icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Polacy są „gópi”, bo nie chcą taniego gazu z Rosji (FELIETON)

Odpowiedzi na kolejne teksty o tym, że Polacy są „gópi”, bo nie chcą taniego gazu z Rosji są nużące. Mimo to należy je formułować, szczególnie gdy propaganda tego typu trafia na łamy prestiżowego Financial Times – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Witalij Jermakow z Oxford Institute for Energy Studies, były pracownik Sbierbanku, pisze na łamach Financial Times, że „Polska poświęca rzeczywistość komercyjną na ołtarzu woli politycznej poprzez odcięcie się od jednego z tańszych i czystszych źródeł dostaw, jednocześnie pogarszając swą pozycję negocjacyjną”. Odnosi się w ten sposób do deklaracji Polaków, że nie będą kontynuować kontraktu jamalskiego. Jermakow stawia tezę, że Polska zamierza porzucić gaz z Rosji w ogóle ze względu na „wyraźną fiksację ideologiczną w Polsce”, która miała się przełożyć na cel fizycznej eliminacji gazu rosyjskiego z rynku „poprzez budowę kosztownej alternatywy infrastrukturalnej”. Zdaniem Jermakowa gazociąg Baltic Pipe jest wątpliwy ekonomicznie ze względu na istniejący szlak dostaw gazu z Norwegii przez Niemcy. Wynik arbitrażu PGNiG-Gazprom na korzyść Polaków pokazuje zdaniem Jermakowa, że obniżka cen dostaw gazu z Rosji była możliwa bez inwestycji w tak dużą infrastrukturę służącą dywersyfikacji.

Po pierwsze, Polska nie zadeklarowała oficjalnie, że nie kupi gazu z Rosji po 2022 roku, kiedy skończy się niekorzystny kontrakt jamalski. Rezygnacja z kontraktu jamalskiego to decyzja biznesowa. To najdroższa i najmniej elastyczna oferta na rynku polskim, tym mniej atrakcyjna wobec rosnącej konkurencji i podaży błękitnego paliwa w Europie.

Po drugie, Polacy wygrali arbitraż po pięciu latach sporów z Gazpromem w których dochodziło do ograniczenia dostaw gazu tłumaczonych problemami technicznymi w 2017 roku i innych niespodzianek prezentowanych przez Rosjan w długiej historii sporów z nimi. Polaków spotkał los lepszy niż Ukraińców, którzy musieli wysłać komorników do Unii Europejskiej, by wyegzekwować należności po arbitrażu wygranym z Gazpromem albo Białorusinów, którym media rosyjskie grożą obecnie przerwą dostaw gazu od lipca, jeżeli Mińsk nie ustąpi w sprawie ceny tego surowca w negocjacjach z Rosjanami i nie spłaci fikcyjnego długu, o którym Rosjanie przypomnieli sobie akurat na okazję tych rozmów. Warto jeszcze raz przypomnieć, dlaczego potrzebny był arbitraż. Był spowodowany brakiem ustępstw Rosjan, którzy w 2014 roku nie chcieli obniżyć ceny dostaw gazu do Polski pomimo warunków rynkowych sugerujących taki ruch. To podstawa do rozważań czy na pewno wszystkie działania Gazpromu są biznesowe i czy część z nich nie jest czasem elementem polityki Kremla, realizowanej nawet kosztem interesów tej firmy.

Po trzecie, można postawić tezę przeciwną do tej postawionej przez Jermakowa. Być może poprawna postawa Gazpromu po arbitrażu z PGNiG, tak odmienna od relacji z Ukraińcami i Białorusinami, jest możliwa właśnie dzięki rozbudowanej infrastrukturze gazowej dającej Polakom wreszcie wolność wyboru oraz nowym warunkom rynkowym sprzyjającym dywersyfikacji – spadek zapotrzebowania, rekordowe zapasy gazu, tanie alternatywy jak LNG z US.

Po czwarte, spór z Gazpromem się nie skończył. Rosjanie odwołali się od wyroku arbitrażu i przekonują, że mogą liczyć na przynajmniej częściową korektę wyroku na ich korzyść. Długa historia sporów z Rosjanami każe spodziewać się, że będą one trudne aż do końca kontraktu jamalskiego w 2022 roku.

Po piąte, obawy względem wydawania pieniędzy na węglowodory z Rosji nie wynikają tylko z przesłanek ekonomicznych, czyli faktu, że kontrakt jamalski był najdroższą ofertą wśród dostępnych dotąd Polakom. Są także przesłanki z zakresu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa podnoszone słusznie przez oficjeli w Warszawie, ale także ruch zielonych w Europie Zachodniej. Każdy dolar przekazany Gazpromowi czy Rosnieftowi to więcej pieniędzy na czołgi Putina rozjeżdżające Ukrainę i Syrię.

Gazprom sam zniechęca do siebie swoich klientów. Nie są „gópi” starając się od niego uzależnić. Byliby jednak głupi, gdyby nie uczyli się na błędach z historii. Kontrakt jamalski to relikt, który niebawem odejdzie do przeszłości. Byłoby dobrze, gdyby podobnie było z tekstami o „gópich” Polakach, którzy nie chcą gazu rosyjskiego. Obawiam się jednak, że tak nie będzie.

