Po raz pierwszy Białoruś odczuła skutki braku dywersyfikacji dostaw strategicznych surowców w zeszłym roku, przy okazji zanieczyszczonej organicznymi związkami chloru ropy, która biegła przez jej terytorium z Rosji na zachód Europy. Teraz reżim Aleksandra Łukaszenki coraz głośniej mówi, że poszukuje alternatywnych źródeł ropy, ale komentatorzy zastanawiają się czy jest to wyraz rzeczywistej woli, czy być może to jedynie taktyka negocjacyjna w rozmowach z Moskwą o warunkach dostaw w przyszłości?
Symptomy trudności
Od grudnia 2018 r. Moskwa otwarcie naciska na „pogłębianie integracji” z Białorusią i uzależnia dalsze gospodarcze wsparcie dla tego kraju od realizacji zapisów umowy o powstaniu państwa związkowego z 1999 r., które przewidują m.in. wprowadzenie wspólnej waluty, sądownictwa, polityki celnej. To podczas rozmów na ten temat pod koniec grudnia zeszłego roku pojawiły się pierwsze symptomy trudności przyszłych rozmów o warunkach dostaw ropy z Rosji do Białorusi.
– Trzy kwestie, które zostały wskazane jako nieuzgodnione po ostatnim spotkaniu prezydentów Rosji i Białorusi, w Petersburgu, nadal pozostają nieustalone. Pozostały pakiet już został uzgodniony. Mamy nadzieję, że jeszcze przed końcem roku dojdzie do jakiegoś kontaktu na szczeblu liderów naszych krajów i oni określą rozwiązania w tych dziedzinach. Argumenty stron są jasne, potrzebna jest po prostu decyzja polityczna – powiedział wicepremier Białorusi Dzmitry Krutoj. Dodał, że w ramach integracji nie jest planowane odejście od rubla białoruskiego i przejście na inną walutę. Zapowiedział także, że od września przyszłego roku ma zostać zniesiony roaming w połączeniach komórkowych pomiędzy dwoma krajami.
Wicepremier Białorusi: Do uzgodnienia z Moskwą pozostały kwestie gazu, ropy i podatków
Jak się szybko okazało, obszar energetyki szybko znalazł się w centrum rozmów pomiędzy Putinem a Łukaszenką. Prezydent Białorusi powiedział, że jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia z Rosją w sprawach związanych z energetyką, Mińsk może zastosować rewers na ropociągu Przyjaźń, który przesyła ropę z Rosji do Europy. Obiecał też on szukać alternatywy dla dostaw ropy z Rosji. Za pomocą ropociągu Przyjaźń Rosja wysyła na Zachód 70 milionów ton ropy rocznie. Gdyby sugestia Łukaszenki została wcielona w życie, Rosja byłaby w stanie pompować tylko 20 milionów ton paliwa na Zachód.
Dywersyfikacja?
Jednak 31 grudnia ambasador Białorusi w Rosji i Gazprom podpisały protokół w sprawie cen gazu dla Białorusi na dwa pierwsze miesiące 2020 roku oraz przedłużyły kontrakt przesyłowy do 2021 roku. Prezydent Białorusi zaapelował o szybkie negocjacje z Rosjanami i poszukiwanie alternatywnych źródeł dostaw ropy, w tym z Polski. W przeszłości Łukaszenko sugerował, że mógłby sprowadzać ropę z Polski przy wykorzystaniu rewersu ropociągu Przyjaźń. – Połączenie wykonamy, dostarczać będziemy od razu do dwóch rafinerii. Z czterech nici ropociągu „Przyjaźń” zabierzemy na początku dwie. I rewersem będziemy tłoczyć. Ropa popłynie do nas nie z Rosji, lecz stamtąd – zapewniał we wrześniu 2019 roku. – Weźmiemy, dajmy na to, irańską, amerykańską, saudyjską ropę, od Zjednoczonych Emiratów Arabskich, niedawno gościliśmy u nas szejka, prowadziliśmy rozmowy. Potrzebne to wam? Stracicie rynek? Minimum 20-25 milionów ton. Jestem pewien, nie jest nam to potrzebne.
