KOMENTARZ
prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski,
Transition Technologies SA
„To bez wątpienia najbardziej ambitny projekt w dziedzinie energii od czasu utworzenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali” – takie słowa z ust komisarza UE ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji (!). Sięgnięcie po realny dokument pokazuje zwyczajowy dla obecnych czasów totalny rozdźwięk pomiędzy oficjalnym PR-em, promocją własną i partyjną, a literalną zawartością unijnych dokumentów. „Energy Union Package” liczy bowiem 21 stron, z których pierwsze 18 to zwyczajowe wstępniaki, ogólniki i „rozwodniki”, ale ostatnie 3 strony to 15 punktowy „action plan”, który dość precyzyjnie pokazuje jakie są zamierzenia, cele i rzeczywiste kierunki działań Unii Europejskiej.
Idea Unii Energetycznej była niewątpliwie polskim pomysłem i co trzeba przyznać- całkiem niezłym.Koncepcja z 2014 zrodziła się na fali niepokojów politycznych związanych z działaniami Rosji i zauważeniem niebezpiecznie wysokiego uzależnienia od importu rosyjskiego gazu. Pomysł niewątpliwie był dobry, miał zwrócić uwagę na konieczność dywersyfikacji dostaw i wyeliminowania wewnatrzeuropejskich machinacji przy podpisywaniu importowych umów. Jeśli jest unia, to dlaczego nie podpisać europejskiej umowy na globalny import gazu, zamiast wielu umów dla poszczególnych krajów? Proste pytanie, które może zadać dziecko, a na które politycy wstydliwie nie znajdą odpowiedzi. Chciano to też wkomponować w większą role bezpieczeństwa energetycznego i przywrócenie szansy dla europejskich surowców – w tym też i polskiego węgla, a i może opcji łupkowego europejskiego gazu.
Dziś proponowana Unia Energetyczna to wypadkowa działań lobbystycznych i zapisy, które niewiele maja wspólnego z pierwszym pomysłem. O samym gazie jest i mówią o nim pkt 2 i 3, gdzie pozytywnie na pewno można ocenić nacisk na przejrzystość umów i ich zgodność z prawem UE. Niestety globalne zakupy gazu ostały się w formie tylko dobrowolnej- co było możliwe zawsze, a więc właściwie zostaje po staremu. Jest jeszcze trochę pozytywnych informacji o rozbudowywaniu połączeń gazowych i dywersyfikacji, LNG i tzw. południowym korytarzu. Niestety to właściwie wszystko bo cała reszta punktów dotyczy Unii Energetycznej, ale rozumianej z zupełnie innej niż polskiej perspektywy. My o bezpieczeństwie, własnych surowcach i wspólnym rynku zakupów, a obecne „actions” o unii jako wspólnym rynku energii, połączeniach, ale dla bardziej swobodnego przepływu nadwyżek produkcyjnych i przede wszystkim coraz silniejszej dekarbonizacji i kontynuacji polityki klimatycznej. W rezultacie cały dokument który, miał być o bezpieczeństwie teraz jest właściwie kontynuacją konkluzji Pakietu Klimatycznego z ubiegłego roku. Europa wydaje się wierzyć, że tak jak jest z rosyjskim gazem- da się wyżyć i dalej należy się skupić na stworzeniu korzystnych warunków dla kolejnych OZE i szczególnie – całkowicie swobodnego rynku energii, ale chyba rozumianego jako swobodny rynek wymiany nadwyżek energii odnawialnej.
Stricte na temat rynku energii jest 13 z 15 punktów. Już pierwszy punkt, w którym po raz kolejny jest naciska na rynek jednolity, poprzez punkty 4-8 , które idą w kierunku kolejnej fazy jednolitego rynku paneuropejskiego i wyeliminowania rynków lokalnych, a na pewno kluczową drogą jest rozbudowywanie połączeń infrastrukturalnych, które mogą być odczytywane jako połączenia gazowe, ale również jako transgraniczne połączenia energetyczne dla swobodnych przepływów energii- obecnie to jest problemem m.in. dla niemieckich wiatraków. Natomiast szczególnie „actions” 9-14 to silne wsparcie ubiegłorocznych decyzji klimatycznych – potwierdzenie celów OZE, nacisk na energooszczędność, ale i dekarbonizację w transporcie co pokazuje poparcie dla elektrycznych samochodów. Znamienne jest właśnie to, że o ile o wspólnym bezpieczeństwie i wspólnych zakupach zwykle mówi się jako o podejściu dobrowolnym, to o pakiecie klimatycznym- że wypracuje się teraz dokładnie przepisy, które dla wszystkich będą obowiązkowe. Może to oczywiście przeczulenie, ale zapisy mówiące o tym, że musi być jeden rynek energii, że muszą być rozbudowane połączenia transgraniczne i że odpowiednie paragramy pojawią się w 2016-2017 mogą prowadzić do tego, że każdy kraj będzie musiał wypełnić obowiązek 27 % zużycia energii odnawialnej albo przez własną produkcję albo przez obowiązkowe zakupy na nowym wspólnym europejskim rynku. Co to oznacza dla Polski można łatwo sobie wyobrazić.
