Nawet po 200 tys. zł mieli pożyczać niektórzy pracownicy PKP Cargo. A inni czekali na pożyczkę przez całe lata. Pożyczki były nieoprocentowane, a okres ich spłat był rozłożony nawet na 16 lat. Kierownictwo PKP Cargo złożyło w Prokuraturze Rejonowej w Nowym Sączu doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z prowadzeniem kasy zapomogowo-pożyczkowej w Południowym Zakładzie PKP Cargo – poinformował Dziennik Polski.
– PKP Cargo wciąż pozostaje przedsiębiorstwem ze znaczącym, przekraczającym połowę udziałem Skarbu Państwa. Zaś w latach, kiedy brane były z kasy zapomogowo-pożyczkowej pożyczki w tak znacznych wysokościach, była to firma całkowicie państwowa – przypomina w rozmowie z naszym portalem Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Zdaniem Roszkowskiego jest to w dodatku firma posiadająca znaczące aktywa i bardzo silnie uzwiązkowiona. Tym bardziej więc daleko idące uprzywilejowanie grupy wysokiej rangi przedstawicieli pracowników jest nieuczciwe.
– Gdy pożyczki z kasy zapomogowo-pożyczkowej są nisko- albo nieoprocentowane, to spółka, której pracownicy korzystają z możliwości takiej kasy de facto dotuje takie pożyczki – mówi dalej Roszkowski. – Zatem jeśli z takiego systemu mogą korzystać tylko wybrani, jest to niesprawiedliwe i – jak powiedziałem – nieuczciwe. Na szczęście inaczej wygląda to w innych przedsiębiorstwach państwowych. Np. w NBP, dostęp do podobnie działającej kasy mają wszyscy pracownicy: od prezesa do sprzątaczki.
– W przypadku kasy zapomogowo-pożyczkowej w Południowym Zakładzie PKP Cargo mamy więc do czynienia z jakąś patologią. Jak widać transformacja Polski nie zakończyła się do tej pory w pełni. Zatem tego typu przypadki wciąż się jeszcze zdarzają. Mam nadzieję, że będą się zdarzać coraz rzadziej. Taka sprawa jak w PKP Cargo w ogóle nie powinna mieć miejsca.
– Jak widać ktoś, kto miał reprezentować pracowników tym przedsiębiorstwie, działał w rzeczywistości na szkodę innych zatrudnionych – konkluduje prezes Instytutu Jagiellońskiego.