icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wójcik: Walka z wiatrakami o KPO i do zmiany władzy?

Nowelizacja ustawy odległościowej gotowa na podpis prezydenta RP. Spór władzy z opozycją może przesądzić o środkach Krajowego Planu Odbudowy i może trwać aż do zmiany ekipy rządzącej, o czym pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Sejm głosował wczoraj senackie poprawki do ustawy o elektrowniach wiatrowych ( pełen tytuł: ustawa o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw).

Ustawa ogranicza możliwość budowy wiatraków do 700 m. od budynków mieszkalnych. Dotyczy:  możliwości decydowania lokalnych społeczności o lokalizacji nowych inwestycji lądowych elektrowni wiatrowych, a także odblokowania możliwości rozwoju budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie tych elektrowni; zagwarantowania mieszkańcom, którzy zdecydują się przeznaczyć okoliczne tereny pod zabudowę nowej infrastruktury wiatrowej; maksymalizację bezpieczeństwa eksploatacji tej infrastruktury, oraz ograniczenia przez inwestorów oddziaływania elektrowni na środowisko poprzez wykorzystanie najnowszych technologii. 

W zamierzeniu rządu nowa ustawa przede wszystkim miała odblokować w Polsce budowę farm wiatrowych na lądzie. Premier Mateusz Morawiecki był zainteresowany, aby ta ustawa była jednym z milowych kamieni uzgodnionych przez Warszawę z Brukselą w drodze do  funduszy europejskich. W 2016 r. rząd RP powołany przez Prawo i Sprawiedliwość wprowadził tzw. „regułę 10H”, która zabraniała budowy farm wiatrowych tam, gdzie budynki znajdują się w odległości dziesięciokrotnej wysokości wiatraka z turbiną. To zupełnie wstrzymało inwestycje wiatrowe na większości terytorium Polski. 

Opozycja jest zgodna, że przez obecny kształt ustawy zwanej odległościową, fundusze z UE będą nieosiągalne. Z jednego powodu – jeśli prezydent podpisze umowę i wejdzie ona w życie, wiatrakowi deweloperzy odwrócą się od inwestycji w Polsce i kamień milowy odsunie się bardzo  daleko. Bo w Polsce wiatraki będzie można budować w odległośći co najmniej 700 m. od budynków mieszkalnych zamiast zapowiadanych początkowo przez rząd 500 m. Te 200 m. różnicy sprawia, że w Polsce według think tanku Ember specjalizującym się w kwestiach klimatu – ​​do 2030 r. powstanie tylko około 4 GW nowych mocy wiatrowych, podczas gdy proponowanych 500 m. pozwoliłoby na ponad 10 GW. Deweloperzy krytykują też, że wycofanie owych 500 m. to praktycznie zakaz budowy turbin wiatrowych w nowych parkach narodowych i innych obszarach chronionych. Do tego jest jeszcze niezbyt chętnie widziane przez deweloperów rozwiązanie, zgodnie z którym inwestor musi zaoferować mieszkańcom gminy co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej farm wiatrowych. Wszystko to razem sprawia, że  deweloperzy są mocno niezadowoleni i będą czekać do zbliżających się wyborów. Posłanka Anita Sowińska z Lewicy zapowiedziała po głosowaniach  9 marca, , że ​​„jak dojdziemy do władzy, zmienimy 700 m na 500 m”.

Na podstawie badań przeprowadzonych przez Urban Consulting, firmę doradczą w zakresie energii odnawialnej uznano, że nowe przepisy eliminują wszystkie możliwe lokalizacje nowych elektrowni wiatrowych w niektórych regionach Polski. Tymczasem w Sejmie przewodniczący  komisji sejmowej ds energii, klimatu i aktywów państwowych Marek Suski stwierdza: – Chcemy chronić obywateli, którzy boją się, że turbiny zostaną postawione w ich ogródkach. Nie będzie tak, że ludzie będą mieszkać pod wiatrakiem.

Posłowie z opozycji przypominali w dyskusji w sejmowej komisji energii, klimatu i aktywów państwowych, że zaostrzenie limitu spowoduje zmniejszenie mocy elektrowni wiatrowych, które powinny przekroczyć 20 gigawatów do 2030 roku, jeśli Polska chce zastąpić starzejące się moce węglowe i sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na energię elektryczną. – uważa Tobiasz Adamczewski, dyrektor programu OZE w think tank Forum Energii.

Admczewski zwrócił uwagę, że jest to szczególnie problematyczne, ponieważ oczekuje się wzrostu popytu. „Będziemy potrzebować coraz więcej energii ze względu na elektromobilność, zielony wodór i pompy ciepła” – powiedział. Jego zdaniem ustawa odległościowa wynosząca 500 m. zwiększyłaby w Polsce mocy wiatrową na lądzie nawet do 44 gigawatów do 2030 roku. 

