W Polsce na nowo rozgorzała dyskusja wokół tego, czy nad Wisłą powinny powstać elektrownie jądrowe. Wśród wielu argumentów pojawia się zagadnienie wpływu takiej inwestycji na bezpieczeństwo energetyczne i sensu stricte. W gorącym tonie prowadzony jest dyskurs na temat budowy pierwszej elektrowni jądrowej na Białorusi i zakupu wyprodukowanej tam energii.
Chodzi o projekt realizowany w obwodzie grodzieńskim w odległości 50 km od litewskiej stolicy. Elektrownia budowana jest w oparciu o rosyjską technologię WWER-1200. Ma się składać z dwóch reaktorów o mocy 1200 MW każdy. Uruchomienie pierwszego bloku ma nastąpić w 2018 roku, a kolejnego dwa lata później. Projekt ten wywołuje niemałe emocje ze strony Litwinów, którzy oskarżają Mińsk o nieprzestrzeganie międzynarodowych standardów bezpieczeństwa.
Wilno oskarża Mińsk o matactwa
Od 2013 roku Litwa prosi Białoruś o realizację misji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej SEED (ang. Site and External Events Design) w pełnym zakresie. Jak przekonywało pod koniec stycznia litewskie ministerstwo spraw zagranicznych, podczas spotkań z przedstawicielami Białorusi oraz w korespondencji dyplomatycznej Litwa wielokrotnie zwracała się z prośbą o udzielenie informacji o tym kiedy i w jakim wymiarze misja MAEA SEED jest zapraszana na Białoruś.
Białoruś miała również ignorować wielokrotne prośby o włączenie do grupy ekspertów przedstawicieli Litwy. Nie tylko Litwa, ale także organizacje międzynarodowe wzywają Białoruś do zaproszenia MAEA SEED w celu zapewnienia bezpieczeństwa Elektrowni Ostrowiec. Taka rekomendacja została wydana w 2014 roku podczas spotkania państw stron Konwencji Espoo oraz w trakcie spotkania poświęconego przeglądowi Konwencji o bezpieczeństwie jądrowym.
Przypomnijmy, że podczas ostatniej wizyty misji MAEA w dniach 16-20 stycznia 2017 r. eksperci Agencji nie stwierdzili żadnych uchybień. W tej sytuacji reakcja Wilna wydawała się dość oczywista. Litwini wskazali na wypowiedzi ekspertów MAEA, którzy twierdzili, że ich misja nie odbywała się w pełnym wymiarze. Jak podkreślał litewski MSZ, konkretny zakres misji nie jest określany przez MAEA, lecz przez państwo zapraszające, dlatego też informacje o tym, że wszystkie decyzje są podejmowane przez MAEA, a nie przez Białoruś, są niezgodne z rzeczywistością.
Według szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevičiusa selektywne wypełnianie standardów bezpieczeństwa oznacza, że projektanci Elektrowni Ostrowiec mają coś do ukrycia.
Incydenty w Ostrowcu
Pod koniec grudnia ubiegłego roku na stacji kolejowej Sławnoje w miejscu manipulowania ładunkami wielkogabarytowymi doszło do nieznacznego kontaktu metalowej osłony dla ładunków ponadgabarytowych (w środku znajdował się korpus reaktora dla Elektrowni Ostrowiec – przyp. red.) ze słupem sieci trakcyjnej. Wówczas nie stwierdzono jednak jakichkolwiek uszkodzeń reaktora.
Zdarzenie do jakiego doszło w Sławnoje było jednym z kilku incydentów związanych z białoruskim projektem jądrowym. Pod koniec lipca 2016 roku białoruskie media informowały opinię publiczną o tym, że w połowie miesiąca podczas instalacji reaktorów w elektrowni w Ostrowcu z wysokości ok. 2-4 metrów spadła jednostka ważąca blisko 330 ton. Mińsk zbagatelizował to zdarzenie, nazywając je „nieprzewidzianą sytuacją”. Na ten temat wypowiedziała się litewska prezydent Dalia Grybauskaitė, która zagroziła Białorusi, że w przypadku niespełnienia norm bezpieczeństwa przy budowie elektrowni w Ostrowcu, Wilno będzie dążyło do zablokowania projektu.
Rosatom przekonywał, że korpus reaktora miał zostać przesunięty w pozycji poziomej o 10 m. Podczas procesu podwykonawca odpowiedzialny za jego przeprowadzenie dopuścił do lekkiego przechylenia ładunku. Na wysokości ok. 4 m doszło do usterki dźwigu i korpus pozostawał w zawieszeniu przez ponad 30 minut. Zwiększający się przechył doprowadził do tego, że zetknął się on z podłożem. Na początku sierpnia Rosatom zapowiedział, że jest gotowy do wymiany reaktora. Dwa tygodnie później Mińsk zatwierdził tę decyzję.
