icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Po co PGNiG kolejna umowa na LNG z USA?

W przeddzień Świąt Bożego Narodzenia PGNiG robi rynkowi prezent w postaci kolejnej umowy na dostawy LNG z USA. Informacje tego typu powszednieją i o to chodzi. Za pomocą spółki z ul. Kasprzaka w Warszawie Polska buduje zdrowy rynek gazu ziemnego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kolejna umowa

PGNiG zawarło dwudziestoletni kontrakt na dostawy LNG z USA od firmy Sempra należącej do Port Arthur LNG, z którym miała porozumienie o współpracy z czerwca tego roku. Dostawy mają ruszyć w 2023 roku, kiedy powstanie terminal Port Arthur LNG i opiewać na prawie 2 mln ton rocznie, czyli około 2,7 mld m sześc. po regazyfikacji. Kontrakt będzie zawierał klauzulę free on board (FOB), co – jak analizowałem w kilku poprzednich tekstach – wskazuje na intencję wykorzystania tego wolumenu na rynku globalnym, a nie w Polsce. To kontrakt z klauzulą delivery ex ship (DES) zawarty przez PGNiG z Cheniere Marketing and Trading z listopada ma służyć dostawom do Świnoujścia.

Jakóbik: Po co PGNiG trzecia umowa na LNG z USA? (ANALIZA)

Nie wszystek przypłynie

W 2023 roku PGNiG ma mieć łącznie do dyspozycji 5,5 mld m sześc. gazu skroplonego z USA. Do tego należy dodać 2,7 mld m sześc. LNG z Kataru na mocy umowy obowiązującej do czerwca 2034 roku. Ta umowa także posiada klauzulę FOB, co moim zdaniem – trudnym do potwierdzenia oficjalnie – oznacza, że obecnie gaz katarski również częściowo trafia na rynek globalny, kiedy górka cenowa pozwala go opłacalnie sprzedać. Oznacza to, że nie warto porównywać portfela LNG w dyspozycji PGNiG z mocami regazyfikacyjnymi terminalu LNG w Świnoujściu, który ma osiągnąć przepustowość 7,5 mld m sześc. do 2021 roku i zostać rozbudowany o trzeci zbiornik do 2023 roku.

Razem po regazyfikacji w portfelu Polaków ma być około 10 mld m sześc. Po co więc PGNiG tyle gazu skroplonego? Dzięki bogatemu portfolio Polacy mogą grać ceną surowca na skalę globalną. Ładunek objęty klauzulą FOB może trafić w dowolne miejsce na świecie i znaleźć kupca po cenie lepszej, niż na rynku polskim, szczególnie w obliczu rosnącego zapotrzebowania na gaz skroplony w Azji. Eksperci liczą, że jeden procent spadku zużycia węgla w Chinach planujących powolną transformację energetyczną oznacza wzrost zapotrzebowania na LNG o 800 mln ton. Oznacza to, że Państwo Środka przyjmie każdą ilość surowca. Oznacza to, że gaz z kontraktu terminowego PGNiG może trafić na rynek spotowy, obsługiwany poza giełdą, a możliwość kontaktu bezpośredniego z handlarzami poprzez biuro w Londynie pozwala pozyskać kupca. W wyjątkowych sytuacjach może się on pojawić w zaskakujących miejscach. Tak było w okresie „małego kryzysu gazowego” na Ukrainie z marca 2017 roku, kiedy ładunek LNG od PGNiG został sprzedany na Ukrainę w ramach dostaw interwencyjnych. Należy szacować, że cena była atrakcyjna, bo Kijów przyparty do muru przez Gazprom nie miał wyboru. BiznesAlert.pl publikował dokumenty świadczące o tym, że Rosjanie celowo wywołali ówczesny kryzys. Polacy pomogli Ukraińcom wyrwać się z kleszczy politycznych Moskwy i jeszcze na tym zarobili.

http://biznesalert.pl/gazprom-naftogaz-arbitraz-kryzys-celowo/

Rośnie zdrowy rynek gazu

Docelowo liczne kontrakty na gaz skroplony w portfelu PGNiG będą stanowić kolejną kompetencję Polaków stawiającą ich w gronie największych graczy na rynku globalnym. Te, które będą posiadać klauzulę DES i cenę atrakcyjną dla rynku polskiego, razem z gazem norweskim z Baltic Pipe, obniżą zależność Polski od dostaw z Rosji. Te z klauzulą FOB pozwolą na dostawy w różne części świata i grę cenową z zyskiem dla PGNiG. Informacje o kolejnych kontraktach już powszednieją. To zdrowy objaw. Sygnalizuje rozwój rynku gazu, którego kulminacja nastąpi w 2022 roku, na kiedy obecne władze zapowiadają rewolucję kontraktową i wstrzymywaną dotąd liberalizację rynku gazu w Polsce, który ma stać się płynny i tani jak analogiczne w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Oznaczałoby to, że Polak otrzyma wtedy najlepszą możliwą cenę dostaw, a gospodarka będzie mogła kontynuować transformację energetyczną w oparciu o tańsze paliwo. Tego sobie i Państwu życzę w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia.

