icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wiśniewski: Co inwestorzy mają z uchwalonej ustawy o OZE?

KOMENTARZ

Grzegorz Wiśniewski

Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej

Proces uchwalania ustawy o OZE trwał 5 lat. Zanim  na dobre wszedł w życie jej rozdział o mechanizmach wsparcia inwestorów, trzykrotnie podejmowany był proces jej  nowelizacji, który trwał ponad rok. Wczoraj wieczorem się zakończył głosowaniem sejmowym. Podpisanie ustawy to kolejne wyzwanie dla Prezydenta, który musi wziąć odpowiedzialność (bo tu już chodzi o powagę państwa) za ostatnie półroczne wysiłki Ministerstwa Energii i ustawodawcy oraz za tzw. całokształt. Ustawa wejdzie w życie 1 lipca. Co z tego wszystkiego będą mieć inwestorzy?

Inwestorów interesują trzy kwestie: czy prawo jest dla nich zrozumiałe, czy nie ma nadmiernego ryzyka i kwestia kluczowa – czy się będzie opłacać inwestować. Instytut Energetyki Odnawialnej przez  6 lat monitorował kolejne projekty ustawy, publikując kilkanaście opinii. Zazwyczaj, poza jej wersją projektu ustawy z lipca 2012 roku, twierdził,  że ustawodawca tworzy prawo, z którego dla nowych inwestorów (i dla rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce) niewiele wynika. Dzisiaj IEO publikuje opinię koncentrującą się na ekonomice i ryzkach,  zaznaczając jednak, że dotyczy ona tylko tych elementów rozdziału 4-go uchwalonej ustawy (system wsparcia), w stosunku do których można dzisiaj przeprowadzić jakiekolwiek ilościowe analizy ekonomiczne. Zaznacza, że takich analiz nie można jeszcze przeprowadzić w stosunku do „systemu aukcyjnego”, który ma zastąpić dotychczasowy system wsparcia produkcji energii elektrycznie zielonymi certyfikatami, z uwagi na brak szeregu rozporządzeń wykonawczych (a nawet ich projektów).

Dzisiaj, bez rozporządzeń o wolumenach zamawianej energii, o cenach referencyjnych i  bez ogłoszenia zamówienia na energię z OZE w konkretnych koszykach aukcyjnych,  w sprawie systemu aukcyjnego można tylko tyle powiedzieć, że w centrum tego nowego mechanizmu wsparcia znalazła się uznana w Polsce jako OZE technologię współspalania biomasy z węglem. Polska jest jednym z ostatnich krajów na świcie, gdzie taka technologia jest uznana za OZE i jest wspierana. Jest jedynym krajem na świecie który wsparcie dla tej technologii wydłuża, wzmacnia i wprowadza je  systemie aukcyjnym. Polska podporządkowuje wręcz cały system aukcyjny technologii współspalania z zamiarem zwalniania jej (jako najbardziej nieprzewidywalnej i w dłuższych okresach „niestabilnej”) z obowiązku dostarczania energii przez 15 lat.

Trudno tu też pisać o wsparciu inwestycji OZE. Po pierwsze trudno mianem inwestycji budowlano-montażowej nazwać dobudowanie linii dosypywania biomasy do węgla transportowanego do kotła, a po drugie 44 elektrownie węglowe, które będą mogły skorzystać z systemu aukcyjnego bez żadnych nowych tego typu „inwestycji modernizacyjnych”  bo już to zrobiły dawno i uzyskały stosowne koncesje. Teraz dosypią tylko biomasy, zabierając ją z innych branż energetyki (z ciepłownictwa rozproszonego i systemowego) oraz z innych działów gospodarki (przemysł drzewny). Elektrownie węglowe nie są inwestorami w OZE, są tylko głównymi beneficjantami ustawy.

Jeśli chodzi o inwestorów – zarówno osób fizycznych jak i firm, to już od 1 lipca, przynajmniej teoretycznie, mogą oni skorzystać z ustawowych instrumentów wsparcia dla mikroinstalacji o mocy do 40 kW.  To że mogą skorzystać, wcale nie znaczy ze powinni się spieszyć i robić to bez namysłu i w całej rozciągłości.

