W ostatnich dniach fala fake newsów na temat skażenia radiacyjnego zalała internet i komunikatory. W dobie pandemii obywatele mogą być bardziej podatni na dezinformację. Problem jest poważny, bo ujawnił brak zaufania do służb państwowych i wiedzy na temat energetyki jądrowej. Postprawda dopadła także ten sektor – pisze Patrycja Rapacka, redaktor BiznesAlert.pl.
Co się stało?
Widać już pierwsze efekty bezśnieżnej zimy. Wszystko zaczęło się od pożarów lasów w Strefie Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, które zdarzały się już wcześniej. Doniesienia medialne zadziałały alarmująco na społeczeństwo siedzące w domu, zmęczone pandemią koronawirusa. Choć Państwowa Agencja Atomistyki poinformowała 14 kwietnia, że sytuacja radiacyjna w Polsce pozostaje w normie, to nie wystarczyło. Niepokój nakręciły „łańcuszki” puszczone w mediach społecznościowych. Wiadomości alarmowały o złej sytuacji na Ukrainie i chmurze radioaktywnej przemieszczającej się do Polski. Żeby było mało, kolejne fake newsy informowały o rzekomej awarii badawczego reaktora jądrowego Maria w Świerku pod Warszawą. Łańcuszki były udostępniane drogą smsową, mailową, przez Facebooka (np. w grupach dyskusyjnych), a także wiadomościach prywatnych w aplikacji Messenger. Najpopularniejszym łańcuszkiem była informacja o treści: „W Instytucie Badań Jądrowych przekazano pracownikom zalecenia by nie wychodzili na dwór, nie wietrzyli mieszkań, usunęli z balkonów rośliny i kwiaty jeśli to możliwe – w sobotę i niedziele (18 i 19.04). W tych dniach ma przejść przez Polskę ( nie wiadomo jeszcze przez które regiony) chmura radioaktywna z nad Czarnobyla (w związku z trwającymi tam od 04 kwietnia pożarami wokół nieczynnego reaktora atomowego). Tak więc nie wietrzcie pościeli, nie opalajcie się i nie przybywajcie na powietrzu bez ważnej przyczyny!!! Zdrówka”.
Oto przykładowe posty i wiadomości:
W oczy rzuca się pierwsza informacja o Instytucie Badań Jądrowych, który faktycznie nie istnieje od 1982 roku, która dyskredytuje te doniesienia. Ponadrto, nie było fizycznej możliwości, aby rzekoma chmura radioaktywna znad Ukrainy spowiła niebo nad Polską przez pogodę. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej informował w komunikacie z 18 kwietnia, że Polska znajdowała się wówczas w zasięgu wyżu z centrum w rejonie południowej Norwegii. – Spodziewamy się wiatru głównie z północy i północnego wschodu. W górnych warstwach atmosfery prognozuje się napływ z północy chłodnego i suchego powietrza pochodzenia arktycznego. Warunki te uniemożliwią przedostanie się powietrza znad Ukrainy nad obszar Polski – podał IMiGW.
Na falę internetowych fake newsów zareagowały Państwowa Agencja Atomistyki (1, 2, 3), ministerstwo klimatu (1,2), Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (1) oraz Narodowe Centrum Badań Jądrowych (1). Do sytuacji odniósł się również Stanisław Żaryn, rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych, który stwierdził, że „kampania wokół #FakeNews dot. rzekomego #skażenie w Polsce nosi znamiona dobrze zorganizowanej operacji informacyjnej”.
Winni jesteśmy sami
Rozprzestrzenianie fake newsów zbiega się niestety ze zbliżającą się rocznicą katastrofy w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej wypadającą 26 kwietnia. Katastrofa w Czarnobylu jest oceniania dziś w różny sposób i wyzwala dużo emocji. Strach przed promieniowaniem może być ponownie wykorzystywany do zastraszenia obywateli i wzbudzenia niepotrzebnej paniki w sytuacji, gdy świat zmaga się ze skutkami pandemii koronawirusa. Społeczeństwa są podatne na manipulację. Dostęp do internetu i mediów społecznościowych tylko ułatwia przekazywanie dalej niepotwierdzonych wiadomości. To działanie bezmyślne, bo pomimo komunikatów instytucji rządowych, trwają spekulacje, czy faktycznie sytuacja jest opanowana, a nieprawdziwe informacje krążą dalej w sieci. Problem dobrze przeanalizował Dariusz Aksamit, fizyk medyczny i naukowiec.
https://www.facebook.com/AksamitD/posts/526226954693565
Ta sytuacja powinna dać do myślenia instytucjom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo radiologiczne i energetyczne. Nie ma wzorców reagowania na informacje o niebezpiecznych wydarzeniach. Naturalnym odruchem powinna być weryfikacja otrzymywanych informacji z wykorzystaniem komunikatów profesjonalnych instytucji. Posłużyłaby temu dobrze połączona platforma informacyjna. Pomimo sprawnej reakcji instytucji wymienionych powyżej, ich działania wydają się niewystarczające i są nadal podważane, chociażby w mediach społecznościowych np. w komentarzach pod wpisami ministerstwa klimatu czy RCB:
Poniżej są przykładowe komentarze pod komunikatem RCB
Strach to zabójca umysłów
Bezpieczeństwo zależy od zaufania społeczeństwa do instytucji publicznych, które w Polsce jest niskie (przykładowe wyniki badania Kantar Public). Komentarze pod postami może nie są jedynym wyznacznikiem postaw obywatelskich względem informacji na temat bezpieczeństwa, ale jednak pokazują niebezpieczny trend.
Wyzwaniem jest niewystarczająca edukacja na temat bezpieczeństwa oraz samej energetyki jądrowej. Chociaż Polska nie posiada elektrowni jądrowej, to jednak mają je nasi sąsiedzi, jak Ukraina, Niemcy czy Czechy. Oznacza to, że mogą być przydatne procedury w razie zagrożenia radiologicznego, które powinny być przekazywane w placówkach edukacyjnych. Kolejne wyzwanie to walka z fake newsami i umiejętność ich rozpoznawania. Internet i media społecznościowe są narzędziem, którego mądrego wykorzystywania należałoby uczyć od najmłodszych lat. Potrzeba ta jest widoczna także wobec dużej ilości dezinformacji na temat pandemii koronawirusa. Postprawda zdominowała debatę publiczną, wpływając także na bezpieczeństwo. Jakie jeszcze fake newsy pojawią się w przestrzeni publicznej? Ważniejsze jest to, co zrobimy, by je zneutralizować.