RAPORT: Cień Czarnobyla nad atomem

1 maja 2021, 07:30 Atom

Od katastrofy w Czarnobylu minęło już 35 lat. Od tego czasu na jej temat powstał szereg publikacji naukowych, ruchów antyatomowych, a nawet seriali telewizyjnych. Przykład Czarnobyla jest używany jako argument przeciwników energetyki jądrowej. Czy jednak po tych wszystkich latach warto brać to tragiczne wydarzenie za punkt odniesienia względem współczesnych perspektyw stojących przed atomem?

Co się wydarzyło w Czarnobylu 35 lat temu?

W 2021 roku rozmowa o Czarnobylu toczy się o niemal zamierzchłej historii z punktu widzenia technologii, jednak wciąż inspiruje on dziennikarzy i historyków. Właśnie z takiej perspektywy na temat czarnobylskiego „sarkofagu” pisał dziennikarz BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski: – Po wybuchu reaktora nr cztery w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej do atmosfery przedostały się liczne związki promieniotwórcze. Chmura pyłu skaziła tysiące kilometrów kwadratowych terytorium państw Europy, chociaż i nie tylko. Sam pożar elektrowni trwał prawie dwa tygodnie, jednak samo ugaszenie otwartego ognia nie oznaczało końca walki z następstwami wybuchu. Odkryty reaktor, którego pokrywa, ważąca tysiąc ton, została poderwana w wyniku wybuchu, zionął pyłem, dymem i promieniotwórczą parą. Władze sowieckie zdawały sobie sprawę z tego, że obiekt nie może pozostać w takim stanie, i trzeba opracować instalację, która przykryje reaktor czwarty. Projektowanie Obiektu Ukrytiye rozpoczęło się 20 maja 1986 roku, 24 dni po katastrofie. Prace projektowe trwały do połowy sierpnia 1986 roku. Po nich nastąpiła faza budowlana. Została ona podzielona na kilka etapów, m.in zabezpieczenia i zabetonowania terenu (należało wydrążyć tunel pod reaktorem i go zabetonować, aby nie doszło do przetopienia posadzki i skażenia okolicznych wód gruntowych). Tę pracę przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, wykonywało 400 górników – pisał Mariusz Marszałkowski.

– Po zabetonowaniu i zabezpieczeniu podłoża, robotnicy rozpoczęli stawianie ścian nośnych i działowych pomiędzy reaktorami nr trzy i cztery. Następnie została postawiona ściana kaskadowa, okratowanie stropów, zabezpieczono dach hali turbin oraz zniszczonego reaktora, a na końcu wykonano instalację wentylacyjną i filtracyjną. Sarkofag nie był w pełni szczelny. W jego powierzchni wydrążono kilkadziesiąt otworów służących do kontroli reaktora. Otwory posiadały śluzy i odpowiednie filtrowanie, aby żadne promieniotwórcze substancje nie wydostawały się na zewnątrz. Podczas budowy sarkofagu zostało zużyte ponad 400 tys. m sześc. betonu oraz 7,300 ton stali. Taką samą ilość stali wykorzystano do stworzenia ponad 312 metrowej wieży Eiffla w Paryżu. Proces budowy pokrywy w Czarnobylu, który trwał ponad 3,5 miesiąca, był żmudnym i niebezpiecznym zadaniem. Ze względu na silne promieniowanie, nie było możliwości bezpośredniego instalowania elementów konstrukcji. Aby tego dokonać, wykorzystywano śmigłowce i żurawie z przedłużanymi wysięgnikami. Przy wszystkich trudnościach, konstruktorzy musieli zachować niezwykłą precyzję, gdyż część sarkofagu została posadowiona na istniejących elementach hali reaktora. Błędy popełnione podczas budowy mogły mieć druzgocące konsekwencje przy eksploatacji schronienia. Jednak ze względu na technologię i wyzwania, konstrukcja od początku była traktowana jako rozwiązanie prowizoryczne. Już w 1992 roku Ukraina ogłosiła międzynarodowy konkurs na projekt wymiany sarkofagu. Zgłoszonych zostało 394 projektów, jednak ostatecznie zostały wybrane tylko trzy z nich. W tym koncepcja łukowego schronienia zaproponowana przez brytyjską Design Group Partnership. Firma sugerowała oparcie konstrukcji nowego schronienia na bazie łuku. Tłumaczyła to faktem, że taki obiekt będzie można zbudować w niewielkiej odległości od samego reaktora, po czym za pomocą specjalnych siłowników „nasunąć” go na zniszczony budynek oraz tymczasowy sarkofag. Jedenaście lat po katastrofie, w 1997 roku został zainicjowany tzw. Shelter Implementation Plan, czyli plan budowy nowego schronienia, który miał się nazywać New Safe Confinement, czyli Nowa Bezpieczna Powłoka. Miała ona posłużyć do zablokowania emisji promieniowania poza nowy sarkofag. W programie wzięło udział 45 państw z całego świata, które zobowiązały się wspólnie sfinansować projekt nowego schronu – pisał.