Zdaniem IEO, choć tym razem w swoich analizach przyjął optymistyczne założenia,  w warunkach stworzonych przepisami ustawy o OZE, nie powinni inwestować prosumenci indywidulani – gospodarstwa domowe. Inwestycje tego typu, pod rządami uchwalonej ustawy o OZE są nieopłacalne i obarczone olbrzymim, niekontrolowanym przez prosumenta ryzykiem. IEO nie dopowiedział, że jeżeli ekonomicznie nie dopina się pojedyncza instalacja  OZE, to niestety nie będzie dopinała się także inwestycja w systemie klastrowym, bo (bez dotacji, a te nie maja sensu w systemie aukcyjnym) nie będzie generowała nadwyżki finansowej do podziału pomiędzy uczestników klastra. Można też dodać, że osoby o dużej wrażliwości ekologicznej powinny też przemyśleć swoje ew. decyzje inwestycyjne motywowane innymi niż ekonomika względami. Oddawanie ustawowej (20-30%) nadwyżki energii (w praktyce może to być znacząco więcej) za darmo  węglowym koncernom energetycznym nie musi bowiem służyć nowym proekologicznym inwestycjom. Osoby wspierające sektor węglowy, mające świadomość ekonomiczną inwestycji prosumenckich i zdolności ekonomiczne do ponoszenia znaczących osobistych wyrzeczeń z tego tytułu,  mogą inwestować w mikroinstalacje OZE z przekonaniem, że zainwestowane środki wrócą do sektora węglowego.  Z uchwalonych przepisów mogą skorzystać też osoby bogate, które stać na kosztowne hobby lub które są  zainteresowane osobiście nowinkami technicznymi lub które pragną wesprzeć światowy postęp technologiczny. IEO nie badał opłacalności budowy mikroinstalacji OZE tam, gdzie nie ma dostępu do sieci elektroenergetycznej lub tam gdzie przerwy w dostawach energii zmuszają do tego typu inwestycji.  Być może w tych niszach jest miejsce na domykający się model biznesowy, ale póki co jest to margines rynku.

Są też informacje pozytywne w sensie rachunku ekonomicznego. IEO wskazał, że ustawa umożliwia opłacalne ekonomiczne inwestycje w mikroinstalacje realizowane w formule „prosumenta biznesowego” (tu na szczęście ustawa wykluczyła firmy pokrywające z OZE potrzeby energetyczne wynikające z własnej podstawowej działalności z definicji „prosumenta”)  przez przedsiębiorstwa korzystające z najdroższych taryf „C”. Ustawodawca nie zlikwidował całkowicie przepisu uchwalonego 20 lutego 2015 roku i w nieco zmienionej formie wejdzie od lipca w życie.  Jest zatem szczelina, jeszcze niewielki ale atrakcyjny obszar do inwestycji mających prawdziwy sens ekonomiczny.

Uchwalona ustawa wiele dobrego może zrobić dla OZE poprzez jej wpływ na wzrost cen energii. IEO twierdzi co prawda, że ten wpływ może być w praktyce iluzoryczny dla gospodarstw domowych korzystających z taryf „G”, z uwagi na trwały trend do wzrostu cen energii poprzez wzrost składnika stałego w taryfach. Taki trend powoduje, że  z czasem, czym bardziej prosument oszczędzać będzie na zużyciu energii tym mniej zyska finansowo, czyli tym więcej straci na inwestycji.  Bardzo niekorzystnie na wzmocnienie tego trendu wpłynie wprowadzenie  ustawą o OZE (od 1 stycznia 2017 r.)  do rachunków za energię dla gospodarstw domowych  tzw. opłaty przejściowej, która właśnie windować będzie dodatkowo składnik stały na taryfie. Jednak ta sama opłata jest naliczana w inny sposób na trafach „C” i „B” dla przedsiębiorców, w sposób który sprzyjał będzie opłacalności w „autoproducenckie” inwestycje w OZE.

Wprowadzana już od 1 lipca tzw. „Oplata OZE”  działać będzie stymulująco na autoproducenckie inwestycje w OZE oraz na cała energetykę przemysłową, bo będzie zależała od zużycia energii, a przewidywana  znacząca skala współspalania biomasy z węglem już wkrótce (współspalanie może bardzo szybko wygenerować koszty, nawet jeżeli nie służy to jeszcze realizacji celu OZE na 2020 roku)  może znacząco podnieść jej wartość początkową („jedynie” 2,5 zł/MWh). Generalnie, planowane nowe kapitałochłonne inwestycje w bloki węglowe, w Kaskadę Dolnej Wisły i być może w bloki jądrowe, będą przenoszone głównie w taryfach dla małych i średnich przedsiębiorstw i poprawią warunki inwestowania w OZE. Korzystnie na wszelkie inwestycje prosumenckie wpłynie też wdrożenie zapowiadanego rynku mocy.

