Deklaracja ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego w Krynicy o tym, że elektrownia w Ostrołęce będzie ostatnim nowym blokiem węglowym w Polsce to z pewnością krok w dobrą stronę, ale nie można jeszcze mówić o pełnym zwrocie, a raczej o zaprzestaniu marszu wbrew ogólnoeuropejskim tendencjom – mówi w rozmowie portalem BiznesAlert.pl Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat, ekspert WiseEuropa.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział na Forum Ekonomicznym w Krynicy, że elektrownia w Ostrołęce będzie ostatnim nowym blokiem węglowym w Polsce. Czy możemy mówić o pewnego rodzaju zwrocie w polskiej polityce energetycznej?
Deklaracja ministra Tchórzewskiego w Krynicy to z pewnością krok w dobrą stronę, ale nie można jeszcze mówić o pełnym zwrocie, a raczej o zaprzestaniu marszu wbrew ogólnoeuropejskim tendencjom i wskazaniu momentu, w którym zamierzamy przestać jednoznacznie stawiać na energetykę węglową. Trudno też traktować tę zapowiedź jako ostateczną – okazać się może, że owszem, rezygnujemy z tradycyjnych bloków węglowych, ale planujemy kolejne oparte np. na zgazowaniu węgla, nie wiadomo zatem do końca czy faktycznie kończymy z inwestycjami w energetykę węglową.
Co mogłoby być alternatywą dla węgla?
Z wypowiedzi ministra wynika, że następcą węgla będzie atom, ale to też oznacza istotne niedopowiedzenie – między budową bloku w Ostrołęce a najwcześniejszym możliwym terminem uruchomienia elektrowni jądrowej jest duża luka czasowa. Będziemy musieli po drodze zbudować nowe moce i modernizować stare, ale tutaj minister już nie wspominał o konkretach.
Podczas forum minister mówił o dużym bloku węglowym, zostawiając otwartą furtkę do inwestowania w węgiel
Wypowiedź ministra zostawiła szerokie pole do interpretacji, dlatego nie jest ona rozstrzygnięciem w sprawie odchodzenia od węgla, ale sam fakt takiej zapowiedzi to duży postęp w narracji ministerstwa, które do tej pory nie wyznaczało żadnych granic dla inwestycji węglowych. Nowe elektrownie na węgiel mogłyby być zastąpione większą liczbą mniejszych źródeł korzystających z gazu, które mogłyby pracować jako rezerwa dla systemu, zamiast w podstawie. Warto też inwestować w – jak dotąd nieakceptowaną przez rząd – wielkoskalową energetykę odnawialną. W pierwszej kolejności chodzi o wiatr, a w drugiej kolejności – fotowoltaikę. Te dwa źródła mają największy potencjał dostarczania energii do sieci.
Jak można interpretować to, że w Elektrownia Dolna Odra zamiast bloku węglowego powstanie gazowy? Czy w ślad za PGE pójdą inni?
To przełamanie, które wzmacnia tezę, że doszło do zwrotu nie tylko retorycznego. Jest to także swoiste odczarowanie inwestycji w elektrownie gazowe, które jak dotąd utożsamiano często z zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Wynika ono z kilku czynników: postępującą dywersyfikację dostaw gazu, konieczność zapewnienia bezpiecznej pracy systemu poprzez wprowadzenie do niego bardziej elastycznych jednostek, a także fakt, że elektrownie gazowe wcale nie muszą działać w podstawie systemu i wymuszać importu dużych ilości gazu. Energetyka gazowa zaczyna więc być postrzegana nie jako czynnik ryzyka, tylko jako jedna z technologii w miksie, która zapewnia stabilność systemu.
W Puławach sytuacja była odwrotna – zamiast elektrowni gazowej postawiono na węglową
Możliwe, że decyzja ta będzie zmieniona w związku z limitami emisyjności i weryfikacją oczekiwań rządu co do możliwości negocjacyjnych w sprawie złagodzenia polityki klimatycznej w Brukseli. Z kolei elektrownia atomowa jest rozwiązaniem na przyszłość po roku 2030. Pytanie o to, co stanie się w następnej dekadzie pozostaje otwarte.
Rozmawiał Piotr Stępiński