krajach europejskich, czego najlepszym dowodem jest wahanie Niemiec w sprawie spornego gazociągu Nord Stream 2 wywołane uwikłaniem biznesu niemieckiego paraliżującym Berlin. Politico publikowało tekst poświęcony rozprawie Niemiec i Polski z historią. Polacy rzekomo się z nią nie rozprawili, a Niemcy tak. Projekt Nord Stream 2 pokazuje, że jest inaczej. Historyczne uwikłanie RFN w relacje biznesowe z Sowietami, a potem Federacją Rosyjską, rodzi zależność polityczną, którą symbolizuje Gerhard Schroeder, były kanclerz Niemiec nazwany przez Aleksieja Nawalnego „chłopcem na posyłki” prezydenta rosyjskiego Władimira Putina. Dowodem jest też paradoks polityki Berlina, który jedną ręką wspiera bezpieczeństwo dostaw gazu przez Ukrainę naciskając na porozumienie z Gazpromem, a drugą broni Nord Stream 2, bez którego nie byłoby zagrożenia dla ich bezpieczeństwa. Niemcy nie widzą problemu. Ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że jego „rząd bardzo angażuje się na rzecz przeciwdziałania ewentualnym politycznym konsekwencjom takiego europejskiego przedsięwzięcia, w końcu w budowie Nord Stream 2 uczestniczy ponad 100 europejskich firm – (to argument powtarzany przez Gazprom – przyp. autora), na przykład w odniesieniu do tranzytu przez Ukrainę”. – W ten sposób pokazujemy, że jesteśmy solidarni także z sąsiednimi krajami Unii Europejskie – przekonuje. Faktycznie jednak próbuje pogodzić ogień z wodą jednocześnie broniąc współpracy z Rosją przy Nord Stream 2 i bezpieczeństwa Ukrainy, której ten projekt zagraża.

Gazprom nie został ukarany. Komisja Europejska nie miała problemu z ukaraniem firm amerykańskich, jak Google czy Facebook. Tymczasem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta w Polsce działając w imieniu Komisji badał, czy Nord Stream 2 jest naruszeniem tych samych zasad antymonopolowych. Po długim śledztwie i słabej współpracy Gazpromu oraz innych podmiotów ostatecznie oskarżonych o omijanie prawa europejskiego, UOKiK doszedł do wniosku, że należy ukarać te firmy. Engie Energy ma zapłacić ponad 55,5 mln złotych, Uniper prawie 30 mln złotych, OMV 87,7 mln złotych, Shell 30,2 mln złotych, a Wintershall 30,7 mln złotych. Gazprom ma zapłacić 29,07 mld złotych. Powód to próba ominięcia prawa antymonopolowego. Gazprom nie mógł stworzyć z Europejczykami konsorcjum do budowy Nord Stream 2 na mocy decyzji UOKiK, znowu w imieniu Komisji Europejskiej. Jednakże ci partnerzy postanowili stworzyć model finansowy w którym spółka odpowiedzialna za sporny gazociąg będzie należała w stu procentach do Rosjan, a Europejczycy udzielą mu pożyczek. W ten sposób Rosjanie mogliby potencjalnie ominąć przepisy i osiągnąć pożądany cel, w tym ugruntowanie wpływów Gazpromu, a co za tym idzie Kremla, w Europie Środkowo-Wschodniej. Konsekwencje byłyby też rynkowe. Ośrodek analityczny Breugel z Brukseli, który trudno powiązać z UOKiK albo rządem Polski, ostrzega od lat, że Nord Stream 2 może podzielić klientów europejskich na lepszych i gorszych, pozwalając na dyktat cenowy. Z kolei taki dyktat może pozwolić na różnicowanie polityki rosyjskiej wobec krajów europejskich, rozbijanie ich jedności, wywoływanie oczekiwanych reakcji w zamian za rabaty albo groźby podwyżek. Przykład idealny to znowu Nord Stream 2 dzielący Europę i – szerzej – Zachód od pierwszego momentu istnienia tego projektu w debacie publicznej w 2015 roku.

Nord Stream 2 jest problemem z punktu widzenia rynku, a także polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Odwołanie Gazpromu od decyzji UOKiK i dalsze postępowanie może faktycznie potrwać wiele lat. Faktycznie było tak w analogicznych postępowaniach. Są jednak przykłady sukcesów, jak w przypadku ukraińskiego Naftogazu, który wysłał w sporze o należności Gazpromu komornika po europejskich aktywach Rosjan i doprowadził do wyegzekwowania należności. Rosjanie nie mogą sobie na to pozwolić, bo zrujnowaliby projekt Nord Stream 2. Jednak nawet jeśli nie zapłacą, projekt owego gazociągu z Rosji do Niemiec może zostać sparaliżowany przez to, że UOKiK zakwestionował ważność umów Gazpromu z jego europejskimi partnerami. To kolejna podstawa do kwestionowania prawa Nord Stream 2 do rozpoczęcia pracy, nawet jeśli w końcu powstanie, a do tego potrzebne będzie przezwyciężenie istniejących i planowanych sankcji USA oraz dostosowanie projektu do przepisów unijnych dyrektywy gazowej niezgodnych z prawem rosyjskim. Faktem jest, że plan Rosjan zakwestionowany przez UOKiK mógłby doprowadzić do przejęcia udziałów w projekcie przez Europejczyków ze względu na niemożność spłacenia należności Gazpromu wobec nich, o czym pisaliśmy w BiznesAlert.pl. Byłby to sposób na doprowadzenie do powstania konsorcjum z udziałem zachodnich firm wbrew prawu antymonopolowemu oraz krok ku realizacji przepisów unijnych poprzez dopuszczenie innych graczy dających pozór niezależności późniejszej pracy Nord Stream 2. Tak mogła działać zmowa Gazpromu z jego europejskimi poplecznikami, gdyby nie działanie UOKiK. Urząd wyręczył Komisję, działając w jej imieniu, podejmując decyzję na którą Bruksela nie mogła się zdobyć i istnieją podstawy do spekulacji na temat możliwości, że było tak właśnie przez uwikłanie części Europy w relacje z Gazpromem i szerzej Rosją Putina.

Decyzja urzędu zapadła w urodziny Władimira Putina, co słusznie punktuje Gazeta Wyborcza. Polacy są oskarżani o polityczne motywacje tej decyzji. Nie pomaga im spór konstytucyjny będący przydatnym narzędziem obrońców Nord Stream 2 służącym dyskredytacji słusznych argumentów urzędu. Całej tej awantury nie byłoby gdyby Europa na czele z Niemcami nie uwikłała się w projekt Nord Stream 2. Reżim rosyjski daje kolejne argumenty, aby się z niego wycofać, na czele z otruciem Aleksieja Nawalnego. Nie warto odwracać uwagi od tego problemu fundamentalnego dla tożsamości wspólnej polityki europejskiej. Wyrok UOKiK to jedynie kolejny argument za uderzeniem europejskim w Nord Stream 2: paralizator Putina, z pomocą którego dzieli i rządzi Europą.

Jakóbik: UOKiK może sparaliżować Nord Stream 2

Najnowsze artykuły