Analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich, w opracowaniu „Mołdawia: widmo kryzysu energetycznego i jego konsekwencje polityczne” opisują stan wyjątkowy w sektorze energetycznym, który ma być wprowadzony 16 grudnia. Jest to skutek nieprzedłużenia przez Kijów umowy na tranzyt rosyjskiego gazu, który zostanie zakończony w 2025 roku. Z tego paliwa korzysta separatystyczne Naddniestrze.
– Może to nie tylko doprowadzić do niedoborów energii oraz kryzysu gospodarczego i humanitarnego w tym regionie, lecz także wywołać poważne trudności na prawym brzegu Dniestru, aż 80 procent energii elektrycznej pozyskuje on bowiem z opalanej gazem i leżącej w Naddniestrzu elektrowni Mołdawska GRES – piszą autorzy opracowania.
Zauważają, że innym problemem w energetyce stanowi wzrost taryf gazu w prawobrzeżnej części Mołdawi. Wynosi on 30 procent i został wprowadzony z pierwszym dniem grudnia.
Nadniestrzańskie uzależnienie od Kremla
– Naddniestrzańska gospodarka jest w pełni uzależniona od dostaw darmowego rosyjskiego gazu (rocznie zużywa ona około dwa miliardy metrów sześciennych tego paliwa; więcej zob. Naddniestrze w nowej rzeczywistości międzynarodowej). Dzięki niemu lokalne zakłady przemysłowe utrzymują konkurencyjność, co w 2023 roku pozwalało im sprzedawać aż 70 procent wyrobów do UE. Umożliwia on także produkcję bardzo taniej energii elektrycznej, konsumowanej lokalnie oraz sprzedawanej prawobrzeżu, co przynosi znaczne wpływy do tamtejszego budżetu. Ze względu na przewidywane skutki potencjalnego przerwania tranzytu gazu przez Ukrainę i w ramach przygotowań do nadchodzącego kryzysu naddniestrzański lider Wadim Krasnosielski 10 grudnia wprowadził w Naddniestrzu stan wyjątkowy w gospodarce – czytamy w opracowaniu.
OSW zwraca uwagę, że separatystycznym władzom zależy na utrzymaniu stabilnej sytuacji w regionie i mają nadzieję, że Kijów ostatecznie nie zaniecha tranzytu gazu. Jednocześnie próbuje sobie zapewnić alternatywę. Autorzy wskazują, że 25 listopada ówczesny minister energetyki Mołdawii Victor Parlicov rozmawiał z przedstawicielem Gazpromu o dostarczeniu gazu do Naddniestrza po pierwszym stycznia.
Alternatywa wobec Ukrainy
Minister przekazał, że Gazprom jako alternatywę może kontynuować dostawę darmowego surowca do Naddniestrza szlakiem alternatywnym. Najpierw przez Turcję, a następnie gazociągiem transbałkańskim. Warunkiem jest jednak uregulowanie długu historycznego.
– Zdaniem Gazpromu Kiszyniów winny jest mu w sumie 709 mln dolarów (zadłużenie to powstało jeszcze w latach 90., przy czym sam dług wynosi 433 mln dolarów, zaś aż 276 mln to kary umowne). Mołdawia nie uznaje jednak tego zobowiązania, powołując się na opublikowany we wrześniu 2023 roku i przeprowadzony na zlecenie Kiszyniowa przez niezależnych audytorów raport dowodzący, że wysokość zadłużenia to w istocie zaledwie 8,6 mln dolarów (na co z kolei nie zgadza się koncern) – wyjaśnia OSW.
Co dalej z Naddniestrzem?
OSW stawia tezę, że Mołdawia nie zaakceptuje rosyjskich żądań. Tym samym w przypadku przerwania tranzytu możliwe są dwa scenariusze.
