icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Salamądry: Górnictwo nie potrzebuje specustawy

Ponad dekadę temu, ówczesna szefowa Gabinetu Prezydenta RP Elżbieta Jakubiak wdała się w rozmowie z Robertem Mazurkiem w dyskusję na temat obecności urzędników w życiu gospodarczym. Znany z wpędzania polityków w zakłopotanie dziennikarz zarzucił jej, że m.in. jej pensja jest finansowana z podatków płaconych przez biznes, na co Jakubiak wypaliła, że ona sama „wypracowuje ją jako urzędnik państwowy, wydając zaświadczenia, by [przedsiębiorca] mógł prowadzić działalność gospodarczą (…)” i że w zasadzie to ona pozwala przedsiębiorcy pracować – pisze Dawid Salamądry, przedstawiciel branży górniczej.

Przekonanie z jakim p. Jakubiak wygłosiła tamtą tyradę przyprawia mnie o ból zębów, ponieważ podobne myślenie wśród decydentów doprowadza do mnożenia się kolejnych urzędów, przepisów i formalności, które wkłada się biznesowi do plecaka, utrudniając mu już nie bieg czy trucht, ale nawet zwykły marsz, najbardziej podczas stawiania pierwszych kroków. Dodatkowo, to co już uda się wypracować – jak śpiewał Kazik Staszewski w słynnych Czterech Pokojach – pożera później znowu „aparat administracyjno-urzędniczy”, a „socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny”. Zaznaczam przy tym, że nie jestem totalnym leseferystą i wiem, że w takiej na przykład energetyce obecność Państwa jest niezbędna, ale próbuję to tłumaczyć w ten sposób, że dzisiaj bezpieczeństwo energetyczne jest tak samo ważne, jak mieszczące się w Smith’owskiej definicji państwanocnego stróża zapewnianie ochrony prawnej czy wojskowej.

Nie potrzeba specustawy

Piszę to wszystko po lekturze na wnp.pl wywiadu z prof. Zbigniewem Kasztelewiczem z początku roku, w którym profesor przekonywał o konieczności wprowadzenia – wzorem specustawy drogowej – analogicznego super-prawa o strategicznych złożach węgla. I o ile nie podważam słuszności tezy prof. Kasztelewicza o tym, że prawdziwą tragedią będzie dla polskiej energetyki nie wykorzystanie zidentyfikowanych złóż węgla brunatnego, co spowoduje w niedalekiej perspektywie jeszcze większe uzależnienie się od paliwa z zagranicy, o tyle sam pomysł nowych regulacji w zakresie wydobycia kopalin to droga w niewłaściwym kierunku. Nota bene, papież dwudziestowiecznego liberalizmu Milton Friedman uważał, że państwo powinno zajmować się trzema rzeczami: wojskiem, wymiarem sprawiedliwości i właśnie budową autostrad.

Dlatego też, tak jak specustawa drogowa była niezbędna do szybkiego rozwoju infrastruktury autostrad, gdzie obecność państwa ma swoje silne podstawy, tak w przypadku budowy nowych kopalń powinniśmy raczej postawić na inicjatywę biznesu. W przeciwieństwie do energetyki, wydobycie węgla wraz z całym procesem przeróbki, sprzedaży i logistyki może i powinno odbywać się na zasadach rynkowych, nie ma więc żadnego uzasadnienia dla nadzoru przez urzędników nad poszczególnymi złożami i wyznaczania kierunków inwestorom państwowym i prywatnym, jak proponuje prof. Kasztelewicz. Spiritus movens do budowy nowych kopalń powinien być interes ekonomiczny, a jedyne co w tym przypadku powinien robić prawodawca, to – zamiast tworzyć kolejne ustawy – uprościć istniejące przepisy i pozwolić działać. Przy dzisiejszej koniunkturze na węgiel chętni do budowy nowych zakładów wydobywczych będą ustawiać się w kolejce.

Czas na ułatwienia

Póki co jednak rząd wcześniej Beaty Szydło, a dzisiaj Mateusza Morawieckiego nie pali się do ułatwiania ścieżki inwestycyjnej w tym sektorze. Ostatnie deklaracje w tym zakresie składało Ministerstwo Środowiska… dwa lata temu! Od tamtej pory nie doczekaliśmy się żadnych realnych działań, a w międzyczasie przed ubiegłorocznymi wakacjami pojawiły się plotki o nowym pomyśle, zgodnie z którym inwestor prywatny starający się o koncesję na wydobycie musiałby przed organami prowadzącymi postępowanie wykazać, że w momencie występowania o koncesję dysponuje środkami pozwalającymi mu na całkowite sfinansowanie projektu (praktycznie nierealne przy przedsięwzięciach na taką skalę). Jeśli chodzi o prowadzone projekty, to w sierpniu australijska Prairie Mining skarżyła się, że główny geolog kraju Orion Jędrysek jest ich inwestycji na Lubelszczyźnie co najmniej nieprzychylny, w listopadzie zaś głośno było konflikcie wokół odkrywki w Ościsłowie, gdzie Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Poznaniu stwierdził, że budowa zagraża jednemu z tamtejszych jezior.