Ustawa nie wspiera wytwarzania ciepła rozproszonego z OZE, ale także w tym zakresie stwarza przestrzeń do poprawienia sytuacji dla producentów rozproszonych źródeł ciepła z OZE: kolektorów słonecznych, pomp ciepła, automatycznych kotłów na biomasę ( o ile będzie dosyp do peletów lub ich cena nie zostanie wywindowana przez współspalanie). Sejm przyjął bowiem poprawkę Senatu umożliwiająca wsparcia dla spalana i współspalania odpadów w źródłach kogeneracyjnych w systemach ciepłowniczych – wprowadzono obowiązek zakupu ciepła z takich źródeł.  Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando zwrócił uwagę, że rozporządzenie jakie będzie wydane na mocy uchwalanego przepisu,  który wejdzie w życie od 1 września br., może doprowadzić do wzrostu cen energii cieplnej powyżej poziomu inflacji. Jeżeli ten scenariusz będzie realizowany, to może się okazać, że cześć odbiorców ciepła zdecyduje się na przejdzie na indywidulane ogrzewanie z OZE.
Nikt się nie cieszy ze wzrostu cen energii, ale koszt każdej inwestycji w scentralizowany system energetyczny musi być przeniesiony w taryfach. Paradoksem jest w tej niecodziennej sytuacji fakt, że najbardziej na rozwój inwestycji prosumenckich w źródła bezemisyjne wpłyną stymulowane ustawą o OZE inwestycje w energetykę konwencjonalna i w procesy spalania. Nie wiadomo na ile jest to efekt zamierzony przez ustawodawcą i uwzględniony w niepublikowanej ocenie skutków regulacji, a na ile jest to przypadek. W tej chwili to już nie ma znaczenia. Ustawa o OZE stwarza możliwości realizowania opłacanych inwestycji w OZE już od 1 lipca br.

Jest też pokaźna przestrzeń do inwestowania w OZE całkowicie poza uchwalonymi przepisami ustawy o OZE. Nie korzystając z przepisów ustawy o OZE można bez ograniczeń w zakresie pomocy publicznej określonej  w artykule 39 ustawy, korzystać z instrumentów dotacyjnych.

Opinia i wyniki analiz ekonomicznych IEO są dostępne w aktualnościach na stronie instytutu  pod tym linkiem.

KOMENTARZ

Grzegorz Wiśniewski

Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej

Proces uchwalania ustawy o OZE trwał 5 lat. Zanim  na dobre wszedł w życie jej rozdział o mechanizmach wsparcia inwestorów, trzykrotnie podejmowany był proces jej  nowelizacji, który trwał ponad rok. Wczoraj wieczorem się zakończył głosowaniem sejmowym. Podpisanie ustawy to kolejne wyzwanie dla Prezydenta, który musi wziąć odpowiedzialność (bo tu już chodzi o powagę państwa) za ostatnie półroczne wysiłki Ministerstwa Energii i ustawodawcy oraz za tzw. całokształt. Ustawa wejdzie w życie 1 lipca. Co z tego wszystkiego będą mieć inwestorzy?

Inwestorów interesują trzy kwestie: czy prawo jest dla nich zrozumiałe, czy nie ma nadmiernego ryzyka i kwestia kluczowa – czy się będzie opłacać inwestować. Instytut Energetyki Odnawialnej przez  6 lat monitorował kolejne projekty ustawy, publikując kilkanaście opinii. Zazwyczaj, poza jej wersją projektu ustawy z lipca 2012 roku, twierdził,  że ustawodawca tworzy prawo, z którego dla nowych inwestorów (i dla rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce) niewiele wynika. Dzisiaj IEO publikuje opinię koncentrującą się na ekonomice i ryzkach,  zaznaczając jednak, że dotyczy ona tylko tych elementów rozdziału 4-go uchwalonej ustawy (system wsparcia), w stosunku do których można dzisiaj przeprowadzić jakiekolwiek ilościowe analizy ekonomiczne. Zaznacza, że takich analiz nie można jeszcze przeprowadzić w stosunku do „systemu aukcyjnego”, który ma zastąpić dotychczasowy system wsparcia produkcji energii elektrycznie zielonymi certyfikatami, z uwagi na brak szeregu rozporządzeń wykonawczych (a nawet ich projektów).

