Notowania ropy naftowej w tym tygodniu są pod większym wpływem strony popytowej. Niemniej, o ile cena europejskiej ropy Brent wczoraj zwyżkowała o 1,2%, notowania amerykańskiej ropy WTI wzrosły zaledwie o 0,2%, pokazując, że optymizm inwestorów na rynku „czarnego złota” wciąż jest przytłumiony – pisze Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ.
Stronie popytowej na amerykańskim rynku ropy nie pomógł wczoraj nawet sprzyjający jej raport Amerykańskiego Instytutu Paliw. Pokazał on, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA spadły o 6 mln baryłek, a więc o niemal dwa razy więcej niż oczekiwano. Dzisiaj analogiczny raport, ale bazujący na większej ilości danych, ma przedstawić Departament Energii USA.
Tymczasem w środę nad ranem pojawiły się informacje dotyczące handlu zagranicznego Chin, w których pokazano delikatny wzrost importu ropy naftowej do Państwa Środka. Według tej publikacji, w lipcu import ropy naftowej do Chin wyniósł 36,02 mld ton, czyli około 8,48 mln baryłek dziennie, co oznacza zwyżkę w stosunku do czerwca (8,36 mln baryłek dziennie) oraz wobec lipca 2017 roku (8,18 mln baryłek dziennie). Nie zmienia to faktu, że wynik ten i tak jest jednym z najsłabszych w bieżącym roku.
Ogólnie, w pierwszych 7 miesiącach tego roku Chiny importowały 260,83 mln ton ropy naftowej, czyli 8,98 mln baryłek dziennie, co oznacza wzrost o 5,6% w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku. Niemniej, oczekiwania co do sytuacji w przyszłych miesiącach są raczej pesymistyczne ze względu na trudną sytuację niewielkich, niezależnych rafinerii w Chinach, znajdujących się pod presją lokalnych regulacji oraz wysokich cen ropy naftowej na globalnym rynku. To właśnie spadek popytu z ich strony może przekładać się na mniejszy import ropy do Chin w II połowie br.