Hazardowa decyzja o inwazji Rosji na Ukrainę spowodowała wiele interesujących ruchów na światowej szachownicy. Moskwa grała jak zwykle wysoko, ale blef został sprawdzony i Rosjanie teraz latami będą odczuwać skutki tego fatalnego ruchu. O ile jeszcze w 2021 roku wydawało się, ze Amerykanie będą powoli oddawać coraz więcej pola Chińczykom (wycofanie z Afganistanu było racjonalne, lecz styl kompromitujący), o tyle na dziś rozwój wypadków dla Pekinu, nie mówiąc już o Moskwie, jest o wiele mniej korzystny – pisze Patryk Gorgol w BiznesAlert.pl.
Nie po myśli chińskiego smoka
Jeszcze przed rosyjską inwazją Amerykanie dążyli do konsolidacji i przekonania swoich partnerów do wdrożenia polityki powstrzymywania wobec Chin i firm pochodzących z Państw Środka. Wiele państw europejskich, delikatnie mówiąc, nie spieszyło się, z realizacją wizji świata w ramach której należy ograniczyć handel z Chinami – szczególnie jeżeli jest on korzystny dla obydwu stron (przykładem potężnego beneficjenta są Niemcy). W dodatku pozytywnie oddziaływała chińska soft power głosząca wstrzemięźliwość, poszanowanie suwerenności każdego podmiotu oraz skupienie się na rozwoju i handlu w ramach układu mulilateralnego.
Pandemia COVID-19, a zwłaszcza związane z nią problemy gospodarcze, oraz wojna jednak sporo zmieniły, bo Europa zdać sobie musiała sprawę z uzależnienia od łańcuchów dostaw, które biegły przez Chiny, a także od metali ziem rzadkich. Pekin krytykował głośno Waszyngton m.in. za działania w Iraku, Libii, Syrii, Afganistanie czy byłej Jugosławii zarzucając Ameryce naruszenie prawa międzynarodowego, brak poszanowania dla suwerenności i zapędy imperialne.
Inwazja Rosji na Ukrainę i brak błyskotliwego, paraliżującego Europę zwycięstwa Moskwy zmienił sytuację Chińskiej Republiki Ludowej na gorszą i utrudnia realizację wcześniej wdrażanej strategii.
Po pierwsze, wsparcie -choć nie bezpośrednie – polityczne i propagandowe dla rosyjskiej agresji spowodowały, że państwa europejskie zaczęły postrzegać Chiny jako potencjalne zagrożenie i siłę, która dąży do podważenia obecnego porządku międzynarodowego i która niekoniecznie powinna uczestniczyć w modernizacji infrastruktury krytycznej. Skoro Rosja mogła wykorzystać surowce jako broń polityczną, a COVID-19 pokazał uzależnienie Europy od Chin, to co stanie się w sytuacji, gdy Pekin podejmie polityczną decyzję o zablokowaniu dostaw do Europy? Czy europejski przemysł nie jest uzależniony od metali ziem rzadkich, których rynek kontrolowany jest w dużej mierze przez Chiny? Wojna pokazała, że trudno będzie utrzymywać jednocześnie bardzo dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi i Chinami.
Po drugie, pomimo że Chiny wspierają Rosję, to jednak należy zwrócić uwagę na to, że wsparcie to ma charakter – przynajmniej jak dotąd – wstrzemięźliwy i ograniczony. Z tego samego powodu Chiny nie wykorzystały całego swojego potencjału, żeby umożliwić Rosji obchodzenie zachodnich sankcji (co ciekawe – podobny schemat dotyczy Iranu), nie dostarczyli również broni. Chinom zależy zarówno na tym, aby uczynić z Rosji swojego junior partnera, jak i na tym, aby nie zdewastować relacji z Europą – zmuszone są one zatem, by tańczyć na linie. W interesie Chin jest pokój, aczkolwiek jak najbardziej korzystny dla Moskwy. Trwająca wojna i chiński rozkrok odbierają, w oczach państw europejskich, Pekinowi wiarygodność. Chiny wydają się świadome takiej sytuacji i poprzez swoje balansowanie starają się ograniczać straty.
Po trzecie, inwazja doprowadziła do konsolidacji zachodu pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych i z jasnym komunikatem, że wyzwaniem jest nie tylko Rosja.. Przesunięcia na szachownicy są dla Amerykanów korzystne– poza potwierdzeniem swojego przywództwa należy odnotować degradację pozycji Rosji i co najmniej dwa nowe problemy dla Chin. Pierwszym w nich jest świadomość, że potencjalna „wojna o Tajwan” będzie dużo bardziej ryzykownym przedsięwzięciem niż to się wydawało przed 24 lutego 2022 roku, a drugim prawdopodobna bardziej asertywną politykę państw europejskich która może przełożyć sę np. na podjęcie rywalizacji z Chinami w Afryce. Dla państw europejskich nadal relacje z Chinami będą bardzo ważne, jednakże nieodwracalnie zmienił się sposób ich postrzegania.
Odpowiedź to oś Pekin-Moskwa-Teheran?
