Czy wyrok na węgiel najgorszej jakości został odroczony na dwa lata? I czy resort energii odroczył walkę ze smogiem? Podpisane właśnie przepisy wykonawcze do noweli ustawy o jakości paliw stałych, która weszła w życie 12 września, na pewno nie są idealne, ale bezkrytyczne ich rozjechanie również nie jest sprawiedliwe – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.
Zaraz usłyszę, że jestem symetrystką. Ale przywykłam. Przywykłam też do tego, że krytykuję, gdy ktoś na to zasłuży i chwalę w dokładnie analogiczny sposób. Dlatego w przypadku rozporządzenia na które czekaliśmy tak długo zrobię i to, i to. Nareszcie mamy przepisy, które od listopada pozwolą człowiekowi palącemu węglem w domu mieć nadzieję na to, że nie kupił kota w worku. To wcale nie są anegdoty, że całkiem niedawno na składach opałowych można było kupić węgiel z zamkniętego w 2014 roku Kazimierza-Juliusza. W listopadzie idziemy po węgiel i żądamy certyfikatu jakości. Sprzedawca musi go wystawić. Lepiej też, żeby wpisał tam prawdziwe dane – inaczej musi się liczyć z karą. Choć kontrole składów zaczną się de facto jednak dopiero od stycznia 2019 roku, bo zgodnie z ustawą dopiero wtedy Inspekcja Handlowa dostanie na to dodatkowe środki. Certyfikat jakości to jednak nie jedyny plus. Rozporządzenie wzmocni niewątpliwie istniejące już w kilu województwach uchwały antysmogowe. Potwierdza to także Piotr Woźny, pełnomocnik premiera ds. Programu Czyste Powietrze.
– Rozporządzenie, które wejdzie w życie 30 dni od dnia publikacji od razu stanie się wsparciem dla uchwał antysmogowych w 8 województwach. Nie działały one najlepiej, a dzięki rozporządzeniu już w listopadzie można będzie m.in. sprawdzić, jaki węgiel kupujemy na składach. Sprzedający będzie miał obowiązek wystawić certyfikat jakości węgla zawierający m.in. zawartość popiołu, siarki, wilgotność czy granulację, które muszą być zgodne z zapisami w rozporządzeniu. De facto nie będzie więc można sprzedawać paliw o jakości poniżej zapisów w tabeli nr 5 rozporządzenia – mówił mi 4 października Woźny.
Tabela nr 5 z rozporządzenia określa wymagania jakościowe dla węgla kamiennego, brykietów lub peletów zawierających co najmniej 85 proc. węgla kamiennego bez domieszek mułów węglowych i flotokoncentratów. M.in. dopuszczona zwartość popiołu to maksymalnie 12 proc., siarki 1,2 proc., wilgotność 20 proc., wymiar ziarna 3-31,5 mm.
Polski Alarm Smogowy zarzuca jednak, że zakaz sprzedaży najgorszych węgli obowiązywać będzie dopiero od 30 czerwca 2020. – W uchwałach antysmogowych też były derogacje, w Krakowie ponad dwa lata – przypomina Woźny. Zresztą derogacje, a więc okres przejściowy, dostał też węgiel brunatny spalany w przydomowych paleniskach – to ukłon w stronę maleńkiej kopalni Sieniawa, która poprawiła jakość paliw, więc ich wyłączenie z rynku od razu znacząco uderzyłoby w producenta.
– Niezwykle ważnym uzupełnieniem przyjętego rozporządzenia jest uzgodnienie dokonane pomiędzy resortami energii oraz przedsiębiorczości i technologii co do przeprowadzenia w najbliższym czasie nowelizacji ustawy regulującej normy jakości paliw. Otóż z uwagi na fakt, iż miały o parametrach jakościowych zdefiniowanych w tabeli 6 wykorzystywane są głównie jako paliwo stosowane w kotłach o wyższej mocy przez rolników, przedsiębiorstwa ogrodnicze, małe zakłady produkcyjne i innych przedsiębiorców – Ministerstwa Energii oraz Przedsiębiorczości i Technologii uzgodniły dokonanie nowelizacji, która zaowocuje tym, że miały węglowe zdefiniowane w tabeli 6 będą mogły być nabywane w okresie przejściowym (tj. do 30 czerwca 2020 roku) jedynie przez podmioty wykorzystujące te paliwa na potrzeby działalności gospodarczej, działalności wytwórczej w rolnictwie, ogrodnictwie czy też warzywnictwie – powiedział Piotr Woźny. Ministerstwo Energii nie uwzględniło wielu postulatów zgłaszanych przez ruch antysmogowy, stronę samorządową oraz kilka ministerstw w tym Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii czy Ministerstwa Zdrowia.
I tak oprócz odpadu węglowego i słabej jakości miałów dalej w obrocie handlowym dostępne będą grubsze węgle o bardzo słabych parametrach – wysokiej zawartości siarki, popiołu czy wilgoci. Ministerstwo Energii pozwoliło na sprzedaż węgli o zawartości siarki sięgającej 1,7 proc., podczas gdy według ekspertów nie powinna ona przekraczać 0,8 proc., a resort środowiska postulował 1,2 proc. Co ciekawe w przypadku tzw. paliw bezdymnych utrzymał się zapis o 10 proc. części lotnych, a to oznacza, że ich producenci będą mieli o wiele bardziej restrykcyjne przepisy niż w innych krajach UE, więc ich inwestycje w Polsce będą droższe.
W rozporządzeniu nie wprowadzono również klasyfikacji węgla. Kotły 5 klasy, czyli te, które zgodnie z ubiegłorocznym rozporządzeniem resortu rozwoju są dopuszczone do sprzedaży, wymagają odpowiedniej jakości paliwa, aby spełniać normy dotyczące emisji zanieczyszczeń. Zaproponowane przez Ministra Energii parametry węgla (tzw. ekogroszku) nie pozwalają na osiągnięcie tych norm. Tak więc realny poziom zanieczyszczeń emitowany z tego typu kotłów, będzie różnić się od poziomu emisji osiąganego w laboratorium, gdzie kotły certyfikuje się na skrupulatnie dobranych próbkach węgla o bardzo wysokiej jakości. Mało tego – sporo węgla do „piątek” trzeba będzie kupować za granicą. Głownie w Rosji, z której import do Polski i tak rośnie w zastraszającym tempie.
– Ministerstwo Energii funduje nam polski odpowiednik Dieselgate, powodując, że rozporządzenie Ministerstwa Rozwoju dotyczące standardów emisyjnych dla kotłów będzie fikcją – ucierpi na tym zarówno środowisko, jak i użytkownicy nowych kotłów, które pod wpływem marnego węgla będą tracić swoją sprawność – powiedział Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.