– Rosja i Chiny chciałyby stworzyć alternatywny dla NATO system bezpieczeństwa na świecie, ale obecnie nie mają konkretnych propozycji, ograniczając się do haseł i sloganów. Dziś jest to ich wyłącznie polityczne chciejstwo – przekonuje ekspert w relacjach chińsko-rosyjskich, prof. Michał Lubina z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagielońskiego, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
- Z kolei dzisiejsze stanowisko Państwa Środka wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego zbliża się do wrogiego, co jest sukcesem Moskwy. Takie nastawienie Chin wobec NATO wiąże się z faktem, że państwa prozachodnie w Azji Wschodniej jak Korea Południowa czy Japonia zacieśniają kontakty z Sojuszem Północnoatlantyckim, na co źle reagują Chiny – wyjaśnia prof. Lubina.
- Choć jest to partnerstwo asymetryczne Moskwa nadal nie jest bezwolnym wasalem Pekinu. Rosjanie mają kilka obszarów, w których zachowuje niezależność oraz mają silniejszą pozycję od Chińczyków, na przykład w kwestii nuklearnej czy kosmosie. Subtelnym argumentem wywierania wpływu na Chiny jest kontrolowanie przez Rosję dostępu do Arktyki. Dodatkowo Moskwa po swoim terytorium, głównie po lądzie, transportuje surowce do Państwa Środka, gdzie są bezpieczne od amerykańskiej floty – ocenia ekspert.
- Pierwszy raz w historii elity rosyjskie zaczynają uczyć się chińskiego. Jest to istotna sprawa, bez precedensu. Jeżeli ten trend się utrzyma, kolejne pokolenia będą mogły ten przełom ku Azji opisywać jak ongiś westernizację w czasach cara Piotra I – mówi politolog.
BiznesAlert.pl: Jak zapamięta Pan kwietniową wizytę ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa w Pekinie?
Prof. Michał Lubina: Najprawdopodobniej Rosja uzyskała od Chin zapewnienie, że nie zamierza wziąć udziału w czerwcowym spotkaniu 80-100 państw w Szwajcarii na temat rokowań pokojowych w sprawie Ukrainy. Aczkolwiek to może się jeszcze zmienić. Drugi istotny element jest ceremonialny. Podczas spotkania minister Ławrow bardziej czołobitnie, niż zwykle chwalił Xi Jinpinga.
Rosyjski komunikat po spotkaniu w Pekinie mówi o budowie wspólnej architektury bezpieczeństwa w Euroazji. Z kolei w chińskim stanowisku nie znalazło się takie sformułowanie. Jak Pan Profesor odczytuje ten fakt?
Jest to dość typowy przykład tendencji Rosji do przedstawiania relacji z Chinami jako dużo istotniejszej, niż realnie jest. To strategia, którą Federacja Rosyjska stosuje od połowy lat 90 XX w. stawiając Chińczyków przed faktem dokonanym. Ale oni się tym szczególnie nie przejmują, ponieważ mają własną narrację. A częściowa izolacja na arenie międzynarodowej powoduje, że Moskwa jeszcze mocniej stara się ukazywać bliskość z Pekinem. Dla obu państw jednym z najważniejszych elementów zacieśniania wzajemnych relacji jest podbijanie stawki wobec Zachodu. Już 30 lat temu Moskwa i Pekin zrozumiały, że prezentowanie wzajemnych stosunków jako ważnych powoduje, że w Europie i Stanach Zjednoczonych, bardziej zwraca się uwagę na interesy obydwu mocarstw. Teraz tylko się to zintensyfikowało
Chiny i Rosja są w stanie stworzyć alternatywny dla NATO system bezpieczeństwa na świecie?
Na ten moment jest to twierdzenie na wyrost. Bez wątpienia to marzenie obu krajów, podobnie jak innych państw autorytarnych. Takie fora i organizacje jak BRICS czy Szanghajska Organizacja Współpracy mocno krytykują dominację Zachodu na świecie i obecny porządek międzynarodowy. Rosja i Chiny chciałyby stworzyć alternatywny dla NATO system bezpieczeństwa na świecie, ale nie mają konkretnych propozycji, ograniczając się do haseł i sloganów. Dziś jest to ich wyłącznie polityczne chciejstwo.
