ROZMOWA
Zbliża się finał kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA. Wizje polityki zagranicznej kandydatki Demokratów, Hillary Clinton oraz reprezentanta Republikanów, Donalda Trumpa znacznie się od siebie różnią. Zdaniem prof. Bohdana Szklarskiego z Ośrodka Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim, ton dyskusji narzucił Trump, a Clinton w wielu sprawach jako była szefowa amerykańskiej dyplomacji musiała się częściej tłumaczyć. – Clinton nie ma wyrazistości, bo jej hasłem jest kontynuacja, zaś Trump chce zmian – podkreślił w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl prof. Bogdan Szklarski.
BiznesAlert.pl: Jakie wizje polityki zagranicznej wyłaniają się z zakończonych trzech debat wyborczych w USA?
prof. Bohdan Szklarski, Ośrodek Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim: Debaty wyborcze nie są miejscem, gdzie pokazywane są kwestie dotyczące zagadnień programowych. Te debaty nie dały nam okazji, aby poznać stanowiska obydwu kandydatów w sprawach międzynarodowych. Powtórzone zostały wypowiedzi z wieców wyborczych. Donald Trump zapewniał więc o potrzebie wybudowania mury na granicy z Meksykiem, ograniczeniu imigracji, porozumieniu się z prezydentem Rosji. Uważa on ponadto, że afera mailingowa, i atak na amerykańską ambasadę, gdzie zginął ambasador USA wówczas kiedy, Clinton była sekretarzem stanu mają jego zdaniem świadczyć, o tym, że nie nadaje się ona do pełnienia funkcji prezydenta. Trump jest niechętny wszelkim traktatom znoszącym bariery celne, a więc jest protekcjonistą. Wierzy w rolę wielkich mocarstw i przywódców politycznych. Podkreśla, że może porozumieć się z Rosją i z Chinami. Hilary Clinton jest bardziej powściągliwa w swoich deklaracjach wyborczych. Jednak z jej wypowiedzi wyłania się kontynuacja wizji dotychczasowej polityki zagranicznej. Nie proponuje większych zmian w treści i w formie. Reasumując, Clinton nie ma wyrazistości, bo jej hasłem jest kontynuacja, zaś Trump chce zmian, więc a wyrazistość jest u niego widoczna.
Jaka wyłania się wizja współpracy Donalda Trumpa w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego? Jego wypowiedzi dotyczące sojuszników w NATO zaniepokoiły między innymi kraje bałtyckie.
Jego wypowiedzi dotyczące współpracy w ramach NATO pokazywały, że sojusze Trump traktuje instrumentalnie. Nigdy w dotychczasowej polityce USA nie było takiego sposobu traktowania sojuszników. Nikt wcześniej nie żądał od aliantów, aby udowadniali swoją przydatność i uzależniać od tego pomoc wojskową. Dla Trumpa traktaty są wiązaniem rąk. Jego wyborcy widzą to podobnie. Nie sądzę, by Donald Trump traktował traktaty jako zobowiązanie i odpowiedzialność. Postrzega on to raczej jako ograniczenie możliwości, wobec czego traktuje je wybiórczo. W dużej mierze uzależnia to od interesów USA. To nie tylko kwestia związana z zobowiązaniami w Europie, ale także w Azji. Podobne obawy jak w Europie są w Korei Południowej czy na Tajwanie i Japonii.
Zdaniem Garego Kasarpowa, wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA będzie darem z nieba dla Władimira Putina. Czy można to rozpatrywać jako szansę dla prezydenta Rosji?
Pozornie tak, patrząc z punktu widzenia doświadczenia. Jeśli doszłoby do podziału świata na strefy wpływów to wówczas Donald Trump, mógłby stracić na takiej grze. Ważną kwestią jest także jakich dobierze sobie doradców. Putin ma wsparcie wytrawnego dyplomaty, a więc Siergieja Ławrowa. Historia pokazuje, jednak, że czasem są wyjątki od tej reguły jak relacje Nikity Chruszczowa z Johnem Kennedy’m. Wówczas ZSRR przeliczyło się w swoim postrzeganiu niedoświadczonego prezydenta i musiało wycofać rakiety z nuklearnymi głowicami z Kuby. To co w kwestii dyplomacji jest najgorsze u Donalda Trumpa to niepohamowany język. Oddziela działanie od słów, niestety jednak w polityce międzynarodowej tak to nie działa. To co może sprzyjać Trumpowi, to wizerunek polityka nieprzewidywalnego. Ma to oczywiście swoje wady, jednak zaletą jest to, że takiego polityka trudno jest rozgrywać.
