icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Schudy: Misja niemożliwa, czyli Turów 2044

Kompleks w Turowie to zakład energetyczny węgla brunatnego, tysiące zatrudnionych osób, dziesiątki lat tradycji górniczych w regionie oraz oddziaływanie na środowisko przyrodnicze i rynek pracy. To także pewien rodzaj myślenia w kategoriach monumentalnych, scentralizowanej produkcji i zatrudnienia. W kontekście Europejskiego Zielonego Ładu oraz Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, a do tego koncesji, która trwa tylko do 2026 roku, region wciąż nie zastępuje miejsc pracy w energetyce węglowej inną strategią rozwoju. Pieniądze na sprawiedliwą transformację regionów górniczych mogą ominąć Bogatynię, która wierzy, że przed nią jeszcze 24 lata wydobycia i spalania węgla. Polska Grupa Energetyczna chwali się, że „zapewnia stabilny byt około 60-80 tysiącom osób”. Tym bardziej dziwi, że odwracając głowę od „końca węgla”, naraża tak potężną grupę ludzi na nagłą zmianę sytuacji – pisze Hanna Schudy z EKO-UNII.

Tryumf woli

Kiedy definitywnie odpadł projekt nowej odkrywki PGE Gubin czy PGE Złoczew, Turów stał się obszarem, w który spółka skanalizowała cały optymizm oraz działania propagandowe. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski, z jednej strony przekonuje, że trzeba „przesunąć” węgiel do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, bo m.in. węgiel brunatny coraz trudniej finansować i ubezpieczać, ale w przypadku Turowa narracja jest taka, jakby przyszłość należała właśnie do węgla – „chcemy kopać do 2044 roku”. Mają to poświadczać fakty dokonane – wybudowany, ale wciąż uruchomiony nowy blok energetyczny o mocy 496 MW, wielka koparka, zamontowana właśnie na dnie odkrywki czy projekt budowy ekranu szczelinującego, który w opinii PGE ma uchronić Niemcy i Czechy przed problemami z wodą. Plany węglowe idą więc całą parą, podejmowane są inwestycje, budowana jest infrastruktura a jednocześnie niszczona ma być ta, która staje na drodze rozbudowie kopalni. Tylko że pandemia, spadek zapotrzebowania na energię, rozwój odnawialnych źródeł energii, a do tego coraz bardziej zdecydowana polityka Unii Europejskiej w zakresie przeciwdziałania zmianie klimatu mogą te majestatyczne plany wielkoskalowej energetyki paliw kopalnych rozbić w pył.

Zabytki na drodze

Pogotowie strajkowe w kopalni i elektrowni Turów zostało powołane, kiedy wyciekły informacje, że kompleks zostanie zamknięty w 2030 roku. Od tego czasu PGE zapewnia, że to nieprawda. Prezes kopalni przekonuje, że kopalnia będzie działać do 2044 roku i mając na celu „jak najlepsze dla naszej polskiej gospodarki wyeksploatowanie złoża”. Uruchomiona została też strona turow2044.pl, na której czytamy o dobrym sąsiedztwie z Czechami, ochronie środowiska czy prądzie na rzecz trzech milionów gospodarstw domowych oraz dobrym bycie 60-80 tysięcy osób.

Chwilę po zapewnieniach prezesa PGE, 17 grudnia Komisja Europejska uznała m.in., że Polska w postępowaniu o przedłużenie koncesji o sześć lat do 2026 roku naruszyła przepisy unijne – dyrektywę EIA i dyrektywę o dostępie do informacji o środowisku. Teraz Czechy mogą podjąć dalsze kroki, czyli złożyć skargę do TSUE. Jak wiemy „europejskie młyny mielą powoli”, stąd raczej nie ma mowy o zamknięciu kopalni z dnia na dzień, ale o konflikcie międzynarodowym już tak. Ryzykiem jest też to, że region mógłby już teraz wystąpić o środki na transformację. Tak się jednak nie dzieje, gdyż PGE twierdzi, że stara się o koncesję na wydobycie do 2044 roku. Fundacja prawnicza Frank Bold kontaktowała się z ministerstwem klimatu i środowiska w sprawie wniosku o koncesję na wydobycie węgla brunatnego w odkrywce Turów do 2044 roku. Odpowiedź Ministerstwa z dnia 30 grudnia wskazuje, że od dnia 21 stycznia 2020 roku (włącznie) nie wpłynął do organu wniosek PGE GiEK S.A. o wydanie koncesji dla przedsięwzięcia polegającego na wydobyciu węgla brunatnego ze złoża „Turów”. Wydobycie do 2044 roku jest zatem na dzień dzisiejszy życzeniem PGE. Ta wola „eksploatacji dla dobra gospodarki” oznacza dodatkowo ryzyko zniszczenia bezpośredniego i pośredniego – przez szkody górnicze – zabytkowej miejscowości Opolno Zdrój.

