icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wiśniewski: Koniec dotowania fotowoltaiki wymusi poszukiwanie nowych ścieżek sprzedaży

Miniony rok był najlepszym w historii fotowoltaiki prosumenckiej, ale 2021 rok będzie zupełnie inny. Nadszedł czas wielkich biznesowych inwestycji fotowoltaicznych, ogromnych farm i wymagających klientów. Dla wielu sprzedawców fotowoltaiki, którzy odnotowali sukces na fali popularności programu „Mój Prąd”, oznacza to konieczność odnalezienia się w nowej sytuacji. Koniec dotacji wymusi na nich poszukiwanie klientów biznesowych i próbę sprostania ich oczekiwaniom – pisze Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej i wykładowca Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.

Energetyka konwencjonalna w kryzysie

2020 był trudny dla energetyki. Ta trudność wynikała, rzecz jasna, z pandemii. Koronawirus dotknął obszaru energetyki węglowej, która przez rozprzestrzenianie się wirusa na Śląsku doświadczyła zamknięcia kopalń i wstrzymania wydobycia węgla, koniecznego do zasilania elektrowni. Przez spadek aktywności gospodarczej spadło zapotrzebowanie na energię. I choć nie był to znaczący spadek, to warto zaznaczyć, że w tym czasie – mimo niższego zużycia – obniżeniu nie uległy ceny węgla. Nie spadły także koszty uprawnień do emisji CO2. To spowodowało przesunięcie energetyki odnawialnej, zwłaszcza źródeł zeroemisyjnych, na początek „stawki” najtańszych dostawców. Branża OZE poradziła sobie lepiej i wyszła z kryzysu obronną ręką, a pandemia i kłopoty konwencjonalnej energetyki tylko sprawiły, że odnawialne źródła energii zyskały więcej nowej przestrzeni do rozwoju.

Fotowoltaika zyskuje

I tak jak w przypadku energetyki wiatrowej, wodnej czy biomasy możemy mówić o rocznym przyroście produkcji energii na poziomie około 6-8 procent w 2020 w stosunku do 2019 roku, tak fotowoltaika odnotowała spektakularny wzrost.
W 2019 roku moc zainstalowana w PV wyniosła 1,5 GW, a na koniec 2020 udało się przekroczyć 3,5 GW, a być może – po przeliczeniu – okaże się, że będzie to 3,7 GW. Roczny przyrost możemy więc szacować na 2-2,2 GW. To oznacza wzrost na poziomie 150 procent. Choć oficjalne dane na ten temat zostaną opublikowane mniej więcej w połowie roku, to już teraz szacujemy liczbę prosumentów na 330 tysięcy. Wzrost jest olbrzymi, bo oznacza nawet 150 tysięcy nowych instalacji w ciągu ubiegłego roku.

Rok 2021 będzie inny

Wymienione wcześniej liczby mogą napawać optymizmem i cieszyć, ale już teraz wyraźnie widać nadchodzącą zmianę trendu. O ile jeszcze do niedawna instalacje prosumenckie stanowiły 90 procent (a nawet więcej) mocy wszystkich instalacji fotowoltaicznych, o tyle dziś to już prawie 80 procent – nawet pomimo faktu, że liczba prosumentów stale wzrasta. To zupełnie nowy rozdział dla fotowoltaiki – czas dużych farm słonecznych i złożonych przedsięwzięć biznesowych, które już za mniej więcej dwa lata zrównają się mocą zainstalowaną z instalacjami prosumenckimi. Już teraz trzeba też myśleć o tym, że właśnie rozpoczęty proces deweloperski farmy fotowoltaicznej o mocy 40 MW zakończy się w latach 2023-2025 „hybrydą” fotowoltaiczno-wiatrową 10 MW z elektrolizerem o mocy 5 MW i magazynem wodoru.

