Stępiński: Nord Stream 3? Najpierw Gazprom wypije piwo, które nawarzył

8 maja 2018, 13:45 Energetyka

Rosjanie chcą za wszelką cenę zbudować kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2. Jednak nad projektem nadal wisi miecz Damoklesa w postaci groźby nałożenia sankcji ze strony Stanów Zjednoczonych, a także rewizji dyrektywy gazowej. Zarówno te groźby, jak i rzeczywistość ekonomiczna mogą nasuwać wnioski, że za sprawą Nord Stream 2 Rosjanie ,,nawarzyli piwa”, którego wypicie będzie niezwykle kosztowne – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Nord Stream AG

Pod koniec ubiegłego tygodnia media informowały, że, ze względu na możliwość nałożenia sankcji na projekt, niemieckie banki nie wykluczają wycofania się z możliwości jego finansowania. Według dziennikarzy niemieckiej państwowej telewizji Der Erste Nord Stream 2 może zakończyć się fiaskiem ze względu na presję USA. Wcześniej niektórzy z dotychczasowych partnerów rosyjskiego monopolisty przy budowie gazociągu sygnalizowali, że w przypadku nałożenia sankcji mogą wycofać się z finansowania projektu. Jednakże, Gazprom informował, iż w marcu otrzymał od partnerów zaangażowanych w Nord Stream 2 404 mln euro. Spółka sygnalizowała, że środki te zostały przekazane na mocy umowy podpisanej w kwietniu 2017 roku. Według stanu na koniec ubiegłego roku Gazprom otrzymał od Shell, OMV, Engie, Uniper i Wintershall ok. 1,6 mld euro.

Niemniej jednak amerykańskie sankcje nałożone na Gazprom po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję i ryzyko objęcia ograniczeniami projektów energetycznych, podały w wątpliwość uzyskanie finansowania przez zachodnie instytucje. Warto również zaznaczyć, że w połowie lipca ubiegłego roku, w prospekcie do planowanej emisji euroobligacji, rosyjski monopolista ostrzegł inwestorów, że potencjalne sankcje USA mogą spowodować opóźnienie w realizacji kilku projektów.

Gazprom szuka pieniędzy

Mimo powyższych ostrzeżeń, wcześniej spółka odpowiedzialna za budowę gazociągu przekonywała, że środki na realizację projektu pozyskiwane są zgodnie z planem. Pod koniec kwietnia austriacka agencja ubezpieczeń kredytów eksportowych Oesterreichische Kontrollbank Aktiengesellschaft (OeKB) poinformowała, że rozważa udział w finansowaniu gazociągu Nord Stream 2.

Komentarza w tej sprawie odmówili przedstawiciele spółki Nord Stream 2 AG stwierdzając jedynie, że obecne finansowanie projektu jest realizowane w oparciu o środki pozyskane od partnerów projektu. Z kolei, jak wynika z materiałów spółki z 2 kwietnia, do których dotarła agencja RIA Novosti wynika, że poważne zainteresowanie finansowaniem projektowym Nord Stream 2 wyraziła niemiecka rządowa agencja ubezpieczeń kredytów eksportowych Hermes i rosyjska EXIAR. Zaangażowania nie wykluczyły również rosyjskie banki VEB, Gazprombank, Sberbank i VTB. Wcześniej spółka Nord Stream 2 AG planowała uzyskać kredyty od europejskich agencji ubezpieczeń kredytów eksportowych odpowiednio na 16 i 10 lat. Pojawiały się także informacje, że Gazprom chce ominąć nałożone sankcje i pozyskać finansowanie od brytyjskiej agencji Glas Trust.

Warto przypomnieć, że w czerwcu 2017 roku, dzięki gwarancjom OeKB, austriacka filia rosyjskiego banku VTB udzieliła Gazpromowi 300 mln euro kredytu na 10 lat. Jednak nie wiadomo, jakie jest oprocentowanie pożyczki i na jaki cel ją zaciągnięto. Wówczas media również spekulowały, że środki te zostały przeznaczone na potrzeby realizacji Nord Stream 2.

