icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Baca-Pogorzelska: Czarne chmury znad Australii. Czy Polsce zagrożą miliardowe kary?

Niepokojące wieści płyną z Londynu. Prairie Mining straciła cierpliwość i po żółtej kartce na początku roku w sprawie arbitrażu przeciwko Polsce szykuje pozew na wrzesień. Ma już fundusz hedgingowy, a reprezentować ją będzie doświadczona kancelaria Lalive – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Według moich rozmówców Australijczycy nie chcą już dłużej bezczynnie czekać na rozstrzygnięcia, ponieważ ich rozmowy o przejęciu projektów Jan Karski i Dębieńsko z Jastrzębską Spółką Węglową trwały bardzo długo. Ba, przed wyborami samorządowymi sama Beata Mazurek obiecywała swej Ziemi Chełmskiej, że oto tu powstanie kopalnia, a JSW otworzy w Chełmie swój oddział (większe wpływy podatkowe). W zasadzie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nie wiem oczywiście, za ile JSW miałaby to kupić, ale wiem, że bez Dębieńska wzrost produkcji węgla do 18 mln ton rocznie (w tym 80 proc. koksowy, baza do produkcji stali) zakładany w jej strategii do 2030 roku jest po prostu niemożliwy bez zagospodarowania Dębieńska, gdzie właściwie można wejść „na już” od strony kopalni Knurów-Szczygłowice, na której zakup jeszcze od Kompanii Węglowej JSW wydała niemal 1,5 mld zł.

Tobiszowski o projektach Prairie Mining. Mogą otworzyć drogę dla Bogdanki i JSW

W lutym tego roku napisałam w DGP, że Australijczycy już stracili cierpliwość i złożyli pozew. Dali w nim jednak Polsce ostatnią szansę, cooling off period, czyli trzy miesiące czasu na przemyślenie sprawy. Minęły w maju. Jak słusznie zauważył na Twitterze Piotr Stępiński, dziennikarz BiznesAlert.pl transakcja miała być dopięta w maju na katowickim Europejskim Kongresie Gospodarczym. Każdy był zadowolony, nawet – nieoficjalnie – Bogdanka, która po wygaśnięciu Prairie niektórych praw do spornego złoża natychmiast złożyła koncesję na nie (sąd sprawę przyblokował). Bogdanka i JSW są kontrolowane przez państwo, dogadały się mniej więcej tak: Bogdanka z Jana Karskiego weźmie to, co energetyczne, a JSW to, co koksowe. A Prairie sobie pójdzie zadowolone, że pozbyło się kłopotu.

Niestety, to było za piękne. Czasu zostało naprawdę mało, na pewno mniej niż miesiąc. Dlatego trzymam kciuki za deklaracje wiceministra energii Adama Gawędy odpowiedzialnego za górnictwo, który mówi, że dla tych projektów tworzona jest mapa drogowa. Panie Ministrze, to niech ona się już stworzy. Jak Australijczycy wyłączą swoje słynne „no worries”, to w ramach międzynarodowego arbitrażu na podstawie BIT (dwustronnych umów o ochronie wzajemnych inwestycji) mogą zażądać od Polski kilku miliardów złotych. A mało nam kłopotu w arbitrażach przez nieszczęsne decyzje związane z wiatrakami?

Niepokojące wieści płyną z Londynu. Prairie Mining straciła cierpliwość i po żółtej kartce na początku roku w sprawie arbitrażu przeciwko Polsce szykuje pozew na wrzesień. Ma już fundusz hedgingowy, a reprezentować ją będzie doświadczona kancelaria Lalive – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Według moich rozmówców Australijczycy nie chcą już dłużej bezczynnie czekać na rozstrzygnięcia, ponieważ ich rozmowy o przejęciu projektów Jan Karski i Dębieńsko z Jastrzębską Spółką Węglową trwały bardzo długo. Ba, przed wyborami samorządowymi sama Beata Mazurek obiecywała swej Ziemi Chełmskiej, że oto tu powstanie kopalnia, a JSW otworzy w Chełmie swój oddział (większe wpływy podatkowe). W zasadzie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nie wiem oczywiście, za ile JSW miałaby to kupić, ale wiem, że bez Dębieńska wzrost produkcji węgla do 18 mln ton rocznie (w tym 80 proc. koksowy, baza do produkcji stali) zakładany w jej strategii do 2030 roku jest po prostu niemożliwy bez zagospodarowania Dębieńska, gdzie właściwie można wejść „na już” od strony kopalni Knurów-Szczygłowice, na której zakup jeszcze od Kompanii Węglowej JSW wydała niemal 1,5 mld zł.

Tobiszowski o projektach Prairie Mining. Mogą otworzyć drogę dla Bogdanki i JSW

W lutym tego roku napisałam w DGP, że Australijczycy już stracili cierpliwość i złożyli pozew. Dali w nim jednak Polsce ostatnią szansę, cooling off period, czyli trzy miesiące czasu na przemyślenie sprawy. Minęły w maju. Jak słusznie zauważył na Twitterze Piotr Stępiński, dziennikarz BiznesAlert.pl transakcja miała być dopięta w maju na katowickim Europejskim Kongresie Gospodarczym. Każdy był zadowolony, nawet – nieoficjalnie – Bogdanka, która po wygaśnięciu Prairie niektórych praw do spornego złoża natychmiast złożyła koncesję na nie (sąd sprawę przyblokował). Bogdanka i JSW są kontrolowane przez państwo, dogadały się mniej więcej tak: Bogdanka z Jana Karskiego weźmie to, co energetyczne, a JSW to, co koksowe. A Prairie sobie pójdzie zadowolone, że pozbyło się kłopotu.

Niestety, to było za piękne. Czasu zostało naprawdę mało, na pewno mniej niż miesiąc. Dlatego trzymam kciuki za deklaracje wiceministra energii Adama Gawędy odpowiedzialnego za górnictwo, który mówi, że dla tych projektów tworzona jest mapa drogowa. Panie Ministrze, to niech ona się już stworzy. Jak Australijczycy wyłączą swoje słynne „no worries”, to w ramach międzynarodowego arbitrażu na podstawie BIT (dwustronnych umów o ochronie wzajemnych inwestycji) mogą zażądać od Polski kilku miliardów złotych. A mało nam kłopotu w arbitrażach przez nieszczęsne decyzje związane z wiatrakami?

Najnowsze artykuły