Jakóbik: Walka z wiatrakami przed kolejnymi wyborami
Spór polityczny o lądową energetykę wiatrową może obudzić demony i wywołać strach społeczeństwa przed patodeweloperką wiatrakową tuż przed wyborami samorządowymi. Przepisy nie mogą prowadzić do wywłaszczeń albo korupcji, ale do rozkwitu branży, na którym Polska skorzysta – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Szóstego grudnia Komisja ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych zajmie się poselskim projektem ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw. W tej paczce znalazły się propozycje zmian przepisów liberalizujące budowę lądowych farm wiatrowych.
Największe kontrowersje budzi zapis o umiejscowieniu wiatraków w odległości 300 metrów od zabudowań. To mniej od 700 m wpisanych w najnowszych przepisach dotychczasowej ekipy rządzącej, ale także od kompromisu resortu klimatu z branżą lądowych farm wiatrowych w wysokości 500 m. Przedobrzenie na tym odcinku może doprowadzić do wylania dziecka z kąpielą.
Kolejne przepisy budzące obawy dotyczą wywłaszczenia na potrzeby budowy infrastruktury odprowadzającej energię z lądowych farm wiatrowych. Takie regulacje pozwalają już wywłaszczać za odszkodowaniem na potrzeby budowy linii elektroenergetycznych i gazowych w ściśle określonym reżimie uniemożlwiającym działanie na szkodę obywateli. Raz otwarta furtka powinna mieć ustalonego strażnika tak, aby w wyborach samorządowych 2024 roku kluczowej roli nie odegrało straszenie patodeweloperką wiatrakową. Być może należy skierować ten projekt do konsultacji społecznych.
Wyzwaniem jest fakt, że przepisy o lądowej energetyce wiatrowej zostały dopisane do ustawy o mrożeniu cen energii, gazu i ciepła. To kolejny obszar sporny, bo dotychczasowa ekipa chce mrozić cały rok bez uwzględnienia wydatków na ten temat, a nowa większość parlamentarna chce pomagać przez pół roku właśnie ze względu na trudną sytuację budżetową kraju. Sklejenie tych przepisów miało zmniejszyć ryzyko weta prezydenta Andrzeja Dudy związanego z ustępującą partią rządzącą. Jednakże awantura o wiatraki zwiększa ryzyko takiego sprzeciwu.
Politologia sugeruje, że projekt mrożenia cen energii obecnej ekipy nie zyska poparcia nowej większości parlamentarnej, a jego wersja w wydaniu posłów przyszłej koalicji rządzącej może zostać zatrzymana przez prezydenta. Polacy potrzebują jednak jasności odnośnie do tego jak i na jak długo będą mrożone ceny w 2024 roku. Skorzystają także na wiedzy o tym na jakich zasadach mogą powstawać lądowe farmy wiatrowe, które mogą być istotnym źródłem nowej mocy w systemie elektroenergetycznym, której według Urzędu Regulacji Energetyki będzie brakować. Kompromis polityczny będzie zatem niezbędny, aby stosowne przepisy nie utknęły. Warto przypomnieć, że na lądową energetykę wiatrową nie liczą jedynie inwestorzy zagraniczni, ale nawet spółki Skarbu Państwa, które popierały liberalizację przepisów.
Jednakże kalendarz wyborów: samorządowych, europejskich i prezydenckich, sugeruje raczej wojnę polityczną, której ofiarami będą odbiorcy energii oraz paliw z jednej strony, a branża wiatrowa z drugiej.
Jakóbik: Polska będzie miała coraz więcej OZE i kłopotów z ich ujarzmieniem