W środę 9 grudnia zakończyły się negocjacje w sprawie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Fundusze unijne trafią do obszarów górniczych, które przedstawiły plan odejścia od węgla, między innymi Śląska, czy Wielkopolski Wschodniej, jednak nie został tam uwzględniony region Turoszowa. Społeczność lokalna obawia się fali bezrobocia, a do sprawy odniósł się minister aktywów państwowych Jacek Sasin – pisze Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.
Negocjacje w Unii Europejskiej
9 grudnia przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, reprezentującej Radę UE (państwa członkowskie) Prezydencji Niemieckiej i Komisji Europejskiej uzgodnili ostateczny kształt Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST). Największym jego wygranym ma szansę być Polska, która może otrzymać nawet 16 miliardów złotych, czyli 20 procent całego budżetu. – To wielki sukces i zwieńczenie działań, rozpoczętych w Parlamencie Europejskim, w mojej komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE), ponad dwa lata temu. To doskonała wiadomość dla mieszkańców naszych regionów górniczych – Śląska, Zagłębia, Wałbrzycha, Konina, a w przyszłości – choćby Turoszowa czy Bełchatowa – skomentował były premier i przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecny europoseł Jerzy Buzek.
Warto jednak przypomnieć, że Komisja Europejska zatwierdza program wsparcia tylko wówczas, gdy wybór terytoriów najbardziej dotkniętych procesem transformacji przedstawiony w odpowiednim terytorialnym planie sprawiedliwej transformacji został należycie uzasadniony, a terytorialny plan sprawiedliwej transformacji jest zgodny z krajowym planem państwa członkowskiego w dziedzinie energii i klimatu. Tymczasem w Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku polski rząd deklaruje, że w 2020 roku miał powstać plan restrukturyzacji rejonów górniczych węgla kamiennego i brunatnego z wykorzystaniem środków unijnych, ale nie ma propozycji dla rejonu oddziaływania kopalni i elektrowni Turów.
List ministra aktywów państwowych
W piśmie do przewodniczącego sejmiku województwa dolnośląskiego wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin odniósł się do tej kwestii. – Polski rząd od lat podnosi, że transformacja energetyczna kraju powinna posiadać charakter ewolucyjny, nie zaś rewolucyjny. Chodzi tutaj o zapewnienie miejsc pracy, kwestie społeczne, ale również bezpieczeństwo energetyczne kraju. Zarządy PGE i PGE GiEK konsekwentnie podejmują aktywne działania konieczne do zapewnienia dalszej eksploatacji KWB Turów. W marcu 2020 roku KWB Turów otrzymała przedłużenie koncesji na wydobycie o sześć kolejnych lat, równolegle starając się o przedłużenie koncesji do 2044 roku, czyli do całkowitego wyczerpania pokładów węgla – stwierdził wicepremier.
– Po 2044 roku, tereny turoszowskiego kompleksu energetycznego poddane zostaną procesowi rekultywacji. Starając się o przedłużenie koncesji, spółka PGE GiEK prowadziła wiele działań informacyjnych odnosząc się do wszystkich uwag i zapytań dotyczących dalszego funkcjonowania kopalni oraz jej wpływu na najbliższe otoczenie. Niezależnie od powyższego, w związku z dynamicznymi zmianami zachodzącymi na rynku energii, w tym coraz bardziej restrykcyjną polityką klimatyczną Unii Europejskiej, konieczne jest określenie nowej strategii dla elektroenergetyki, w której uwzględnione zostanie stopniowe odchodzenie spółek elektroenergetycznych od węgla. Nowe regulacje unijne wymuszają podjęcie działań, bez których ceny energii elektrycznej w Polsce będą na najwyższym w regionie poziomie, ryzyka niedoboru mocy w systemie elektroenergetycznym oraz uzależnienia kraju od importu energii elektrycznej – pisał Jacek Sasin.
Obawy społeczności lokalnej
Swoje stanowisko w związku z zaistniałą sytuacją wyraził też Klaster Zgorzelecki: – Na początku XXI wieku Elektrownia Turów odpowiedzialna była za produkcję około ośmiu procent krajowej energii elektrycznej. Dzisiaj produkcja w kompleksie Turów to już tylko poziom tylko czterech procent w skali kraju. Zatrudnienie w kompleksie Turów spadło w ciągu ostatnich 20 lat o kilka tysięcy osób. Produkcja z węgla brunatnego zastępowana jest stopniowo przez działające na terenie powiatu zgorzeleckiego farmy wiatrowe i fotowoltaiczne. Działający na terenie powiatu ZKlaster opracował model zwiększenia produkcji zielonej energii w ilości wymaganej przez cele klimatyczne, do których zobowiązała się Polska oraz mogącej w perspektywie 15 lat osiągnąć poziom obecnej produkcji elektrowni Turów – podaje organizacja.
Nie można pomijać faktu wydania ponad 4 mld złotych przez PGE SA na nowy blok energetyczny o mocy 490 MW budowany w Elektrowni Turów. Blok, który w wyniku aukcji w rynku mocy uzyskał kontrakt mocowy z początkiem dostaw mocy od 2021 roku. Mocy wyprodukowanej z węgla brunatnego pozyskanego z pobliskiej odkrywki, która posiada koncesję wydobywczą jedynie na najbliższe 6 lat. Nowa koncesja do 2044 poza tym, że spotyka się z oporem Czechów, nie wpisuje się chyba również w politykę klimatyczną Unii Europejskiej. Ustalenia ostatniego szczytu przywódców państw UE podnoszące poziom redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 na poziom 55%, podpisane także przez premiera polskiego rządu, wymuszą zmiany i w Turowie.
Rejon Turowa by załapać się na środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, co się merytorycznie broni, wymaga jednak silnego lobbingu ponad politycznymi podziałami w Warszawie i w Brukseli. Co nie powinno być trudne, biorąc pod uwagę jak wielu znanych przywódców politycznych pochodzi z Dolnego Śląska.