Niemcy, które są jedną z największych potęg motoryzacyjnych na świecie, mierzą się z koniecznością transformacji sektora transportu. Temat infrastruktury, nowych technologii i celów emisyjnych dla pojazdów zajął sporo miejsca w przedwyborczych manifestach partyjnych, i nawet po zawarciu koalicji i w przeddzień zaprzysiężeniu rządu Olafa Scholza wydaje się, że będzie to przedmiot jednego z gorętszych sporów pomiędzy koalicjantami, szczególnie liberałami a Zielonymi – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.
Pomysły na transport wśród koalicjantów
Tworzący koalicję świateł drogowych socjaldemokraci, Zieloni i liberałowie mieli dość różne pomysły na to, jak miałby się zmieniać niemiecki transport. Socjaldemokraci przekonywali, że podróżowanie koleją powinno być tańsze i bardziej atrakcyjne w stosunku do latania, a do 2030 roku po niemieckich drogach powinno jeździć co najmniej 15 milionów samochodów elektrycznych. Ponadto Niemcy do 2030 roku miałyby się stać wiodącym graczem na rynku technologii wodorowych, co oznaczałoby stworzenie wielkoskalowej gospodarki wodorowej i wykorzystanie tego surowca w przemyśle i transporcie drogowym, morskim i lotniczym. Liberałowie chcieli rozszerzenia systemu EU ETS na cały sektor transportu czy ułatwienia pozyskiwania certyfikacji dla nowych paliw alternatywnych. Tym, co odróżnia FDP od innych partii, jest wolnościowe nastawienie do problemu walki ze zmianami klimatu – partia ta sprzeciwia się zakazowi dla silników spalinowych, czy wprowadzeniu ograniczenia prędkości na autostradach, albo dodatkowych podatków dla lotnictwa. Zamiast tego proponowała ona prywatyzację transportu kolejowego i obniżkę podatków nałożonych na energię elektryczną. Według liberałów produkcja wodoru powinna zaspokajać potrzeby transportu drogowego, morskiego i lotniczego, a ponadto przemysłu i ciepłownictwa. Zieloni natomiast proponowali, by od 2030 roku możliwa była rejestracja wyłącznie samochodów elektrycznych bądź innych zeroemisyjnych, chcieliby oni zainwestować w koleje 100 mld euro do 2035 roku, zwiększyć rolę transportu publicznego, i ograniczyć prędkość maksymalną na autostradach do 130 km/h. Ponadto powszechnie znana jest niechęć tego ugrupowania do lotów krótkodystansowych.
Perzyński: Niemieckie partie odsłaniają karty przed wyborami (ANALIZA)
Niemcy kochają samochody
Po tegorocznym wyroku niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, rząd w Berlinie zaostrzył swoje cele klimatyczne – podniósł cel redukcji emisji CO2 na 2030 rok z 55 do 65 procent i przyspieszył termin osiągnięcia neutralności klimatycznej z 2050 na 2045 rok. Tymczasem sektor transportu pozostaje obok energetyki jednym z głównych źródeł emisji gazów cieplarnianych, i jego transformacja jest nieunikniona. Zgodnie z przewidywaniami, emisje z transportu powinny spaść o ponad 40 procent do 2030 roku. Niemcy jednak tradycyjnie mieli dość wolnościowy stosunek do branży motoryzacyjnej – takie koncerny jak chociażby Volkswagen, Audi, Porsche, Mercedes-Benz i BMW dają pracę całym regionom, zatem naturalne są obawy, że przejście na elektromobilność czy paliwa alternatywne mogą oznaczać cięcie etatów. Ponadto jak wiadomo Niemcy są bodajże ostatnim krajem na świecie, gdzie nie obowiązuje limit prędkości na autostradach, co jest znacznym ustępstwem rządu wobec producentów aut, ale jest niewątpliwie szkodliwe dla środowiska.
Kim jest nowy minister transportu?
