Dziś rusza kolejna runda rozmów trójstronnych pomiędzy Komisją Europejską, Ukrainą i Rosją w sprawie przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę. Kijów spodziewa się podpisania nowego, długoterminowego kontraktu, podczas gdy Moskwa i Gazprom liczą na możliwie jak najkrótszą umowę. Przełom jest mało prawdopodobny. Można przypuszczać, że Rosjanie będą grali na czas, aby móc coś ugrać z nową Komisją Europejską – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
Po blisko siedmiu miesiącach przedstawiciele Komisji Europejskiej, Ukrainy i Rosji usiądą do stołu, aby porozmawiać o tym czy i ile rosyjskiego gazu będzie dostarczane do Europy ukraińskimi gazociągami. Z końcem tego roku wygasa umowa tranzytu. Dla Kijowa ma ona kluczowe znaczenie, ponieważ dzięki opłatom przesyłowym, do ukraińskiego budżetu trafia rocznie ok. 3 mld dolarów, co odpowiada ok. 3 procent tamtejszego PKB.
Ukraina ma przewagę
Czasu na ewentualne porozumienie jest coraz mniej bowiem obecny kontrakt tranzytowy wygasa 31 grudnia 2019 roku. Mimo, że od ponad roku strony prowadziły dialog, nie udało się osiągnąć porozumienia. Gazprom ma jednak świadomość, że jest ono nieuniknione z dwóch powodów. Po pierwsze, obecne zdolności przesyłowe rurociągów omijających Ukrainę, nawet z uwzględnieniem Nord Stream 2 i Turkish Stream, nie pozwoliłyby na wypełnienie przez Gazprom zobowiązań kontraktowych na dostawę gazu. Po drugie, ostatni wyrok Sądu Unii Europejskiej nakazuje Gazpromowi zmniejszenie wykorzystywania przepustowości gazociągu OPAL, a więc lądowej odnogi Nord Stream 1. W rezultacie, rosyjski monopolista powinien zmniejszyć przesył gazu Nord Stream i OPAL o 12,4 mld m sześc. rocznie. To oznacza, że Gazprom musi utrzymywać przepływ gazu przez terytorium Ukrainy oraz przez gazociąg Braterstwo. Wobec tego, siadając dzisiaj ponownie do rozmów z Rosjanami, przewaga jest po stronie Ukraińców.
Stępiński: Układ o Ukrainie i Nord Stream 2 poczeka na wybory
Przesył bez umowy?
W międzyczasie w rosyjskich mediach pojawiła się jednak informacja sugerująca, że w trakcie rozmów w Brukseli, Komisja Europejska zaproponuje wariant utrzymania dostaw przez Ukrainę bez konieczności podpisywania nowej umowy. Do tych rewelacji nie odniosła się Komisja, która ustami rzeczniczki Anca Paduraru ogłosiła, że trzeba zaczekać do zakończenia rozmów w Brukseli.
Gazprom teoretycznie nie musiałby podpisywać umowy z Ukraińcami. Według rosyjskich mediów Ukraińcy mieliby wziąć na siebie obowiązek, aby od 1 stycznia 2020 roku stosować europejskie prawo energetyczne. Gazprom mógłby wykupić na aukcjach przepustowości ukraińskich gazociągów na potrzeby realizacji dostaw krótko i średnioterminowych nawet bez podpisania kontraktu długoterminowego, którego nie chce podpisywać. Takie rozwiązanie mogłoby być w pewnym stopniu korzystne dla Kijowa. Po pierwsze, nie byłby już pod presją Gazpromu, który najczęściej wiąże podpisywanie kontraktów przesyłowych z koniecznością zawarcia umowy na dostawę gazu, czego z kolei nie chcą Ukraińcy. Po drugie, Kijów również zarobi na przesyle, może nawet więcej, ale wyłącznie w perspektywie krótkoterminowej. Jednak Kijów i Komisja Europejska opowiadają się za długoterminowym kontraktem, który obowiązywałby przez co najmniej 10 lat i uwzględniał unijne regulacje antymonopolowe ograniczające Gazprom.
