Minister energii podpisał rozporządzenie do ustawy o cenach energii, określające wysokość rekompensat, które spółki obrotu mają otrzymać za ich zamrożenie. Dokument, który miał uporządkować sytuację na rynku energii, może nie spełnić swojej roli. Spółki obrotu obawiają się, że rekompensat nie wystarczy dla wszystkich, a proponowane rozwiązania nadal mogą nosić znamiona niedozwolonej pomocy publicznej. Pojawił się również zarzut, że przepisy rozporządzenia powstały w sposób odbiegający od zasad prawidłowej techniki legislacyjnej – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl
Rozporządzenie do ustawy o cenach energii to, oprócz projektu strategii energetycznej do 2040 roku, jeden z dokumentów najbardziej oczekiwanych przez sektor energetyczny. Spółki obrotu musiały na niego czekać od stycznia 2019 roku, a więc od momentu, gdy w życie weszła ustawa o cenach energii. W rozporządzeniu zawarta została formuła, na podstawie której ma być wyznaczana średnioważona cena energii na rynku hurtowym, służąca do obliczania rekompensat będących różnicą między ceną hurtową a ceną sprzedaży dla odbiorcy. Od stycznia działalność spółek obrotu cechowała niepewność, ponieważ nie była znana wysokość rekompensat, nie było również wiadomo, czy pokryją one starty wynikające z zamrożenia cen energii.
Ekspresowe konsultacje
Na konsultacje nowej wersji projektu rozporządzenia resort energii przeznaczył 6 dni (5-10 lipca), z których dwa przypadły na weekend. Podobnie, jak w przypadku projektu rozporządzenia przedstawionego w marcu, choć wówczas trwały dzień krócej (14-18 marca). Mimo, że konsultacje zakończyły się 10 lipca, dopiero 19 lipca, a więc w dniu podpisania rozporządzenia, uwagi nadesłane do Ministerstwa Energii zostały opublikowane na stronie Rządowego Centrum Legislacji. Jak wynika z ich treści, przedstawiciele sektora energetycznego zarzucali projektowi rozporządzenia nie tylko błędy redakcyjne (np. datowanie projektu na 4 lipca 2017 roku). Pojawiały się również wątpliwości, czy środków z rekompensat wystarczy dla wszystkich i czy nie stanowią niedozwolonej pomocy publicznej. Resort opublikował pierwszą propozycję rozporządzenia w marcu, ale spotkała się z negatywnym odbiorem spółek obrotu – zaproponowane zapisy oznaczają utrudnienie ich działalności, a w przypadku mniejszych podmiotów nawet ich bankructwo.
Zgodnie z nowymi przepisami, od 1 lipca ceny energii mają być zamrożone wyłącznie dla gospodarstw domowych, jednostek finansów publicznych, samorządu terytorialnego i szpitali. Z tej opcji nie mogą skorzystać natomiast średnie i duże przedsiębiorstwa, które od początku miesiąca muszą płacić rynkowe ceny energii. Przedsiębiorcy będą mogli się ubiegać o rekompensatę w oparciu o tzw. pomoc de minimis. Jej wartość jest ściśle regulowana przepisami. Może wynosić maksymalnie 200 tys. euro w bieżącym roku podatkowym oraz w dwóch poprzedzających go latach podatkowych.
Spółki obrotu są sceptyczne
Diabeł tkwi jednak w szczegółach, zwłaszcza dotyczących mechanizmów wyliczania rekompensat. W uwagach do projektu Towarzystwo Obrotu Energią (TOE), które zrzesza największe spółki obrotu wskazuje, iż w dalszym ciągu nie uwzględnia on indywidualnych warunków działania spółek obrotu. Chodzi m.in. zróżnicowaną sytuację kontraktową każdej ze spółek. Zdaniem TOE, proponowane przepisy mogą z dużym prawdopodobieństwem negatywnie wpływać na kontynuację działalności większości sprzedawców na rynku. Poza tym proponowany mechanizm wprowadza niepewność co do wyniku finansowego i płynności finansowej spółek obrotu. Dodatkowo „zachęca do spekulacyjnej polityki”.
Na ten aspekt uwagę zwróciła również Konfederacja Lewiatan. Według niej, polityka spekulacyjna była często przyczyną problemów finansowych spółek obrotu w drugiej połowie 2018 roku. Podobnie jak TOE, Lewiatan podkreśla brak zastosowania w rozporządzeniu indywidualnego sposobu rozliczania rekompensat na podstawie faktycznie utraconych przychodów przez każdą ze spółek obrotu. – Przyjęte rozwiązania nie uwzględniają zróżnicowanej sytuacji kontraktowej każdej ze spółek i z dużym prawdopodobieństwem mogą negatywnie wpływać na decyzję o kontynuacji działalności większości sprzedawców energii elektrycznej na rynku. […] Co więcej, przewidziany mechanizm może całkowicie „zamrozić” rynek zmiany sprzedawcy w 2019 roku – czytamy w piśmie przedstawionym przez Lewiatan w trakcie konsultacji.
