Nieoczekiwanym efektem niskich cen ropy na światowych rynkach oraz rekordowo niskiego popytu może być import gotowych produktów ropopochodnych z Europy do Rosji. Wszystko przez konstrukcje podatkową na rosyjskim rynku paliw.
Tłumik akcyzy
Obecna sytuacja wynika z kształtu rosyjskiego systemu podatkowego w stosunku do koncernów paliwowych. W mechanizmie fiskalnym, nakładanym na producentów paliw w Rosji, jest tak zwany tłumik odwrotnego podatku akcyzowego. Mechanizm ten jest tak skonstruowany, aby w przypadku wysokich cen ropy naftowej na świecie, na rynku rosyjskim nie zabrakło surowca na potrzeby wewnętrzne. Kiedy cena jest wysoka, rosyjskie rafinerie otrzymują zwrot akcyzy, tak aby zrównoważyć straty wynikające z rafinacji ropy, która mogłaby zostać wyeksportowana za wysoką cenę. W sytuacji, kiedy ropa na świecie jest tania, mechanizm działa odwrotnie. To rafinerie muszą oddawać pieniądze w formie akcyzy. Koncerny naftowe przerzucają koszty na gotowy produkt, co w rezultacie powoduje wzrost cen dla klientów w Rosji.
Obecnie na petersburskiej giełdzie SPIMEX, ceny podstawowych gatunków benzyn tj. AI-92 i AI-95 wynoszą odpowiednio 41,5 tys. i 43 tys. rubli za tonę. Według wyliczeń Reutersa, biorąc pod uwagę cło importowe w wysokości pięciu procent, obecny kurs rubla, podatek akcyzowy i VAT oraz importowana benzyna w europejskiej części Federacji Rosyjskiej kosztowałaby 37 tys. rubli za tonę.
Taka sytuacja oznaczałaby powrót do sytuacji z lat 90., kiedy Rosja była importerem paliw.
Cło lekiem na import z Europy
Według analityków, zmniejszenie hurtowych cen paliw przez producentów spowoduje pogłębienie strat. Rozwiązaniem byłaby zmiana w przepisach mechanizmu tłumienia. To jednak wiązałoby się ze stratami dla budżetu państwa, które w dobie obecnego kryzysu są nie do zaakceptowania.
Źródła Reutersa informują, że rozwiązaniem potencjalnego problemu importu paliw byłoby wprowadzenie ceł zaporowych. To jednak oznacza, że rosyjscy kierowcy z pewnością nie skorzystają na niskich cenach ropy. Wręcz przeciwnie, im bardziej będzie ona spadać, tym więcej zapłacą na stacjach benzynowych.
Reuters/Kommiersant/ Mariusz Marszałkowski