Marszałkowski: Arka Czarnobyla, czyli historia nowego sarkofagu

Dzisiaj wiadomo, że 35 lat temu Sowieci zmobilizowali liczne siły kontrwywiadu KGB, aby ukryć jak najwięcej informacji przed Zachodem. O kulisach działań KGB opowiedział generał dywizji KGB Anatolij Tkaczuk, który był szefem grupy operacyjnej KGB dla strefy czarnobylskiej. – Każda służba wywiadowcza, która w najmniejszym stopniu szanowała siebie, była zobowiązana do pracy nad sprawą Czarnobyla. Głównym powodem aktywności wywiadów była chęć dowiedzenia się co się tam wydarzyło. Najbardziej pożądane były próbki materiałów pobranych bezpośrednio z miejsca katastrofy – tłumaczy Tkaczenko. – Drugą przyczyną była chęć pozyskania informacji na temat przyszłych zabezpieczeń działań związanych z przemysłem jądrowym. Cenne były informacje dotyczące m.in organizacji pracy ratowników – dodał Tkaczenko. Według generała KGB, operacja Czarnobylska stanowiła ogromne wyzwanie dla sowieckiego kontrwywiadu – Na miejscu katastrofy pracowało kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Był to zarówno personel kontraktowy jak i poborowi ale także naukowcy. Na miejscu katastrofy było zlokalizowanych wiele państwowych instytutów badawczych, naukowych, biur projektowych i obronnych. Wszędzie tam było zgromadzonych mnóstwo nośników ściśle tajnych informacji, dokumentów, procedur i technologii, które w normalnych warunkach znajdowały się rozproszone po całym kraju, w miejscach niedostępnych dla postronnych, a zwłaszcza, cudzoziemców. Dlatego istotne było, aby zamknąć tych ludzi przed dostępem wywiadów – mówi Tkaczuk.

Jak działał kontrwywiad KGB po katastrofie w Czarnobylu?

– W miarę opanowywania sytuacji, na miejsce katastrofy zaczęli zjeżdżać się naukowcy z całego świata, wśród których liczną część stanowili oficerowie zagranicznych wywiadów. Jednak to nie zawodowi oficerowie wywiadu byli największym problemem. Nim byli obywatele sowieccy, którzy współpracowali z nimi – tłumaczy emerytowany generał. – Musieliśmy zabezpieczyć strefę przed penetracją i próbą wywiezienia z niej tajnych informacji, próbek pobranych na miejscu i innych cennych dla wywiadów przedmiotów. Jak identyfikowaliśmy współpracowników obcych wywiadów? To była żmudna, ale efektywna praca. Dokładne studiowaliśmy materiały dotyczące wszystkich osób przyjeżdżających do strefy. Uderzające było to, że niektórzy z nich w sposób bardzo uporczywy pisali wnioski o przeniesienie do pracy do Czarnobyla. Tłumaczyli to wyższym dodatkiem finansowym, dodatkowym stażem pracy itp. Przyglądaliśmy się szczegółowo takim ludziom, ich predyspozycjom ich cechom charakteru. W większości, były to osoby już rozpracowane przez Zachodnie służby – mówi.