Stępiński: Gazprom zbiera pieniądze na Nord Stream 2

Nie jest tajemnicą, że Rosjanie mają utrudniony dostęp do zagranicznych kredytów. W tym kontekście warto odnotować, że, według opublikowanych pod koniec kwietnia przez Bank for International Settlements danych, w okresie od października do grudnia 2017 roku ponownie spadło zagraniczne kredytowanie rosyjskich obywateli i państwa, zwłaszcza ze strony Francji oraz Wielkiej Brytanii. Właśnie pod koniec ubiegłego roku sytuacja wokół nowych sankcji osiągnęła szczyt niepewności, a zagraniczni inwestorzy ograniczyli inwestycje w Rosji. Mimo, że nie wprowadzono poważniejszych sankcji, pod koniec roku rozgorzała dyskusja o możliwym zakazie wydanym przez Stany Zjednoczone, dotyczącym zakupu rosyjskiego długu publicznego. W lutym jednak Waszyngton poinformował, że nie zdecyduje się na ten krok.

Koszty mogą wzrosnąć

Nie zdecydowano się również na objęcie Nord Stream 2 sankcjami, które mogłyby wpłynąć na koszty realizacji tego projektu. Jednakże nie tylko Stany Zjednoczone mogą mieć na to wpływ. Należy przypomnieć, że pod koniec listopada 2017 roku parlament Danii przyjął ustawę, która daje rządowi w Kopenhadze zielone światło w sprawie odrzucania projektów rurociągów ze względu na zastrzeżenia dotyczące bezpieczeństwa lub polityki zagranicznej. Obowiązującym od początku roku przepisom może podlegać forsowany przez Rosjan gazociąg, przez co Gazprom będzie zmuszony do rewizji jego trasy. O ile spółka przekonuje, że duńskie prawodawstwo nie wpłynie na realizację projektu, to już zatrudniony do budowy gazociągu Allseas twierdzi, że zwiększy ono koszty budowy o 5 procent. W konsekwencji oznaczałoby to, że zamiast zakładanych 9,5 mld euro Rosjanie musieliby zapłacić o prawie 0,5 mld euro więcej. Zwiększenie nakładów na Nord Stream 2 mogłoby okazać się problematyczne dla Gazpromu. Tym bardziej, że spółka zaangażowana jest w kilka dużych projektów infrastrukturalnych (gazociągi Turkish Stream i Siła Syberii).

O ile Gazprom chwali się, że kończy układać pierwszą nitkę gazociągu po dnie Morza Czarnego (budowę drugiej Rosjanie uzależniają od gwarancji ze strony Komisji Europejskiej – przyp. red.), o tyle budowa Siły Syberii kosztuje spółkę coraz więcej. Jak informował pod koniec kwietnia naczelnik departamentu ds. budowy Gazpromu Andriej Worobiew, koszty magistrali wzrosły do 1,1 bln rubli, czyli o ponad 20 procent więcej niż wcześniej zakładano, chociaż w marcu spółka zaprzeczała, że nakłady na realizację projektu wzrosną. Dlatego nie należy wykluczać, że podobna sytuacja będzie miała miejsce w przypadku gazociągu Nord Stream 2.

Opowieści o Nord Stream 3

To jednak nie przeszkadza spółce po raz kolejny wspomnieć o możliwości ułożenia następnych nitek bałtyckiej magistrali. Wczoraj prezes Gazpromu Aleksiej Miller dopuścił możliwość budowy Nord Stream 3 o ile będzie zapotrzebowanie na rosyjski gaz. To nie pierwszy raz, kiedy Rosjanie mówią o budowie nowej magistrali po dnie Morza Bałtyckiego. O takiej możliwości mówił pod koniec kwietnia mówił jego zastępca Aleksander Miedwiediew, który również uzależniał budowę nowych nitek rurociągu od tego czy Unia Europejska będzie potrzebowała więcej rosyjskiego gazu, zbuduje Nord Stream 3. To nie pierwszy raz, kiedy Rosjanie mówią o budowie nowej magistrali po dnie Morza Bałtyckiego. O takiej możliwości mówił w październiku ubiegłego roku wspomniany Aleksander Miedwiediew, zaś w kwietniu 2017 roku Siergiej Iwanow, były minister obrony Federacji Rosyjskiej oraz były szef administracji prezydenta Władimira Putina.

