Gibała: Prawo UE dotyczące ochrony przyrody stało się wyborczym workiem treningowym

26 marca 2024, 10:00 Opinie

— Walka o ostateczne przyjęcie ustawy dotyczącej przywracania przyrody w Unii Europejskiej staje się coraz bardziej zacięta. Gorączka wyborcza w Europie osłabia skuteczność legislacji mającej chronić rzeki, lasy i morza. Pomimo zmian kraje UE wciąż stawiają opór  — często z powodów politycznych — co stawia pod znakiem zapytania przyszłość Zielonego Ładu. Ostatnia szansa na przyjęcie ustawy przed wyborami Parlamentu Europejskiego wydaje się coraz bardziej odległa, a to zwiększa niepewność w kwestii ochrony środowiska naturalnego w Europie — pisze Mateusz Gibała, redaktor Biznesalert.pl

Źródło: freepik
Źródło: freepik

Gorączka wyborcza stopniowo osłabia skuteczność ustawy mającej na celu ochronę i naprawę rzek, lasów i mórz w Unii Europejskiej, które znajdują się w trudnej sytuacji. Ustawa o przywracaniu przyrody, która kiedyś była kluczowym elementem Europejskiego Zielonego Ładu została zdegradowana po tym, jak politycy i rządy UE – pod wpływem protestów rolników i wzrostu popularności populistycznej prawicy – zredukowali jej cele w ubiegłym roku. Jednakże dla niektórych krajów to nadal nie wystarcza. Kilka rządów UE przyjmuje jeszcze ostrzejsze stanowisko przed zbliżającymi się wyborami w czerwcu, w nadziei na zdobycie poparcia konserwatywnych i wiejskich wyborców, którzy sprzeciwiają się silniejszym regulacjom ze strony Brukseli. Istnieje obecnie ryzyko, że ustawa może zostać odrzucona na ostatniej prostej. Do końca ubiegłego tygodnia kraje Unii Europejskiej planowały zakończyć prace nad ustawodawstwem podczas spotkania ministrów środowiska UE. Jednak głosowanie zostało niespodziewanie usunięte z porządku obrad, gdy urzędnicy zauważyli, że nie mają wystarczającego poparcia. Przewidywana porażka odzwierciedla malejący entuzjazm Europy dla zasad ekologii, zwłaszcza w kontekście rolnictwa po przyjęciu wielu aktów prawnych dotyczących klimatu w ciągu ostatnich pięciu lat.

Belgia nadal próbuje przekonać rządy do zmiany swojego stanowiska. Jednakże jest to zadanie trudne: wraz z rozkwitem kampanii wyborczej w UE niewiele krajów chce być postrzeganych jako ulegające presji z Brukseli, a ich sprzeciw nie wynika tak naprawdę z istoty samej ustawy.

– To nie chodzi tylko o samą ustawę – zauważył Lemke, niemiecki polityk z ramienia Zielonych.

– W negocjacjach wprowadzono zbyt wiele zmian i uwzględniono zdecydowanie zbyt wiele punktów. Mogę jedynie snuć przypuszczenia co do motywów, jakimi kierują się różne kraje – dodał.

Ustawa dotycząca przywracania przyrody, chociaż osłabiona, stała się symbolem walki politycznej o przyszłość Zielonego Ładu. Dla osób krytykujących to prawodawstwo jest przykładem zbyt dużego regulowania spraw ekologicznych, które należy ograniczyć. Dla jego zwolenników bronić tej ustawy to jednocześnie bronić samego ideowego fundamentu Zielonego Ładu. Komisja Europejska przedstawiła tę ustawę w roku 2022, gdy naukowcy wykazali, że ponad 80% obszarów naturalnych w UE znajduje się w złym stanie.