Jaka będzie przyszłość porozumienia o wolnym handlu pomiędzy USA a UE po wyborach prezydenckich?
W mojej opinii traktat ten obecnie nie ma szans na ratyfikację. Impulsem do dalszych działań będzie podpisanie umowy o wolnym handlu z Kanadą. Jeśli Trump zostanie prezydentem o zawarciu tego porozumienia można zapomnieć. Kongres również nie jest wielkim zwolennikiem tego porozumienia. Co ciekawe, także Hillary Clinton nie wypowiadała się jako zdecydowany zwolennik tej umowy. Wynika to z faktu, że Donald Trump narzucił własny ton dyskusji dotyczącej międzynarodowych zobowiązań USA. Podkreśla on, że nie ma dobrej pracy, bo są różnego rodzaju traktaty, które zdejmują ograniczenia i cło. Clinton została zmuszona do korekty swojej dotychczasowej wizji, kierując się w stronę protekcjonizmu.
Na Morzu Bałtyckim w ostatnich kilku miesiącach dochodziło do kilku incydentów z udziałem rosyjskich samolotów wojskowych i okrętów. W Kaliningradzie Moskwa rozmieściła rakiety Iskander. Czy nowa administracja prezydencka będzie chciała zadbać w większym stopniu o bezpieczeństwo krajów skandynawskich i bałtyckich?
Po zajęciu przez Rosję Krymu i wojnie w Donbasie kraje skandynawskie, które nie są w Sojuszu, zrewidowały swoją politykę bezpieczeństwa, widząc w neutralności więcej wad niż zbliżenie z NATO w obecnej sytuacji i wobec postawy Rosji. Amerykanie wspierają takie podejście, jednak rodzi się pytanie co USA mogą zrobić, nie antagonizując Rosji. Amerykanie potrzebują wciąż Rosji na Bliskim Wschodzie w rozmowach z Iranem. Dlatego też z ich punktu widzenia wsparcie dla krajów skandynawskich, bałtyckich i szerszej dla wschodniej flanki NATO jest znaczące i o wiele większe nie może być. USA prowadząc rozmaite gry dyplomatyczne na całym świecie nie mogą zainwestować wszystkich swoich sił politycznych w jeden region. Muszą zachować rezerwy i możliwości na przykład w rozmowach z Rosją, aby dbać o interesy na Bliskim Wschodzie. Podsumowując, Amerykanie będą chętnie zawierać porozumienia z krajami skandynawskimi o wymianie wywiadowczej i rozwoju nowych technologii, jednak Bałtyk oraz Morze Czarne nie są akwenami, na których można spodziewać się znaczącej obecności amerykańskiej, poza kurtuazyjnymi wizytami okrętów czy ćwiczeniami wojskowymi.
Czy po wyborach należy spodziewać się zmiany wizji amerykańskiej polityki na Bliskim Wchodzie?
W kwestii Iranu myślę, że do zmiany kursu nie dojdzie. Porozumienie z Teheranem to jedno z największych osiągnięć amerykańskiej dyplomacji za Baracka Obamy. Clinton nie będzie negować tego porozumienia, zwłaszcza, że obecnie zdaje ono egzamin i jest skuteczne. Ważną rolę ma w tej kwestii Kongres, gdzie sceptyczny Izrael w kwestii porozumienia z Iranem ma możliwości oddziaływania. W kwestii polityki wobec samego Izraela i Palestyny w przypadku wyboru Clinton w grę wchodzi tylko kontynuacja dotychczasowych działań. Trump w tej sprawie nie zajmował stanowiska, choć wydaje się być w tej sprawie tradycyjnym republikańskim przyjacielem Izraela.
Rozmawiał Bartłomiej Sawicki