USA przekonują Unię Europejską do nowych sankcji wobec Rosji w razie agresji na Ukrainę. Rada Europejska grozi nieokreślonymi konsekwencjami, a Niemcy zachowują rezerwę w sprawie Nord Stream 2.
Agencja Bloomberg donosi, że USA proponują Unii Europejskiej wspólne sankcje wobec sektora bankowego oraz energetycznego Rosji w razie ataku na Ukrainę. W grę wchodzi blokada finansowania długu rosyjskiego, operacji międzybankowych z wymianą walut włącznie, więcej sankcji na firmy energetyczne i obronne z ograniczeniami finansowania oraz eksportu włącznie, wyłączenie Rosji z systemu SWIFT.
Amerykanie mają też oczekiwać od Niemiec blokady projektu Nord Stream 2 w razie inwazji na Ukrainę. Ten ruch ma szczególne znaczenie w obliczu kryzysu energetycznego, który wynika między innymi z niedoboru gazu, którego dostawy z Rosji są ograniczone, a Rosjanie są oskarżani o działanie celowe mające wymusić start spornej magistrali. Rosyjski Gazprom nie zarezerwował żadnej przepustowości Gazociągu Jamalskiego do Niemiec w aukcji z 15 grudnia, wysyłając kolejny sygnał na rzecz wzrostu cen gazu.
Ruch USA może być próbą wypełnienia układu z Niemcami z lipca 2021 roku, który zakłada, że sankcje wobec Nord Stream 2 zostaną wprowadzone w razie przekroczenia czerwonej linii przez Rosjan. Pierwotnie było nią wykorzystanie gazu jako broni, ale Rosja jest już o to oskarżana po ograniczeniu dostaw do Europy. Teraz ma nią być agresja na Ukrainie.
Tymczasem Nord Stream 2 czeka na certyfikację w Niemczech. Kanclerz Olaf Scholz przekonuje, że będzie to decyzja „apolityczna”. Regulator Bundesnetzagentur oczekuje, że decyzja zapadnie w drugiej połowie 2022 roku. – Jest to projekt sektora prywatnego – zastrzegł Scholz cytowany przez Die Welt. Chociaż konkluzje Rady Europejskiej z 16 grudnia zawierają groźbę poważnych konsekwencji dla Rosji w razie inwazji na Ukrainę, to Niemcy nie zadeklarowały dotąd sankcji wobec Nord Stream 2. – Scholz nie wycofuje się z niemiecko-rosyjskiego projektu Nord Stream 2 pomimo faktu, że siły wojskowe Rosji zostały rozmieszczone na granicy Ukrainy i pomimo faktu, że prezydent Władimir Putin tworzy uzasadnienie do inwazji oskarżeniami o rzekome ludobójstwo na obszarach kontrolowanych przez siły prorosyjskie – pisze Handelsblatt.
Bloomberg/Die Welt/Handelsblatt/Wojciech Jakóbik