Jak się dowiedzieliśmy think-tank Forum Energii obawia się, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polska przy deficycie mocy z lądowych farm wiatrowych będzie również budowała elektrownie gazowe. To jednak napotka duży opór w UE z uwagi na konieczność redukcji emisji metanu. 

Cały ten tok rozumowania zdaniem obrońców 700 m nie niesie wielu nowych argumentów za znacznym skróceniem odległości wiatraków. Tymczasem na wielu polityków koalicji rządzącej ma duży wpływ krytyczna ocena skutków  inwestycji wiatrakowych sprzed 2016 roku przedstawiona w raporcie NIK z 26 lipca 2014 roku.  

Można było się spodziewać, że opozycja mająca w Senacie większość, w swoim stanowisku i  poprawkach przyjętych 22 lutego br. potrafi znaleźć rozwiązanie, które zostanie zaaprobowane w Sejmie podczas głosowania stanowiska i poprawek Senatu, np. bardziej wyeksponować w poprawkach pewne szanse dla interesów deweloperów jakie dają przepisy dotyczące Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego w ustawie wiatrakowej. W dziesięciu poprawkach senackich znaczenie miała tylko jedna: przywracająca odległość 500 m. Ta poprawka w Sejmie przejść nie miała szans. Opozycja została więc z perspektywą jednej z posłanek Lewicy – „Przejmiemy władzę, to ją zmienimy.” Wybory parlamentarne odbędą się jesienią 2023 roku.  

Ostateczne zakończenie prac przed podpisem Prezydenta RP będzie polegać na doredagowaniu do tekstu ustawy poprawek zaproponowanych przez Senat i rekomendowanych przez sejmową komisję ds energii, klimatu i aktywów państwowych, a następnie przyjętych w głosowaniu przez Sejm.Są to poprawki 4-6 i 9. Dotyczyły doprecyzowań prawnych i poprawek redakcyjnych. Głosowane były łącznie, otrzymały prawie wszystkie głosy obecnych  posłów. To znaczy, że przeciwko ich odrzuceniu było 438 posłów. W tym 223 z Prawa i Sprawiedliwości, 118 Platformy Obywatelskiej, 40 Lewicy. 

Pozostałe poprawki zostały odrzucone przez Zjednoczoną Prawicę i kilku posłów niezależnych, co tej grupie dawało większość dwudziestu kilku głosów.

Sejm przyjął nową ustawę odległościową z zasadą 700 metrów

Nowelizacja ustawy odległościowej gotowa na podpis prezydenta RP. Spór władzy z opozycją może przesądzić o środkach Krajowego Planu Odbudowy i może trwać aż do zmiany ekipy rządzącej, o czym pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

Sejm głosował wczoraj senackie poprawki do ustawy o elektrowniach wiatrowych ( pełen tytuł: ustawa o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw).

Ustawa ogranicza możliwość budowy wiatraków do 700 m. od budynków mieszkalnych. Dotyczy:  możliwości decydowania lokalnych społeczności o lokalizacji nowych inwestycji lądowych elektrowni wiatrowych, a także odblokowania możliwości rozwoju budownictwa mieszkalnego w sąsiedztwie tych elektrowni; zagwarantowania mieszkańcom, którzy zdecydują się przeznaczyć okoliczne tereny pod zabudowę nowej infrastruktury wiatrowej; maksymalizację bezpieczeństwa eksploatacji tej infrastruktury, oraz ograniczenia przez inwestorów oddziaływania elektrowni na środowisko poprzez wykorzystanie najnowszych technologii. 

W zamierzeniu rządu nowa ustawa przede wszystkim miała odblokować w Polsce budowę farm wiatrowych na lądzie. Premier Mateusz Morawiecki był zainteresowany, aby ta ustawa była jednym z milowych kamieni uzgodnionych przez Warszawę z Brukselą w drodze do  funduszy europejskich. W 2016 r. rząd RP powołany przez Prawo i Sprawiedliwość wprowadził tzw. „regułę 10H”, która zabraniała budowy farm wiatrowych tam, gdzie budynki znajdują się w odległości dziesięciokrotnej wysokości wiatraka z turbiną. To zupełnie wstrzymało inwestycje wiatrowe na większości terytorium Polski. 

