KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Porozumienie podpisane 17 stycznia b.r. można teraz różnie nazwać: oszustwem, grą na czas „byle do wyborów”, wybiegiem pozwalającym uniknąć otwartego konfliktu z górnikami, szczególnie groźnego w roku wyborczym.
Jak wówczas oceniał dr Janusz Steinhoff, b. wicepremier, minister gospodarki – zobowiązań rządu zawartego w tym porozumieniu nie można było w żaden sposób zrealizować. Ostatecznie na wczorajszym spotkaniu z górniczymi związkami zawodowymi wiceminister skarbu państwa odpowiedzialny za górnictwo Wojciech Kowalczyk poinformował, że porozumienie podpisane przez stronę rządową i górnicze związki zawodowe w obecności premier Ewy Kopacz nie zostanie zrealizowane w terminie. A ponieważ do wyborów parlamentarnych pozostał tylko miesiąc, kolejne zobowiązania rządu, wg których Nowa Kompania Węglowa z pewnością powstanie, tylko później, są po prostu niepoważne.
Przyczyny dramatycznej sytuacji polskiego górnictwa są znane – coraz niższe ceny węgla na rynkach światowych, niska rentowność wydobycia w polskich kopalniach i rosnące straty, fatalne zarządzanie, chaos na krajowym rynku węgla oraz patologie importowe itd. Efektem były coraz większe problemy finansowe zwłaszcza Kompanii Węglowej SA. Jeszcze w 2012 r. KW miała ponad 170 mln zł. zysku, ale w 2013 r. – prawie 700 mln zł straty, w 2014 r. – już ponad 2,4 mld zł straty gotówkowej.
W ostatnich trzech latach coraz pilniejsza stawała się reforma całego sektora. Trudna, wymagająca wielu radykalnych działań, do których należało przekonać górnicze załogi. Domagało się jej wielu ekspertów. Zamiast reformy, gdy przed największą w Europie spółką, Kompanią Węglową, stanęło widmo utraty płynności, rząd przepchnął w parlamencie decyzję o „programie naprawczym” polegającym na zastąpieniu Kompanii Węglowej, kolejnym tworem – Nową Kompanią Węglową. Po drodze pozbywając się kopalń przynoszących straty przekazując je do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Jednak Nowa Kompania Węglowa (likwidowana „stara” zresztą też) potrzebowała znacznego doinwestowania. Niestety – od państwa. Początkowo rząd liczył na finansowanie ze strony spółek energetycznych, co miało obie Kompanie, „starą” i „nową” wyprowadzić na prostą. Jednak spółki energetyczne nie akceptowały pionowej integracji z kopalniami.
Wiceminister Kowalczyk 4 kwietnia b.r. przekonywał, że „model biznesowy nowej spółki (NKW) został opracowany w oparciu o najlepsze praktyki, jeśli chodzi o stronę finansową i został zweryfikowany przez renomowane firmy doradcze oraz – częściowo – przez banki komercyjne”. Zdaniem Kowalczyka, banki te wyraziły „bardzo konstruktywne podejście”. Odnosząc się do wątpliwości czy jest możliwy sukces poszukiwań inwestora dla NKW w sytuacji związanej m.in. z niskimi cenami węgla czy unijną polityką dekarbonizacji, Kowalczyk ponownie zapewniał, że model biznesowy został opracowany w oparciu o najlepsze praktyki.
Model jak się zdaje, był jednak kilkakrotnie zmieniany (podstawą kapitałową wciąż była niedozwolona pomoc publiczna, a zgodnie z decyzją Rady UE z 10 grudnia 2010 r. w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie niekonkurencyjnych kopalń węgla możliwe są dwie kategorie pomocy: po pierwsze na zamknięcie jednostek produkcyjnych węgla. Po drugie – na pokrycie kosztów nadzwyczajnych: przekwalifikowanie pracowników i inne cele socjalne.).
Termin powołania NKW był kilkakrotnie przesuwany. We wczorajszym komunikacie resort skarbu przypomniał, że opracował plan struktury kapitałowej NKW złożony z trzech akcjonariuszy – Węglokoksu, Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (zarządzanym przez Polskie Inwestycje Rozwojowe) oraz Towarzystwa Finansowego Silesia. Rząd przekonywał, że ich inwestycje w NKW „miały charakter rynkowy”, ale pomijał zasadniczą prawdę, że pośrednio lub bezpośrednio jedynym akcjonariuszem wszystkich trzech instytucji finansowych w gruncie rzeczy był Skarb Państwa. Wobec tego zrozumiałe jest, że KE zasygnalizowała rządowi w Warszawie wysokie ryzyko wszczęcia postępowania przeciwko Polsce z powodu stosowania niedozwolonej pomocy publicznej. Skutek tego postępowania mógłby być taki, że po powstaniu NKW, Komisja Europejska nakazałaby cofnięcie transakcji. Co oznaczałoby upadłość NKW.
Wobec tego, we wczorajszym komunikacie Ministerstwo Skarbu Państwa zapewniało również, że Nowa Kompania Węglowa – która ponoć już została 24 września zarejestrowana i ma swój zarząd – powstanie „w kształcie kapitałowym, który nie będzie zakwestionowany przez Komisję Europejską”. Jednak prace nad tym kształtem wymagają więcej czasu, więc powstanie ona po 30 września. Terminu w komunikacie nie ma, ale są zapewnienia, że dzięki „pomostowym” metodom finansowania „starej” KW, ma ona zapewnioną płynność do końca pierwszego kwartału 2016 r. Co oznacza, że będzie wypłacać pracownikom wynagrodzenia do tego czasu. Czy to znaczy, że NKW powstanie dopiero do końca pierwszego kwartału przyszłego roku?
Styczniowe porozumienie rządu ze związkowcami zakładało, że proces powstania NKW zostanie zakończony do 30 września. Tymczasem został odłożony ad calendas greacas, a chaos koncepcyjny, organizacyjny i finansowy jest przy tym wyjątkowy. Na pocieszenie Kowalczyk na spotkaniu ze związkowcami w imieniu rządu i Ministerstwa Skarbu zadeklarował „kontynuację realizacji porozumienia z 17 stycznia”. Jednak związkowcy chcą pisemnych deklaracji co do dalszego funkcjonowania Kompanii Węglowej z zagwarantowaniem miejsc pracy oraz świadczeń pracowniczych i wynagrodzeń. Rząd zostawia na następną kadencję gorący kartofel – upadające górnictwo, które zdaniem dr Janusza Steinhoffa „chce ratować jakąś formą inżynierii finansowej. Zamiast rozsądną restrukturyzacją. Co jest skrajną nieodpowiedzialnością, bez względu na to kto będzie rządził i kto rządzi w tej chwili.”
Śląsk dalej winien głosować na PO. Będą wydobywać węgiel bez kopalni , ręcznie w bieda szybach.