Operator ropociągów PERN przyznał, że strona białoruska na razie nie wyraziła zainteresowania rewersowymi dostawami z Polski. Reuters ostrzegał, że opóźnienie rozmów z Rosjanami może doprowadzić do zawieszenia pracy rafinerii białoruskich od pierwszego stycznia. Terminarz dostaw zakłada dostarczenie 5,84 mln ton ropy w okresie styczeń-marzec 2020 roku. Wypowiedzi Łukaszenki o dywersyfikacji dostaw ropy są postrzegane jako gra negocjacyjna z Rosją. Pojawiały się już wielokrotnie w przeszłości, ale nie poszły za nimi dotąd konkrety.
Łukaszenka gra dywersyfikacją w rozmowach o dostawach ropy z Rosji
Białoruski Belneftechim poinformował czwartego stycznia o tym, że spodziewa się dostaw 650 tysięcy ton ropy z Rosji w styczniu tego roku. Pierwsza transza ma wynieść 100-130 tysięcy ton w ramach porozumienia z jedną z firm rosyjskich. Rosyjski Transnieft potwierdził nominację dostaw w wysokości 130 tysięcy ton na Białoruś do rafinerii Naftan w Nowopołocku.
Taka ilość ropy z Rosji ma pozwolić na normalne funkcjonowanie rafinerii białoruskich pomimo braku porozumienia w sprawie warunków dostaw w 2020 roku i nieprzedłużenia umowy na dostawy z 2019 roku. Wcześniej Rosjanie zatrzymali czasowo dostawy na Białoruś, nie ograniczając przy tym dostaw przez jej terytorium do Unii Europejskiej, w tym Polski. Źródła RIA Novosti przekonują, że powodem braku porozumienia jest oczekiwanie Białorusi, że otrzyma rabat do 10 dolarów za tonę, czyli różnicę między ceną rynkową a ofertą złożoną Mińskowi przez Moskwę.
Umowa tymczasowa o dostawach ropy z Rosji na Białoruś zamiast rewersu z Polski
Ciąg dalszy negocjacji
Nie było jednak tak, że w negocjacjach nastąpił całkowity impas. Białoruski Biełneftechim poinformował o dostarczeniu pierwszej transzy ropy naftowej bez marży dostawcy. Transnieft potwierdził, że otrzymał nominację na dostawy 133 tysięcy ton ropy na Białoruś. Nazwa dostawcy pozostaje nieznana. Interfax ustalił, że mogą to być Russnieft lub Neftisa należące do Grupy Safmar Michaiła Guceriewa, które zgodziły się na rezygnację z marży na korzyść Białorusi, która domaga się obniżki ceny dostaw ropy rosyjskiej. Mińsk argumentuje porzucenie marży ze względu na wzrost ceny ropy docierającej na Białoruś wskutek manewru podatkowego w Rosji, który doprowadził do podwyżki podatku od eksportu surowca w zamian za obniżkę podatku od wydobycia. Wspiera on prace wydobywcze firm rosyjskich, ale podnosi cenę ich ropy eksportowanej m.in. na Białoruś.
Przyszłość dostaw ropy rosyjskiej na Białoruś po styczniu stoi pod znakiem zapytania
Biełneftechim podaje, że cena ropy dostarczanej Białorusi w 2019 roku była równa około 80 procent poziomów na rynku globalnym. W 2020 roku było to już 83 procent. Rozmowy na temat podpisania nowego kontraktu na dostawy ropy w 2019 nie przyniosły rezultatu. Obecny kontrakt ma charakter tymczasowy i zapewni dostawy surowca rafineriom białoruskim w styczniu.
Rosjanie rezygnują z marży na dostawach ropy na Białoruś. Nie wiadomo co dalej
Białoruś wymieniła Polskę jako potencjalnego partnera przy dywersyfikacji dostaw ropy, ale według rzeczniczki PERN Katarzyny Krasińskiej, nie ma obecnie możliwości dostarczania ropy z Polski na Białoruś. – Obecna infrastruktura przesyłowa uniemożliwia przesył ropy naftowej z Bazy w Adamowie na Białoruś, przy jednoczesnym zachowaniu ciągłości dostaw dla obecnych klientów PERN – poinformowała rzeczniczka. Oznacza to, że przypadek fizycznego rewersu, który miał miejsce w lipcu ubiegłego roku, podczas przepompowywania zanieczyszczonego chlorkami surowca na terytorium Rosji jest możliwy jedynie w przypadku braku przepływu ropy na zachód, a więc do polskich i niemieckich rafinerii. Taka zaś sytuacja, dopóki tranzyt nie został przerwany, nie ma obecnie miejsca.