Jakóbik: O Polsce, która gazu z Rosji nie chciała (FELIETON)

Odpowiedzi na kolejne teksty o tym, że Polacy są „gópi”, bo nie chcą taniego gazu z Rosji są nużące. Mimo to należy je formułować, szczególnie gdy propaganda tego typu trafia na łamy prestiżowego Financial Times – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Witalij Jermakow z Oxford Institute for Energy Studies, były pracownik Sbierbanku, pisze na łamach Financial Times, że „Polska poświęca rzeczywistość komercyjną na ołtarzu woli politycznej poprzez odcięcie się od jednego z tańszych i czystszych źródeł dostaw, jednocześnie pogarszając swą pozycję negocjacyjną”. Odnosi się w ten sposób do deklaracji Polaków, że nie będą kontynuować kontraktu jamalskiego. Jermakow stawia tezę, że Polska zamierza porzucić gaz z Rosji w ogóle ze względu na „wyraźną fiksację ideologiczną w Polsce”, która miała się przełożyć na cel fizycznej eliminacji gazu rosyjskiego z rynku „poprzez budowę kosztownej alternatywy infrastrukturalnej”. Zdaniem Jermakowa gazociąg Baltic Pipe jest wątpliwy ekonomicznie ze względu na istniejący szlak dostaw gazu z Norwegii przez Niemcy. Wynik arbitrażu PGNiG-Gazprom na korzyść Polaków pokazuje zdaniem Jermakowa, że obniżka cen dostaw gazu z Rosji była możliwa bez inwestycji w tak dużą infrastrukturę służącą dywersyfikacji.

Po pierwsze, Polska nie zadeklarowała oficjalnie, że nie kupi gazu z Rosji po 2022 roku, kiedy skończy się niekorzystny kontrakt jamalski. Rezygnacja z kontraktu jamalskiego to decyzja biznesowa. To najdroższa i najmniej elastyczna oferta na rynku polskim, tym mniej atrakcyjna wobec rosnącej konkurencji i podaży błękitnego paliwa w Europie.

Po drugie, Polacy wygrali arbitraż po pięciu latach sporów z Gazpromem w których dochodziło do ograniczenia dostaw gazu tłumaczonych problemami technicznymi w 2017 roku i innych niespodzianek prezentowanych przez Rosjan w długiej historii sporów z nimi. Polaków spotkał los lepszy niż Ukraińców, którzy musieli wysłać komorników do Unii Europejskiej, by wyegzekwować należności po arbitrażu wygranym z Gazpromem albo Białorusinów, którym media rosyjskie grożą obecnie przerwą dostaw gazu od lipca, jeżeli Mińsk nie ustąpi w sprawie ceny tego surowca w negocjacjach z Rosjanami i nie spłaci fikcyjnego długu, o którym Rosjanie przypomnieli sobie akurat na okazję tych rozmów. Warto jeszcze raz przypomnieć, dlaczego potrzebny był arbitraż. Był spowodowany brakiem ustępstw Rosjan, którzy w 2014 roku nie chcieli obniżyć ceny dostaw gazu do Polski pomimo warunków rynkowych sugerujących taki ruch. To podstawa do rozważań czy na pewno wszystkie działania Gazpromu są biznesowe i czy część z nich nie jest czasem elementem polityki Kremla, realizowanej nawet kosztem interesów tej firmy.

Po trzecie, można postawić tezę przeciwną do tej postawionej przez Jermakowa. Być może poprawna postawa Gazpromu po arbitrażu z PGNiG, tak odmienna od relacji z Ukraińcami i Białorusinami, jest możliwa właśnie dzięki rozbudowanej infrastrukturze gazowej dającej Polakom wreszcie wolność wyboru oraz nowym warunkom rynkowym sprzyjającym dywersyfikacji – spadek zapotrzebowania, rekordowe zapasy gazu, tanie alternatywy jak LNG z US.

Po czwarte, spór z Gazpromem się nie skończył. Rosjanie odwołali się od wyroku arbitrażu i przekonują, że mogą liczyć na przynajmniej częściową korektę wyroku na ich korzyść. Długa historia sporów z Rosjanami każe spodziewać się, że będą one trudne aż do końca kontraktu jamalskiego w 2022 roku.

Po piąte, obawy względem wydawania pieniędzy na węglowodory z Rosji nie wynikają tylko z przesłanek ekonomicznych, czyli faktu, że kontrakt jamalski był najdroższą ofertą wśród dostępnych dotąd Polakom. Są także przesłanki z zakresu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa podnoszone słusznie przez oficjeli w Warszawie, ale także ruch zielonych w Europie Zachodniej. Każdy dolar przekazany Gazpromowi czy Rosnieftowi to więcej pieniędzy na czołgi Putina rozjeżdżające Ukrainę i Syrię.

Gazprom sam zniechęca do siebie swoich klientów. Nie są „gópi” starając się od niego uzależnić. Byliby jednak głupi, gdyby nie uczyli się na błędach z historii. Kontrakt jamalski to relikt, który niebawem odejdzie do przeszłości. Byłoby dobrze, gdyby podobnie było z tekstami o „gópich” Polakach, którzy nie chcą gazu rosyjskiego. Obawiam się jednak, że tak nie będzie.

Jakóbik: O Polsce, która gazu z Rosji nie chciała (FELIETON)

Najnowsze artykuły