Jakóbik: Baltic Pipe na COP24, czyli sworzeń dekarbonizacji Polski

W przeddzień Świąt Bożego Narodzenia PGNiG robi rynkowi prezent w postaci kolejnej umowy na dostawy LNG z USA. Informacje tego typu powszednieją i o to chodzi. Za pomocą spółki z ul. Kasprzaka w Warszawie Polska buduje zdrowy rynek gazu ziemnego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kolejna umowa

PGNiG zawarło dwudziestoletni kontrakt na dostawy LNG z USA od firmy Sempra należącej do Port Arthur LNG, z którym miała porozumienie o współpracy z czerwca tego roku. Dostawy mają ruszyć w 2023 roku, kiedy powstanie terminal Port Arthur LNG i opiewać na prawie 2 mln ton rocznie, czyli około 2,7 mld m sześc. po regazyfikacji. Kontrakt będzie zawierał klauzulę free on board (FOB), co – jak analizowałem w kilku poprzednich tekstach – wskazuje na intencję wykorzystania tego wolumenu na rynku globalnym, a nie w Polsce. To kontrakt z klauzulą delivery ex ship (DES) zawarty przez PGNiG z Cheniere Marketing and Trading z listopada ma służyć dostawom do Świnoujścia.

Jakóbik: Po co PGNiG trzecia umowa na LNG z USA? (ANALIZA)

Nie wszystek przypłynie

W 2023 roku PGNiG ma mieć łącznie do dyspozycji 5,5 mld m sześc. gazu skroplonego z USA. Do tego należy dodać 2,7 mld m sześc. LNG z Kataru na mocy umowy obowiązującej do czerwca 2034 roku. Ta umowa także posiada klauzulę FOB, co moim zdaniem – trudnym do potwierdzenia oficjalnie – oznacza, że obecnie gaz katarski również częściowo trafia na rynek globalny, kiedy górka cenowa pozwala go opłacalnie sprzedać. Oznacza to, że nie warto porównywać portfela LNG w dyspozycji PGNiG z mocami regazyfikacyjnymi terminalu LNG w Świnoujściu, który ma osiągnąć przepustowość 7,5 mld m sześc. do 2021 roku i zostać rozbudowany o trzeci zbiornik do 2023 roku.

Razem po regazyfikacji w portfelu Polaków ma być około 10 mld m sześc. Po co więc PGNiG tyle gazu skroplonego? Dzięki bogatemu portfolio Polacy mogą grać ceną surowca na skalę globalną. Ładunek objęty klauzulą FOB może trafić w dowolne miejsce na świecie i znaleźć kupca po cenie lepszej, niż na rynku polskim, szczególnie w obliczu rosnącego zapotrzebowania na gaz skroplony w Azji. Eksperci liczą, że jeden procent spadku zużycia węgla w Chinach planujących powolną transformację energetyczną oznacza wzrost zapotrzebowania na LNG o 800 mln ton. Oznacza to, że Państwo Środka przyjmie każdą ilość surowca. Oznacza to, że gaz z kontraktu terminowego PGNiG może trafić na rynek spotowy, obsługiwany poza giełdą, a możliwość kontaktu bezpośredniego z handlarzami poprzez biuro w Londynie pozwala pozyskać kupca. W wyjątkowych sytuacjach może się on pojawić w zaskakujących miejscach. Tak było w okresie „małego kryzysu gazowego” na Ukrainie z marca 2017 roku, kiedy ładunek LNG od PGNiG został sprzedany na Ukrainę w ramach dostaw interwencyjnych. Należy szacować, że cena była atrakcyjna, bo Kijów przyparty do muru przez Gazprom nie miał wyboru. BiznesAlert.pl publikował dokumenty świadczące o tym, że Rosjanie celowo wywołali ówczesny kryzys. Polacy pomogli Ukraińcom wyrwać się z kleszczy politycznych Moskwy i jeszcze na tym zarobili.

http://biznesalert.pl/gazprom-naftogaz-arbitraz-kryzys-celowo/

Rośnie zdrowy rynek gazu

Docelowo liczne kontrakty na gaz skroplony w portfelu PGNiG będą stanowić kolejną kompetencję Polaków stawiającą ich w gronie największych graczy na rynku globalnym. Te, które będą posiadać klauzulę DES i cenę atrakcyjną dla rynku polskiego, razem z gazem norweskim z Baltic Pipe, obniżą zależność Polski od dostaw z Rosji. Te z klauzulą FOB pozwolą na dostawy w różne części świata i grę cenową z zyskiem dla PGNiG. Informacje o kolejnych kontraktach już powszednieją. To zdrowy objaw. Sygnalizuje rozwój rynku gazu, którego kulminacja nastąpi w 2022 roku, na kiedy obecne władze zapowiadają rewolucję kontraktową i wstrzymywaną dotąd liberalizację rynku gazu w Polsce, który ma stać się płynny i tani jak analogiczne w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Oznaczałoby to, że Polak otrzyma wtedy najlepszą możliwą cenę dostaw, a gospodarka będzie mogła kontynuować transformację energetyczną w oparciu o tańsze paliwo. Tego sobie i Państwu życzę w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia.

Jakóbik: Baltic Pipe na COP24, czyli sworzeń dekarbonizacji Polski

Najnowsze artykuły