Projekt nowej Unii Energetycznej zbiega się też z innymi działaniami lobbystycznymi w brukselskich komisjach. Komórka ds. środowiska zaproponowała, że należy przyśpieszyć utworzenie tzw. rezerwy stabilizacyjnej dla rynku pozwoleń na emisję CO2 (MSR). MSR – Market Stabilization Reserve – poza piękną nazwą ma praktyczną rolę w wycofywaniu z rynku pozwoleń na emisję CO2, tak aby podbić ich cenę do wymaganego (wyższego) poziomu. Stabilizacja polega więc na utrzymywaniu wysokich cen pozwoleń, aby obciążyć energetykę konwencjonalną (węgiel przede wszystkim), a więc dodatkowo promować źródła odnawialne i innych niż polski energy mix. MSR notabene jest głównym zagrożeniem dla Polski – jest to bowiem narzędzie wykonawcze dla swobodnego kształtowania cen pozwoleń za emisję CO2 – i to narzędzie niekontrolowane vetem ani jakimś dramatycznym sprzeciwem w parlamencie, bowiem może być przeforsowany w Komisji, a następnie działać już swobodnie wg założeń (lobbystów). Wg nowej propozycji MSR ma dziać od końca roku 2018 (a była propozycja, że od 2021) , a żeby pokazać problem jak wiele może od ich decyzji zależeć, to prosta symulacja, że odpowiednio podkręcając rezerwę stabilizacyjna i idąc w kierunku (nawet pokazywanych w naszych rządowych opracowaniach) ceny 27 euro za to CO2 to nasze opłaty z powodu Pakietu Klimatycznego w 2030 mogą wzrosnąć nawet ok. 9 razy (w porównaniu do dziś, jeśli cena 27 euro i nie zmniejszymy krajowej emisji CO2). Dla Polski bowiem największym wrogiem nie są nawet zapisy ile % redukcji CO2 ma być w kolejnych latach, ale właśnie cena pozwoleń CO2. Jeśli bedą niskie (jak dotychczas – 7 euro/tonę) to wytrzymamy, jeśli zwiększyć je kilkakrotnie – będzie to śmiertelny cios w gospodarkę, niezależnie co zrobimy. A taki mały MSR, decydowany w małej europejskiej komisji na wszystko pozwala.
Na szczęście od razu widzimy reakcję polskich władz i próbę budowania „mniejszości blokującej”- mam na myśli dzisiejsze informacje Pani Premier. Tym niemniej właśnie MSR to zawsze podstawowy problem Polski i to powinno być zawsze głównym kierunkiem naszego ataku – proponuje zastosowanie techniki jak z czasów starożytnych (rzymskich)- kiedy Katon Starszy każde przemówienie kończył zdaniem „a ponadto uważam, że Kartaginę należy zniszczyć” (i w końcu Rzymianie zniszczyli). Każde nasze przemówienie (każdego parlamentarzysty niezależnie od wyborczych opcji) w Parlamencie Europejskim powinno więc kończyć się odnośnikiem, że MSR to rzecz niesprawiedliwa i nierynkowa i że coś takiego trzeba zniszczyć.
Całość pokazuje, że polityka to nie jest PR-owo rozumiana solidarność i sprawiedliwość, ale odwieczna brutalna walka, własnych interesów. Interesów krajowych i korporacyjnych, a też i poszczególnych ludzi, grupek i frakcji. I najważniejsze, jeśli chcemy w tym uczestniczyć, musimy przystosować się do reguł gry. Oczekiwanie, że nawet najbardziej dobre i sprawiedliwe pomysły zostaną bez kłopotu zrealizowane to próżne idealistyczne marzenia. Każda zmiana, a szczególnie zmiana w sektorze energetycznym to splot interesów, gdzie swoich należy pilnować szczególnie istotnie. Propozycja nowej Unii Energetycznej właśnie to pokazuje. „Ten najbardziej ambitny projekt” od wielu lat, na pewno niesie wiele możliwości, ale i ogromną ilość zagrożeń. Bierne czekanie za chwilę wpakuje nas w odpowiednie dyrektywy i regulacje, zapisy, które wcale nie są miłe dla naszego przemysłu, naszego górnictwa czy też po prostu dla naszego portfela. Wydaje się, że teraz jeszcze większą role odgrywają polski lobbing, polscy politycy (krajowi i ci w brukselskich instytucjach) i oczekiwania światłego społeczeństwa, które powinno wysyłać jednoznaczne sygnały.Unia jak najbardziej tak, bądźmy Europejczykami, ale i grajmy (wszyscy) „fair” na wspólnym rynku. Jak na razie ta nowa Unia Energetyczna z jej „action plans” nie są spełnieniem naszych marzeń.