Opozycja jest zgodna, że przez obecny kształt ustawy zwanej odległościową, fundusze z UE będą nieosiągalne. Z jednego powodu – jeśli prezydent podpisze umowę i wejdzie ona w życie, wiatrakowi deweloperzy odwrócą się od inwestycji w Polsce i kamień milowy odsunie się bardzo  daleko. Bo w Polsce wiatraki będzie można budować w odległośći co najmniej 700 m. od budynków mieszkalnych zamiast zapowiadanych początkowo przez rząd 500 m. Te 200 m. różnicy sprawia, że w Polsce według think tanku Ember specjalizującym się w kwestiach klimatu – ​​do 2030 r. powstanie tylko około 4 GW nowych mocy wiatrowych, podczas gdy proponowanych 500 m. pozwoliłoby na ponad 10 GW. Deweloperzy krytykują też, że wycofanie owych 500 m. to praktycznie zakaz budowy turbin wiatrowych w nowych parkach narodowych i innych obszarach chronionych. Do tego jest jeszcze niezbyt chętnie widziane przez deweloperów rozwiązanie, zgodnie z którym inwestor musi zaoferować mieszkańcom gminy co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej farm wiatrowych. Wszystko to razem sprawia, że  deweloperzy są mocno niezadowoleni i będą czekać do zbliżających się wyborów. Posłanka Anita Sowińska z Lewicy zapowiedziała po głosowaniach  9 marca, , że ​​„jak dojdziemy do władzy, zmienimy 700 m na 500 m”.

Na podstawie badań przeprowadzonych przez Urban Consulting, firmę doradczą w zakresie energii odnawialnej uznano, że nowe przepisy eliminują wszystkie możliwe lokalizacje nowych elektrowni wiatrowych w niektórych regionach Polski. Tymczasem w Sejmie przewodniczący  komisji sejmowej ds energii, klimatu i aktywów państwowych Marek Suski stwierdza: – Chcemy chronić obywateli, którzy boją się, że turbiny zostaną postawione w ich ogródkach. Nie będzie tak, że ludzie będą mieszkać pod wiatrakiem.

Posłowie z opozycji przypominali w dyskusji w sejmowej komisji energii, klimatu i aktywów państwowych, że zaostrzenie limitu spowoduje zmniejszenie mocy elektrowni wiatrowych, które powinny przekroczyć 20 gigawatów do 2030 roku, jeśli Polska chce zastąpić starzejące się moce węglowe i sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na energię elektryczną. – uważa Tobiasz Adamczewski, dyrektor programu OZE w think tank Forum Energii.

Admczewski zwrócił uwagę, że jest to szczególnie problematyczne, ponieważ oczekuje się wzrostu popytu. „Będziemy potrzebować coraz więcej energii ze względu na elektromobilność, zielony wodór i pompy ciepła” – powiedział. Jego zdaniem ustawa odległościowa wynosząca 500 m. zwiększyłaby w Polsce mocy wiatrową na lądzie nawet do 44 gigawatów do 2030 roku. 

Jak się dowiedzieliśmy think-tank Forum Energii obawia się, że w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polska przy deficycie mocy z lądowych farm wiatrowych będzie również budowała elektrownie gazowe. To jednak napotka duży opór w UE z uwagi na konieczność redukcji emisji metanu. 

Cały ten tok rozumowania zdaniem obrońców 700 m nie niesie wielu nowych argumentów za znacznym skróceniem odległości wiatraków. Tymczasem na wielu polityków koalicji rządzącej ma duży wpływ krytyczna ocena skutków  inwestycji wiatrakowych sprzed 2016 roku przedstawiona w raporcie NIK z 26 lipca 2014 roku.  

Można było się spodziewać, że opozycja mająca w Senacie większość, w swoim stanowisku i  poprawkach przyjętych 22 lutego br. potrafi znaleźć rozwiązanie, które zostanie zaaprobowane w Sejmie podczas głosowania stanowiska i poprawek Senatu, np. bardziej wyeksponować w poprawkach pewne szanse dla interesów deweloperów jakie dają przepisy dotyczące Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego w ustawie wiatrakowej. W dziesięciu poprawkach senackich znaczenie miała tylko jedna: przywracająca odległość 500 m. Ta poprawka w Sejmie przejść nie miała szans. Opozycja została więc z perspektywą jednej z posłanek Lewicy – „Przejmiemy władzę, to ją zmienimy.” Wybory parlamentarne odbędą się jesienią 2023 roku.  

Ostateczne zakończenie prac przed podpisem Prezydenta RP będzie polegać na doredagowaniu do tekstu ustawy poprawek zaproponowanych przez Senat i rekomendowanych przez sejmową komisję ds energii, klimatu i aktywów państwowych, a następnie przyjętych w głosowaniu przez Sejm.Są to poprawki 4-6 i 9. Dotyczyły doprecyzowań prawnych i poprawek redakcyjnych. Głosowane były łącznie, otrzymały prawie wszystkie głosy obecnych  posłów. To znaczy, że przeciwko ich odrzuceniu było 438 posłów. W tym 223 z Prawa i Sprawiedliwości, 118 Platformy Obywatelskiej, 40 Lewicy. 

Pozostałe poprawki zostały odrzucone przez Zjednoczoną Prawicę i kilku posłów niezależnych, co tej grupie dawało większość dwudziestu kilku głosów.

Sejm przyjął nową ustawę odległościową z zasadą 700 metrów

Najnowsze artykuły