Rozmowy nie będą łatwe. Biorąc pod uwagę doświadczenia z poprzednich negocjacji trudno spodziewać się, aby 19 września doszło do przełomu. Tym bardziej, że podczas rozmów może pojawić się temat egzekwowania przez Naftogaz postanowień trybunału arbitrażowego w Sztokholmie, który nakazał Gazpromowi wypłacenie Ukraińcom 4,63 mld dolarów za dostawy gazu poniżej wolumenu zapisanego w umowie tranzytowej. Naftogazowi fizycznie udało się odzyskać nieco ponad dwa mld euro i doprowadzić do zamrożenia części europejskich aktywów Gazpromu. W połowie sierpnia Jurij Witrenko, dyrektor Naftogazu ds. handlowych oświadczył, że do końca przyszłego roku koncern chce odzyskać trzy mld dolarów. Nie można wykluczyć, że Rosjanie będą domagali się od Ukraińców ,,uregulowania sporów przed trybunałem arbitrażowym” w zamian za podpisanie nowej umowy tranzytowej, co sugerował prezydent Władimir Putin w 2018 roku.
Czy Ukraina ustąpi Rosjanom?
Ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiedział, że Kijów zrobi wszystko, aby zapewnić nieprzerwany przesył gazu do Europy. Czy to oznaka gotowość Ukrainy do pójścia na ustępstwa? Naftogaz zaproponował w 2018 roku obniżkę taryf przesyłowych o 20 procent do 2,17 dolarów za 1000 m sześc. za 100 km, jeżeli wolumen przesyłu wzrośnie do 141 mld m sześc. rocznie. Warto przypomnieć, że Rosja eksportowała w 2018 roku 201,7 mld m sześc. gazu, z czego 86,8 mld m sześc. (ok. 43 procent) przez terytorium Ukrainy. W latach 1991-2008 wolumen ten przekraczał 100 mld m sześc., a w szczytowym momencie w 1998 roku wyniósł 141,1 mld m sześc.
Gazprom zagra na czas?
O ile przed wyrokiem Sądu UE w sprawie OPAL Gazprom mógł jeszcze mieć cień nadziei, że uniknie porozumienia z Ukraińcami, o tyle wspomniane rozstrzygnięcie nie pozostawia złudzeń. Nie należy zatem wykluczać, że ,,gazpromowskim targiem” Rosjanie zgodzą się na podpisanie umowy i tym samym wyjdą naprzeciw oczekiwaniom Komisji Europejskiej i Ukrainy, ale tylko do czasu uruchomienia gazociągu Nord Stream 2. Można się zastanawiać czy w przypadku ustępstw Kijów mógłby liczyć na wsparcie zachodnich partnerów i na jakich warunkach. Według danych z 16 września europejskie magazyny gazu są zapełnione w rekordowych 95,17 procentach – ok. 99,96 mld m sześc. To najwyższy wskaźnik od 2011 roku (według stanu na 16. dzień września – przyp.red.). Dla porównania rok wcześniej było to zaledwie 78,41 procent. Rekordowe zapasy zgromadziła również Ukraina. Nad Dnieprem zmagazynowano ok. 19,07 mld m sześc. paliwa (64,26 procent napełnienia). To o prawie 3,5 mld m sześc. więcej, niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym i najwięcej od 2014 roku. Wydaje się więc, że rozmowy w Brukseli odbędą się pod mniejszą presją. Natomiast Gazprom może dalej odwlekać rozstrzygnięcie, aby kontynuować rozmowy z przedstawicielami nowej Komisji Europejskiej, która zacznie funkcjonować od listopada. Byłaby to gra ryzykowna, ale typowa dla tej firmy.
Jakóbik: Polska wygrywa z Gazpromem. Czy sprawa OPAL pomoże Ukrainie?