O tym, że kopalnia może zniszczyć co chce, nawet jeżeli nie jest to konieczne, świadczy historia sąsiedniej wsi Wigańcice. Ta malownicza, pełna zabytkowych domów przysłupowych miejscowość w 1999 roku została zrównana z ziemią na potrzeby zwałowiska zewnętrznego KWB Turów – jak się potem okazało niepotrzebnie, gdyż kopalnia zmieniła metodę zwałowania. Z mapy zniknęły całkowicie m.in. Rybarzowice, gdzie znajdowały się dwa ogromne pałace, a te miejscowości które zostały zwracają uwagę swoimi zabytkami, które popadają w ruinę. W obliczu Europejskiego Zielonego Ładu oraz drożejącego prądu z paliw kopalnych, zniszczenie Opolna może się okazać równie szaloną pomyłką. Ale to nie tego rodzaju dylematy mogą się okazać kryterium dla dalszych planów kopalni. Opolno Zdrój czyli „Perła” uzdrowiskowej architektury sudeckiej staje się dzisiaj niewygodnym problemem dla kopalni, gdyż przyszłością Turowa interesują się już nie tylko ekolodzy, ale artyści czy ludzie kultury, w tym wojewódzka konserwator zabytków Barbara Nowak-Obelinda – ta sama, która ocaliła od zniszczenia Most Plichowicki. O moście było głośno w całej Polsce, gdyż miał on spektakularnie spłonąć na potrzeby przemysłu filmowego, a konkretnie filmu „Mission: Impossible”. Dr hab. Leszek Pazderski podkreśla: „Zniszczenie Opolna pozbawi region najcenniejszego zasobu na przyszłość, gdy o węglu już nikt nie będzie pamiętał. Dlaczego samorządowcy na Górnym Śląsku ocalili od dewastacji dawny zespół uzdrowiskowy Jastrzębie-Zdrój (Bad Königsdorf) – dziś najważniejsza atrakcja turystyczna miasta – a ci na Dolnym Śląsku z obojętnością patrzą na perspektywę zagłady analogicznego uzdrowiska Opolno-Zdrój (Bad Oppelsdorf)? Nie rozumiem”. Upieranie się przy woli wydobycia do 2044 roku nawet za cenę drogiego prądu, dalszego wyludnienia regionu, zniszczenia zabytków oraz konfliktu międzynarodowego, trudno zrozumieć, jeżeli spojrzymy na to w kategoriach długofalowych. W przyszłości region zostanie z niczym – jego zabytkowa tkanka będzie do cna zrujnowana, pieniędzy na transformację przepadną, a sam kompleks może się okazać jedynie kosztem osieroconym. Co wtedy ze stabilnym bytem około 60-80 tysiąca osób, którym jakościowe życie, jak twierdzi koncern, zapewnia PGE Turów?

Komisja Europejska wyraźnie czeka na decyzje PGE i rządu w sprawie skrócenia działania kompleksu i przyjęcia harmonogramu odejścia od węgla. Tylko wówczas samorządy maja szanse na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Radosław Gawlik, przewodniczący społecznego zespołu ds. wkładu do Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji Subregionu Wałbrzyskiego powołanego przez prezydenta Romana Szełemeja podkreśla: „dziś dokładnie nie wiemy ile wyniesie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FST) dla regionu Bogatynia-Zgorzelec, czy też szerzej subregionu jeleniogórskiego. Wiemy, że z FST 3,5 mld Euro przypadnie Polsce. W związku z tym, że Polski rząd nie podpisał deklaracji o neutralności klimatycznej dostaniemy 50 procent czyli 1,75 mld euro”.

