Wójcik: Demontaż Unii Energetycznej? Reportaż z debaty PISM

26 maja 2015, 11:26 Energetyka

REPORTAŻ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Unia Europejska stoi obecnie przed koniecznością sprostania wyzwaniom wynikającym z nakreślonej przez nią samą polityki energetycznej, która musi pogodzić tak sprzeczne cele, jak ochrona klimatu, bezpieczeństwo energetyczne, wzrastające uzależnienie od importu energii przy malejących zasobach własnych surowców oraz zapewnienie konsumentom dostaw energii po akceptowalnej cenie.

Aby osiągnąć te cele Unia Europejska korzysta z narzędzi regulacyjnych i politycznych zgodnie z art. 194 Traktatu Lizbońskiego. Przewiduje on, że UE ma zapewnić funkcjonowanie rynku wewnętrznego, bezpieczeństwo dostaw, promować połączenia sieci energetycznych i efektywność energetyczną w 28 państwach członkowskich.

Skuteczna realizacja polityki energetycznej na poziomie UE (także w wymiarze zewnętrznym) musi być oparta na sprawnie funkcjonującym rynku wewnętrznym. Na ten rynek składają się dwa główne elementy: ramy regulacyjne i infrastruktura energetyczna. Obecnie, mimo zasadniczego postępu w usprawnianiu regulacji, jakim było przyjęcie w 2009 r. tzw. III pakietu energetycznego, nadal Unia to 28 odrębnych rynków, a implementacja poprzednich dwóch pakietów nie została dokończona. Pomimo rozwoju energetycznej infrastruktury transgranicznej wspieranej na poziomie UE i regionalnym ciągle brak wystarczającej liczby połączeń gwarantujących płynność przesyłu gazu i energii elektrycznej oraz sprawnego bilansowania sieci w przypadku kryzysu dostaw. Rozwiązaniem tych zadań ma zająć się europejska unia energetyczna. A nie będzie to łatwe, w praktyce pojawiają się bardzo trudne problemy – dla kogo unia energetyczna jest zaprojektowana: dla pewnej grupy, czy dla wszystkich państw członkowskich UE? Które państwa na niej skorzystają, a które mogą stracić? Czy przyjęty projekt unii energetycznej to ten sam dokument, który przedstawił Donald Tusk? Tym problemom i ich konsekwencjom poświęcona była konferencja „Unia energetyczna – polityka i rynek”, zorganizowana wczoraj przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.

Otworzyli ją Marcin Zaborowski, szef PISM oraz Ewa Synowiec, dyrektor, Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce. Uczestniczyli w niej jako paneliści: Dagmara Koska z gabinetu wiceprzewodniczącego KE ds. unii energetycznej Marosza Szefczowicza, Rafał Trzaskowski sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ, Konrad Szymański b. posła do Parlamentu Europejskiego członek Rady PISM, Rafał Gawin zastępca dyrektora departamentu rozwoju rynków i spraw konsumenckich URE, Monika Morawiecka dyrektor ds. strategii i współpracy międzynarodowej PGE, Izabela Kielichowska dyrektor ds. regulacji w energetyce GE.

Konferencja odbyła się w dwóch panelach: Unia energetyczna dla Europy oraz Energia na rynku wewnętrznym UE.

Uczestnicy pierwszego panelu zgodzili się, co do generaliów: projekt wywodzący się z polskiej perspektywy dziś ma charakter paneuropejski. To obecnie przekrojowa, holistyczna strategia dla energii i klimatu, z konsekwencjami – nie koniecznie sprzyjającymi zwłaszcza w krótszej perspektywie – dla europejskiej konkurencyjności, zatrudnienia, wzrostu gospodarczego itd. A więc nie jest to projekt tożsamy z wniesionym przez Tuska. Kierunek polityki klimatyczno-energetycznej został dla unii energetycznej wyznaczony zupełnie inaczej. Doceniono przy tym jej znaczenia, czego oczywistym świadectwem jest ustanowienie funkcji wiceprzewodniczącego KE ds. unii energetycznej. Czyli pośrednia instytucjonalizacja. I znów pojawia się problem: czy to sukces, czy porażka Polski?  Tu uczestnicy panelu zaprezentowali odmienne poglądy.

Optymistycznie oceniła przyjęty projekt unii energetycznej Dagmara Koska. Jej zdaniem cele oraz strategia określone w projekcie dowodzą, że większość postulatów zawartych w koncepcji Donalda Tuska została w jakimś stopniu przyjęta. Jest to, więc liczący się wkład Polski do polityki energetycznej Unii Europejskiej, nowa, jakość w tej polityce, obok podyktowanego przez pakiet klimatyczny celu „zeroemisyjnego”. Unia energetyczna ma zapewnić Europie i jej obywatelom niedrogą, bezpieczną i zrównoważoną energię. Przewidziane działania ( wg pakietu przyjętego 25 lutego b.r.) dotyczą pięciu kluczowych obszarów: bezpieczeństwa energetycznego, efektywności energetycznej, rozbudowy sieci, dekarbonizacji – czyli odchodzenia od paliw kopalnych – oraz wykorzystania zasobów własnych. Wdrożenie celów i strategii unii energetycznej to kolejny etap – wyznaczony przez implementację i prace legislacyjne.

Unia energetyczna – zdaniem Koski – wspomoże wzrost gospodarczy Europy, bezpieczeństwo energetyczne i działania klimatyczne. Pierwsze propozycje z zakresu legislacji pojawią się niebawem, jako t.zw. pakiet letni.

