(Novinite/Wojciech Jakóbik)
W przeciwieństwie do innych państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej, Bułgaria nie zamierza podejmować działań przeciwko rosyjskiemu projektowi Nord Stream 2 wspieranemu przez część firm europejskich.
Podczas szczytu Unia Europejska – Turcja w Brukseli premier Bojko Borysow powiedział, że jego kraj jest zdeterminowany w celu budowy na swoim terytorium hubu gazowego, który służyłby do handlu surowcem ze wszelkich dostępnych źródeł – z własnych zasobów, z Rosji i regionu kaspijskiego. – Myślę, że stworzenie takiego centrum dystrybucyjnego albo hubu, czy jakkolwiek inaczej to nazwać, w Bułgarii to realna opcja – powiedział premier.
Jego zdaniem Nord Stream 2 i hub w Bułgarii powinny być „połączone”. Chodzi prawdopodobnie o to, aby nowy gaz słany przez rozbudowany gazociąg z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie docierał także do Bułgarów.
Bułgaria, Czechy, Estonia, Grecja, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry przekonują, że projekt powinien podlegać jak najściślejszej ocenie pod względem zgodności z prawem unijnym i wymaga otwartej dyskusji podczas szczytu unijnego zaplanowanego na grudzień. Ostrzegają, że uderzy on w tranzyt gazu przez Ukrainę i rozwój rynku gazu w regionie.
Okazuje się, że pomimo podpisania listu przez Bułgarów, nie zamierzają oni protestować przeciwko projektowi. Może to wynikać z faktu, że są zainteresowani dostawami rosyjskiego gazu od południa za pomocą projektu, który mógłby natrafić na podobne przeszkody w Brukseli, jak Nord Stream 2. W grę wchodzi np. gazociąg Turkish Stream.
Więcej: Nord Stream 2 to test potencjału polskiej dyplomacji