Nie zapominajmy, że boom na fotowoltaikę prosumencką w 2020 roku to niezaprzeczalny efekt działania programu „Mój prąd”, czyli pomocy w ramach dotacji. Oczywistym jest, że tak „twardych” instrumentów dotacyjnych nie można stosować bez końca, zwłaszcza teraz, kiedy znajdujemy się między jedną a drugą perspektywą unijną. 2020 rok był jednak najlepszy nie tylko dla prosumentów, ale także dla sprzedawców, którzy dzięki umiejętnym zabiegom marketingowym wykorzystali możliwości, które dawała dotacja „Mój Prąd”. W tym roku nie będzie o to tak łatwo, a rynek prosumencki zdążył się przyzwyczaić do dotacji i wciąż będzie na nie czekał – choćby w nowej perspektywie unijnej czy nowej formie. Jest bardzo prawdopodobne, że duża liczba firm, które powstały na fali popularności programu „Mój Prąd”, będzie zmuszona odnaleźć się w nowych realiach i przestawić na zupełnie inne obszary – na przykład na otwarcie się na dużych klientów biznesowych. Taki klient nie jest nastawiony na dotacje, nie ma regulowanych cen energii i może być bardziej wymagający. Większe instalacje są bowiem trudniejsze do doboru, projektowania i zrealizowania. Jeżeli zmiana profilu i rynków końcowych działalności firm zajmujących się sprzedażą instalacji fotowoltaicznych się powiedzie choćby częściowo, wzrost branży zostanie podtrzymany – nawet bez udziału dotacji. Dodatkową zachętą dla przedsiębiorców będzie dalszy wzrost cen energii m.in. poprzez wprowadzenie tzw. opłaty mocowej.

Warunkiem jest wysoki profesjonalizm

Ponadto w tym roku czeka nas wdrożenie dwóch dyrektyw unijnych, które nakazują uwolnienie cen energii, wprowadzenie taryf dynamicznych czy wreszcie – wprowadzają nową definicję prosumenta. Zgodnie z polską, która jest zbyt wąska, prosument może jedynie konsumować wyprodukowaną energię, ale nie może jej sprzedawać. Nowe wymogi UE mają to zmienić. Dodatkowo, jeżeli dyrektywy zostaną wdrożone wraz z przepisami o wspólnotach energetycznych, stworzy się kolejny rynek – dla prosumenta instytucjonalnego. Branża może więc zyskać nowych partnerów biznesowych i dobrze odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Bezwzględnym warunkiem jest jednak wysoki profesjonalizm. Partnerzy biznesowi i instytucjonalni oczekują znajomości rynku energii, a nie tylko rynku dotacji.

Świrski: Triumf zielonej rewolucji. Przed nami dekada, która wszystko zmieni

 

Miniony rok był najlepszym w historii fotowoltaiki prosumenckiej, ale 2021 rok będzie zupełnie inny. Nadszedł czas wielkich biznesowych inwestycji fotowoltaicznych, ogromnych farm i wymagających klientów. Dla wielu sprzedawców fotowoltaiki, którzy odnotowali sukces na fali popularności programu „Mój Prąd”, oznacza to konieczność odnalezienia się w nowej sytuacji. Koniec dotacji wymusi na nich poszukiwanie klientów biznesowych i próbę sprostania ich oczekiwaniom – pisze Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej i wykładowca Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.

Energetyka konwencjonalna w kryzysie

2020 był trudny dla energetyki. Ta trudność wynikała, rzecz jasna, z pandemii. Koronawirus dotknął obszaru energetyki węglowej, która przez rozprzestrzenianie się wirusa na Śląsku doświadczyła zamknięcia kopalń i wstrzymania wydobycia węgla, koniecznego do zasilania elektrowni. Przez spadek aktywności gospodarczej spadło zapotrzebowanie na energię. I choć nie był to znaczący spadek, to warto zaznaczyć, że w tym czasie – mimo niższego zużycia – obniżeniu nie uległy ceny węgla. Nie spadły także koszty uprawnień do emisji CO2. To spowodowało przesunięcie energetyki odnawialnej, zwłaszcza źródeł zeroemisyjnych, na początek „stawki” najtańszych dostawców. Branża OZE poradziła sobie lepiej i wyszła z kryzysu obronną ręką, a pandemia i kłopoty konwencjonalnej energetyki tylko sprawiły, że odnawialne źródła energii zyskały więcej nowej przestrzeni do rozwoju.