Litwa chce zablokować Ostrowiec
Na początku stycznia tego roku Wilno powołało specjalnego ambasadora, który ma odpowiadać za koordynację stanowiska oraz działań Litwy związanych ze wspomnianą elektrownią w Ostrowcu. Został nim Darius Degutis.
W lutym w rozmowie z agencją BNS powiedział, że najważniejszym celem jego misji jest to, aby wspomniany obiekt był budowany w sposób bezpieczny. W przeciwnym wypadku będzie dążył do zatrzymania budowy. Chce również pokazać partnerom w Unii Europejskiej, jakie są fakty na temat Ostrowca.
W tym kontekście warto odnotować fakt, że Komisja Europejska zapewniła Litwę o tym, iż przeprowadzi w Ostrowcu stress testy zgodnie z obowiązującymi w Europie standardami. Według litewskiego ministra energetyki Žygimantasa Vaičiūnasa zagwarantowali mu to przedstawiciele Komisji, twierdząc, że względem elektrowni Bruksela nie zamierza robić żadnych wyjątków.
– Mówiliśmy o konkretnych instrumentach. Jednym z nich są stress testy. Podczas spotkań otrzymaliśmy jasne zapewnienie oraz gwarancje ze strony Komisji Europejskiej, że przy przeprowadzeniu stress testów zgodnie z europejskimi standardami nie może być mowy o żadnych wyjątkach. Komisja będzie robiła wszystko co możliwe, aby były one jak najszybciej wykonane – powiedział Žygimantas Vaičiūnas.
Według niego jeśli Białoruś nie przeprowadzi stress testów, które wskażą czy elektrownia jądrowa wytrzyma awarie i czy jest bezpieczna, to ryzykuje brakiem wznowienia rozmów z Unią Europejską. Zdaniem Vaičiūnasa ocieplenie w stosunkach między Mińskiem a Brukselą będzie również zależało od rozwoju sytuacji wokół Ostrowca.
Białoruś chce eksportować energię z Ostrowca. Litwa chce embarga
Mińsk przyznaje, że jeśli nie uda mu się słać energii z kontrowersyjnej elektrowni jądrowej w Ostrowcu do Unii Europejskiej, to będzie ją eksportować na Wschód. Mimo nieustającego weta Wilna Białorusini starają się przekonać różnych odbiorców w Europie, w tym Polskę.
Co ciekawe, jak stwierdził białoruski wiceminister energetyki Wadim Zakrewski, Mińsk rozważa możliwość dostaw energii elektrycznej z budowanej elektrowni jądrowej w Ostrowcu do państw Unii Europejskiej oraz na rynki Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Jego zdaniem ta kwestia jest upolityczniania przez państwa, które obawiają się napływu taniej energii z Rosji.
Z kolei według wspomnianego wcześniej Degutisa ważne jest, aby Litwa odrobiła lekcję, tzn. aby zostało podpisane porozumienie partii politycznych, by przyjęto ustawę o ochronie rynku przed energią z niebezpiecznych elektrowni, a także nastąpiło odłączenie kraju od systemu energetycznego, który łączy państwa bałtyckie z Rosją i Białorusią oraz by przeprowadzono synchronizację z zachodnimi systemami energetycznymi.
Wilno prowadzi kampanię wobec państw bałtyckich i Polski, aby przekonać je do rezygnacji z energii, która w przyszłości miałaby być produkowana w Ostrowcu.
Przypomnijmy, że już w 2015 roku ówczesny minister energetyki Litwy Rokas Masiulis wezwał Bałtów, Finów oraz Polaków do embarga na import energii elektrycznej z planowanych elektrowni na Białorusi oraz w obwodzie kaliningradzkim. Wilno jest niewzruszone na zapewnienia Mińska oraz prezydenta Aleksandra Łukaszenki o tym, że przy jej budowie dotrzymane są wszelkie standardy bezpieczeństwa.
Pod koniec października 2016 roku po spotkaniu z Dalią Grybauskaité prezydent Estonii Kersti Kaljulaid stwierdziła, że Unia Europejska nie powinna kupować energii z Ostrowca. Co ciekawe, białoruski przywódca proponował Litwinom, aby włączyli się w projekt budowy elektrowni. W zamian Wilno miało otrzymać energię w „rozsądnej cenie”.
Polska nie jest zainteresowana
W październiku ubiegłego roku w trakcie wizyty w Mińsku wicepremier Mateusz Morawiecki miał usłyszeć od Białorusinów propozycję zakupu przez Polskę energii wyprodukowanej w Ostrowcu. Dotychczas brak jest jednak oficjalnej reakcji Warszawy w tej sprawie.