Bardziej krytyczną opinię o znaczeniu przyjętego projektu unii energetycznej przedstawił Konrad Szymański. Polityka energetyczna UE nie rozpoczęła się od tego projektu, nie ma tu sytuacji „białej kartki”. W komunikacie KE z 25 lutego nie ma prawie nic nowego, dla Polski nie ma tu żadnej wartości dodanej. Mechanizmy antykryzysowe już były w UE wprowadzone. „Lepsze wykorzystanie własnych zasobów energetycznych”, o czym mowa w tym komunikacie to też nic nowego, z jednym wyjątkiem – wprowadzenia „obowiązkowych standardów” przy tym wykorzystaniu. Nacisk został położony na alokację energii elektrycznej zamiast kwestii wykorzystania zasobów węgla i gazu. Obecnie projekt unii energetycznej – zaakcentował Szymański – stanowi połączenie polityki klimatycznej z polityką energetyczną, a są to jednak dwa „odmienne” kierunki. Można powiedzieć, że to połączenie to demontaż pierwotnego projektu unii energetycznej, a więc nie jest to dobry pomysł.

Z tą ostatnią opinią Konrada Szymańskiego zgodził się wiceminister Rafał Trzaskowski. Cele klimatyczne są w projekcie unii energetycznej mocno obecne i nie jest to korzystne rozwiązanie. Eliminacja węgla z rynku energii ma być dokonana poprzez instrument cenowy: odpowiednio drogimi kosztami emisji CO2. Celem w istocie są fundamentalne zmiany dyktowane przez standardy klimatyczne: budowanie gospodarki bez paliw kopalnych zamiast postulowanej równości wszystkich źródeł energii. Polski koszyk energii to jeszcze przez wiele lat przede wszystkim węgiel przy stosowaniu nowych technologii i tu będą problemy z UE. Następnie energetyka jądrowa, następnie kontynuacja poszukiwania złóż łupkowych ( oba nośniki niechętnie oceniane przez Unię). Pozostają jeszcze: rozbudowa połączeń sieciowych – przy równym rozłożeniu kosztów – oraz OZE. Oczywiście – w tym polskim koszyku energii proporcje będą się zmieniać, ale podstawowym problemem dla polskiego rynku jest, czy te zmiany dadzą końcowym odbiorcom tańszą czy droższą energię elektryczną.

Drugi panel poświęcony swobodnemu przepływowi energii (tzw. „piąta swoboda”) pomnożył wątpliwości, co do realizacji celów unii energetycznej a jednocześnie skoncentrował uwagę bardziej na energii elektrycznej, nie na nośnikach.

Pierwszy w tym panelu Rafał Gawin mówił o roli regulatorów rynku, co łączy się z polityką techniczną poszczególnych państw. A także z rolą ACER, jako agencji KE powołanej dla integrowania krajowych regulatorów. Zdaniem Gawina unia energetyczna wprowadza następujące zmiany: zapewnia większe bezpieczeństwo, rozbudowę sieci, większy dostęp do źródeł, łączy mechanizmy rynkowe z techniką. Potrzebny jest postęp w integracji krajowych rynków energii, ale jeśli chodzi o nowe rozwiązania, o IV pakiet energetyczny to Gawin uważa, że na to jest za wcześnie, należy poczekać na realizację już wprowadzonych przepisów. Np. wciąż nie ma sprawiedliwego podziału kosztów, a gra interesów w elektroenergetyce jest bardzo skomplikowana.

Potwierdziła ten pogląd Monika Morawiecka, dodając, że obecnie z Brukseli sektor energetyki ma wyraźny sygnał: nie budujcie mocy, budujcie połączenia. To jednak jest rezygnacja z części suwerenności i – pomimo deklaracji – z części bezpieczeństwa. Tyle, że to już są zasadniczo problemy polityczne: budowa połączeń transgranicznych i ponadregionalnych, przyszłość górnictwa węglowego i zagrożenie wielu dziesiątków tysięcy miejsc pracy. Wreszcie – koszt importu energii elektrycznej, który ostatecznie obciąży końcowych konsumentów.

Krajowa strategia energetyczna powinna być tak zdefiniowana, żeby Polska nie była stratna – stwierdziła na zakończenie drugiego panelu Izabela Kielichowska, podkreślając, że najlepszym źródłem energii jest efektywność energetyczna. Wymagana przez pakiet klimatyczny UE. Poprawa energetycznych połączeń międzysystemowych między państwami członkowskimi i modernizacja infrastruktury pomogłyby zminimalizować zależność energetyczną i przerwy w dostawach. Dzięki utworzeniu wewnętrznego rynku energii łatwiejszy stałby się również dostęp do rynków energii innych państw, a na bardziej konkurencyjnych cenach energii skorzystaliby zarówno obywatele, jak i przedsiębiorstwa. Kielichowska zwróciła też uwagę, że zanim nowe technologie pozwolą na magazynowanie energii ze źródeł niestabilnych (energia wiatrowa i solarna), przejściowym rozwiązaniem są elektrownie gazowe. Pozwolą znacznie ograniczyć emisję CO2 i wyeliminować węgiel bez szkody dla gospodarki i konsumentów.

UE jest obecnie największym importerem energii na świecie. Importuje 53 proc. zużywanej przez siebie energii, przeznaczając na ten cel ok. 400 mld euro rocznie. Wiele państw członkowskich UE jest w dużym stopniu uzależnionych od monopolistycznych dostawców, zwłaszcza, jeśli chodzi o dostawy gazu.  Zagraża to ich bezpieczeństwu energetycznemu. Osiągnięcie celów unii energetycznej w ocenie KE będzie wymagało fundamentalnej transformacji systemu energetycznego w Europie.