Rosjanie zapomnieli jednak, że Europa podejmuje skuteczne działania na rzecz zapewnienia dywersyfikacji źródeł dostaw gazu. Mam tu na myśli zarówno projekt Południowego Korytarza Gazowego, dzięki któremu już w 2020 roku na Stary Kontynent trafią pierwsze molekuły paliwa znad Morza Kaspijskiego, jak i gazociąg Baltic Pipe, który zapewni Polsce, ale również pozostałym państwom regionu Europy Środkowo-Wschodniej możliwość pozyskania surowca z alternatywnych źródeł.

To nie trolling?

O tym samym zdaje się zapomnieć cytowany przez Sputnika analityk Russia Today Dmitrij Lekuch, który stwierdził, że Nord Stream 3 to ..matematyczna konieczność”. Według niego odkładając kontekst polityczny to przytoczona wcześniej wypowiedź Miedwiediewa nie była żadnym żartem ani próbą ,,trollowania” niespokojnych polityków w Kijowie czy Warszawie.

Rosyjski ekspert twierdzi, że istnieją dwa czynniki, które świadczą o tym, że Nord Stream 3 jest nie tylko możliwym scenariuszem ale również podpartym matematyką. Po pierwsze, spadek wydobycia w Groningen, Szkocji i Norwegi oraz rosnące zapotrzebowanie Europy na gaz.  Tym bardziej, że  na Starym Kontynencie zamykane są elektrownie węglowe a Niemcy odchodzą od energetyki jądrowej – Zarówno katarskie, amerykańskie ale i rosyjskie LNG nie będą w stanie zaspokoić tych wolumenów – powiedział Lekuch.  Ponadto jego zdaniem ciekawy będzie wyścig między Turcją a Niemcami o to przez czyje terytorium będą przesyłanego brakujące molekuły gazu. W rosyjskim internecie, a dokładniej na serwisie Rumbler można przeczytać wypowiedź wykładowcy Uniwersytetu Finansowego przez Rządzie Federacji Rosyjskiej Igor Juszczenko, że w przeciągu 10 lat projekt ten przejdzie od idei do realnych działań.

Warto jednak pamiętać, że rosyjska matematyka rządzi się swoimi prawami a tamtejsze kalkulatory liczą trochę inaczej niż te europejskie. Zamierzenia Gazpromu są ambitne, ale mówienie o budowie Nord Stream 3 w momencie, gdy nie wiadomo jaki będzie ostateczny los Nord Stream 2 (m.in. w kontekście rewizji dyrektywy gazowej czy ewentualnego udzielenia Komisji Europejskiej przez państwa członkowskie mandatu do negocjacji na temat reżimu prawnego dla Nord Stream 2 – przyp. red.), drugiej nitki Turkish Stream oraz planów budowy nad Bałtykiem gigantycznego zakładu chemicznego i przetwórstwa gazu, to bardzo daleka wizja. Tym bardziej, że budżet Gazpromu może nie udźwignąć tak szeroko zakrojonego frontu robót.

Nie jest tajemnicą, że monopolista pudruje swoje wyniki finansowe, mimo obserwowanej dziury budżetowej. Mimo, że podczas minionej zimy Gazprom wielokrotnie informował o rekordach w dostawach gazu do Europy spowodowanych niskimi temperaturami, nie znalazło to odzwierciedlenia w wynikach spółki. Co ciekawe, Rosjanie liczą, że wkrótce dostawy w kierunku Europy przekroczą barierę 200 mld m sześc. rocznie. Liczą także na wzrost ceny surowca, aby poprawić wskaźniki finansowe. W warunkach utrzymującego się trendu spadkowego na spotowych rynkach surowca w Europie, połączonego z rewolucją LNG i zwiększeniem w jej wyniku zakupów surowca w tej formie, rosyjskie paliwo może stać się mniej atrakcyjne. Można wobec tego przypuszczać, że plany Rosjan zderzą się z ekonomiczną rzeczywistością, co sprawi, że dotychczasowe wypowiedzi przedstawicieli Gazpromu staną bardziej życzeniowym myśleniem, niż scenariuszem, który jest możliwy do wdrożenia. W konsekwencji może się okazać, że, poprzez utworzenie zbyt wielu frontów gazowej ekspansji, rosyjski koncern stanie się ofiarą własnej strategii.

