Wzrost cen surowców energetycznych, wywołany wojną rosyjsko-ukraińską, w najbliższym czasie będzie dodatkowym bodźcem do przyspieszenia zielonej transformacji. Kraje europejskie, w tym również Polska, chcąc jak najszybciej odciąć się od krwawych dostaw ze Wschodu, będą zmuszone do ich dywersyfikacji oraz zwiększenia własnych źródeł niskoemisyjnych. Do sprawnego rozwoju tych źródeł potrzebna jest jednak stabilna legislacja, której na próżno szukać w Polsce – pisze Aleksander Tretyn, redaktor BiznesAlert.pl.
Stabilna legislacja przyspieszy rozwój OZE
Jednym z elementów przyspieszonej dywersyfikacji surowców energetycznych będzie dynamiczna budowa własnych odnawialnych źródeł energii. Zwiększenie własnych niskoemisyjnych źródeł pozwoli nam szybciej odejść od surowców wysokoemisyjnych takich jak węgiel ropa i gaz.
Do sprawnego rozwoju odnawialnych źródeł energii potrzebujemy stabilnego otoczenia prawnego. Niestety dynamiczne tempo zmian prawnych w Polsce nie sprzyja nowym inwestycjom w OZE.
Lądowe farmy wiatrowe, jedna z najbardziej efektywnych technologii wytwarzania energii z OZE, zostały w Polsce skutecznie zablokowane w 2016 roku. Po wprowadzeniu ustawy odległościowej z możliwości inwestycji zostało wykluczone ponad 90 procent lokalizacji. Do połowy 2021 roku to właśnie lądowe farmy wiatrowe były dominującym źródłem OZE w Polsce. Tendencja ta zmieniła się jednak po pod koniec 2021 roku, kiedy to technologie wiatrowe zostały wyparte przez elektrownie słoneczne.
W Sejmie już od blisko połowy 2021 roku mówi się o konieczności zniesienia zasady 10H, blokującej rozwój nowych inwestycji. Jednak oprócz dyskusji niewiele w tym temacie się dzieje. W maju ubiegłego roku został złożony projekt nowelizacji, jednak do dnia dzisiejszego nie zostały podjęte żadne konkretne kroki. Co chwilę można usłyszeć, iż nowelizacja ustawy jest już coraz bliżej wejścia w życie, jednak próżno szukać konkretnych informacji o działaniach Rządu. Wszystkie nowe inwestycje wiatrowe, które powstają aktualnie, są realizowane na podstawie starych decyzji administracyjnych. Ich liczba jest już coraz mniejsza, co mogliśmy doświadczyć w ostatnich aukcjach OZE, gdzie ilość projektów słonecznych przewyższyła wiatrowe.
W celu wykorzystania pełnego potencjału lądowych farm wiatrowych w Polsce, a tym samym przyspieszenia zielonej transformacji, ustawodawca powinien jak najszybciej podjąć konkretne działania zmierzające do stworzenia stabilnego i przyjaznego środowiska prawnego dla nowych inwestycji. Bez zapewnienia inwestorom dogodnych ram legislacyjnych w zakresie inwestycji w lądowe elektrownie wiatrowe, będziemy mogli jedynie pomarzyć o dynamicznej transformacji i zmniejszaniu zapotrzebowania na rosyjskie surowce energetyczne.
Kolejnym istotnym punktem jest również wspieranie rozwoju energetyki słonecznej, co w ostatnim czasie nie koresponduje z misją strony rządzącej. Pod koniec 2021 roku został zmieniony system rozliczeń prosumentów z systemu net metering na net billing. System net metering był bardzo korzystny dla prosumentów, gdyż w przypadku instalacji do 10 kV prosument oddawał do sieci 1 KWh, zaś pobierał z niej 0,8 KWh. W przypadku instalacji większej, za każdą oddaną kilowatogodzinę, prosument miał możliwość odebrania 0,7 KWh. Po zmianach nowi prosumenci będą rozliczani na zasadach kupna i sprzedaży wyprodukowanej energii, co jest rozwiązaniem znacznie mniej korzystnym.
Aktualnie w Polsce jest ponad 850 tys. prosumentów, którzy odpowiadają za blisko ¾ mocy zainstalowanych w fotowoltaice w Polsce. Tak duża liczba to zasługa głównie rządowego programu „Mój Prąd”, który napędził rozwój przydomowych instalacji.
Zmiana systemu rozliczeń jest podyktowana dyrektywą unijną. Jednak z wprowadzeniem rozwiązań sprzedaży i kupna energii elektrycznej można było się jeszcze wstrzymać, albo przynajmniej zastosować nieco dłuższy okres przejściowy.
Ponadto w Sejmie trwają prace nad kolejnym projektem, który ma na celu spowolnienie rozwoju farm fotowoltaicznych. Projekt zakłada ograniczenie budowy instalacji PV poprzez uzależnienie ich rozwoju od istniejącego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla instalacji powyżej 1 MW. Propozycja ustawy zakłada, iż farmy o mocy do 1 MW będą mogły być budowane na nieużytkach rolnych klasy V, VI i VIz, jednak wyklucza możliwość lokalizowania takich obiektów na gruntach klasy IV, które stanowią znaczną część powierzchni pod potencjalne nowe inwestycje. Wprowadzenie tych regulacji można porównać do zasady 10H, która również ograniczyła rozwój lądowych farm wiatrowych.
Działania podejmowane przez ustawodawcę w zakresie energetyki słonecznej to kolejny przykład na niestabilne otocznie prawne dla inwestycji OZE. Krajowy ustawodawca skutecznie zaciąga hamulec dla każdej z inwestycji OZE. Na początku ofiarami były wiatraki, które mogły znacząco wpłynąć na uniezależnienie od węgla i gazu, jako surowca energetycznego. Aktualnie problem zaczynają stanowić instalacje słoneczne, które również w ostatnich latach dynamicznie się rozwijały.
Chcąc jak najszybciej dążyć do uniezależnienia się od obcych surowców energetycznych, powinniśmy zapewnić stabilne otocznie prawne, które będzie sprzyjało rozwojowi nowych inwestycji w OZE. W przypadku ciągłych zmian prawnych i nowelizowania ustawy o odnawialnych źródłach energii co dwa, trzy miesiące krajowa transformacja energetyczna nigdy nie nabierze tempa, pozwalającego jak najszybciej uniezależnić się od obcych dostaw paliw kopalnych.
Kryzysowy jubileusz regulatora. Integracja OZE i uniezależnienie od Rosji