Wójcik: Rząd musi bronić polskiego węgla albo rozpocząć jego likwidację

22 czerwca 2015, 15:37 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Polska energetyka węglem stoi.  Prawie 90 proc. produkcji energii elektrycznej wytwarzamy z węgla i w ciągu kilku lat nie zastąpimy tych elektrowni wiatrakami i solarami, nawet gdyby wszyscy aktywiści Zielonych przywiązali się do kominów machając encykliką papieża Franciszka.

To wcale nie zanczy, że jestem przeciwko OZE, odwrotnie, byłoby świetnie, gdyby można było w szybkim tempie przestawić energetykę na wiatr i słońce. Ale się nie da, jesteśmy w Polsce na dłuższy czas skazani na węgiel. Postawowy problem w tym, czy to będzie krajowy węgiel czy węgiel z eksportu, to znaczy – czy będziemy niebawem zamykać krajowe kopalnie, przede wszystkim dające energetyczny węgiel. Ale także te, gdzie fedrują węgiel koksujący.

Pierwsze zagrożenie dla polskiego węgla to ceny, które na rynkach światowych systematycznie się obniżają. Według wskaźnika indeksu ARA (od handlowych portów węglowych Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) obecna cena tego surowca  wynosi 58,6 dol. za tonę. Jest oczywiście niekorzystna dla całego polskiego sektora górniczego, zwłaszcza  jeśli brać pod uwagę restrukturyzację polskich spółek węglowych. Według założeń wstępnych t.zw restrukturyzacji,  cena węgla dla Nowej Kompanii Węglowej ma wynieść 268 zł. za tonę.  Przy średnim kursie dolara, jest to 70 dol. za tonę. Przy tej cenie  polski węgiel kamienny nie będzie konkurencyjny na światowych rynkach. Przy tej cenie eksport nie jest możliwy, pozostanie sprzedaż wyłącznie dla krajowych elektrowni.

Jednak powstaje pytanie, czy uda się wymusić na spółkach energetycznych, aby nabywały polski węgiel, gdy jest tańszy z importu, głównie z Rosji. Tym bardziej, że wydobycie tego surowca w Polsce w kolejnych latach będzie maleć, więc import z Rosji może rosnąć – nawet do około 20 mln ton rocznie i polska energetyka zostanie uzależniona od węgla rosyjskiego.

Co gorsza – nie jest wykluczone, że światowe ceny węgla jeszcze spadną, a indeks ARA przebije w dół nawet 40 dol. za tonę. Wtedy okaże się, że zakładane koszty restrukturyzacji górnictwa są już nieaktualne i muszą być znacznie większe. Jeśli restrukturyzację rozumiemy jako zamykanie kopalń – koszty pokryje budżet państwa. Jeśli będzie to reforma branży węglowej – notyfikacja Brukseli nie pozwoli na jej sfinansowanie przez budżet państwa. Bo takie sfinansowanie wg unijnych przepisów oznacza naruszanie zasad konkurencji na rynku. W tym przypadku na tynku węgla i energii.

Drugie zagrożenie to polityka energetyczna Unii Europejskiej. Nie ma co się łudzić, że Europa zgodzi się na jakąś szansę dla węgla. Wprowadzenie MSR (Market Stability Reserve) wbrew wcześniejszym podpisom i zobowiązaniom, arbitralnie tworzy mechanizm podwyższający ceny na certyfikaty emisji dwutlenku węgla. Czyli wobec tego jeszcze bardziej się zmniejszy opłacalność elektrowni węglowych. Preferencje  europejskiej polityki forsują rozwój energetyki odnawialnej, otwarcie dla tej branży ścieżek finansowania i dotacji oraz rozbudowę wspólnych połączeń pomiędzy krajami, głównie po to, aby mieć możliwość alokowania nadwyżek OZE z jednego kraju do drugiego. Te preferencje są szybko przekładane przez analityków na raporty dla banków i instytucji finansowych, a dodatkowo podchwytywane przez lobbystów OZE.

Dlatego węgiel i energetyka węglowa w strategiach korporacyjnych liczą się coraz mniej, i w konsekwencji są odcinane od rynków kapitałowych. Reguły finansowania nowych projektów przez Europejski Bank Inwestycyjny wymagają nieprzekraczania emisji CO2 poziomu 0,5 – 0,55 t CO2/MWh. Co jest nieosiągalne przez żadną elektrownię węglową. Informacja o wycofaniu się norweskiego funduszu strategicznego (Norwegian Government Pension Global Fund) z inwestycji w spółki, których powyżej 30  proc. przychodów pochodzi z węgla, rozpoczęła usuwanie kopalni i elektrowni węglowych ze światowych rynków kapitałowych. Za Norwegami pójdą na pewno następni i w sektorze kredytów i obligacji zapanuje coś w rodzaju „węglowej alergii”. Być może jest to presja najbliższej konferencji klimatycznej w Paryżu, gdzie ma być przyjęta kolejna światowa mapa drogowa walki ze zmianami klimatu. Może jednak okazać się to stałym trendem, na rzecz promowania finansowego energii odnawialnej.

Zakładana długoterminowa strategia rozwoju energetyki, zarysowana w projekcie Energetyka Polska do 2050 r. (ale niezatwierdzona), obecnie już nie jest zgodna z unijnymi regulacjami, pod którymi Polska się podpisuje. Wiemy również, co przyniosą kolejne unijne regulacje.

Rząd musi dokonać wyboru – przekonać do likwidacji górnictwa węgla kamiennego górników i dużą część społeczeństwa Górnego Śląska, przygotować energetykę na rychłe przestawienie z węgla na energię wiatrową i słoneczną. Albo wypracować program obrony polskich interesów – modyfikować lub nawet blokować unijne regulacje. Jeśli władze nie podejmą żadnych działań – porozumienie ze strajkującymi górnikami 17 stycznia b.r. było czymś doraźnym, obliczonym na wyciszenie ostrego konfliktu społecznego – czeka nas wybuch bomby węglowej, czyli załamanie systemu energetycznego, poważne problemy systemu finansów publicznych oraz wstrząsy społeczne na wielką skalę.

Więcej o bombie węglowej w innej analizie BiznesAlert.pl