Fotowoltaika zyskuje

I tak jak w przypadku energetyki wiatrowej, wodnej czy biomasy możemy mówić o rocznym przyroście produkcji energii na poziomie około 6-8 procent w 2020 w stosunku do 2019 roku, tak fotowoltaika odnotowała spektakularny wzrost.
W 2019 roku moc zainstalowana w PV wyniosła 1,5 GW, a na koniec 2020 udało się przekroczyć 3,5 GW, a być może – po przeliczeniu – okaże się, że będzie to 3,7 GW. Roczny przyrost możemy więc szacować na 2-2,2 GW. To oznacza wzrost na poziomie 150 procent. Choć oficjalne dane na ten temat zostaną opublikowane mniej więcej w połowie roku, to już teraz szacujemy liczbę prosumentów na 330 tysięcy. Wzrost jest olbrzymi, bo oznacza nawet 150 tysięcy nowych instalacji w ciągu ubiegłego roku.

Rok 2021 będzie inny

Wymienione wcześniej liczby mogą napawać optymizmem i cieszyć, ale już teraz wyraźnie widać nadchodzącą zmianę trendu. O ile jeszcze do niedawna instalacje prosumenckie stanowiły 90 procent (a nawet więcej) mocy wszystkich instalacji fotowoltaicznych, o tyle dziś to już prawie 80 procent – nawet pomimo faktu, że liczba prosumentów stale wzrasta. To zupełnie nowy rozdział dla fotowoltaiki – czas dużych farm słonecznych i złożonych przedsięwzięć biznesowych, które już za mniej więcej dwa lata zrównają się mocą zainstalowaną z instalacjami prosumenckimi. Już teraz trzeba też myśleć o tym, że właśnie rozpoczęty proces deweloperski farmy fotowoltaicznej o mocy 40 MW zakończy się w latach 2023-2025 „hybrydą” fotowoltaiczno-wiatrową 10 MW z elektrolizerem o mocy 5 MW i magazynem wodoru.

Nie zapominajmy, że boom na fotowoltaikę prosumencką w 2020 roku to niezaprzeczalny efekt działania programu „Mój prąd”, czyli pomocy w ramach dotacji. Oczywistym jest, że tak „twardych” instrumentów dotacyjnych nie można stosować bez końca, zwłaszcza teraz, kiedy znajdujemy się między jedną a drugą perspektywą unijną. 2020 rok był jednak najlepszy nie tylko dla prosumentów, ale także dla sprzedawców, którzy dzięki umiejętnym zabiegom marketingowym wykorzystali możliwości, które dawała dotacja „Mój Prąd”. W tym roku nie będzie o to tak łatwo, a rynek prosumencki zdążył się przyzwyczaić do dotacji i wciąż będzie na nie czekał – choćby w nowej perspektywie unijnej czy nowej formie. Jest bardzo prawdopodobne, że duża liczba firm, które powstały na fali popularności programu „Mój Prąd”, będzie zmuszona odnaleźć się w nowych realiach i przestawić na zupełnie inne obszary – na przykład na otwarcie się na dużych klientów biznesowych. Taki klient nie jest nastawiony na dotacje, nie ma regulowanych cen energii i może być bardziej wymagający. Większe instalacje są bowiem trudniejsze do doboru, projektowania i zrealizowania. Jeżeli zmiana profilu i rynków końcowych działalności firm zajmujących się sprzedażą instalacji fotowoltaicznych się powiedzie choćby częściowo, wzrost branży zostanie podtrzymany – nawet bez udziału dotacji. Dodatkową zachętą dla przedsiębiorców będzie dalszy wzrost cen energii m.in. poprzez wprowadzenie tzw. opłaty mocowej.

Warunkiem jest wysoki profesjonalizm

Ponadto w tym roku czeka nas wdrożenie dwóch dyrektyw unijnych, które nakazują uwolnienie cen energii, wprowadzenie taryf dynamicznych czy wreszcie – wprowadzają nową definicję prosumenta. Zgodnie z polską, która jest zbyt wąska, prosument może jedynie konsumować wyprodukowaną energię, ale nie może jej sprzedawać. Nowe wymogi UE mają to zmienić. Dodatkowo, jeżeli dyrektywy zostaną wdrożone wraz z przepisami o wspólnotach energetycznych, stworzy się kolejny rynek – dla prosumenta instytucjonalnego. Branża może więc zyskać nowych partnerów biznesowych i dobrze odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Bezwzględnym warunkiem jest jednak wysoki profesjonalizm. Partnerzy biznesowi i instytucjonalni oczekują znajomości rynku energii, a nie tylko rynku dotacji.

Świrski: Triumf zielonej rewolucji. Przed nami dekada, która wszystko zmieni

 

Najnowsze artykuły