Nord Stream 2 i warzenie piwa

Mimo planów dotyczących Nord Stream 3, Rosjanie znaczną część swojej uwagi i wysiłków poświęcają jednak Nord Stream 2. Między innymi podejmują działania, których celem jest destabilizacja sytuacji nad Dnieprem, aby w ten sposób podważyć zaufanie do Kijowa i pozbawić Ukrainę roli państwa tranzytowego. Podczas odbywającej się niedawno w Berlinie konferencji ,,Perspektywy współpracy energetycznej Rosja-Unia Europejska. Aspekty gazowe”, wspomniany wcześniej Aleksander Miedwiediew próbował w dość niecodzienny sposób uzasadnić potrzebę budowy Nord Stream 2, wykorzystując tym celu historię o piwie.

– Wiadomo, że Niemcy są najlepszym producentem piwa – mówił. Przytoczył przykład Hansa i Gretchen, którzy przez 50 lat zajmowali się produkcją i dostawami piwa na południe Niemiec. Dostarczali je tylko jedną trasą. Niestety pole, na którym uprawiali chmiel przestało przynosić oczekiwane plony. Hans i Gretchen zaczęli uprawiać chmiel na północy kraju, gdzie pola były bardziej urodzajne i znajdowały się blisko nowoczesnej drogi. – Poprzednia trasa była stara, dziurawa i często napadali na nią bandyci. Dlatego Hans i Gretchen zdecydowali się dostarczać piwo nową trasą mimo tego, że niektórzy dostawcy nalegali, aby dostawy realizować dotychczasową trasą – powiedział Miedwiediew dodając, że zmiana trasy tranzytu pozwoli zredukować koszty o jedną trzecią.

Stępiński: Gazprom pozostaje przykuty do Ukrainy

Warto jednak zaznaczyć, że owszem, ukraińskie rurociągi wymagają inwestycji, ale ich skala będzie znacznie niższa od planowanej przez Rosjan magistrali. W tym celu Kijów podejmuje aktywne działania na rzecz pozyskania zachodnich partnerów do zarządzania jego gazociągami, co ma kluczowe znaczenie dla utrzymania roli Ukrainy jako państwa tranzytowego. Natomiast sugerowanie przez przedstawicieli Gazpromu problemów z tranzytem, nawet w formie opowieści o bandytach na dotychczasowej trasie, jest manipulacją i wpisuje się w dotychczas realizowaną przez Moskwę strategię dyskredytowania Kijowa i destabilizowania sytuacji na Ukrainie. Gazprom jednak stara się przekonać, że jest inaczej. W jego obronie stają również prezesi Uniperu, Wintershalla i OMV.

Na początku maja we wspólnym artykule opublikowanym na łamach The National Interest używając argumentacji rosyjskiego monopolisty stwierdzili, że Nord Stream 2 wcale nie oznacza końca tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy ponieważ przepustowość rurociągu nie odpowiada wolumenom, które są obecnie przesyłane przez terytorium naszych wschodnich sąsiadów. Dla prezesów wymienionych spółek Nord Stream 2 w żadnym wypadku nie jest politycznym narzędziem w rękach Rosjan a używanie takiego argumentu jest niczym innym jak ,,mistyfikacją”.

– To wyłącznie kolejna, pewna trasa dostaw gazu do Europy. Istnienie dodatkowej magistrali oznacza szersze spectrum możliwości, większą konkurencję i zapewnienie zrównoważonego bezpieczeństwa energetycznego – napisali Klaus Schäfer, Mario Merhen i Rainer Seele. Ich zdaniem rosyjski gaz przesyłany rurociągami jest znacznie tańszy (choć przykład Polski pokazuje, że cena dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych może być oparta o europejską formułę cenową – przyp. red.) i nie ma znaczenia czy paliwo będzie przesyłane do Niemiec przez Polskę, Ukrainę  czy po dnie Morza Bałtyckiego. – Nord Stream 2 zmniejsza ryzyko tranzytowe – przekonują menadżerowie.

W tym kontekście zaznaczyli, że Warszawa i Kijów, którzy są głównymi przeciwnikami realizacji projektu są przede wszystkim są zainteresowane tranzytem i nie chcą dostrzec korzyści jakie dają nowe i niezawodne trasy dostaw. Przy czym, zapomnieli jednak dodać, że Polska wielokrotnie podkreślała, że nie zarabia na tranzycie rosyjskiego gazu. Natomiast w przypadku Ukrainy  zapewnia on 3 procent tamtejszego PKB. Bez tych środków proces istotnych reform również sektora energetycznego zwolni co przełoży się na dalszą destabilizację sytuacji politycznej w kraju.