Jeżeli podzielimy to na sześć województw węglowych i do tego dwa obszary w województwie dolnośląskim (wałbrzyskie i jeleniogórskie), to można oszacować, że 1-1,5 mld zł przypada na subregion Bogatynia- Zgorzelec. Jeżeli te pieniądze przepadną, mieszkańcy i bezrobotni będą z pewnością chcieli poskarżyć się na winowajcę. Tylko, że wtedy PGE Turów nie będzie już istnieć, bo zastąpi go NABE. „Sprawcy” nie da się zatem ująć, a za straty, rekultywację i koszty osierocone zapłacą wszyscy, zgodnie z logiką Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.

Źródła:
https://wroclaw.tvp.pl/51554055/telenoweli-na-trojstyku-ciag-dalszy-zabytki-na-drodze-kopalnianego-giganta
https://regiony.tvp.pl/51436376/rusza-nowy-blok-energetyczny-w-elektrowni-turow
https://bogatynia.info.pl/newsy/wiadomosci/10819-wielka-koparka-rambu-do-zadan-specjalnych-wkrotce-rozpocznie-prace-w-kopalni-turow
https://www.tvbogatynia.pl/wiadomosci/8135,prezes-uspokaja
http://eko.org.pl/index_news.php?dzial=2&kat=20&art=2301
https://www.wp.pl/?s=https%3A%2F%2Fwroclaw.wp.pl%2Fdolny-slask-most-w-pilchowicach-koscia-niezgody-wpis-do-rejestru-zabytkow-uratuje-go-przed-wysadzeniem-6537060014499457a&nil&src01=f1e45

PGE GiEK: Rozbudowa kopalni Turów była uzgodniona z Niemcami

 

Kompleks w Turowie to zakład energetyczny węgla brunatnego, tysiące zatrudnionych osób, dziesiątki lat tradycji górniczych w regionie oraz oddziaływanie na środowisko przyrodnicze i rynek pracy. To także pewien rodzaj myślenia w kategoriach monumentalnych, scentralizowanej produkcji i zatrudnienia. W kontekście Europejskiego Zielonego Ładu oraz Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, a do tego koncesji, która trwa tylko do 2026 roku, region wciąż nie zastępuje miejsc pracy w energetyce węglowej inną strategią rozwoju. Pieniądze na sprawiedliwą transformację regionów górniczych mogą ominąć Bogatynię, która wierzy, że przed nią jeszcze 24 lata wydobycia i spalania węgla. Polska Grupa Energetyczna chwali się, że „zapewnia stabilny byt około 60-80 tysiącom osób”. Tym bardziej dziwi, że odwracając głowę od „końca węgla”, naraża tak potężną grupę ludzi na nagłą zmianę sytuacji – pisze Hanna Schudy z EKO-UNII.

Tryumf woli

Kiedy definitywnie odpadł projekt nowej odkrywki PGE Gubin czy PGE Złoczew, Turów stał się obszarem, w który spółka skanalizowała cały optymizm oraz działania propagandowe. Prezes PGE Wojciech Dąbrowski, z jednej strony przekonuje, że trzeba „przesunąć” węgiel do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, bo m.in. węgiel brunatny coraz trudniej finansować i ubezpieczać, ale w przypadku Turowa narracja jest taka, jakby przyszłość należała właśnie do węgla – „chcemy kopać do 2044 roku”. Mają to poświadczać fakty dokonane – wybudowany, ale wciąż uruchomiony nowy blok energetyczny o mocy 496 MW, wielka koparka, zamontowana właśnie na dnie odkrywki czy projekt budowy ekranu szczelinującego, który w opinii PGE ma uchronić Niemcy i Czechy przed problemami z wodą. Plany węglowe idą więc całą parą, podejmowane są inwestycje, budowana jest infrastruktura a jednocześnie niszczona ma być ta, która staje na drodze rozbudowie kopalni. Tylko że pandemia, spadek zapotrzebowania na energię, rozwój odnawialnych źródeł energii, a do tego coraz bardziej zdecydowana polityka Unii Europejskiej w zakresie przeciwdziałania zmianie klimatu mogą te majestatyczne plany wielkoskalowej energetyki paliw kopalnych rozbić w pył.