Za to w Pekinie pojawiło się nowe i interesujące stwierdzenie, że „NATO nie powinno wyciągać ręki do naszej wspólnej ojczyzny”. W jaki sposób rozumieć to przesłanie?
To ważna część oficjalnego komunikatu. Chociaż w relacjach rosyjsko-chińskich Chiny są istotniejsze, bo ustalają agendę, ale to nie jest tak, że Rosja jest tutaj bezwolna. Moskwa jest w stanie przekonywać Pekin do realizacji części swoich interesów. Jeśli spojrzymy na tę kwestię z perspektywy trzech dekad, to Chiny były dawniej bardziej zdystansowane wobec NATO. Z kolei dzisiejsze stanowisko Państwa Środka wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego zbliża się do wrogiego, co jest sukcesem Moskwy. Takie nastawienie Chin wobec NATO wiąże się z faktem, że państwa prozachodnie w Azji Wschodniej jak Korea Południowa czy Japonia zacieśniają kontakty z Sojuszem Północnoatlantyckim, na co źle reagują Chiny. W Azji Wschodniej tworzą się dwa bloki: natowski pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych i chińsko-rosyjski kształtując nową zimną wojnę.
Chińskie powiedzenie mówi „śpią w jednym łóżku, ale sny mają różne”. Na ile trwałe są relacje chińsko-rosyjskie?
Myślę, że relacje chińsko-rosyjskie są trwałe i stabilne w okresie krótko- i średnioterminowym. Pamiętajmy jednak, że są to państwa autorytarne i przed oboma przywódcami stoi problem sukcesji władzy. Co jest piętą achillesową krajów autorytarnych. Zarówno Władimir Putin i Xi Jinping nie są już młodymi przywódcami. Nie wiadomo jak będą układać się relację chińsko-rosyjskie za ich następców. Stosunki chińsko-rosyjskie najlepiej określić jako patronalno-klientelistyczne, w którym patronem są Chiny, a klientem Rosja. Choć taki układ jest ukrywany przez obie strony, stwarzając na zewnątrz iluzję równości. Rosja jest podporządkowana Chinom, godząc się na rolę najważniejszego z klientów. Choć jest to partnerstwo asymetryczne Moskwa nadal nie jest bezwolnym wasalem Pekinu. Rosjanie mają kilka obszarów, w których zachowują niezależność oraz mają silniejszą pozycję od Chińczyków, na przykład w kwestii nuklearnej czy kosmosie. Subtelnym argumentem wywierania wpływu na Chiny jest kontrolowanie przez Rosję dostępu do Arktyki. Dodatkowo Moskwa po swoim terytorium transportuje surowce do Państwa Środka, gdzie są bezpieczne od amerykańskiej floty. Wreszcie, w odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych Chiny nie starają się ukazywać swojej przewagi nad Rosją. Wiedzą, że Rosjanie są dumnym narodem.
Choć w ostatnim czasie widać, że Moskwa stara się przystosować do świata sinocentrycznego. Rosyjskie elity zaczynają uczyć się mandaryńskiego, rozważają wysyłanie dzieci na studia do Chin. Jakie może to mieć konsekwencje kulturowe dla Rosji?
Pierwszy raz w historii elity rosyjskie zaczynają uczyć się chińskiego. Jest to naprawdę istotna sprawa, bez precedensu. Jeżeli ten trend się utrzyma kolejne pokolenia będą mogły ten moment dziejowy opisywać jako podobny przełom do westernizacji zapoczątkowanej w czasach cara Piotra I. Jednak to nie jest jeszcze przesądzona ewolucja. Rosja od kilku wieków jest europocentryczna, dlatego to przeorientowanie na Azję będzie bardzo trudne. Na razie elity wciąż wolą podróżować do Paryża, niż Szanghaju. Politycznie zaś Moskwa spróbuje odnaleźć się we wciąż wyobrażonym świecie sionocentrycznym, w którym mogłaby liczyć na rolę drugiego po Bogu, czyli Chinach. Tyle, że ten świat wciąż jeszcze nie istnieje.
Rozmawiał Patryk Lubryczyński
Przybyszewski: Czy spirala zemsty Iranu i Izraela będzie mieć koniec?