Kardaś: Kreml poczytuje ustępstwa jako słabość

8 listopada 2019, 07:30 Energetyka

Gazprom podbija stawkę w rozmowach o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę, która zależy w dużym stopniu od spornego Nord Stream 2. Dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich analizuje perspektywy rozmów. 

Władimir Putin, fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej
Władimir Putin, fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej

Jak ocenić oczekiwania Gazpromu?

Z jednej strony, rosyjskie żądania w ramach trójstronnych rozmów gazowych pozostają niezmiennie od momentu ich inauguracji: rezygnacja przez Kijów  z roszczeń finansowych wynikających z wyroków arbitrażowych, bezpośrednie zakupy gazu z Rosji i wdrożenie przez Ukrainę regulacji tzw. trzeciego pakietu energetycznego – jeśli nowa umowa ma spełniać standardy przewidziane unijnym prawem.

Z drugiej strony, widać wyraźnie, że w ostatnich tygodniach, a szczególnie po wydaniu przez Danię zgody na budowę Nord Stream 2, Moskwa usztywniła swoje stanowisko negocjacyjne i zaostrzyła retorykę. Przedstawiciele rosyjskich władz oraz kierownictwo Gazpromu mówią wprost: nowe porozumienie dotyczące tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę będzie możliwe dopiero wówczas, gdy Ukraina odstąpi od dochodzenia „absurdalnych” w opinii strony rosyjskiej roszczeń arbitrażowych. Moskwa kwestie długu Gazpromu wobec Naftohazu stawia bardzo pryncypialnie przede wszystkim ze względów wizerunkowo-politycznych. Po latach dyskredytowania Ukrainy jako kraju tranzytowego Moskwa przegrała prowadzone przez niezależny organ postępowanie arbitrażowe i uregulowanie w formie pieniężnej zasądzonych na rzecz Ukrainy należności byłoby przyznaniem się do tego, że realizowana przez lata strategia była błędna. Na to zaś prezydent Putin, który jest głównym decydentem w strategicznych sprawach energetycznych, nie może sobie pozwolić.

Wydaje się, że na usztywnienie stanowiska Moskwa mogły mieć wpływ wypowiedzi Maroša Šefčovicia na konferencji prasowej po ostatniej – nieudanej – rundzie rozmów trójstronnych w Brukseli (28 października br.). Ze słów wiceprzewodniczącego KE wynikało, że możliwa jest modyfikacja wyjściowej propozycji KE złożonej w styczniu br., co do parametrów nowej umowy. Zawarcie porozumienia na mniejsze gwarantowane wolumeny tranzytu – 40-60 mld m3 (początkowo KE proponowała minimum 60 mld m3) oraz modyfikacje co do okresu ważności porozumienia – zawarcie początkowo tymczasowego  porozumienia, które byłoby częścią wypracowywanych dalej uzgodnień długoterminowych. Dla Moskwy mogło to być sygnałem, że usztywnienie własnego stanowiska i zaostrzenie retoryki może skłonić drugą stronę do zawarcia porozumienia bliższego rosyjskim oczekiwaniom (porozumienie krótkoterminowe lub tymczasowe, z elastyczną formułą dotyczącą wolumenów przesyłu).

Kreml odbiera koncyliacyjną postawę drugiej strony tradycyjnie jako słabość, a odpowiedzią częstą nie jest gotowość do własnych ustępstw, ale eskalacja żądań. Warto o tym pamiętać, szczególnie, że w historii z negocjowaniem nowego porozumienia tranzytowego to Rosja występuje w roli podmiotu, którego zależność tranzytowa od Ukrainy – bez względu na losy alternatywnych szlaków tranzytowych – zostanie utrzymana przynajmniej przez kilka najbliższych lat. I ten argument zarówno UE, jak i Ukraina powinny maksymalnie wykorzystać przy stole negocjacyjnym z Rosją.

Czy będzie porozumienie przed nowym rokiem? 

Sytuacja jest bardzo dynamiczna, co utrudnia prognozowanie. Kluczową kwestią jest obecnie to, czy i na ile ewoluować będzie stanowisko UE i Ukrainy oraz jaką rolę w procesie negocjacyjnym odegra strona niemiecka. Obserwujemy bowiem, szczególnie intensywne w ostatnim czasie,  polityczne zaangażowanie strony niemieckiej w proces negocjacyjny dotyczący przyszłości tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Świadczą o tym regularne konsultacje w sprawach gazowych między Władimirem Putinem i Angelą Merkel, powołanie przez Niemcy specjalnego pełnomocnika rządu ds. tranzytu gazu przez Ukrainę, który coraz częściej spotyka się z przedstawicielami strony rosyjskiej. Pytanie czy niemieckie wysiłki będą zmierzać do tego by przekonać Rosjan do złagodzenia swojego stanowiska, czy raczej do tego, by wywierać presję na Brukselę i Kijów.

Tym samym wydaje się, że coraz bardziej prawdopodobne staje się przyjęcie przez strony tymczasowego uzgodnienia, wzorowanego na pakietach zimowych zawieranych w 2014 i 2015 rok. Porozumienia, które ramowo i w horyzoncie krótkoterminowym (pół roku – rok) regulowałoby zasady tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę, przenosząc dalsze negocjacje, dotyczące długoterminowych uzgodnień, na kolejny rok kalendarzowy. Taki scenariusz byłby satysfakcjonujący głównie dla Rosji i Niemiec, ale byłby jak się wydaje do zaakceptowania dla UE, która mogłaby się pochwalić  pewnym sukcesem dyplomatycznym, jak przy wspomnianych wyżej pakietach zimowych. Sugerowany wariant byłby natomiast najmniej korzystny dla Ukrainy, ale jednocześnie nie zamykałby drogi do dalszych negocjacji w roku kolejnym, szczególnie jeśli tymczasowe porozumienie pozostawiałoby poza swoim zakresem kwestie roszczeń wynikających z orzeczeń arbitrażowych.