Przez aferę Jukosu sąd może zająć aktywa Gazpromu w Europie

22 marca 2016, 13:00 Alert

(RIA Novosti/Piotr Stępiński/Wojciech Jakóbik)

Gazprom dopuszcza możliwość zajęcia swojego majątku za granicą w związku ze sprawą Jukosu. O tym koncern poinformował w prospekcie dotyczącym nowej emisji euroobligacji.

– Uważamy, że jakiekolwiek potencjalny pozew skierowany przeciwko nam, związany z postępowaniem arbitrażowym byłby gołosłowny. Możliwe, że będziemy musieli jednak uczestniczyć w procesie sądowym, jeśli wnioskodawcy będą chcieli próbować zająć nasze aktywa. Jeżeli nie uda się nam ich obronić od wspomnianych roszczeń, to niektóre z naszych aktywów mogą zostać zajęte, co będzie miało negatywny wpływ na naszą działalność, jej rezultaty i sytuację finansową – ostrzega swoich inwestorów Gazprom.

Jak przypomina Gazprom o ryzyku potencjalnych dochodzeń i możliwości przymusowego wypełnienia orzeczeń sądowych świadczą ostatnie decyzje arbitrażu podjęte przeciwko Federacji Rosyjskiej. – Nie uczestniczymy w postępowaniu arbitrażowym i uważamy, że jego decyzje nie dotyczącą zarówno Gazpromu ani jego aktywów. Skarżący w trakcie procesu przed arbitrażem publicznie oświadczyli, że mogą wciągnąć do postępowań sądowych rosyjskie spółki państwowe, które posiadają aktywa zagranicą, w tym Gazpromu – czytamy w materiałach koncernu.

Jak informował pod koniec grudnia ubiegłego roku BiznesAlert.pl francuscy i belgijscy komornicy rozpoczęli już zajmowanie aktywów rosyjskich w odpowiedzi na wyrok Trybunału Sprawiedliwości w Hadze z 18 lipca. Prawnik reprezentujący grupę byłych udziałowców Jukosu Tim Osborne przekonuje, że będzie się ubiegał o zbadanie aktywów rosyjskich znajdujących się w 150 krajach. Dlatego Rosjanie liczą się z możliwością dalszych zajęć środków za granicą.

Poza Rosją znajduje się około 973 obiektów, które mogą zostać zajęte. Ich wartość jest szacowana na około 4 mld euro. Na zamkniętym posiedzeniu Dumy Federacji Rosyjskiej miała paść kwota zobowiązań na 5 mld dolarów, czyli około 4,5 mld euro. Według Tima Osborna jest to bardzo konserwatywne wyliczenie.

Na celowniku komornika w pierwszej kolejności znajdą się budynki Federacji Rosyjskiej bez statusu dyplomatycznego. To budynki mieszkalne i użytkowe, a także sakralne. Rosjanie posiadają tego rodzaju obiekty także w Warszawie. RBC zaznacza ten fakt na mapie dołączonej do artykułu.

Na mocy umów z lat 70-tych Polacy przekazali szereg budynków na atrakcyjnych działkach w pobliżu Kancelarii Premiera i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Do tej pory nie uregulowano ich statusu, pomimo ostrzeżeń ekspertów. Jak podaje TVN, Federacja Rosyjska nie płaci podatków od tych nieruchomości. Trwają spekulacje na temat wykorzystania ich do realizacji celów politycznych Moskwy, na przykład nasłuchu pracy kluczowych instytucji państwowych RP.

Przypomnijmy, że na początku lutego 2016 roku Rosja wniosła apelację do wyroku Międzynarodowego Sądu Arbitrażowego w Hadze. Zamierza odwołać się od zasądzonej kary za nacjonalizację spółki naftowej Jukos.

Środki Jukosu zostały przekazane w większości państwowemu Rosnieftowi po aresztowaniu prezesa Michaiła Chodorkowskiego oskarżonego o oszustwa podatkowe. Trybunał w Hadze zasądził karę w wysokości 50 mld dolarów na korzyść byłych udziałowców Jukosu.

Zablokowany gazociąg może sprowokować falę pozwów

To nie koniec zagrożeń jakie dostrzegają Rosjanie w sprawie możliwych roszczeń, które są kierowane w jej stronę.

Gazprom wyraża także zaniepokojenie możliwością pojawienia się pozwów związanych z rezygnacją z projektu South Stream. Wcześniej włoska spółka Saipem, która miała uczestniczyć w układaniu gazociągu skierowała do Międzynarodowej Izby Handlowej w Paryżu pozew wobec kontrolowanego przez Gazprom South Stream Transport B.V, domagając się odzyskania wycenianych na 759 mln euro strat związanych z zerwaniem kontraktu.

Według stanu na dzień sporządzenia poniższego prospektu, spór z Saipem jest jedynym roszczeniem wykonawców w związku z zakończeniem projektu South Stream. Jednakże nie ma gwarancji, że w przyszłości nie pojawią się nowe pozwy – czytamy w dokumencie spółki. – Nasi wykonawcy domagają się i można się spodziewać, że będą domagali się odszkodowań w związku rozwiązaniem ich kontraktów dotyczących budowy South Stream. Być może będziemy musieli utworzyć znaczące rezerwy na pokrycie strat z tytułu projektu – zauważa Gazprom.

W grudniu 2014 r., rosyjski państwowy monopolista gazowy Gazprom poinformował o rezygnacji z budowy South Stream, gazociągu łączącego Rosję przez Morze Czarne i kraje bałkańskie z Europą Zachodnią. Było to spowodowane opinią Komisji Europejskiej, która stwierdziła, że umowy podpisane przez Rosję z państwami położonymi na trasie gazociągu są niezgodne z unijnym prawem, więc South Stream nie będzie mógł funkcjonować legalnie.