Spór o podatki
Spór Białorusi z Moskwą skomentował dziennikarz BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski. – Podatek środowiskowy od transportu ropy i produktów ropopochodnych został nałożony 13 stycznia na operatorów systemów przesyłowych działających na Białorusi dekretem prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Podatek ma wynosić 50 procent od przychodów firm transportowych tj. Homeltransnafta Drużba, czyli operatora białoruskiej części ropociągu Przyjaźń oraz Transneft i Vitol Latraspres, które eksploatują dwa rurociągi procesowe z rafinerii w Nowopołocku (Połock-Windawa oraz Połock-Możejki). Od kilku lat ich znaczenie jest jednak stopniowo ograniczane, ze względu na naciski Rosji na Białoruś w sprawie wykorzystywania portów rosyjskich, zamiast portów państw nadbałtyckich, do wysyłki produktów petrochemicznych wytwarzanych w białoruskich zakładach. Wykorzystanie portów państw nadbałtyckich przez białorusinów jest zatem stale redukowane. Ostatnie dane z 2017 roku pokazują, że łączny wolumen transportu produktów naftowych, przy wykorzystaniu tych dwóch magistrali, wyniósł 3,3 mln ton – pisał Marszałkowski.
Białoruś wstrzymuje tranzyt ropy w kierunku Polski. PERN uspokaja
Stawka: podmiotowość
– W przypadku operatora systemu Drużba, którego przychód w 2018 roku wyniósł 233 mln białoruskich rubli (ok 120 mln dolarów) oznacza to, że podatek środowiskowy, wyniósłby ok 55 mln dolarów. Pomysł wprowadzenia podatku ekologicznego pojawił się w marcu 2019 roku przy okazji negocjacji w sprawie dostaw ropy na Białoruś oraz kosztów tranzytu ropy rosyjskiej i produktów ropopochodnych na Zachód. W liście do prezesa Transneftu Nikolaja Tokariewa, wicepremier Białorusi Igor Liaszenko napisał, że opłata za przesył produktów powinna wynosić 0,21 dolara za tonę na 100 km, natomiast opłata tranzytowa na ropę naftową powinna wynosić 0,84 dolara za tonę na 100 km. Oznaczałoby to wzrost o 23 procent. W skład podwyżki wchodziłby również podatek środowiskowy, który miałby rekompensować ryzyko związane z ewentualną katastrofą ekologiczną – pisał.
Białoruś szuka innych źródeł ropy niż rosyjskie. Liczy m.in. na Polskę
– Taka sytuacja będzie wyjątkowo trudna dla Białorusi w dłuższej perspektywie, gdyż odcina ona ją od źródła dochodu oraz „twardej” waluty. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez białoruski urząd statystyczna Bielstat, od stycznia do listopada białoruskie rafinerie wyeksportowały 1,372 mln ton paliw o wartości 602 mln dolarów. Należy pamiętać, że kwota ta byłaby wyższa, gdyby nie ponad miesięczny przestój w dostawach surowca przez zanieczyszczenie ropociągu Drużba. W wyniku tej kryzysowej sytuacji, Białoruś również wtedy wprowadziła zakaz eksportu paliw ze swoich rafinerii na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa paliwowego wewnątrz, przez co utraciła możliwość zarobku – opisywał Mariusz Marszałkowski. – Intencję Rosji w tym sporze są jasne, coraz więcej oficjalnych przedstawicieli zarówno władzy, jak i koncernów petrochemicznych mówią jednym głosem: „Chcecie taniej ropy? Wejdźcie w skład Rosji”. Tak kończą podmioty, które nie zabezpieczają się przed szantażami i wierzą w „ekonomiczne projekty Rosji”. Rosja wielokrotnie udowodniła, że jest gotowa poświęcić wiele miliardów dolarów, aby osiągnąć swój cel. Teraz, na celowniku jest białoruska państwowość o której lata temu zapomniał sam Łukaszenka. I samemu Łukaszence również nie chodzi o obronę tej państwowości, a jedynie własnej podmiotowości – ocenił.
Marszałkowski: Podatek ekologiczny Baćki, czyli ciąg dalszy sporu o ropę z Rosją