Dlaczego takie stanowisko nie zostało podane do wiadomości opinii publicznej jak dotychczas przez rząd? Być może ze zwykłego wstydu przed środowiskami naukowymi (rząd to jednak przede wszystkim osoby wykształcone) i obawą ew.ryzyka prowadzenia polemiki z tymi środowiskami, bo raport IPCC ma jednak przede wszystkim charakter naukowy. Co prawda Polska Akademia Nauk zasłynęła z tego, że bodajże jako ostatnia narodowa instytucja naukowa na świecie uznała antropogeniczne zmiany klimatu i z pewnością akademia nie będzie rwała się do popierania tez IPCC, to sam fakt, że teoria klimatyczna w Polsce trudniej się przebija do oficjalnego obiegu naukowego niż onegdaj teoria kopernikańska, jest już swego rodzaju wstydliwą i – nomen-omen – „niewygodną prawdą”.
Ale tym razem trudno uzasadnić politycznie (tzn. zwykłym, ale racjonalnie postawionym interesem kraju) wyrażoną w formie kolejnego weta klimatycznego, tym razem nie na forum UE, ale na globalnym (IPCC działa pod auspicjami ONZ). Wszak raport rysuje niezwykle ostrożną ścieżkę redukcji emisji gazów cieplarnianych i nie wyklucza węgla jako paliwa nawet po 2100 roku, o ile będzie to spalanie połączone (zazwyczaj) z wychwytem i magazynowaniem CO2 (CCS). A do tego czasu węgla w Polsce nie będzie już ani w sensie ekonomicznym (już teraz praktycznie zasoby ekonomiczne/konkurencyjne kosztów są niewielkie), ani tez w sensie technicznym. Dla ogólnej tylko ilustracji przytoczę opracowane nie tak dawno przez IEO w postaci tabeli dane Państwowego Instytutu Geologicznego o krajowych zasobach technicznych kopalin, po których przy obecnym zużyciu już za max 60 lat nie będzie śladu (w sensie ekonomicznym staną się bezużyteczne znacznie wcześniej).
Można postawić tezę, że rząd RP działa prewencyjnie i dmucha na zimne (tu akurat podnosi i temperaturę dyskusji i wzmacnia globalne ocieplenie), aby problem wszelkimi sposobami przesuwać na barki przyszłych rządów. Ale raczej wygrało przeświadczenie, że społeczeństwo polskie zostało już tak zindoktrynowane klimatycznie (solidarnie przez rząd i opozycję – więcej na blogu „Odnawialnym”), że teraz chodzi już tylko o niedrażnienie zdezinformowanych obywateli przed nadchodzącymi wyborami, na poniżającej ich zasadzie -że użyję tekstu Wojciecha Młynarskiego – „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. A to oznaczałoby, że rząd podjął decyzję (i razem z mediami?) zdecydował o milczeniu bez względu na obowiązek informowania, prowadzenia dialogu społecznego i uczciwej debaty, bez baczenia na prawdę naukową, ale też bez wysyłania sygnałów (ze szkodą) dla własnego przemysłu aby się dostosowywał do globalnych warunków konkurencji, narażając przy tym kraj na coraz poważniejsze konsekwencje ostracyzmu w polityce międzynarodowej. Można mieć wątpliwości czy warto tak działać.
Tym bardziej, że jedynie pokątnie zakomunikowana decyzja dotyczy ważnej dla Polaków sprawy, bo nawet jak mają oni na co dzień w tym zakresie tylko negatywny przekaz i nie jest łatwo teraz otworzyć nasze umysły, to chodzi tu i o przyszły ład społeczny i o pozycje Polski. Dla międzynarodowej pozycji Polski fakt ten, przez potwierdzenie braku elementarnej odpowiedzialności za innych, ale też poprzez narażenie na śmieszność, wyrządza Polsce w dłuższym okresie o wiele większą szkodę niż drobna „ukraińska” wpadka medialna ministra Sikorskiego jako marszałka Sejmu, która tylko przemknęła przez media światowe, ale właśnie tylko z tego powodu opozycja chciała marszałka z funkcji odwołać. Przykro jest czytać pod artykułem w Guardian np. komentarz o polskiej strategii klimatyczno-energetycznej, porównujący postawę naszego rządu do postawy Ser Williama Preece’a – szefa ds. technicznych brytyjskiej poczty, który w 1876 roku na wieść o tym, że za oceanem wynaleziono właśnie telefon, który dla poczty może się stać konkurencją, odpowiedział:
„Amerykanie potrzebują telefonu, ale my nie, bo mamy mnóstwo chłopców kurierów” (autor złośliwego komentarza zastanawia się, czy Polska ma też dużo chłopców, kurierów-denialistów, którzy naszą świadomość ochronią i przed faktami klimatycznymi i presją całej reszty rozwiniętego świata, no może poza ”matką” Rosją do której Polska … ciąży historycznie” – jak konkluduje inny komentator).
Nie chodzi nawet tylko o to, że przykro takie rzeczy czytać. Różne rzeczy teraz są w sieci i często nie mają pokrycia w faktach (choć sam fakt że węgiel rosyjski jest lepszej jakości i konkurencyjny wobec polskiego, potwierdził w tych dniach szef ds. handlu nawet najlepszej naszej kopalni Bogdanka). Chodzi o to (o ile Guardian ma dobre informacje co do przyjętego przez rząd sposobu działań blokujących), że w tej niepotrzebnej konfrontacji ze światem nie mamy racji i nie da się długo zaprzeczać faktom naukowym, ani też powstrzymać działań społeczności międzynarodowej (zarówno tej bogatej jak i biednej – narażonej najbardziej na zmiany klimatu) przeciwko obserwowanym przez nią w naszym kraju objawom ignorancji, egoizmu i rodzajowi narodowego … szaleństwa w chęci emitowania zanieczyszczeń bez końca, nawet wtedy gdy węgla krajowego (i czegoś co jeszcze da się spalić) już dawno nie będzie. Świat uzna szybciej niż się nam wydaje, że świadome niszczenie planety jest szaleństwem.