Amerykański rząd ma problem z podniesieniem limitu zadłużenia gospodarki, bez czego już na początku czerwca w państwowej kasie zabraknie pieniędzy na opłacenie wszystkich zobowiązań. Opozycja, czyli republikanie mogą zgodzić się na wyższy pułap długu, ale ich warunkiem są głębokie cięcia wydatków, które z kolei nie są dobre dla będących przy sterach demokratów. Zgrzyty o zadłużenie w obliczu grożącej niewypłacalności największej gospodarki świata negatywnie oddziałują na rynki, wzmagając obawy związane ze spowolnieniem i recesją – pisze Tomasz Filiński ze Świata Paliw w BiznesAlert.pl.
Lekkim pocieszeniem, choć nie dla wszystkich, były odczyty o inflacji CPI z USA opublikowane przez rząd w tym tygodniu, które pokazały spadek wskaźnika cen konsumpcyjnych z pięciu procent w marcu do 4,9 procent w kwietniu. Jednak eksperci zauważają, że inflacja pozostaje nadal dużo powyżej założeniom FED na poziomie 2 procent.
Ale negatywne nastroje wciąż spowijają amerykański sektor bankowy, gdyż kolejny, regionalny pożyczkodawca sygnalizuje o ciągnących się kłopotach. W czwartek akcje banku PacWest Bancorp z siedzibą w Kalifornii zostały przecenione o 23 procent, gdy okazało się, że jego depozyty drastycznie skurczyły się w ostatnim czasie. Do podobnych sytuacji dochodziło tuż przed bankructwem innych instytucji kredytowych w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, dlatego każdy nowy symptom „upadkowy” z amerykańskiego sektora bankowego gasi apetyt inwestorów do podejmowania większego ryzyka. My to później widzimy w dominującym, czerwonym kolorze na notowaniach giełdowych, a jeszcze później w korektach cen paliw na stacyjnych słupkach. Tak więc patrząc od strony konsumenta/kierowcy, wyprzedaże na giełdach maja również pozytywne skutki, ale w szerszej perspektywie mogą świadczyć o różnych, negatywnych zjawiskach w gospodarkach już niekoniecznie dobrych także dla obywateli takich jak spadek bezrobocia, czy zarobków z uwagi na rosnące koszty pracodawców.
Jeśli jeszcze jesteśmy przy Stanach Zjednoczonych, ale po tej optymistycznej stronie, to wczoraj zostało potwierdzone przez sekretarz ds. energii Jennifer Granholm, że Biały Dom może zacząć skupować ropę naftową do uzupełnienia swoich rezerw strategicznych po zakończeniu konserwacji i ostatnich, czerwcowych wydań, zakładając jednocześnie, że ceny utrzymają się na poziomach zbliżonych do tych, które obecnie obserwujemy. Ten ruch może pomóc w zrównoważeniu globalnych przepływów ropy naftowej, gdy rynek wszedł w nadpodaż między innymi w wyniku spowolnienia światowej gospodarki i utrzymującego się wysokiego eksportu rosyjskich gatunków mimo sankcji UE i G7.
To i tak niewiele pomogło w poprawie nastrojów na rynkach, a to też dlatego, że wielka nadzieja tego sezonu, jaką są (jeszcze) Chiny, a właściwie odbicie gospodarcze państwa środka po dwuletnich blokadach „covidowych”, póki co rozczarowuje. Obawy z tego tygodnia wzięły się ze słabszych niż oczekiwano danych o popycie na paliwa i spadkowej tendencji pożyczek dla firm, ale wpisuje się to w cały, rozczarowujący cykl wielotygodniowy, gdzie poszczególne sektory gospodarki nie zachowują się tak, jak zakładano.