Niestabilne ekosystemy zagrażają nie tylko dzikiej przyrodzie, ale także zdrowiu ludzkiemu, bezpieczeństwu żywnościowemu i dostępowi do wody. Zdrowe ekosystemy są kluczowe w walce ze zmianami klimatycznymi, ponieważ mogą pomóc w absorpcji dwutlenku węgla i ochładzaniu miast. Plan Komisji zakłada prawo nakazujące rekultywację 20% obszarów lądowych i morskich UE do 2030 roku, a także wszystkich obszarów wymagających naprawy do 2050 roku. Istnieją również konkretne cele dotyczące różnych typów siedlisk, zapylaczy, miast i rolnictwa. Po roku negocjacji cele na lata 2030 i 2050 pozostały aktualne, choć niektóre wymogi zostały zmienione. Na przykład zrezygnowano z wymogu renaturyzacji gruntów rolnych, a cele dotyczące rewitalizacji torfowisk pozostały dobrowolne dla rolników i prywatnych właścicieli gruntów.

Sprzeciw członków dla zasady, a nie dla treści

Do 2030 roku władze krajów UE nie są prawnie zobowiązane do renaturyzacji obszarów poza tymi, które już są chronione w ramach sieci Natura 2000. Ostateczny tekst ustawy zawiera także mechanizmy zawieszania przepisów w przypadku kryzysu bezpieczeństwa żywnościowego i osłabił większość wiążących celów prawnych. Jednak pomimo tych ustępstw poczynionych w odpowiedzi na krzyk konserwatywnych polityków, niektóre kraje w dalszym ciągu sprzeciwiają się ustawie o przywracaniu przyrody – choć głównie dla zasady, a nie co do treści.

Szwecja, Finlandia, Polska, Włochy, Holandia i Węgry mają zróżnicowane podejścia do proponowanej ustawy dotyczącej zarządzania lasami. Szwecja wyraża obawy co do ingerencji UE w kwestie zarządzania lasami, podczas gdy Finlandia martwi się o koszty. Premier Polski,Donald Tusk sprzeciwia się części tekstu, która dotyczy rolników, a Węgry twierdzą, że cele UE są irracjonalne i związane z „zieloną ideologią”, choć wcześniej poparły tę ustawę.

– Uzgodniony ogólny cel, jakim jest rozwiązanie problemu wylesiania w krajach trzecich, nie może działać ze szkodą dla gospodarki europejskiej, w szczególności europejskiego sektora rolnictwa i leśnictwa” – stwierdzono w dokumencie, który podpisała Finlandia, Włochy, Polska, Słowacja i Słowenia i Szwecja.

W Belgii i Austrii władze samorządowe sprzeciwiają się ustawie, co uniemożliwia ich rządom poparcie dla niej. Holandia początkowo nie miała zastrzeżeń co do ustawy, ale niedawny wniosek parlamentarny opracowany m.in. przez populistyczną partię BBB zmienił stanowisko rządu. BBB reprezentująca interesy rolników zyskała znaczące poparcie w wyniku protestów przeciwko rygorystycznym przepisom dotyczącym azotu. Ich sukces w wyborach regionalnych w Holandii i osłabienie tradycyjnych partii politycznych wpłynęły na krajobraz polityczny w Europie. Reakcje na sukces BBB były odczuwalne także w Niemczech, gdzie chadekowie domagali się wycofania proponowanej ustawy o przywracaniu przyrody.

W lutym mocno zmodyfikowana ustawa dotycząca przywracania przyrody została odrzucona w ostatecznym głosowaniu parlamentarnym, a frakcja EPP zagłosowała przeciwko, mimo licznych ustępstw. Doprowadzenie projektu ustawy do końca nadal jest priorytetem belgijskiej prezydencji.  Problem polega na tym, że wszelkie zmiany wprowadzone przez państwa do ostatecznego tekstu musiałby ponownie przejść przez proces zatwierdzania przez Parlament. To praktycznie uniemożliwiałoby przyjęcie ustawodawstwa przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Ostatnia sesja obecnego Parlamentu odbywa się pod koniec kwietnia.

Unia zacieśnia zieloną współpracę z Norwegią