Cenzura to paskudne narzędzie, z pewnością niegodne dzisiejszych czasów i oddalone od standardów europejskich. Czy dopuszcza się jej Huawei, który chce prężnie działać w Europie, a istnieje możliwość, że blokuje artykuły na polskich stronach? – zastanawia się Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Jeśli ktoś chce prężnie działać na obcym rynku, musi brać pod uwagę wiele zmiennych, których mógł nie spotkać u siebie. W takich sytuacjach, obcy zawsze będzie traktowany z pewnym dystansem. Huawei jest właśnie takim przybyszem, który swój marketing musi oprzeć nie tylko na relacjach z klientem, ale również z innymi państwami. Chiński gigant, dosyć popularny w Polsce, ale i uwikłany w różne afery, musi coraz częściej uciekać przed krytyką. Robert Lewandowski na bilboardzie budzi pozytywne emocje, ale może nie wystarczyć, aby zbudować zaufanie.
Stan zapalny
Od maja 2020 roku Huawei znajduje się na czarnej liście Amerykanów. Ówczesny prezydent USA Donald Trump podpisał dekret wykonawczy zakazujący działalności w obawie o współpracę z rządem w Chinach. Miesiąc później mogliśmy przeczytać raport Departamentu Obrony USA, w którym pojawiła się informacja o relacji Pekin-Huawei przy tworzeniu technologii wojskowych i prowadzeniu projektów badawczych. Zrobiło się jeszcze goręcej, gdy Reuters napisał o powiązaniach firmy z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą.
Zamieszanie na linii USA-Huawei rozpoczęło się wraz ze sprawą zatrzymania dyrektor Meng Wanzhou, która została oskarżona przez Amerykanów o oszustwa finansowe. Dziś, po trzech latach od zatrzymania, Wanzhou przyznaje, że manipulowała transakcjami biznesowymi firmy w Iranie, opuszcza areszt domowy w Vancouver i wraca do Chin.
Co ciekawe, 26 września, czyli dzień po wyczekiwanej podróży Wanzhou, dwójka obywateli USA Victor i Cynthia Liu, którzy od 2018 roku nie mogli opuścić ChRL, wrócili do Stanów Zjednoczonych. Uwolnieni Amerykanie są potomkami jednego z byłych przywódców Chińskiego Banku Komunikacji, Changminga Liu. Victor i Cynthia przez trzy lata nie usłyszeli zarzutów a mimo to nie mogli wrócić do kraju.
Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której Huawei wypiera się powiązań z władzami w Chinach, a zaraz po wypuszczeniu jednego z dyrektorów firmy, Pekin zwalnia dwóch cywilów z amerykańskim obywatelstwem. Zapewne kolejny raz usłyszymy, że nie należy łączyć tych spraw. W dzisiejszym świecie każdą informację można nazwać fałszywką lub przysypać prawdę stertą kolejnych śmieci. Nie ufamy mediom, instytucjom, politykom a nawet lekarzom. Wybieramy swoje źródła w Internecie i obieramy stronę.
Cenzura w Polsce?
Oczywiście, cała sprawa chińskiej firmy nie powinna być rozpatrywana jednostronnie. Nie możemy patrzeć na Huawei tylko przez pryzmat informacji, które otrzymujemy od Amerykanów. Sama firma jednak sobie nie pomaga. Zarzuty ze strony poważnych instytucji amerykańskich, takich jak Departament Obrony, zazwyczaj pozostawia bez komentarza albo z lakoniczną i niejasną odpowiedzią.
Warto przytoczyć przykład wpływów Huawei na polskim podwórku. W czerwcu dziennikarz śledczy Piotr Nisztor informował o rozpoczęciu procesu dwóch mężczyzn, którzy stanęli przed warszawskim sądem okręgowym z zarzutami o szpiegostwo na rzecz Chin. Jednym z nich jest były dyrektor Huawei Weijing Wang, który do pomocy miał według dokumentów opisanych przez Nisztora zwerbować… Polaka, byłego pracownika Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). W dokumentacji sądowej można było przeczytać, że „Wang przez ponad siedem lat szpiegował dla Chin. próbując wzmocnić zdolność chińskiej firmy do wpływania na polski rząd”. Według materiałów zgromadzonych przez ABW, menadżer Huawei na Polskę był oficerem wywiadu działającym pod przykrywką. Sprawa trwa, obu panom grozi do 15 lat więzienia. Czy Huawei skomentował tę sprawę? Przyznaję, nie znalazłem żadnego komunikatu w sieci, może słabo szukałem. Jeśli jednak takowy istnieje to raczej trudno go znaleźć.
Przykładem na to, że Huawei ma nie najlepszy PR i dosyć specyficzne podejście do niektórych spraw jest ukaranie dwójki pracowników za post na Twitterze. 31 grudnia 2018 roku na profilu firmy pojawił się wpis z noworocznymi życzeniami. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że został wysłany z iPhone’a i taka też adnotacja pojawiła się poniżej. To nie spodobało się osobom zarządzającym, które postanowiły ukarać niedokładnych pracowników. Zazwyczaj firmy z tak dużymi zasięgami starają się obracać podobne wpadki w żart. Tutaj było inaczej, pracownicy zostali zdegradowani, ukarani grzywną a post oczywiście podmieniony. Do redakcji BiznesAlert.pl docierają nieoficjalnie informacje o próbach blokowania artykułów nieprzychylnych Huawei w polskich mediach. Z drugiej strony barykady stawiam przykład Xiaomi, które bardziej elegancko zareagowało na niedawne doniesienia Litwinów i sprawiło, że ich karta jest bardziej na wierzchu.
To właśnie budowa wizerunku powinna być priorytetem Huawei. Moim zdaniem jest to element, który tam szwankuje, zarówno jeśli chodzi o Polskę, jak i Europę. Firma ostatnio nieco obrywa, ale nie daje też powodów do sympatii. Huawei, zapraszamy do dyskusji!
J. Perzyński: Chiny mogą ukarać Polskę za „lex anty-Huawei”, ale nie ma się czego bać