Dzisiaj, bez rozporządzeń o wolumenach zamawianej energii, o cenach referencyjnych i  bez ogłoszenia zamówienia na energię z OZE w konkretnych koszykach aukcyjnych,  w sprawie systemu aukcyjnego można tylko tyle powiedzieć, że w centrum tego nowego mechanizmu wsparcia znalazła się uznana w Polsce jako OZE technologię współspalania biomasy z węglem. Polska jest jednym z ostatnich krajów na świcie, gdzie taka technologia jest uznana za OZE i jest wspierana. Jest jedynym krajem na świecie który wsparcie dla tej technologii wydłuża, wzmacnia i wprowadza je  systemie aukcyjnym. Polska podporządkowuje wręcz cały system aukcyjny technologii współspalania z zamiarem zwalniania jej (jako najbardziej nieprzewidywalnej i w dłuższych okresach „niestabilnej”) z obowiązku dostarczania energii przez 15 lat.

Trudno tu też pisać o wsparciu inwestycji OZE. Po pierwsze trudno mianem inwestycji budowlano-montażowej nazwać dobudowanie linii dosypywania biomasy do węgla transportowanego do kotła, a po drugie 44 elektrownie węglowe, które będą mogły skorzystać z systemu aukcyjnego bez żadnych nowych tego typu „inwestycji modernizacyjnych”  bo już to zrobiły dawno i uzyskały stosowne koncesje. Teraz dosypią tylko biomasy, zabierając ją z innych branż energetyki (z ciepłownictwa rozproszonego i systemowego) oraz z innych działów gospodarki (przemysł drzewny). Elektrownie węglowe nie są inwestorami w OZE, są tylko głównymi beneficjantami ustawy.

Jeśli chodzi o inwestorów – zarówno osób fizycznych jak i firm, to już od 1 lipca, przynajmniej teoretycznie, mogą oni skorzystać z ustawowych instrumentów wsparcia dla mikroinstalacji o mocy do 40 kW.  To że mogą skorzystać, wcale nie znaczy ze powinni się spieszyć i robić to bez namysłu i w całej rozciągłości.

Zdaniem IEO, choć tym razem w swoich analizach przyjął optymistyczne założenia,  w warunkach stworzonych przepisami ustawy o OZE, nie powinni inwestować prosumenci indywidulani – gospodarstwa domowe. Inwestycje tego typu, pod rządami uchwalonej ustawy o OZE są nieopłacalne i obarczone olbrzymim, niekontrolowanym przez prosumenta ryzykiem. IEO nie dopowiedział, że jeżeli ekonomicznie nie dopina się pojedyncza instalacja  OZE, to niestety nie będzie dopinała się także inwestycja w systemie klastrowym, bo (bez dotacji, a te nie maja sensu w systemie aukcyjnym) nie będzie generowała nadwyżki finansowej do podziału pomiędzy uczestników klastra. Można też dodać, że osoby o dużej wrażliwości ekologicznej powinny też przemyśleć swoje ew. decyzje inwestycyjne motywowane innymi niż ekonomika względami. Oddawanie ustawowej (20-30%) nadwyżki energii (w praktyce może to być znacząco więcej) za darmo  węglowym koncernom energetycznym nie musi bowiem służyć nowym proekologicznym inwestycjom. Osoby wspierające sektor węglowy, mające świadomość ekonomiczną inwestycji prosumenckich i zdolności ekonomiczne do ponoszenia znaczących osobistych wyrzeczeń z tego tytułu,  mogą inwestować w mikroinstalacje OZE z przekonaniem, że zainwestowane środki wrócą do sektora węglowego.  Z uchwalonych przepisów mogą skorzystać też osoby bogate, które stać na kosztowne hobby lub które są  zainteresowane osobiście nowinkami technicznymi lub które pragną wesprzeć światowy postęp technologiczny. IEO nie badał opłacalności budowy mikroinstalacji OZE tam, gdzie nie ma dostępu do sieci elektroenergetycznej lub tam gdzie przerwy w dostawach energii zmuszają do tego typu inwestycji.  Być może w tych niszach jest miejsce na domykający się model biznesowy, ale póki co jest to margines rynku.

Są też informacje pozytywne w sensie rachunku ekonomicznego. IEO wskazał, że ustawa umożliwia opłacalne ekonomiczne inwestycje w mikroinstalacje realizowane w formule „prosumenta biznesowego” (tu na szczęście ustawa wykluczyła firmy pokrywające z OZE potrzeby energetyczne wynikające z własnej podstawowej działalności z definicji „prosumenta”)  przez przedsiębiorstwa korzystające z najdroższych taryf „C”. Ustawodawca nie zlikwidował całkowicie przepisu uchwalonego 20 lutego 2015 roku i w nieco zmienionej formie wejdzie od lipca w życie.  Jest zatem szczelina, jeszcze niewielki ale atrakcyjny obszar do inwestycji mających prawdziwy sens ekonomiczny.