Urszula Kuczyńska, działaczka Lewicy Razem i współautorka programu energetycznego tej partii pisała o tragedii mieszkańców Czarnobyla po katastrofie: – W kontekście niedawnej rocznicy Wielkiego Trzęsienia Ziemi w Tohoku, które przyniosło awarię w elektrowni Fukushima-Daiichi dużo mówiło się o nadmiarowej reakcji władz; o tym, że tak szeroko zakrojona ewakuacja nie była potrzebna; że przyniosła lęk, niepewność i stres, które tylko pogorszyły zdrowie i sytuację przesiedleńców. Większość z nich wróciła już jednak do domów. Większość tych przymusowo ewakuowanych z okolic Czarnobyla – nie wróciła nigdy.  Jak zauważają – bardzo sucho i kostycznie – autorzy raportów ONZ na temat skutków katastrofy w Czarnobylu, ta większość zapłaciła za to ogromną cenę. To cena liczona w rozdzielonych rodzinach, zerwanych przyjaźniach i znikających sieciach wsparcia; w nowotworach od nadmiarowo wypalonych papierosów i chorobach związanych ze stresem, do których niejednokrotnie dołączał alkoholizm – pisała.

Kuczyńska: Czy o Czarnobylu powiedziano już wszystko?

– To była prawdziwa tragedia Czarnobyla, ale żeby ją dostrzec, trzeba zajrzeć poza suche liczby i zapisy raportów. I akurat ta tragedia, była jak najbardziej do uniknięcia. Nie można jej zrzucić na żadną technologię. Była pokłosiem spóźnionej reakcji podbijanej przez lęk, wynikiem paniki i braku spójnego planu działania. Była bezsprzecznie i jednoznacznie winą człowieka i to nie jednego człowieka a całego systemu. Ten system, próbując chronić siebie – nie uchronił nikogo przed niczym.  Po ewakuacji w 1986, znaleźli się jednak i tacy, którzy pomimo lęku przed promieniowaniem – powrócili. Często władze znajdowały ich w Strefie Wyłączenia i wywoziły z powrotem. A oni znów wracali: do porzuconych domów i pól, do miejsc, które były ich miejscem na Ziemi od zawsze i miały nim pozostać. Polskie grupy jeżdżące w okolice Czarnobyla nazywają ich samosiołami. Odwiedzają ich Czarnobylcy i Napromieniowani.pl, odwiedziła amerykańska ekipa kręcąca “Obietnicę Pandory”. Zaprzyjaźniają się z nimi ukraińscy i międzynarodowi “stalkerzy” buszujący po Strefie Wyłączenia na własną rękę, ukrywający się przed strażą leśną i innymi służbami regularnie patrolującymi jej teren. Relacje ze spotkań z czarnobylskimi samosiołami są najczęściej wzruszające. Są pełne ciepła i życzliwości, szacunku, wsparcia i zrozumienia, ale zawsze uderza w nich coś jeszcze: piszcząca w każdym kącie bieda. Ta, którą na chwilę wygnała z regionu budowa i działanie elektrowni a która powróciła wraz z jej zamknięciem – pisała Urszula Kuczyńska.