Niekorzystny rozwój wypadków dla Moskwy i Pekinu to jednak stan, który te państwa będą starały się zmienić. Również Amerykanie niewątpliwie zdają sobie sprawę z tego, ze w tej sytuacji – przynajmniej do końca wojny – niemożliwy będzie manewr nazywany „odwróconym Nixonem”, czyli sojuszu z Rosją wymierzonego w Chiny. Wręcz przeciwnie – należy spodziewać się zacieśniania relacji pomiędzy Rosją a Chinami – zwłaszcza że to Rosja przychodzić będzie w roli petenta. Iran z kolei od lat blisko współpracuje na płaszczyźnie gospodarczej z Chinami, a Teheran dostarczył Moskwie drony wykorzystywane już przez Moskwę w czasie wojny. Zbigniew Brzeziński otwarcie obawiał się powstania w przyszłości osi Pekin-Moskwa-Teheran.
Ciekawa w tym kontekście jest sytuacja Iranu. Prezydent Trump zerwał porozumienie nuklearne, bo uważał, że uzyska większe ustępstwa od Iranu w kwestiach dotyczących polityki na Bliskim Wschodzie, a także że uzyska lepsze warunki dotyczące programu nuklearnego. W efekcie nie uzyskano żadnych ustępstw politycznych. Skutkiem jest wręcz zaostrzenie konfliktu na różnych polach (Syria, Liban, Jemen), a także stopniowe – niemalże ostentacyjne, bo na oczach Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (!) – osiąganie kolejnych poziomów wzbogacania uranu (nawet 84 procent). Ostatnie doniesienia prasowe mówią o tygodniach, a nie o latach, których potrzebuje Iran, gdyby chciał wyprodukować broń nuklearną. Porozumienie atomowe co prawda nie gwarantowało żadnych koncesji politycznych, ale tworzyło weryfikowalny system pozwalający zagwarantować, że irański program ma charakter jedynie pokojowy. Z perspektywy czasu wycofanie się z niego uznać należy to za kosztowny błąd.
Iran zatem z jednej strony kuszony jest współpracą z Rosją (z Chinami i tak, niezależnie od tego, co się będzie działo, będzie współpracować), a z drugiej Ameryka i Europa byłyby w stanie przelicytować ofertę rosyjską. Państwa Unii Europejskiej z radością przyjęłyby dywersyfikację surowców poprzez ich import z Iranu. Problem polega na tym, że to, co olbrzymim i wieloletnim wysiłkiem udało się poukładać za kadencji prezydenta Obamy, teraz już nie jest możliwe. Sytuacja w ostatnich miesiącach jest szczególnie trudna w kontekście irańskich dostaw broni dla armii rosyjskiej, a także olbrzymich i brutalnie tłumionych przez władze w Teheranie protestów irańskiego społeczeństwa Zwolennikami porozumienia nie są również regionalni sojusznicy Stanów Zjednoczonych – Izrael oraz Królestwo Arabii Saudyjskiej, bo przełamanie gospodarczej i politycznej izolacji Teheranu nie jest w ich interesie. Oba te państwa wykorzystały zresztą dostarczenie Rosji broni przez Iran do tego, aby pokazać swoje ograniczone wsparcie dla Ukrainy.
Nie oznacza to jednak, że tych klocków na pewno nie uda się poukładać, bo Persowie długoterminowo nie będą zainteresowani uzależnianiem się od jednego czy dwóch partnerów, a w interesie Zachodu jest uzyskanie alternatywnego i stabilnego źródła surowców energetycznych.
Na własne życzenie w trudnej sytuacji znalazły się Chiny, które jednej strony obawiają się rosyjskiej porażki, a z drugiej chciałyby uniknąć dramatycznej eskalacji konfliktu. Przed Pekinem bardzo trudna decyzja dotycząca ewentualnej sprzedaży broni do Rosji. Taki krok z pewnością poprawiłby sytuację Rosji na froncie, ale też obniżyłyby wiarygodność Pekinu, zwłaszcza wobec Europy i istotnych graczy takich jak Indie. Chiny przez wiele lat starały się kształtować swój obraz jako państwa miłującego pokój i stawiającego na handel, stabilizującego międzynarodowy pokój i bezpieczeństwo niejako w kontrze do polityki amerykańskiej. Chiny, stając po stronie gracza podważającego powszechnie uznawany status quo, same podważyły swoją wiarygodność i dostarczyły argumentów Stanom Zjednoczonym. Skoro Rosja mogła naruszyć status quo na Ukrainie, to co z Chinami i Tajwanem?
Co dalej?
Zarówno Pekin, Moskwę, jak i Teheran łączy obecnie wspólny przeciwnik w postaci Stanów Zjednoczonych i relacje gospodarcze. To jeszcze za mało, aby mówić o poważnym sojuszu politycznym – zwłaszcza że państwa te mają również rozbieżne interesy w różnych regionach świata, a dla Rosji i Iranu istnieje wprost ryzyko uzyskania statusu wasala/junior partnera. Niezależnie od tego w interesie Stanów Zjednoczonych i Europy jest niedopuszczenie do zacieśniania się tych relacji.