Uchwalona ustawa wiele dobrego może zrobić dla OZE poprzez jej wpływ na wzrost cen energii. IEO twierdzi co prawda, że ten wpływ może być w praktyce iluzoryczny dla gospodarstw domowych korzystających z taryf „G”, z uwagi na trwały trend do wzrostu cen energii poprzez wzrost składnika stałego w taryfach. Taki trend powoduje, że  z czasem, czym bardziej prosument oszczędzać będzie na zużyciu energii tym mniej zyska finansowo, czyli tym więcej straci na inwestycji.  Bardzo niekorzystnie na wzmocnienie tego trendu wpłynie wprowadzenie  ustawą o OZE (od 1 stycznia 2017 r.)  do rachunków za energię dla gospodarstw domowych  tzw. opłaty przejściowej, która właśnie windować będzie dodatkowo składnik stały na taryfie. Jednak ta sama opłata jest naliczana w inny sposób na trafach „C” i „B” dla przedsiębiorców, w sposób który sprzyjał będzie opłacalności w „autoproducenckie” inwestycje w OZE.

Wprowadzana już od 1 lipca tzw. „Oplata OZE”  działać będzie stymulująco na autoproducenckie inwestycje w OZE oraz na cała energetykę przemysłową, bo będzie zależała od zużycia energii, a przewidywana  znacząca skala współspalania biomasy z węglem już wkrótce (współspalanie może bardzo szybko wygenerować koszty, nawet jeżeli nie służy to jeszcze realizacji celu OZE na 2020 roku)  może znacząco podnieść jej wartość początkową („jedynie” 2,5 zł/MWh). Generalnie, planowane nowe kapitałochłonne inwestycje w bloki węglowe, w Kaskadę Dolnej Wisły i być może w bloki jądrowe, będą przenoszone głównie w taryfach dla małych i średnich przedsiębiorstw i poprawią warunki inwestowania w OZE. Korzystnie na wszelkie inwestycje prosumenckie wpłynie też wdrożenie zapowiadanego rynku mocy.

Ustawa nie wspiera wytwarzania ciepła rozproszonego z OZE, ale także w tym zakresie stwarza przestrzeń do poprawienia sytuacji dla producentów rozproszonych źródeł ciepła z OZE: kolektorów słonecznych, pomp ciepła, automatycznych kotłów na biomasę ( o ile będzie dosyp do peletów lub ich cena nie zostanie wywindowana przez współspalanie). Sejm przyjął bowiem poprawkę Senatu umożliwiająca wsparcia dla spalana i współspalania odpadów w źródłach kogeneracyjnych w systemach ciepłowniczych – wprowadzono obowiązek zakupu ciepła z takich źródeł.  Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando zwrócił uwagę, że rozporządzenie jakie będzie wydane na mocy uchwalanego przepisu,  który wejdzie w życie od 1 września br., może doprowadzić do wzrostu cen energii cieplnej powyżej poziomu inflacji. Jeżeli ten scenariusz będzie realizowany, to może się okazać, że cześć odbiorców ciepła zdecyduje się na przejdzie na indywidulane ogrzewanie z OZE.
Nikt się nie cieszy ze wzrostu cen energii, ale koszt każdej inwestycji w scentralizowany system energetyczny musi być przeniesiony w taryfach. Paradoksem jest w tej niecodziennej sytuacji fakt, że najbardziej na rozwój inwestycji prosumenckich w źródła bezemisyjne wpłyną stymulowane ustawą o OZE inwestycje w energetykę konwencjonalna i w procesy spalania. Nie wiadomo na ile jest to efekt zamierzony przez ustawodawcą i uwzględniony w niepublikowanej ocenie skutków regulacji, a na ile jest to przypadek. W tej chwili to już nie ma znaczenia. Ustawa o OZE stwarza możliwości realizowania opłacanych inwestycji w OZE już od 1 lipca br.

Jest też pokaźna przestrzeń do inwestowania w OZE całkowicie poza uchwalonymi przepisami ustawy o OZE. Nie korzystając z przepisów ustawy o OZE można bez ograniczeń w zakresie pomocy publicznej określonej  w artykule 39 ustawy, korzystać z instrumentów dotacyjnych.

Opinia i wyniki analiz ekonomicznych IEO są dostępne w aktualnościach na stronie instytutu  pod tym linkiem.

Najnowsze artykuły