Zabytki na drodze

Pogotowie strajkowe w kopalni i elektrowni Turów zostało powołane, kiedy wyciekły informacje, że kompleks zostanie zamknięty w 2030 roku. Od tego czasu PGE zapewnia, że to nieprawda. Prezes kopalni przekonuje, że kopalnia będzie działać do 2044 roku i mając na celu „jak najlepsze dla naszej polskiej gospodarki wyeksploatowanie złoża”. Uruchomiona została też strona turow2044.pl, na której czytamy o dobrym sąsiedztwie z Czechami, ochronie środowiska czy prądzie na rzecz trzech milionów gospodarstw domowych oraz dobrym bycie 60-80 tysięcy osób.

Chwilę po zapewnieniach prezesa PGE, 17 grudnia Komisja Europejska uznała m.in., że Polska w postępowaniu o przedłużenie koncesji o sześć lat do 2026 roku naruszyła przepisy unijne – dyrektywę EIA i dyrektywę o dostępie do informacji o środowisku. Teraz Czechy mogą podjąć dalsze kroki, czyli złożyć skargę do TSUE. Jak wiemy „europejskie młyny mielą powoli”, stąd raczej nie ma mowy o zamknięciu kopalni z dnia na dzień, ale o konflikcie międzynarodowym już tak. Ryzykiem jest też to, że region mógłby już teraz wystąpić o środki na transformację. Tak się jednak nie dzieje, gdyż PGE twierdzi, że stara się o koncesję na wydobycie do 2044 roku. Fundacja prawnicza Frank Bold kontaktowała się z ministerstwem klimatu i środowiska w sprawie wniosku o koncesję na wydobycie węgla brunatnego w odkrywce Turów do 2044 roku. Odpowiedź Ministerstwa z dnia 30 grudnia wskazuje, że od dnia 21 stycznia 2020 roku (włącznie) nie wpłynął do organu wniosek PGE GiEK S.A. o wydanie koncesji dla przedsięwzięcia polegającego na wydobyciu węgla brunatnego ze złoża „Turów”. Wydobycie do 2044 roku jest zatem na dzień dzisiejszy życzeniem PGE. Ta wola „eksploatacji dla dobra gospodarki” oznacza dodatkowo ryzyko zniszczenia bezpośredniego i pośredniego – przez szkody górnicze – zabytkowej miejscowości Opolno Zdrój.

