Polacy mogą wygrać z Gazpromem dzięki wojnie cenowej w Europie

2 lutego 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Terminal LNG w Świnoujściu. Zdjęcie: PLNG

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Rosyjska gazeta Kommiersant informuje, że podczas spotkania z inwestorami w Londynie i Nowym Jorku, rosyjska firma gazowa Gazprom przedstawiła plan uelastycznienia formuły cenowej dla swoich klientów. W ten sposób chce poprawić ofertę w obliczu niemrawego zainteresowania w Europie i widma konkurencji w postaci gazu skroplonego ze Stanów Zjednoczonych, który w tym roku ma zacząć trafiać na rynek europejski.

Kommiersant zwraca uwagę, że tym razem spotkania nie odbyły się w Hong Kongu i Singapurze, co jest sygnałem pesymistycznym odnośnie planów Rosjan uniezależnienia od rynku europejskiejgo poprzez inwestycję w dostawy na Wschód. Projekt gazociągu Siła Syberii – z Zachodniej Syberii – notuje opóźnienia. Siła Syberii 2 – z Wschodniej Syberii – bazuje nadal na memorandum o porozumieniu bez umowy gazowej. Siła Syberii 3 – dostawy gazu z wyspy Sachalin – pozostaje luźno rzuconym pomysłem. W dobie taniej ropy, sankcji i mniejszego, niż oczekiwano, zapotrzebowania na gaz w Chinach, te projekty muszą czekać na lepsze czasy.

Podczas spotkania z inwestorami w USA, wicedyrektor Gazpromu Aleksander Miedwiediew miał powiedzieć, że Gazprom przygotował budżet na dłuższą obniżkę cen gazu. Poinformował, że jego projekt przeszedł test wytrzymałości przy średniej ceny ropy na poziomach 35, 25 i 20 dolarów za baryłkę, dzięki niskim kosztom wydobycia, jakimi szczyci się rosyjski koncern. Mimo to był on zmuszony ograniczyć, zamrozić lub anulować projekty na wartość 20 mld dolarów.

Według Kommiersanta amerykańscy inwestorzy pytali głównie o to, w jaki sposób Gazprom zamierza konkurować o europejski rynek z coraz tańszym gazem skroplonym, w tym z USA. Rosjanie przekonują, że koszty transportu są nadal zbyt wysokie, by takie dostawy mogły konkurować z gazociągowymi. Miedwiediew wyraził przekonanie, że nawet w wypadku wojny cenowej o rynek europejski, Gazprom zachowa udział 31 procent, jaki uzyskał w 2015 roku.

Rosjanie mają ambitny plan pobicia w tym roku eksportu gazu do Europy. W 2016 roku chcą sprzeać 162,6 mld m3, czyli o 2,3 procent powyżej dotychczasowego rekordu. W 2017 roku chcą słać do Europy i Turcji 166,1 mld m3, rok później 166,3 mld m3. W samym styczniu 2016 roku Gazprom sprzedał 0 36 procent więcej gazu kluczowym klientom. Wysłał 15,1 mld m3 do krajów spoza b. ZSRS. Eksport do Niemiec wzrósł o 50,9 procent, do Wielkiej Brytanii o 185,7 procent a do Polski o 67,2 procent.

Walka o rynek to zapowiedź większej elastyczności rosyjskiego giganta wobec europejskich klientów. Musi on konkurować o rynek z dostawami z Norwegii, Algierii i potencjalnie z nowych alternatywnych źródeł: dostaw amerykańskich, kaspijskich i śródziemnomorskich.

Tym zmianom został poświęcony styczniowy raport Oxford Institute for Energy Studies autorstwa Jamesa Hendersona. Jego zdaniem Gazprom obniży maksymalnie ceny dostaw dla Europejczyków, by uczynić dostawy LNG z USA nieopłacalnymi.