Czy rekompensat wystarczy dla wszystkich?
Rynek może się także obawiać, że przewidziany w rozporządzeniu mechanizm obliczania kosztów różnicy ceny i rekompensat rodzi ryzyko, że przyznane na ich podstawie „kwoty różnicy ceny” i „rekompensaty” nie pokryją całości kosztów faktycznie poniesionych przez poszczególne podmioty rynkowe w związku z wprowadzeniem przedmiotowej legislacji. Takie zastrzeżenia do projektu złożył Tauron. Przypomnijmy, że ze względu na możliwe straty w segmencie sprzedaży Energa i Tauron zawiązały rezerwy odpowiednio 136 i 214 mln złotych. W obydwu przypadkach wpłynęło to negatywnie na ich zyski. Rezerwę utworzyła również PGE – 261 mln złotych, ale dotyczy ona możliwych strat na kontraktach sprzedaży energii. Czy gdyby środków z rekompensat wystarczyło na pokrycie strat, spółki energetyczne zawiązywałyby rezerwy celowe na ewentualne skutki ustawy o cenach energii?
Czy rekompensaty to pomoc publiczna?
Wątpliwości budzą także kwestie proceduralne i to, czy nowelizacja wspomnianej ustawy nie stanowi niedozwolonej pomocy publicznej. Według Towarowej Giełdy Energii, przepisy rozporządzenia zostały opracowane w sposób odbiegający od zasad prawidłowej techniki legislacyjnej, ponieważ określają zakres regulacji tylko w stosunku do jednej, konkretnej firmy, posiadającej status giełdy towarowej, czyli TGE. To, zdaniem Giełdy, pozostaje w sprzeczności z treścią delegacji ustawowej do ustawy o cenach energii. Jej przepisy wskazują na giełdę towarową energii elektrycznej, w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 6 października 2000 roku o giełdach towarowych, czyli jakikolwiek podmiot spełniający wymogi wskazanej ustawy, w szczególności legitymujący się odpowiednim zezwoleniem na prowadzenie giełdy.
Dużo ostrzej do projektu rozporządzenia odniosła się PKP Energetyka. Zdaniem spółki, model obniżenia cen dla dużych i średnich przedsiębiorstw utrzymany w ustawie dla pierwszej połowy 2019 roku nosi wszelkie znamiona pomocy publicznej. Jak zaznacza PKP Energetyka, potwierdza to m.in. wprowadzenie zmienionej regulacji dla drugiej połowy 2019 roku, opierającej się o zasady zgodne z przepisami dotyczącymi pomocy de minimis. Zdaniem spółki, jeżeli Komisja Europejska zakwestionuje mechanizm obliczania rekompensat, to będą musiały zostać zwrócone, co znacząco powiększy straty spółek obrotu.
Warto przypomnieć, że podobne obawy wyraziło na etapie prac nad nowelą ustawy o cenach energii Biuro Analiz Sejmowych. W piśmie do Marszałka Sejmu, datowanym na 10 czerwca, Biuro zwracało uwagę, że zapisy ustawy mogą stanowić pomoc publiczną w rozumieniu unijnych przepisów. Biuro zasugerowało, aby Marszałek zwrócił się do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o wydanie opinii w tej sprawie. Uwagi Biura zostały pominięte, o czym pisałem w BiznesAlert.pl.
Stępiński: Czy nowela ustawy o cenach energii to pomoc publiczna?
Z podsumowania opublikowanego przez Ministerstwo Energii wynika, że w trakcie konsultacji zgłoszono łącznie 364 uwag, z których uwzględniono 114. Nie wiadomo jednak, jak będzie wyglądać ostateczna wersja rozporządzenia, ponieważ do momentu publikacji powyższego artykułu nie zostało ono ogłoszone w Dzienniku Ustaw.
Co po 2019 roku?
Niemniej podpisanie rozporządzenia przez ministra energii nie likwiduje niepewności rynku. Nie wiadomo, czy mechanizm zastosowany w tym roku zostanie zastosowany w 2020 roku. Ministerstwo energii zapowiadało, że nie. Energetyka jest sektorem, który działa w oparciu o prognozy kilkuletnie. Jednak ze względu na rosnące ceny uprawnień do emisji CO2, które napędzają wzrost cen energii, a także obecne rozwiązania prawne i brak pewności zachowania ich ciągłości, obarczają działalność spółek energetycznych dużym ryzykiem. Czy będą brały na siebie ten ciężar i jak długo będą musiały go dźwigać?