Gdy Polska po raz kolejny bije rekordy zanieczyszczonego powietrza zimą, zastanawiamy się ile lat może to jeszcze potrwać: pięć, dziesięć, trzydzieści? Dane Polskiego Alarmu Smogowego z końca grudnia pokazują, że przy obecnym tempie wymiany kopciuchów za kilkadziesiąt lat sytuacja się poprawi. Potrzebujemy daty odejścia od węgla w gospodarstwach domowych – najpóźniej w 2030 roku. W najbardziej zanieczyszczonych miastach, tam gdzie są inne alternatywy np. sieci gazowe i sieci ciepłownicze – powinno to się wydarzyć znacznie wcześniej – pisze Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii.
Państwo powinno chronić obywateli – jakość powietrza to poważny problem, którym rząd i inne instytucje powinny się przejmować, monitorować realizację i informować o postępach. Trzeba dać gospodarstwom domowym czas na przygotowanie się do zmiany.
To nie tylko kwestia ekonomiczna i techniczna – to też kwestia sprawiedliwości i solidarności społecznej – bo wymiana pieca, czy termomodernizacja budynku dla niektórych rodzin będzie wyzwaniem – i tym rodzinom będzie trzeba pomóc. Nie można wzruszać ramionami, że ktoś będzie mieszkał w niedogrzanym budynku. Ale też nie można zasłaniać się ubogimi energetycznie rezygnując z działania.
To nie w porządku, że część gospodarstw domowych, która korzysta z czystych źródeł ciepła ponosi koszty zanieczyszczenia powietrza przez innych. Nie jest też ok, że nie dbamy o to, aby nasze dzieci i wnuki żyły w zdrowym środowisku.
Czy pozbycie się zimowego smogu jest do 2030 roku jest możliwe?
Tak, jeżeli poważnie potraktujemy ten cel. Lepszego momentu do działania – niż teraz – nie będzie. Pieniędzy nie jest mało – mamy do dyspozycji duże fundusze na transformację energetyczną w nowej perspektywie unijnej i funduszu odbudowy przeznaczonym na odbudowę gospodarki po koronawirusie. Mamy duże wpływy do budżetu ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. I inne środki na w NFOŚIGW. Czyste ciepło powinno być priorytetem wydawania tych środków.
Czego nam brakuje?
Brakuje nam celu i skutecznych mechanizmów wdrażania. NFOŚIGW nie może być jedyną instytucją finansującą transformację. Potrzebne jest zmotywowanie i zaangażowanie samorządów i regionów. Brakuje nam standardów i zaplecza intelektualnego w zakresie technologii, ich optymalnego wykorzystania oraz efektywności energetycznej.
Nie powinniśmy rządu rozliczać tylko z ilości wydawanych pieniędzy i liczby wymienionych kopciuchów. Potrzebujemy mądrej transformacji energetycznej, a nie byle jakiej. Nie możemy ze środków publicznych wspierać wymiany kotłów węglowych na węglowe i owijać domy styropianem nie zastanawiając się o ile poprawimy efektywność energetyczną budynków. Nie wolno nam skupiać się tylko na poprawie jakości powietrza zapominając o emisjach CO2 i zmianach klimatu.
Ludzie w Polsce zasługują na czyste powietrze. Musimy skończyć z cichym przyzwoleniem na ogrzewanie czym popadnie. Nie poradzimy sobie z niską emisją jeżeli jasno i uczciwie nie określimy celu. A tym celem powinno być ostateczne pożegnanie z węglem w gospodarstwach domowych najdalej do 2030 r. oraz znacząca poprawa efektywności energetycznej. Do tego potrzebujemy mechanizmów finansowania i regulacji, które nas do tego celu doprowadzą.
Perzyński: Koronawirus i smog, czyli mieszanka wybuchowa (FELIETON)