Henderson 2016 LNG Gazprom

Taką granicą opłacalności ma być 155-180 dolarów za 1000 m3, co oznaczałoby, że klientów rosyjskiej spółki czekają duże rabaty. Rosjanie zapowiedzieli, że w 2016 roku średnia cena dostaw do krajów spoza b. ZSRS wyniesie około 200 dolarów za 1000 m3. W 2015 roku wyniosła ona 238 dolarów za tę samą ilosć. W 2014 roku było to zaś 349 dolarów za 1000 m3. Spadek ten odzwierciedla obniżkę cen ropy naftowej, która trwa od czerwca 2014 roku, od kiedy wartość baryłki spadła z okolic 100 do 30 dolarów za jedną. Jej wartość jest jednym z ważnych elementów formuły cenowej w kontraktach długoterminowych Gazpromu.

Zdaniem Hendersona i to się zmieni. Co było widoczne podczas prób w 2015 roku, Gazprom będzie chciał sprzedawać więcej surowca na giełdzie i w oparciu o kontrakty krótkoterminowe. Będzie też zmniejszał wpływ cen ropy na umowy, na korzyść nowego punktu odniesienia, czyli cen spotowych na giełdach w Europie. Pozwala to na elastyczne reagowanie na potrzeby klienta i tworzenie specjalnych ofert, np. poprzez transakcje swap.

To ważne informacje w kontekście trwającego sporu cenowego PGNiG-Gazprom. Polska firma złożyła pozew do Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie przeciwko Gazpromowi dnia 1 lutego 2016 roku. Ruch, o którym informuje PGNiG, to kolejny etap procedury arbitrażowej. Najpierw zgłaszane jest wezwanie na arbitraż, potem następuje wybór sędziów. Następnie wyznaczają oni superarbitra i czekają na pozew. Równolegle trwają rozmowy o możliwej ugodzie. W obliczu przedstawionych informacji Gazprom może być nią zainteresowany, w celu obrony udziałów rynkowych zagrożonych rosnącą konkurencją. Jeżeli nie ugnie się przed Polakami, na przykład z przyczyn politycznych, wygrają oni prawdopodobnie sprawę w Sztokholmie, o czym świadczyłby szereg precedensów w Europie, kiedy klienci Gazpromu wygrywali z nim w sądzie spór cenowy.

Wojna cenowa o rynek europejski, analogicznie do walki Rosji, Arabii Saudyjskiej, i być może Iranu, na rynku ropy, będzie odbywać się z korzyścią dla klientów Gazpromu. Kolejnym elementem nacisku mogłyby być potencjalne dostawy gazu norweskiego do Polski, o czym ma 2 lutego rozmawiać w Oslo premier Beata Szydło. PGNiG ogłosiło, że pragnie do 2022 roku zbudować infrastrukturę niezbędną do odbioru „kilku mld m3 rocznie” z norweskich złóż firmy. Po alternatywy pozwoli sięgnąć także terminal LNG w Świnoujściu, który ma zacząć normalną pracę w czerwcu 2016 roku. Oprócz zakontraktowanego gazu od Qatargas będziemy mogli nim sprowadzać surowiec z innych kierunków, w tym z USA.

Amerykańskie Cheniere Energy podpisało umowy na pierwsze dostawy w 2016 roku. Do końca dekady Stany Zjednoczone mają stać się trzecim po Australii i Katarze eksporterem LNG na świecie. Jak donosił BiznesAlert.pl, władze terminala w Świnoujściu – Polskie LNG – prowadzą już rozmowy na temat możliwości sprowadzenia amerykańskiego surowca do Polski. Financial Times wskazuje, że rynek czeka nadpodaż gazu skroplonego. Po kontrakcie BG Group na 20 lat dostaw LNG z Sabine Pass, pojawił się zalew podobnych propozycji dla amerykańskich dostawców. Departament Energii USA udzielił zgód na eksport LNG dla 54 projektów. Jeśli wszystkie dojdą do skutki, będą mogły eksportować do 60 procent amerykańskiego wydobycia.

Będzie to zagrożenie dla nowych projektów rosyjskich, których architekci liczą na zagospodarowanie tej części rynku. LNG z USA mogłoby wręcz zagrozić rentowności Nord Stream 2, pod warunkiem, że cena byłaby konkurencyjna. Może jednak pomóc polityka Komisji Europejskiej, która wiosną ma przedstawić program uniezależnienia Europy od dotychczasowych dostawców, na czele z Rosją, poprzez wzrost wykorzystania LNG. USA mogłyby zapewnić paliwo napędzające ten plan. Jego założenia zostaną przedstawione w lutym 2016 roku.