Hakerzy atakują atom na Białorusi w rocznicę Czarnobyla

Czarnobyl a świat w 2021 roku

O wpływie katastrofy w Czarnobylu na współczesną debatę o energetyce jądrowej pisał Adam Rajewski z Politechniki Warszawskiej: – Szczególnie źle dzieje się, gdy widmo „drugiego Czarnobyla” wykorzystywane jest jako argument (czy tez może raczej „straszak”) w debacie na temat budowy przyszłych elektrowni jądrowych. Źle – gdyż takie postawienie tematu jest merytorycznie zupełnie nieuzasadnione. Przyczyna jest prozaiczna. W Czarnobylu doszło do awarii bardzo szczególnego urządzenia – reaktora jądrowego typu RBMK. Reaktory takie miały specyficzną konstrukcję, bardzo niereprezentatywną dla energetyki jądrowej w ogóle i obarczoną niestety, szczególnie w oryginalnej postaci, poważnymi wadami. To te wady konstrukcyjne w połączeniu z ich zignorowaniem przez szereg decydentów doprowadziły do wybuchu, który stał się wielkim argumentem w debacie o energetyce przyszłości, a przez popkulturę został rozdmuchany (niesłusznie) do rangi największej katastrofy przemysłowej ludzkości. Niezależnie od analizy przyczyn i realnych skutków tej katastrofy należy jednak wprost stwierdzić, że w dyskusji o energetyce Czarnobyl należy traktować wyłącznie w kategoriach historycznych. Mniej więcej tak, jak tragedię „Hindenburga” w dyskusji o komunikacji lotniczej. Tak, takie zdarzenie miało miejsce. Tak, można z niego wyciągnąć szereg pożytecznych wniosków, w szczególności w zakresie podejścia do ryzyka, zarządzania tym ryzykiem, kultury obsługi skomplikowanych wytworów techniki i zarządzania ich eksploatacją. Co oczywiście się stało. Tak jak jednak spłonięcie niemieckiego sterowca nie przekłada się nijak na ryzyko latania nowoczesnym samolotem pasażerskim, tak wybuch radzieckiego reaktora nie tworzy ryzyka dla jakichkolwiek budowanych dziś elektrowni jądrowych. Jest tak, bowiem technologia reaktorów wykorzystywana we współczesnych elektrowniach (i olbrzymiej większości starych) jest zupełnie odmienna. Co ciekawe – wcale nie jest istotnie nowsza, wywodzi się pod względem koncepcyjnym jeszcze z lat 50. – jednak jest bezpieczniejsza, a przy tym bardziej dopracowana i sprawdzona w ciągu dekad eksploatacji w setkach instalacji, tak na lądzie, jak i na morzu (bowiem najpopularniejsze reaktory lekkowodne stosowane w energetyce stanowią także źródło napędu okrętów podwodnych, lotniskowców czy lodołamaczy) – pisał Adam Rajewski.

Rajewski: Widmo Czarnobyla utrudnia dyskusję o współczesnym atomie

– Tymczasem reaktory takie jak w Czarnobylu, typu RBMK, powstały łącznie zaledwie 23, wszystkie w Związku Sowieckim. Po katastrofie czarnobylskiej pozostałe 22 sztuki istniejące w ZSRS (na terenie Rosji, Ukrainy i Litwy) zmodernizowano tak, by usunąć najpoważniejsze wady i uniemożliwić powtórkę, wstrzymano też budowę kolejnych a także dalszy rozwój podobnych konstrukcji. Związek Sowiecki, a następnie Rosja zwrócił się w stronę technologii analogicznych do wykorzystywanych na Zachodzie (które zresztą rozwijano wcześniej także w ZSRR równolegle). Dziś w świecie nie buduje się w ogóle niczego choćby zbliżonego do konstrukcji czarnobylskiej, żadnych reaktorów w których analogiczne zdarzenia mogłyby w ogóle z punktu widzenia fizyki zajść. W eksploatacji pozostaje ostatnich dziewięć sztuk dodatkowo zabezpieczonych reaktorów RBMK w Rosji, są one sukcesywnie zastępowane nowoczesnymi konstrukcjami w niczym nie ustępującymi rozwiązaniom zachodnim. Z powyższego powodu z katastrofy czarnobylskiej nie płyną konkretne wnioski w zakresie konieczności modernizacji innych istniejących elektrowni jądrowych, czy wprowadzania jakichś istotnych zmian w oferowanych konstrukcjach, czy to w tych z lat 80., czy dzisiejszych. Najistotniejsze dla krajów spoza terenu byłego Związku Sowieckiego konkluzje dotyczyły znaczenia właściwej kultury organizacyjnej i technicznej, a także transparentności procedur i oczywiście takie wnioski zostały wyciągnięte i upowszechnione w cywilnej branży jądrowej na całym świecie – pisał.

RAPORT: Czego nauczyliśmy się 10 lat po Fukushimie?