– Gdyby cała Europa poszła za głosowaniem Niemiec, Nord Stream 1 i 2 zostałyby uruchomione wiele miesięcy temu. Poleganie Europy na rosyjskim gazie, którego Putin używa jako narzędzia szantażu na cały kontynent, byłoby prawie nieodwracalne – powiedział premier Mateusz Morawiecki. Tymi słowami zarzucił krajom zachodnim, głównie Niemcom i Francji, bierność w stosunku do przywódcy rosyjskiego , która jego zdaniem doprowadziła do kryzysu energetycznego na Starym Kontynencie.
Unijne problemy według premiera
– Powrót imperializmu rosyjskiego nie powinien nas dziwić. Europa znalazła się w obecnej sytuacji nie dlatego, że była niewystarczająco zintegrowana, ale dlatego, że nie chciała słuchać głosu prawdy. Ten głos słychać z Polski od wielu lat – mówił Mateusz Morawiecki w rozmowie z Le Monde. – To ignorowanie polskiego głosu jest ilustracją większego problemu, przed którym stoi dziś Unia Europejska (UE). W jej ramach równość poszczególnych państw ma charakter deklaratywny. Praktyka polityczna pokazuje, że głosy niemiecki i francuski mają ogromne znaczenie. Mamy więc do czynienia z formalną demokracją i de facto oligarchią, w której władzę sprawują najsilniejsi – dodał premier.
Istotna jest zasada jednomyślności
Premier wspomniał też o zasadzie jednomyślności, jako właściwym mechanizmie podejmowania decyzji przez wspólnotę. Wedle tej zasady państwa muszą jednogłośnie zgodzić się na określone rozwiązanie. Wymusza to na członkach Unii szukania kompromisu i ogranicza przewagę najsilniejszych państw na rzecz tych słabszych. Według Morawieckiego mechanizm ten może być frustrujący, a kompromis nie zadowala wszystkich w stu procentach. Gwarantuje to jednak, że każdy głos jest słyszany, a przyjęte rozwiązanie spełnia minimalne oczekiwania każdego państwa członkowskiego.
Słowa premiera są prawdopodobnie odzewem na pojawiające się w Brukseli głosy przeciwko owej zasadzie. Jasne jest, że w momencie kryzysu wypracowanie kompromisowego rozwiązania może być paraliżujące. Z drugiej strony Mateusz Morawiecki podaje ciekawy scenariusz. Gdyby w ostatnich latach Europa zawsze postępowała tak, jak chciały Niemcy, czy nasza sytuacja byłaby dziś lepsza czy gorsza?
Co gdyby jednomyślności nie było?
– Gdyby cała Europa poszła za głosowaniem Niemiec, nie tylko Nord Stream 1, ale także Nord Stream 2 zostałby uruchomiony wiele miesięcy temu. Poleganie Europy na rosyjskim gazie, którego Putin używa jako narzędzia szantażu na cały kontynent, byłoby prawie nieodwracalne. Gdyby cała Europa dostarczała Ukrainie broń na taką samą skalę i w tym samym tempie co Niemcy, wojna zakończyłaby się dawno temu. I byłoby to absolutne zwycięstwo Rosji – spuentował swoją wypowiedź premier.
Rozdźwięk interesów gigantów zachodniej UE, czyli Francji i Niemiec, oraz państw wschodniej flanki rzeczywiście stał się w ostatnich czasach wyraźny. W obu rzeczonych krajach sentymenty prorosyjskie zawsze były i są znaczące, choć inwazja na Ukrainę zepsuła dotychczasową współpracę. Warto też pamiętać, że oba gazociągi Nord Stream wciąż leżą na dnie Bałtyku, a wojna kiedyś się skończy. Odbudowa wzajemnych relacji zachodu i Rosji w oparciu o gaz wciąż może nastąpić.
Le Monde/Szymon Borowski