– Spór Warszawy z Pragą o Kopalnię Turów trwa już trzy lata. Decyzja NSA z 18 lipca ucieszyła rząd, ale odwlekanie rozwodu z węglem i brak pomocy unijnej na transformację regionu są przepisem na katastrofę – pisze Jacek Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.
W maju Trybunał Sprawiedliwości Unii Euroepejskiej (TSUE) nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia, ale Warszawa jak na razie się temu nie podporządkowała.
Polski rząd utrzymuje, że funkcjonowanie kopalni jest kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego, gdyż Turów zapewnia 9 procent krajowe zapotrzebowania na energię elektryczną. Jednak kurczowe trzymanie się węgla będzie coraz bardziej kosztowne i może utrudnić rozwód z węglem.
Decyzja NSA wydłuży zamknięcie Turowa
18 lipca Naczelny Sąd Administracyjny uchylił postanowienie w sprawie wydobycia węgla brunatnego w Turowie. W efekcie popieranego przez rząd zażalenia, złożonego przez Polską Grupę Energetyczną, NSA uchylił decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i odmówił wstrzymania wykonania jego postanowienia. Stanowisko NSA oznacza odblokowanie koncesji dla kopalni w Turowie.
Sąd uznał, że bezpieczeństwo energetyczne państwa jest ważniejsze. Warto jednak zwrócić uwagę, że decyzja NSA nie rozwiązuje sprawy, a tylko odsuwa sprawę w czasie. Główny wyrok zapadnie pod koniec sierpnia.
Konfliktu można było uniknąć, a koszty są ogromne
Przedstawiciele polskie rządu są zadowoleni z wyroku NSA, ale niestety nikt nie wspomina, że „obrona” kopalni była bardzo kosztowna. Konflikt z Czechami o Turów kosztował Polskę 300 mln złotych, a środki te już zostały potrącone z unijnych funduszy, które miały do Polski.
Co ważne, rząd w Pradze od lat alarmował, że działanie elektrowni ma negatywny wpływ na środowisko, co się objawia opadaniem wód gruntowych, a także nieustannym pyłem i hałasem dla okolicznych mieszkańców.
Niestety cały konflikt można było rozwiązać bez wchodzenia na ścieżkę sądową, ale zarząd elektrowni w Turowie oraz rząd zignorowali apele i prośby. Negocjacje ruszyły dopiero wtedy, gdy Czesi pozwali Polskę do TSUE. Konflikt z Czechami ostatecznie udało się rozwiązać, a obecnie sądy będą decydować ws. wydobycia w kopalni po 2026 roku.
– Konflikt wokół Turowa to od początku wynik arogancji polskiego rządu i PGE. Porozumienie pomiędzy Polską a Czechami dotyczące dalszej działalności Kopalni Turów to gra na zwłokę w kwestii transformacji regionu turoszowskiego i ochrony klimatu. Umowa ta jest raczej zapłatą za chwilę pozornego spokoju, niż realnym rozwiązaniem problemu. Sukcesem negocjacji byłoby wzięcie odpowiedzialności za przyszłość i zdrowie mieszkańców, czyli wyznaczenie roku 2030 jako najpóźniejszej daty zamknięcia kompleksu Turów – podkreśla Joanna Flisowska, szefowa działu klimat i energia w Greenpeace Polska.
Turów bez pomocy nie porzuci węgla
Region turoszowski mógłby się starać o fundusze unijne na sprawiedliwą transformację energetyczną, ale rząd po pomoc finansową nie sięga, a mogłaby ona bardzo pomóc.
Warto zwrócić uwagę, że do tej pory wszystkie regiony węglowe w Polsce przygotowały już plany odchodzenia od zużycia węgle poza Turowem i to jest jedyna kopalnia w kraju, która nie korzysta Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji.
Komisja Europejska już wypłaca środki na Krajowe Plany Odbudowy większości państw unijnych. Polska tymczasem wciąż walczy o odblokowanie pierwszych pieniędzy. Im dłużej to trwa, tym bardziej zagrożona jest szybka i skuteczna transformacja energetyczna.
Wartość unijnych grantów dla Polski w Krajowym Planie Odbudowy sięga 24 mld euro, co stanowi 4,5 procent PKB. Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazują, że największe wydatki z KPO poniesione zostaną na transformację energetyczną oraz zielony i inteligentny transport. Bez tych środków odchodzenie od węgla będzie bardzo utrudnione, a w wielu przypadkach nawet niemożliwe.
Walka jeszcze się nie skończyła
Paradoksalnie Turów nikomu nie gwarantuje bezpieczeństwa. Ani państwu, ani pracownikom kopalni. Transformacja energetyczna prędzej czy później będzie musiał zostać zrealizowana, a opóźnienie wygeneruje jedynie dodatkowe koszty, gdyż węgiel jest obecnie najdroższym źródłem energii, a koszty emisji rosną.
Są dwa sposoby na rozwiązanie sytuacji. Pierwsza opcja polega na przygotowaniu strategii, która pozwoli m.in. ograniczyć potencjalne szkody i zagwarantować nowe, stabilne miejsca pracy. Wyjście drugie to ociąganie się z decyzją i manipulacja faktami, aż do momentu, w którym nie będzie innego wyjścia, jak zamknięcie kopalni. Właśnie w scenariuszu utrata pracy przez górników i innych pracowników kopalni z dnia na dzień jest obecnie najbardziej prawdopodobna.
Decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego tak naprawdę nie rozwiązała konfliktu, a jedynie go odroczyła. Spór był kosztowny dla Polski, która utraciła środki unijne, a rząd wciąż unika pomocy finansowej na transformację energetyczną. Opóźnienie transformacji może prowadzić do zwiększenia kosztów i paradoksalnie nagłej utraty miejsc pracy w regionie, jednak rząd nadal nie dostrzega problemu.