icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Filiński: Kazachska ropa z Rosji w Niemczech to pole do szantażu energetycznego Putina

Tomasz Filiński, autor bloga Świat Paliw i współpracownik BiznesAlert.pl ostrzega przed planami importu ropy z Kazachstanu z pomocą Rosji. – To rozwiązanie pozostawia Władimirowi Putinowi szerokie pole do szantażu energetycznego nie tylko Niemiec, ale także całej Unii Europejskiej – pisze.

Zamysł jest taki, by uniezależnić Niemcy od importu rosyjskiej ropy, ale jak wygląda rzeczywistość? Wczoraj, czyli w środę, miały ruszyć dostawy kazachskiej ropy KEBCO do niemieckiej Rafinerii Schwedt z wykorzystaniem Ropociągu Przyjaźń, zarządzanego przez rosyjskiego operatora Transnieft PJSC, według informacji podawanych przez Bloomberg.

Pierwsza, testowa partia wielkości 20 tys. ton, czyli ok 145 tys. baryłek nie robi wrażenia, ale rzecznik firmy KazTransOil miał zdradzić wspomnianej agencji, że jego firma zamierza dostarczyć w tym roku razem 1,2 mln ton kazachskiej „nafty” do Niemiec. Tymczasem tamtejsze ministerstwo energetyki deklaruje, że ma zdolność do zwiększenia tegorocznego eksportu „czarnego złota” o dodatkowe 6 milionów ton, a to odpowiada niemal w połowie temu, co jest przerabiane przez Rafinerię Schwedt (PCK) każdego roku. Pozostałe 25 procent może być transportowane z wykorzystaniem do przeładunku surowców w polskim naftoporcie w Gdańsku, który również jest połączony siecią rur z zakładem PCK. Porozumienie w tej sprawie między polskim rządem, a niemieckimi odpowiednikami nawet już istnieje i współpraca w tym zakresie miała się rozwijać od początku tego roku, natomiast póki co trwa impas w kwestii derusyfikacji niemieckiej rafinerii położonej blisko Szczecina.

Nasze władze domagają się przejęcia przez Niemcy całkowitej kontroli nad firmą PCK Schwedt, w której to połowę udziałów ma rosyjski Rosnieft. Kilka miesięcy temu udziały „kremlowskiego” koncernu zostały oddane w urząd powierniczy, co zdaniem strony niemieckiej spełnia oczekiwania polski, gdyż od tego czasu wszystkie zyski, które trafiały wcześniej do Rosnieft aktualnie są w całości inwestowane w rozwój zakładu, więc nie zasilają kasy wojennej Putina. Ten argument nie przekonuje jednak rządu Mateusza Morawieckiego i w dalszym ciągu dostawy z Gdańska do Schwedt nie są realizowane. Przedstawiciele rządu Niemiec wyjaśniają, że proces całkowitego przejęcia udziałów rosyjskich w rafinerii PCK jest skomplikowany, a w dodatku niesie za sobą ryzyko, że w odwecie Moskwa może „zakręcić kurek” tranzytu ropy z alternatywnych kierunków pompowanych Przyjaźnią. Wiadomo jednak, że cały czas trwają intensywne negocjacje w tej sprawie między Polską, a Niemcami, więc w każdej chwili należy się spodziewać kompromisu. Media niemieckie już informują o specustawie mającej doprowadzić do derusyfikacji.

Nawet jeśli faktycznie surowiec, który dotrze do naszych zachodnich sąsiadów będzie czystą odmianą wydobywaną na polach w Kazachstanie, to i tak transportowanie jej częściowo przez terytorium Rosji, na dodatek rurociągiem, nad którym piecze sprawuje Kreml, nie do końca można uznać za udaną dywersyfikację. To rozwiązanie pozostawia prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi szerokie pole do szantażu energetycznego nie tylko Niemiec, ale także całej Unii Europejskiej.

Co prawda Berlin przygotowuje alternatywy jak rozbudowa istniejącego połączenia między rafineriami zlokalizowanymi na wschodzie kraju, a morskim portem w mieście Rostock, ale prace zwiększające przepustowość rurociągu oraz nadbrzeża potrwają przynajmniej trzy lata. W obecnym stanie tym kierunkiem może być przesyłane od pięciu do siedmiu milionów ton ropy naftowej rocznie, co według Federalnego Ministerstwa Gospodarki odpowiada za ok 48 – 60 procent zapotrzebowania rafinerii PCK. Szacunki urzędników zakładają, że po ukończeniu inwestycji wartej 400 mln euro, zdolność przesyłowa tego rurociągu wzrośnie do ponad 9 milionów ton rocznie, dzięki czemu ok. 75 procent ropy przerabianej na wschodnich krańcach kraju będzie pochodzić z kierunków alternatywnych do rosyjskich źródeł.

