Coraz głośniejsze są opinie jakoby nadchodził koniec kartelu, będącego głównym graczem na rynku naftowym. OPEC, jak dotąd organizacja dominująca w tym sektorze, nie odgrywa już tej samej roli, co jeszcze 20 lat temu. Niestabilna sytuacja na globalnym rynku pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Konkurencja wzrasta, gdyż kolejne państwa zwiększają swoją rolę w pozyskiwaniu czarnego złota, a zapotrzebowanie na ten surowiec wzrośnie po ustabilizowaniu sytuacji wywołanej koronawirusem – pisze Witold Kamiński ze Studenckiego Koła Energetyki SGH, partnera BiznesAlert.pl.
Historia kartelu OPEC zaczęła się wraz z dekolonizacją Bliskiego Wschodu. Celem powstania organizacji była między innymi kontrola rynku ropy i wzajemne wsparcie 5 założycielskich krajów członkowskich. Swoją moc ukazała w latach 70’, przyczyniając się do światowego kryzysu naftowego. Obecnie kraj, który najbardziej wtedy ucierpiał, tj. USA, sam stał się największym wydobywcą tego paliwa. W tamtych latach, kraje założycielskie wraz z członkami, którzy dołączyli do połowy lat 70’, posiadali ponad 50 procent udziału w światowym wydobyciu tego surowca. W przeciągu 60 lat swojej historii kartel urósł, dołączyło ośmiu nowych członków, składając się aktualnie 13 zrzeszonych państw. OPEC obecnie rozwija stosunki z kolejnymi krajami, jak Sudan czy Rosja. Porozumienie OPEC+ ukazało swoją moc kolejny raz, w tym roku, kiedy państwa, nawet spoza organizacji, solidarnie ustaliły porozumienie ograniczające ilość wydobycia ropy, czego efekty zaczynają być widoczne już teraz. Priorytetowy cel organizacji jest spełniany. Popyt, jak wiadomo, ma na świecie rosnąć, lecz liczba krajów pozyskująca ten surowiec również.
Według prognoz Międzynarodowej Agencji Energii najgwałtowniejszy wzrost zapotrzebowania na ropę będzie trwał do 2030 roku i wyniesie około 10 mln b/d. Wzrost ten dotyczyć ma jedynie krajów rozwijających się. Import ropy najbardziej ma maleć w krajach UE, bo aż o 2 mln b/d oraz w USA o 3 mln b/d do 2030,
a największych konsumentem pozostaną Chiny, jeżeli utrzyma się obecny trend.
Statystyki zmieniły się przez pandemię koronawirusa, lecz lockdown gospodarki nie będzie trwać wiecznie. Powrót wyższych cen ropy może nastąpić już na przełomie 2020/21. Czy te prognozy się sprawdzą? Ekspert Światowej Organizacji Zdrowia zapowiada powrót wirusa jesienią. Nie wiadomo jakie może być jego potencjalne nasilenie i konsekwencje tego dla gospodarki. Obecna pandemia oraz zawirowania na giełdzie ropy pozostawiają na razie wiele pytań bez odpowiedzi. Warto zwrócić uwagę na fakt, że kraje szybko rozwijające się, będą odpowiedzialne za wzrost konsumpcji paliw, ale zarazem to one, w głównej mierze, będą odpowiadały za przewodni udział w światowym wydobyciu. Jednak to Indie, Japonia i Chiny pozostaną głównymi konsumentami ropy. Według danych amerykańskiej Energy Information Administration, USA dąży do osiągnięcia niezależności paliwowej dzięki nowym możliwościom związanym z rewolucją łupkową. W ciągu 10 lat import ropy potrzebnej do zaspokojenia potrzeb państwa spadł z 60 do 25 procent. Brazylia również zwiększa znaczenie swojego naftowego potencjału wydobywczego dzięki morskim złożom. Do tego dochodzą zmiany popytu na ropę przez zwiększenie efektywności pojazdów oraz spadek ich ilości, czy ogólny rozwój technologii. Nie tylko OPEC przygotowuje się na te zmiany, ale wszystkie organizacje oraz kraje odpowiadające za wydobycie czarnego złota. Czy zmniejszenie popytu na ten zasób jest pewne? Nauka nie raz potrafiła wywrócić świat do góry nogami. Już teraz można przeczytać o potencjalnym zastosowaniu ligniny do produkcji fotokatalizatorów, będącej dotychczas traktowanej jako odpad przy wydobyciu ropy. Ewentualne wykorzystanie w technice raczej nie utrzyma tego samego poziomu zapotrzebowania na naftę co transport, ale pokazuje, że jeszcze może się nam przydać.