O tym, że kopalnia może zniszczyć co chce, nawet jeżeli nie jest to konieczne, świadczy historia sąsiedniej wsi Wigańcice. Ta malownicza, pełna zabytkowych domów przysłupowych miejscowość w 1999 roku została zrównana z ziemią na potrzeby zwałowiska zewnętrznego KWB Turów – jak się potem okazało niepotrzebnie, gdyż kopalnia zmieniła metodę zwałowania. Z mapy zniknęły całkowicie m.in. Rybarzowice, gdzie znajdowały się dwa ogromne pałace, a te miejscowości które zostały zwracają uwagę swoimi zabytkami, które popadają w ruinę. W obliczu Europejskiego Zielonego Ładu oraz drożejącego prądu z paliw kopalnych, zniszczenie Opolna może się okazać równie szaloną pomyłką. Ale to nie tego rodzaju dylematy mogą się okazać kryterium dla dalszych planów kopalni. Opolno Zdrój czyli „Perła” uzdrowiskowej architektury sudeckiej staje się dzisiaj niewygodnym problemem dla kopalni, gdyż przyszłością Turowa interesują się już nie tylko ekolodzy, ale artyści czy ludzie kultury, w tym wojewódzka konserwator zabytków Barbara Nowak-Obelinda – ta sama, która ocaliła od zniszczenia Most Plichowicki. O moście było głośno w całej Polsce, gdyż miał on spektakularnie spłonąć na potrzeby przemysłu filmowego, a konkretnie filmu „Mission: Impossible”. Dr hab. Leszek Pazderski podkreśla: „Zniszczenie Opolna pozbawi region najcenniejszego zasobu na przyszłość, gdy o węglu już nikt nie będzie pamiętał. Dlaczego samorządowcy na Górnym Śląsku ocalili od dewastacji dawny zespół uzdrowiskowy Jastrzębie-Zdrój (Bad Königsdorf) – dziś najważniejsza atrakcja turystyczna miasta – a ci na Dolnym Śląsku z obojętnością patrzą na perspektywę zagłady analogicznego uzdrowiska Opolno-Zdrój (Bad Oppelsdorf)? Nie rozumiem”. Upieranie się przy woli wydobycia do 2044 roku nawet za cenę drogiego prądu, dalszego wyludnienia regionu, zniszczenia zabytków oraz konfliktu międzynarodowego, trudno zrozumieć, jeżeli spojrzymy na to w kategoriach długofalowych. W przyszłości region zostanie z niczym – jego zabytkowa tkanka będzie do cna zrujnowana, pieniędzy na transformację przepadną, a sam kompleks może się okazać jedynie kosztem osieroconym. Co wtedy ze stabilnym bytem około 60-80 tysiąca osób, którym jakościowe życie, jak twierdzi koncern, zapewnia PGE Turów?

Komisja Europejska wyraźnie czeka na decyzje PGE i rządu w sprawie skrócenia działania kompleksu i przyjęcia harmonogramu odejścia od węgla. Tylko wówczas samorządy maja szanse na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Radosław Gawlik, przewodniczący społecznego zespołu ds. wkładu do Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji Subregionu Wałbrzyskiego powołanego przez prezydenta Romana Szełemeja podkreśla: „dziś dokładnie nie wiemy ile wyniesie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FST) dla regionu Bogatynia-Zgorzelec, czy też szerzej subregionu jeleniogórskiego. Wiemy, że z FST 3,5 mld Euro przypadnie Polsce. W związku z tym, że Polski rząd nie podpisał deklaracji o neutralności klimatycznej dostaniemy 50 procent czyli 1,75 mld euro”.

Jeżeli podzielimy to na sześć województw węglowych i do tego dwa obszary w województwie dolnośląskim (wałbrzyskie i jeleniogórskie), to można oszacować, że 1-1,5 mld zł przypada na subregion Bogatynia- Zgorzelec. Jeżeli te pieniądze przepadną, mieszkańcy i bezrobotni będą z pewnością chcieli poskarżyć się na winowajcę. Tylko, że wtedy PGE Turów nie będzie już istnieć, bo zastąpi go NABE. „Sprawcy” nie da się zatem ująć, a za straty, rekultywację i koszty osierocone zapłacą wszyscy, zgodnie z logiką Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.

Źródła:
https://wroclaw.tvp.pl/51554055/telenoweli-na-trojstyku-ciag-dalszy-zabytki-na-drodze-kopalnianego-giganta
https://regiony.tvp.pl/51436376/rusza-nowy-blok-energetyczny-w-elektrowni-turow
https://bogatynia.info.pl/newsy/wiadomosci/10819-wielka-koparka-rambu-do-zadan-specjalnych-wkrotce-rozpocznie-prace-w-kopalni-turow
https://www.tvbogatynia.pl/wiadomosci/8135,prezes-uspokaja
http://eko.org.pl/index_news.php?dzial=2&kat=20&art=2301
https://www.wp.pl/?s=https%3A%2F%2Fwroclaw.wp.pl%2Fdolny-slask-most-w-pilchowicach-koscia-niezgody-wpis-do-rejestru-zabytkow-uratuje-go-przed-wysadzeniem-6537060014499457a&nil&src01=f1e45

PGE GiEK: Rozbudowa kopalni Turów była uzgodniona z Niemcami

 

Najnowsze artykuły