Ale czy to rzeczywiście będzie ropa wydobywana na polach naftowych w Kazachstanie? Przepisy unijne dopuszczają ze względu na ograniczenia infrastrukturalne mieszanie podczas przesyłu rurociągami ropy pochodzącej z krajów trzecich z surowcem metkowanym przez Kreml. Takie działania nie powinny jednak zwiększać ani ułatwiać produkcji rosyjskiej, ani generować dodatkowych zysków mogących wzmacniać budżet Putina. Wyjątkiem w tym przypadku są przychody za tranzyt ropy przez terytorium Rosji oraz opłaty za korzystanie z rosyjskich rurociągów.

Jednakże Moskwa ma możliwość omijania sankcji poprzez dostawy swoich gatunków „nafty” do systemu rafinacji Kazachstanu. Tam Urals może zostać „przemianowany” na kazachską ropę rksportową KEBCO, po czym zostanie wprowadzony do sieci rurociągów i dostarczony do Niemiec jako towar pochodzący ze źródeł nierosyjskich. Aktualnie ropa KEBCO jest wyceniana mniej więcej na 20 dolarów za baryłkę powyżej Urals, więc dla Putina gra jest warta świeczki i to potrójnie – raz, że znajduje ujście dla dodatkowych ilości, dwa, że sprzedaje ten sam towar po wyższej cenie, a trzy, że zarabia na udostępnieniu sieci Przyjaźń i tranzycie.

To oczywiście nie jedyne sposoby na obejście sankcji przez Rosję, by skorzystać na alternatywie, jaką znalazł niemiecki rząd, ale długo by pisać, a i tak pewnie nie wyczerpałbym tematu. Nie mniej to, co opisałem w powyższym artykule powinno wystarczyć, byśmy zrozumieli, co zostało z tych pięknych haseł rzucanych na forach w pierwszych miesiącach wojny o całkowitym odejściu od współpracy z Rosją. W podejściu do tej kwestii niewiele się zmieniło, jedynie tworzona jest zasłona dymna.

Czy ropa z Kazachstanu dla Niemiec będzie rosyjska?

Tomasz Filiński, autor bloga Świat Paliw i współpracownik BiznesAlert.pl ostrzega przed planami importu ropy z Kazachstanu z pomocą Rosji. – To rozwiązanie pozostawia Władimirowi Putinowi szerokie pole do szantażu energetycznego nie tylko Niemiec, ale także całej Unii Europejskiej – pisze.

Zamysł jest taki, by uniezależnić Niemcy od importu rosyjskiej ropy, ale jak wygląda rzeczywistość? Wczoraj, czyli w środę, miały ruszyć dostawy kazachskiej ropy KEBCO do niemieckiej Rafinerii Schwedt z wykorzystaniem Ropociągu Przyjaźń, zarządzanego przez rosyjskiego operatora Transnieft PJSC, według informacji podawanych przez Bloomberg.

Pierwsza, testowa partia wielkości 20 tys. ton, czyli ok 145 tys. baryłek nie robi wrażenia, ale rzecznik firmy KazTransOil miał zdradzić wspomnianej agencji, że jego firma zamierza dostarczyć w tym roku razem 1,2 mln ton kazachskiej „nafty” do Niemiec. Tymczasem tamtejsze ministerstwo energetyki deklaruje, że ma zdolność do zwiększenia tegorocznego eksportu „czarnego złota” o dodatkowe 6 milionów ton, a to odpowiada niemal w połowie temu, co jest przerabiane przez Rafinerię Schwedt (PCK) każdego roku. Pozostałe 25 procent może być transportowane z wykorzystaniem do przeładunku surowców w polskim naftoporcie w Gdańsku, który również jest połączony siecią rur z zakładem PCK. Porozumienie w tej sprawie między polskim rządem, a niemieckimi odpowiednikami nawet już istnieje i współpraca w tym zakresie miała się rozwijać od początku tego roku, natomiast póki co trwa impas w kwestii derusyfikacji niemieckiej rafinerii położonej blisko Szczecina.