Księżyc i słońce nie pomogą

Niemieccy i austriaccy menedżerowie wpisują się w ten sposób wzmocnić głoszoną przez Gazprom retorykę. Warto przypomnieć, że podczas berlińskiej konferencji wiceprezes monopolisty Aleksaner Miedwiediew stwierdził, że ani zmiana księżyca, ani słońca nie wpłyną na decyzję o przedłużeniu umowy z Kijowem. Zaznaczył przy tym, że nie oznacza to jednak, iż tranzyt przez Ukrainę nie będzie realizowany. – Blisko dwa lata temu prezydent Władimir Putin polecił przeprowadzenie rozmów o tranzycie przez Ukrainę po wygaśnięciu kontraktu – mówił.

Jego zdaniem Ukraina powinna uzasadnić opłacalność tranzytu przez jej terytorium i przedstawić swoją ofertę dotyczącą nie tylko opłat tranzytowych czy wolumenu tranzytu. W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Zaznaczając również, że tranzyt może utrzymać się na poziomie 10-15 mld m sześc. rocznie. Ma on jednak świadomość tego, iż taki wolumen tranzytu oznaczałby zadanie ostatecznego ciosu ukraińskim rurociągom, które są w stanie przesyłać znacznie więcej gazu. Przypomnieć należy, że jeszcze w 2014 roku mówił, że spółka zapewni niezbędne wolumeny dostaw na Ukrainę, ale tranzyt do Europy będzie realizowany alternatywnymi trasami. Wobec czego trudno jest dać wiarę prezesom spółek zaangażowanych w Nord Stream 2, że nie jest to polityczny instrument w rękach Rosjan.

Stępiński: Nord Stream 2 grozi inwazją na Ukrainę?

Co ciekawe, odpowiadając na historię przytoczoną przez Miedwiediewa, członek zarządu austriackiego OMV Manfred Leitner stwierdził, że w zasadzie bez piwa można żyć, ale bez gazu już nie. Przy czym nie wspomniał, iż nie musi być to rosyjski gaz, a Stary Kontynent ma coraz więcej możliwości pozyskania surowca z alternatywnych źródeł. Na koniec warto również wspomnieć, że w mediach pojawiła się informacja o tym, że w Niemczech ruszyła budowa budzącego kontrowersje gazociągu Nord Stream 2, o czym szerzej pisał Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Wylewanie betonów nie jest równoznaczne z fizycznym ułożeniem rurociągu. Widać, że rosyjski monopolista śpieszy się z realizacją tego projektu. Jest to związane nie tylko z tym, że ma on szczególne znaczenie dla spółki, która nie chce powtórzyć scenariusza z gazociągiem South Stream. Może również stanowić wybieg Gazpromu, aby uniknąć objęcia Nord Stream 2 planowanymi zmianami dyrektywy gazowej, która ma jednoznacznie wskazać, że gazociągi morskie, przebiegające przez terytorium Unii Europejskiej podlegają jej prawu. Zdaniem wspomnianych wcześniej prezesów Unipera, Wintershalla i OMV w ciągu ostatnich dekad uległ liberalizacji a dzięki przepisom trzeciego pakietu energetycznego, którego integralną część stanowi dyrektywa gazowa stworzono dobrze rozbudowaną sieć przesyłu gazu zdolną do przesyłania paliwa z różnych punktów.

W tym kontekście podkreślili, że Nord Stream 2 wpisuje się w cele Unii Energetycznej. Innego zdania jest chociażby przewodniczący komisji przemysłu, badań i energii Parlamentu Europejskiego prof. Jerzy Buzek, który pod koniec kwietnia mówił, że taki projekt nie może uzyskać poparcia ze strony instytucji unijnych. Według niego jeżeli Rosjanie chcą sprzedawać w Europie gaz  to Nord Stream 2 podobnie jak chińskie zabawki powinien w pełni odpowiadać unijnym przepisom czego obawia się sam Gazprom. Niewykluczone, że Nord Stream 2 może stać się nawarzonym przez Rosjan piwem, którego wypicie będzie ich kosztowało więcej niż zakładali.