Dokapitalizowanie i zmiana szyldu nie wystarczą, by Polska Grupa Górnicza ustabilizowała sytuację i osiągnęła rentowność; potrzebne są m.in. inwestycje podnoszące wydajność, likwidacja nieefektywnych ścian wydobywczych i zmiany w strukturze zatrudnienia – wskazują pytani przez PAP eksperci.
Specjaliści zauważają przy tym, że nawet odważne działania restrukturyzacyjne nie dadzą gwarancji spłaty całego blisko 8,5-miliardowego długu Kompanii Węglowej, a państwo nadal będzie angażować środki w górnictwo – np. na likwidację kopalń i osłony socjalne dla górników.
Branżę mogłyby też odciążyć postulowane przez środowisko górnicze rozwiązania systemowe, jak obniżka VAT-u na węgiel, co jednak byłoby kolejnym działaniem oznaczającym publiczne wsparcie.
„W bliskiej perspektywie nie ma co liczyć na wzrost cen węgla na światowym rynku, a obniżka kosztów wydobycia poniżej poziomu, za jaki można dziś kupić węgiel w zachodnioeuropejskich portach, jest mało realna. Niemniej kluczowe jest takie ukierunkowanie inwestycji, by dążyć do maksymalnej obniżki kosztów” – wskazuje ekspert ds. paliw i energii, główny geolog kraju i wiceminister środowiska w latach 1990-1995, dr Michał Wilczyński.
W pierwszych miesiącach tego roku cena węgla o wyższej od polskiego kaloryczności wynosiła w zachodnioeuropejskich portach ok. 45 USD za tonę, przy polskich kosztach wydobycia rzędu 65 USD za tonę. Choć nie ma to bezpośredniego przełożenia na cenę, za jaką polski węgiel kupuje energetyka, pokazuje dystans dzielący krajowe górnictwo od realiów międzynarodowego rynku.
Dr Wilczyński wskazuje na konieczność inwestycji służących skoncentrowaniu wydobycia węgla w najbardziej opłacalnych ścianach wydobywczych; oznacza to likwidację tych nieefektywnych, a co za tym idzie – zamknięcie przynoszących największe straty kopalń; w Kompanii Węglowej najgorsza z nich przyniosła w ubiegłym roku ponad 120 zł strat na każdej tonie węgla. Według eksperta, niepewna jest przyszłość 5 z 11 kopalń przenoszonych z Kompanii do PGG, przy czym – jego zdaniem – nie wystarczy samo łączenie zakładów w kopalnie zespolone; potrzebna jest likwidacja nieefektywnych części kopalń.
Również prof. Andrzej Barczak, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach nie ma wątpliwości, że obecna struktura spółki nie może zostać zakonserwowana, a nierentowne moce powinny być stopniowo wygaszane – zarówno po to, by ograniczyć nadpodaż węgla na rynku i nie wydobywać węgla na zwały, jak i po to, by uzyskać rentowność produkcji i ustabilizować sytuację spółki.
„Teraz wszystko w rękach zarządu PGG – czy będzie miał umiejętności i odwagę przeprowadzenia faktycznych zmian, wpisujących spółkę w realia gospodarki rynkowej, oraz czy będzie miał przyzwolenie ze strony właściciela, czyli rządu, na takie działania” – ocenił prof. Barczak, według którego – w negatywnym scenariuszu, przy braku dalszej restrukturyzacji i „przejedzeniu” pieniędzy od inwestorów – za około dwa lata problem upadających kopalń może powrócić.
Na konieczność przemyślanych i racjonalnych inwestycji w kopalniach, finansowanych ze środków wnoszonych do PGG przez inwestorów, zwraca również uwagę wiceprzewodniczący Rady Górniczej przy resorcie środowiska, b. prezes Wyższego Urzędu Górniczego w latach 2006-2008 dr inż. Piotr Buchwald. Jego zdaniem inwestycje muszą być zaplanowane tak, by można było wydobywać węgiel w najbardziej opłacalnych miejscach, a jednocześnie by był to węgiel odpowiadający potrzebom rynku – z konkretnej kopalni, dla konkretnego odbiorcy.
Według dr. Buchwalda, planowane tworzenie kopalń zespolonych powinno służyć właśnie zbudowaniu bardziej efektywnej, sprawniejszej i tańszej struktury; dzięki spójnemu ciągowi technologicznemu koszty produkcji węgla powinny maleć, a wydajność – wzrastać. „Jeżeli dodamy do tego m.in. działania służące odciążeniu górnictwa z rozmaitych kosztownych procedur, nad którymi pracujemy w Radzie Górniczej, możemy liczyć na to, że PGG będzie projektem zdrowym i stabilnym biznesowo” – ocenił Buchwald.
Jego zdaniem koszty restrukturyzacji górnictwa należy ponieść nie tylko z racji społecznych kosztów związanych ze skutkami, jakie przyniosłaby upadłość tej branży, ale także w imię zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego – wobec faktu, iż 85 proc. wytwarzanej w Polsce energii pochodzi z węgla. Buchwald podkreślił, że należy pracować i wdrażać efektywne technologie bardziej wydajnego i czystego spalania węgla.
Dla profesora Barczaka z katowickiego UE pojęcie bezpieczeństwa energetycznego nie jest jednak wiodącą kwestią dla oceny perspektyw PGG oraz tego, czy firma ma szansę stać się w pełni rynkowym, rentownym przedsiębiorstwem. „W gospodarce liczy się rachunek ekonomiczny, a bezpieczeństwo energetyczne nie jest wprost przeliczalne na pieniądze – to pojęcie populistyczne. Przedsięwzięcie może się udać, jeżeli będzie w nim więcej rynku, a mniej polityki” – ocenił prof. Barczak.
Dr Michał Wilczyński wskazuje, że chociażby skład inwestorów PGG, złożony z podmiotów związanych ze Skarbem Państwa, udowadnia, iż u podstaw przedsięwzięcia leżą decyzje polityczne, a nie biznesowe – tym bardziej, że inwestująca w górnictwo energetyka ma własne, poważne problemy związane z koniecznością szybkiej wymiany przestarzałych mocy wytwórczych, przy spadających cenach energii i jej rosnącym imporcie z krajów, gdzie prąd jest tańszy.
„Na razie rząd kupił sobie czas; ten czas powinien być wykorzystany na racjonalne inwestycje w najbardziej opłacalne złoża, podwojenie wydajności pracy, redukcję i zmiany w strukturze zatrudnienia, likwidację nierentownych ścian i kopalń; nawet jeżeli to się uda, szansa, iż uda się spłacić wszystkie długi Kompanii, jest bliska zeru” – ocenił dr Wilczyński, podkreślając, że program naprawczy dla KW wciąż nie zyskał ostatecznej akceptacji Komisji Europejskiej; ewentualna konieczność zwrotu pomocy publicznej mogłaby przekreślić skuteczność działań naprawczych.
Źródło: Polska Agencja Prasowa