– Pierwszy i najbardziej prawdopodobny zakłada, że Rosja z przyczyn politycznych nie zdecyduje się na zupełne odcięcie Naddniestrza od darmowego surowca i będzie go nadal przesyłać gazociągiem transbałkańskim, choć w znacznie mniejszych ilościach: 2,5–3 mln m3 na dobę, zamiast obecnych 5,7 mln m3. Pozwoliłoby to na ogrzanie domów ok. 300 tysięcy mieszkańców lewobrzeża, utrzymanie funkcjonowania dużej części nieenergochłonnych przedsiębiorstw oraz produkcję energii elektrycznej na potrzeby lokalne. Uniemożliwiłoby jednak dostarczanie prądu do prawobrzeżnej Mołdawii, dlatego Kiszyniów byłby zmuszony do jego zakupu z Rumunii, za cenę co najmniej dwukrotnie wyższą niż z Mołdawskiej GRES (tj. ok. 120–130 dolarów za MWh) – czytamy w opracowaniu.
OSW zauważa, że doprowadziłoby to do wzrostu opłat za energię i wiązało się z czasowymi przerwami w dostawach, z uwagi na nieoptymalne struktury połączeń sieciowych Rumunii i Mołdawii oraz możliwe niedostatki energii po stronie rumuńskiej. Jak czytamy w opracowaniu może też powodować konkurencję o rumuńską energię z Ukrainą.
– Drugi z wymienionych scenariuszy wydaje się jednak mniej prawdopodobny. Choć niósłby poważne wyzwanie dla władz mołdawskich, to w praktyce pozbawiłby Rosję głównego instrumentu oddziaływania na Naddniestrze, zmusił lokalne elity gospodarcze (firmę Sheriff) do podjęcia współpracy z Kiszyniowem, a ostatecznie przyspieszył reintegrację kraju – pisze OSW.
Autorzy wskazują, że z punktu widzenie Moskwy korzystniejsza jest pierwsza opcja.
Ceny gazu rosną, a urzędnicy odchodzą
– Na niepewność związaną z dostawami gazu dla Naddniestrza oraz nieunikniony od 2025 roku wzrost cen energii elektrycznej nakładają się rosnące ceny gazu dla mieszkańców prawobrzeża. Od 1 grudnia taryfy dla odbiorców końcowych zwiększyły się o 27,5 procent. Strona mołdawska musi bowiem kupować surowiec na bieżąco na giełdach energetycznych, gdyż nie zaopatrzyła się w okresie wiosenno-letnim (gdy gaz jest tani) w odpowiednie jego rezerwy na zimę – czytamy w opracowaniu.
Ceny gazu doprowadziły do kryzysu politycznego. Jak wskazuje think tank piątego grudnia Dorin Recean, premier oskarżył o zaniechania i wezwał do rezygnacji trzech urzędników: Victor Parlicov, ministra energetyki, Victora Bînzara, szefa spółki Energecom i Sergia Tofilata, członka rady nadzorczej Moldovagaz. Oskarżenie odrzucili zarzuty, ale Parlicov i Tofilat złożyli dymisje.
– Nie ma wątpliwości, że wzrost cen gazu w połączeniu z prawdopodobnym podniesieniem taryf na energię elektryczną, możliwymi przerwami w dostawach energii, a także potencjalną destabilizacją sytuacji w Naddniestrzu i napięciami w obozie rządzącym uderzą w popularność PAS w przeddzień kampanii przed planowanymi na połowę 2025 roku wyborami parlamentarnymi. Partia ta już obecnie nie ma w zasadzie szans na powtórzenie sukcesu z 2021 roku, kiedy uzyskała bezwzględną większość. Sytuacja ta jest na rękę Rosji, która zapewne będzie się starała pogłębiać obecny kryzys. Co więcej, nie należy wykluczać także fragmentaryzacji sił prozachodnich. Parlicov nie kryje własnych ambicji politycznych i pod wpływem konfliktu z Receanem może w najbliższych miesiącach powołać własne ugrupowanie – proeuropejskie, ale krytyczne wobec PAS. Może ono odebrać partii rządzącej kolejne kilka procent poparcia – czytamy na zakończenie opracowania.
Źródło: Ośrodek Studiów Wschodnich