Czy zatem OPEC upadnie? Jednym z głównych powodów takich opinii jest rozbieżność zdań i różne wizje przedstawiane w samej organizacji oraz brak solidarności krajów członkowskich, które nie stosowały się w przeszłości do limitów wydobycia ustalonych w OPEC. Narastający konflikt pomiędzy Arabią Saudyjską oraz Iranem dzieli ten kartel na dwa obozy. Podział ten wynika z różnic religijnych, interesów, historii oraz rywalizacji pomiędzy tymi dwoma potężnymi producentami. Chociaż Saudyjczycy odpowiadają za ponad 20 procent wydobycia czarnego złota w organizacji, warto zwrócić uwagę na fakt, że większość ich pól naftowych znajduje się na terenach zamieszkałych w głównej mierze przez szyitów (szyizm jest odłamem islamu dominującym w Iranie) i to przy Zatoce Perskiej. Chociaż nie można pomachać na drugą stronę Zatoki sąsiadom tak, żeby zauważyli, to jednak nie dzieli ich duża odległość. Arabia Saudyjska obawia się potencjalnych powstań szyitów i dopuszcza się często zbrodni na tamtejszej ludności, czego przykładem jest zabicie duchownego Al-Nimra wraz ze zwolennikami w 2016 roku, które przyczyniło się do eskalacji konfliktu na linii Teheran- Rijad.
Pozycja Iranu na Bliskim Wschodzie ulega ciągłej poprawie. Jego sojusz z Rosją, która ponownie dołączyła do bliskowschodnich rozgrywek, umacnia ją na arenie międzynarodowej, do czego również przyczyniają się partnerskie relacje z Turcją. Z jednej strony, słabą stroną Iranu na pewno jest mała liczba wspólnoty szyickiej, gdyż ci stanowią zaledwie 20 procent społeczeństwa muzułmańskiego na Bliskim Wschodzie, lecz z drugiej strony jego antyamerykańska retoryka przyczynia się do wzrostu poparcia w całym świecie muzułmańskim, nawet wśród sunnitów. Nie można też zapomnieć o ich potężnym sojuszniku w postaci Chin, będących głównym partnerem w projektach nuklearnych, militarnych i handlowych Iranu. W momencie gdy Ameryka oddaje pola na Bliskim Wschodzie, nowi gracze aktywnie rozwijają wpływy w regionie, a rozdającym karty może się stać Iran. Biorąc pod uwagę fakt rosnącego zapotrzebowania na ropę Chin i wspólne interesy chińskich CNPC oraz Sinopec z tym krajem, sytuacja staje się coraz bardziej korzystna z jego punktu widzenia. Otwiera to potencjalnie rosnący rynek zbytu dla irańskiej ropy, która jednak nadal jest objęta sankcjami USA.
Okazją do postawienia tezy o nadchodzącym upadku OPEC może być także odejście któregoś z państw członkowskich z kartelu. Za zakończeniem członkostwa Ekwadoru stały problemy wewnętrzne, a do opuszczenia organizacji przez Katar, według oficjalnego stanowiska, przyczyniło się postawienie na inny kierunek rozwoju i pójście w stronę LNG, ale ciężko nie zwrócić uwagi na jego zaognione stosunki ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i innymi krajami „obozu saudyjskiego”. Kryzys dyplomatyczny w 2017 uderzył mocno w pozycje tego państwa. Jednak jedni członkowie odchodzą, a drudzy przychodzą. Przykładem jest Sudan, który zabiega o dołączenie do OPEC.
Póki co jest za wcześnie na przesądzanie o rozpadzie kartelu. Jest przeciwnie. Z oświadczenia wieloletniego irańskiego ministra ds. ropy Bijana Zanganeha, wynika, że Iran, pomimo wrogiej postawy partnerów, nie ma zamiaru wyjść z OPEC. Członkowie organizacji są świadomi potrzeby jedności. Ponadto, inicjatywa OPEC+, mająca być chwilowym porozumieniem, może też zamienić się w stałą formę organizacji. Obecne realia ukazały potrzebę solidarności i kooperacji między państwami produkującymi ropę. Przyszłość kartelu zależy od rozwoju rywalizacji na irańsko-saudyjskiej, zmian na rynku ropy oraz polityki Chin, Rosji i USA. Trudno cokolwiek przewidzieć, ale dzięki obecnemu rozwojowi wypadków przynajmniej możemy cieszyć się niskimi cenami paliw na stacjach.
Jakóbik: Porozumienie naftowe zamienia się w zombie (ANALIZA)