Ponad dekadę temu, ówczesna szefowa Gabinetu Prezydenta RP Elżbieta Jakubiak wdała się w rozmowie z Robertem Mazurkiem w dyskusję na temat obecności urzędników w życiu gospodarczym. Znany z wpędzania polityków w zakłopotanie dziennikarz zarzucił jej, że m.in. jej pensja jest finansowana z podatków płaconych przez biznes, na co Jakubiak wypaliła, że ona sama „wypracowuje ją jako urzędnik państwowy, wydając zaświadczenia, by [przedsiębiorca] mógł prowadzić działalność gospodarczą (…)” i że w zasadzie to ona pozwala przedsiębiorcy pracować – pisze Dawid Salamądry, przedstawiciel branży górniczej.

Przekonanie z jakim p. Jakubiak wygłosiła tamtą tyradę przyprawia mnie o ból zębów, ponieważ podobne myślenie wśród decydentów doprowadza do mnożenia się kolejnych urzędów, przepisów i formalności, które wkłada się biznesowi do plecaka, utrudniając mu już nie bieg czy trucht, ale nawet zwykły marsz, najbardziej podczas stawiania pierwszych kroków. Dodatkowo, to co już uda się wypracować – jak śpiewał Kazik Staszewski w słynnych Czterech Pokojach – pożera później znowu „aparat administracyjno-urzędniczy”, a „socjalizm totalitarny zmienił się w koncesyjno-etatystyczny”. Zaznaczam przy tym, że nie jestem totalnym leseferystą i wiem, że w takiej na przykład energetyce obecność Państwa jest niezbędna, ale próbuję to tłumaczyć w ten sposób, że dzisiaj bezpieczeństwo energetyczne jest tak samo ważne, jak mieszczące się w Smith’owskiej definicji państwanocnego stróża zapewnianie ochrony prawnej czy wojskowej.

Nie potrzeba specustawy

Piszę to wszystko po lekturze na wnp.pl wywiadu z prof. Zbigniewem Kasztelewiczem z początku roku, w którym profesor przekonywał o konieczności wprowadzenia – wzorem specustawy drogowej – analogicznego super-prawa o strategicznych złożach węgla. I o ile nie podważam słuszności tezy prof. Kasztelewicza o tym, że prawdziwą tragedią będzie dla polskiej energetyki nie wykorzystanie zidentyfikowanych złóż węgla brunatnego, co spowoduje w niedalekiej perspektywie jeszcze większe uzależnienie się od paliwa z zagranicy, o tyle sam pomysł nowych regulacji w zakresie wydobycia kopalin to droga w niewłaściwym kierunku. Nota bene, papież dwudziestowiecznego liberalizmu Milton Friedman uważał, że państwo powinno zajmować się trzema rzeczami: wojskiem, wymiarem sprawiedliwości i właśnie budową autostrad.

Dlatego też, tak jak specustawa drogowa była niezbędna do szybkiego rozwoju infrastruktury autostrad, gdzie obecność państwa ma swoje silne podstawy, tak w przypadku budowy nowych kopalń powinniśmy raczej postawić na inicjatywę biznesu. W przeciwieństwie do energetyki, wydobycie węgla wraz z całym procesem przeróbki, sprzedaży i logistyki może i powinno odbywać się na zasadach rynkowych, nie ma więc żadnego uzasadnienia dla nadzoru przez urzędników nad poszczególnymi złożami i wyznaczania kierunków inwestorom państwowym i prywatnym, jak proponuje prof. Kasztelewicz. Spiritus movens do budowy nowych kopalń powinien być interes ekonomiczny, a jedyne co w tym przypadku powinien robić prawodawca, to – zamiast tworzyć kolejne ustawy – uprościć istniejące przepisy i pozwolić działać. Przy dzisiejszej koniunkturze na węgiel chętni do budowy nowych zakładów wydobywczych będą ustawiać się w kolejce.

Czas na ułatwienia

Póki co jednak rząd wcześniej Beaty Szydło, a dzisiaj Mateusza Morawieckiego nie pali się do ułatwiania ścieżki inwestycyjnej w tym sektorze. Ostatnie deklaracje w tym zakresie składało Ministerstwo Środowiska… dwa lata temu! Od tamtej pory nie doczekaliśmy się żadnych realnych działań, a w międzyczasie przed ubiegłorocznymi wakacjami pojawiły się plotki o nowym pomyśle, zgodnie z którym inwestor prywatny starający się o koncesję na wydobycie musiałby przed organami prowadzącymi postępowanie wykazać, że w momencie występowania o koncesję dysponuje środkami pozwalającymi mu na całkowite sfinansowanie projektu (praktycznie nierealne przy przedsięwzięciach na taką skalę). Jeśli chodzi o prowadzone projekty, to w sierpniu australijska Prairie Mining skarżyła się, że główny geolog kraju Orion Jędrysek jest ich inwestycji na Lubelszczyźnie co najmniej nieprzychylny, w listopadzie zaś głośno było konflikcie wokół odkrywki w Ościsłowie, gdzie Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Poznaniu stwierdził, że budowa zagraża jednemu z tamtejszych jezior.

Najnowsze artykuły