– Polska dyplomacja podjęła działania na rzecz ocieplenia stosunków z Białorusią i mogło to skłonić Mińsk do ponowienia oferty – ocenia Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl. – Jednak zgoda na dostawy byłaby uderzeniem w sojusznika, czyli Litwę, która zbiera przeciwników Ostrowca i liczy także na Polaków. Warto pamiętać, że jest to projekt rosyjskiego Rosatomu realizowany za pieniądze Kremla, więc nie powinien dawać złudzeń niezależnej, białoruskiej oferty.
Pomysł dostaw ostrowieckiej energii nad Wisłę kiełkował w Mińsku od dłuższego czasu. W kwietniu 2016 roku białoruski wiceminister energii Leonid Szenec powiedział, że Mińsk rozważa możliwość eksportu energii elektrycznej do Polski. Co ciekawe miesiąc później ponowił ofertę. Stwierdził, że rozmowy na ten temat już trwają.
Temat dostaw białoruskiej energii nad Wisłę zdążył nabrać również negatywnego wydźwięku. Jak informował w połowie czerwca 2016 roku BiznesAlert.pl, rosyjska agencja informacyjna RIA Novosti dopuściła się nadinterpretacji słów ambasadora Polski na Białorusi Konrada Pawlika. Miał powiedzieć, że dostawy energii z Ostrowca do Polski będą przedmiotem rozmów pomiędzy obydwiema stronami. Te informacje mogły zaszkodzić relacjom Polski z krajami bałtyckimi, ale zostały zdementowane przez stronę polską.
Rywalizacja projektów w regionie
– Warto przypomnieć, że Ostrowiec jest budowany za pieniądze rosyjskie. Jest to projekt polityczny, który może zagrozić konkurencyjności nowego obiektu, który mógłby powstać na Litwie lub w Polsce – uważa Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Podkreśla, że Wilno wróciło do projektu elektrowni jądrowej Visaginas. Obiekt w rosyjskim Kaliningradzie, jak i ten w Ostrowcu mogą być konkurencyjnymi źródłami energii w regionie. W tym układzie rolę konkurenta pełniłaby także elektrownia jądrowa w Polsce.
– Jeśli chcemy kontynuować Program Polskiej Energetyki Jądrowej, to wykluczyć należy poparcie dla Visaginas, a wspierać wysiłki na rzecz zablokowania innego, konkurencyjnego w stosunku do polskiego, projektu jądrowego, czyli Ostrowca. Wtedy Polacy powinni poprzeć embargo proponowane przez Wilno – twierdzi Wojciech Jakóbik.
Litwa chce także przyłączyć swój system elektroenergetyczny do Europy kontynentalnej poprzez synchronizację z systemem funkcjonującym w tamtej części Unii Europejskiej i desynchronizację z systemem postsowieckim, obowiązującym nadal na terenie krajów bałtyckich.
Przypomnijmy, że państwa bałtyckie uzgodniły, że do 2025 roku zamierzają odłączyć się od postsowieckiego systemu IPS/UPS. Kraje zabiegają o synchronizację z sieciami kontynentalnymi.
Jedynym narzędziem do realizacji tego celu jest połączenie elektroenergetyczne z Polską – LitPol Link 2, które razem z działającym od grudnia 2015 roku LitPol Link pozwoliłoby na obustronne dostawy energii elektrycznej i synchronizację systemu elektroenergetycznego państw bałtyckich z systemem kontynentalnym właśnie przez Polskę.
W połowie stycznia Litwa i Łotwa chcą pogłębienia prac nad synchronizacją połączenia elektroenergetycznego z Europą. Zdaniem ich premierów nie ma alternatywy dla połączenia przez Polskę. Spór toczy się o projekt LitPol Link 2. Interesy Litwy, która chce zarabiać na tranzycie energii, kolidują z planami polskiego rządu, który planuje ograniczyć import.
Litwa wyraża także chęć budowy kolejnego mostu energetycznego z Polską, zwiększającego moc przesyłu do 2 tys. MW i umożliwiającego synchronizację do 2025 r. Chodzi o LitPol Link 2. Obecnie jednak operatorzy sieci rozważają kwestię dotyczącą rozbudowy już istniejącego połączenia.
– Jeżeli mówimy o interkonektorze LitPol Link, o jego rozbudowie, to dla Polski zawsze było ważne, aby połączenie nie było wykorzystywane do tego, by na tamtejszy rynek trafiała tania, niebezpieczna i brudna energia z Rosji. Nasze przesłanie na dziś brzmi: Wzywamy partnerów i przyjaciół, odpowiednie organizacje, urzędy, Komisję Europejską oraz państwa zaznajomione z sytuacją do zablokowania budowy elektrowni w Ostrowcu – powiedział wspomniany wcześniej litewski dyplomata Darius Degutis.