Po dwumiesięcznych, trudnych rozmowach koalicyjnych i podziale ministerstw pomiędzy partie okazało się, że resort transportu przypadnie liberałom, a nowym ministrem zostanie Volker Wissing, 51-letni prawnik znany jest głównie jako ekspert finansowy i sekretarz generalny swojej partii FDP. Pełnił jednak również funkcję ministra transportu w swoim rodzinnym landzie Nadrenia-Palatynat, gdzie zyskał reputację osoby niedogmatycznej i analitycznej. Komentatorzy za Odrą twierdzą, że Wissing nie będzie zwolennikiem tego, co przeciwnicy liberałów uważają za stereotypową politykę FDP. Nie stroni on od konfrontacji z konserwatywnym skrzydłem swojej partii. W czasie pełnienia funkcji landowego ministra transportu reaktywował zlikwidowane linie kolejowe i starał się uprościć korzystanie z transportu publicznego. Wissing mówi, że ma pełną świadomość, że sektor transportu w Niemczech stoi przed ogromnymi wyzwaniami. – Niezbędne są ogromne procesy zmian. Rzeczy nie mogą pozostać takie, jakie są. Transport kolejowy musi zostać ulepszony. Jednocześnie musimy zbudować infrastrukturę stacji ładowania, która umożliwi każdemu pokonywanie większych odległości samochodami elektrycznymi – powiedział w wywiadzie telewizyjnym.
Komentarze
Biorąc pod uwagę różnice stanowisk partii koalicji świateł drogowych w obszarze transportu, wielu ekspertów ds. polityki klimatycznej w Niemczech wskazało właśnie ten sektor jako najsłabszą część traktatu koalicyjnego, jeśli chodzi o plany redukcji emisji. Koalicja potwierdziła cel ustępującego rządu, jakim jest sprawienie, by Niemcy były liderem elektromobilności w Europie i na świecie, zapowiadając „masowe przyspieszenie” rozwoju infrastruktury ładowania i wspieranie przejścia na elektromobilność w regionach, gdzie znajdują się główne ośrodki przemysłu motoryzacyjnego. Pomysły takie jak osiągnięcie 15 milionów samochodów elektrycznych do 2030 roku czy rozbudowa infrastruktury kolejowej spotkały się z zadowoleniem ze strony opinii publicznej, ale eksperci wskazują, że umowa koalicyjna nie zawiera wskazówek jak osiągnąć te cele. Według komentatorów z obszaru polityki transportowej brakuje również również spójnej, nadrzędnej strategii, a proponowane środki finansowe to o wiele za mało, by ograniczyć emisje w takim stopniu, jak to przewidywano. Podkreślali, że instrumenty, co do których trzy strony zgodziły się na w obszarze, w niewielkim stopniu przyczyniają się do osiągnięcia paryskiego celu klimatycznego, a bez ograniczeń prędkości, bez jasno określonej daty zakończenia produkcji silników spalinowych, bez absolutnego priorytetu dla ekologicznej sieci pociągów, autobusów, rowerów i pieszych, i zakończenia inwestycji w nową infrastrukturę drogową transformacja transportu się nie powiedzie. Nawet eksperci ds. transportu Zielonych, którzy brali udział w negocjacjach koalicyjnych, byli zawiedzeni, planami dla tego sektora. Powiedzieli, że kierownictwo partii mogło poświęcić transport, aby osiągnąć więcej na rzecz klimatu w innych sektorach.
Co dalej?
A zatem pomimo długich negocjacji, nakreślonego planu dla transportu, wyborów personalnych i faktu, że wokół nowej koalicji panuje za Odrą niemały entuzjazm, wydaje się, że w sferze transportu pozostał pewien niesmak, który w przypadku sporów Zielonych z liberałami ma wymiar nie tylko polityczny, ale być może nawet kulturowy – Zieloni nalegają na zmianę zachowań poprzez podwyżki cen paliw, czemu tradycyjnie sprzeciwiają się liberałowie. Nierozwiązaną kwestią jest też stosunek do poszczególnych środków transportu – tutaj znowu Zieloni stawiają nacisk na kolej, sprzeciwiając się lotnictwu, w szczególności krótkodystansowemu, natomiast liberałowie nie chcą zamykać się na żadną opcję. Transport będzie niewątpliwie obszarem tarć wewnątrz koalicji, ale już teraz można powiedzieć, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji w tym sektorze będzie tylko rosła.