Nasze władze domagają się przejęcia przez Niemcy całkowitej kontroli nad firmą PCK Schwedt, w której to połowę udziałów ma rosyjski Rosnieft. Kilka miesięcy temu udziały „kremlowskiego” koncernu zostały oddane w urząd powierniczy, co zdaniem strony niemieckiej spełnia oczekiwania polski, gdyż od tego czasu wszystkie zyski, które trafiały wcześniej do Rosnieft aktualnie są w całości inwestowane w rozwój zakładu, więc nie zasilają kasy wojennej Putina. Ten argument nie przekonuje jednak rządu Mateusza Morawieckiego i w dalszym ciągu dostawy z Gdańska do Schwedt nie są realizowane. Przedstawiciele rządu Niemiec wyjaśniają, że proces całkowitego przejęcia udziałów rosyjskich w rafinerii PCK jest skomplikowany, a w dodatku niesie za sobą ryzyko, że w odwecie Moskwa może „zakręcić kurek” tranzytu ropy z alternatywnych kierunków pompowanych Przyjaźnią. Wiadomo jednak, że cały czas trwają intensywne negocjacje w tej sprawie między Polską, a Niemcami, więc w każdej chwili należy się spodziewać kompromisu. Media niemieckie już informują o specustawie mającej doprowadzić do derusyfikacji.

Nawet jeśli faktycznie surowiec, który dotrze do naszych zachodnich sąsiadów będzie czystą odmianą wydobywaną na polach w Kazachstanie, to i tak transportowanie jej częściowo przez terytorium Rosji, na dodatek rurociągiem, nad którym piecze sprawuje Kreml, nie do końca można uznać za udaną dywersyfikację. To rozwiązanie pozostawia prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi szerokie pole do szantażu energetycznego nie tylko Niemiec, ale także całej Unii Europejskiej.

Co prawda Berlin przygotowuje alternatywy jak rozbudowa istniejącego połączenia między rafineriami zlokalizowanymi na wschodzie kraju, a morskim portem w mieście Rostock, ale prace zwiększające przepustowość rurociągu oraz nadbrzeża potrwają przynajmniej trzy lata. W obecnym stanie tym kierunkiem może być przesyłane od pięciu do siedmiu milionów ton ropy naftowej rocznie, co według Federalnego Ministerstwa Gospodarki odpowiada za ok 48 – 60 procent zapotrzebowania rafinerii PCK. Szacunki urzędników zakładają, że po ukończeniu inwestycji wartej 400 mln euro, zdolność przesyłowa tego rurociągu wzrośnie do ponad 9 milionów ton rocznie, dzięki czemu ok. 75 procent ropy przerabianej na wschodnich krańcach kraju będzie pochodzić z kierunków alternatywnych do rosyjskich źródeł.

Ale czy to rzeczywiście będzie ropa wydobywana na polach naftowych w Kazachstanie? Przepisy unijne dopuszczają ze względu na ograniczenia infrastrukturalne mieszanie podczas przesyłu rurociągami ropy pochodzącej z krajów trzecich z surowcem metkowanym przez Kreml. Takie działania nie powinny jednak zwiększać ani ułatwiać produkcji rosyjskiej, ani generować dodatkowych zysków mogących wzmacniać budżet Putina. Wyjątkiem w tym przypadku są przychody za tranzyt ropy przez terytorium Rosji oraz opłaty za korzystanie z rosyjskich rurociągów.

Jednakże Moskwa ma możliwość omijania sankcji poprzez dostawy swoich gatunków „nafty” do systemu rafinacji Kazachstanu. Tam Urals może zostać „przemianowany” na kazachską ropę rksportową KEBCO, po czym zostanie wprowadzony do sieci rurociągów i dostarczony do Niemiec jako towar pochodzący ze źródeł nierosyjskich. Aktualnie ropa KEBCO jest wyceniana mniej więcej na 20 dolarów za baryłkę powyżej Urals, więc dla Putina gra jest warta świeczki i to potrójnie – raz, że znajduje ujście dla dodatkowych ilości, dwa, że sprzedaje ten sam towar po wyższej cenie, a trzy, że zarabia na udostępnieniu sieci Przyjaźń i tranzycie.

To oczywiście nie jedyne sposoby na obejście sankcji przez Rosję, by skorzystać na alternatywie, jaką znalazł niemiecki rząd, ale długo by pisać, a i tak pewnie nie wyczerpałbym tematu. Nie mniej to, co opisałem w powyższym artykule powinno wystarczyć, byśmy zrozumieli, co zostało z tych pięknych haseł rzucanych na forach w pierwszych miesiącach wojny o całkowitym odejściu od współpracy z Rosją. W podejściu do tej kwestii niewiele się zmieniło, jedynie tworzona jest zasłona dymna.

Czy ropa z Kazachstanu dla Niemiec będzie rosyjska?

Najnowsze artykuły